[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Schowa³a makrolornetkê, odwróci³a siê i ruszy³a w stronêmySliwca.Przechodz¹c przed wejSciem spojrza³a w g³¹b jaskinii ledwie dotar³a do przeciwleg³ej Sciany, zamar³a.CoS spowodo-wa³o, ¿e jej zmys³ zagro¿enia nagle o¿y³.Przytulona do ska³y cze-ka³a i nas³uchiwa³a.Po d³u¿szej chwili us³ysza³a s³aby, odleg³y dxwiêk silnika cha-rakterystycznego dla lataj¹cego pojazdu. Obawiam siê, ¿e mam towarzystwo  powiedzia³a cicho, roz-gl¹daj¹c siê po niebie.Nie dostrzeg³a niczego, ale dxwiêk zbli¿a³siê.Ostro¿nie cofnê³a siê w g³¹b jaskini, nie spuszczaj¹c wzrokuz nieba, i nagle zmys³ niebezpieczeñstwa zawy³ pe³n¹ moc¹.Od-wróci³a siê na piêcie, jednoczeSnie opadaj¹c do przysiadu i siêga-j¹c po miotacz, ale wiedzia³a, ¿e nie zd¹¿y.Z prawej, z g³êbi jaski-ni wypad³ jakiS ciemny kszta³t, przelecia³ obok niej, owiewaj¹c jejtwarz ciep³ym oddechem, zakrêci³ i odlecia³ z powrotem w mrok.Na wszelki wypadek strzeli³a i w blasku trafienia dostrzeg³a nieobrobione Sciany i zwisaj¹ce skalne iglice.I nastêpny lataj¹cy cieñ.Wycelowa³a w jego stronê, kiedy znad jej g³owy opad³ nagle drugicieñ, zrêcznie wy³uskuj¹c jej miotacz z rêki.Zaklê³a g³oSno, lew¹rêk¹ odczepi³a od pasa miecz, uaktywni³a ostrze i p³ynnym ruchemprzerzuci³a go do prawej d³oni.Nagle ca³a jaskinia zamar³a.Mo¿e nie by³o to naj³adniejsze okreSlenie, ale najtrafniejsze kimkolwiek czy czymkolwiek by³y te lataj¹ce stworzenia, terazzaczê³y j¹ obserwowaæ w nowy sposób.I przemawiaæ nowym g³osem.Bowiem w jaskini da³ siê s³yszeæ nowy dxwiêk  cichy pomrukwielu g³osów.W jaskini albo w jej umySle&221 Powoli cofnê³a siê do p³ytkiego zag³êbienia w Scianie, opar³asiê o nie plecami i skoncentrowa³a siê na Mocy.G³osy zabrzmia³ywyraxniej, ale pozosta³y na denerwuj¹cym pograniczu  prawie jerozumia³a, a jednak nadal pozostawa³y niezrozumia³e. Rliczne, ¿eby to nag³a krew zala³a!  warknê³a.Zbli¿a³ siêobcy, prawdopodobnie wrogi pojazd lataj¹cy, a ona tkwi³a tu unie-ruchomiona przez nie wiadomo co, tyle ¿e równie obce i wystar-czaj¹co inteligentne, by odebraæ jej broñ i próbowaæ siê komuni-kowaæ. Gdzie, do cholery, w³Ã³czy siê Skywalker?! Jak go potrzebarazem z tymi wszystkimi sztuczkami, to nigdy nie ma go pod rêk¹!Przez jaskiniê przesz³o coS, co mo¿na by³o okreSliæ jedyniejako emocjonalny wstrz¹s sejsmiczny.G³osy sta³y siê wyraxniej-sze, ale nadal pozosta³y jedynie prawie zrozumia³e. Znacie Skywalkera?  spyta³a zaskoczona.Tym razem w g³osach da³o siê wyczuæ frustracjê. Te¿ mam tego dosyæ!  parsknê³a. Dalej: gadaæ albo my-Sleæ zrozumiale! Co Skywalker ma z wami wspólnego?JeSli pad³a odpowiedx, Mara nigdy jej nie us³ysza³a, poniewa¿od strony wejScia dobieg³ nowy dxwiêk i odwróci³a siê, przyjmu-j¹c klasyczn¹ pozycjê szermiercz¹ i obur¹cz ujmuj¹c rêkojeSæ mie-cza.A w nastêpnej sekundzie zamar³a, i to w dodatku z opuszczo-n¹ szczêk¹.Do jaskini powoli i niezgrabnie ni to wlatywa³, ni to wpe³za³k³¹b ciemnoSci.Sk³ada³y siê nañ dziesi¹tki nieco przypominaj¹-cych mynocki stworzeñ szaleñczo machaj¹cych skrzyd³ami orazjej w³asny mySliwiec wsparty na plecach kolejnych kilkudziesiê-ciu stworzeñ.Te w powietrzu trzyma³y p³atowiec pazurami wszê-dzie tam, gdzie mog³y znalexæ uchwyt i ca³oSæ powoli, lecz stalezmierza³a w g³¹b jaskini. Co tu siê, do cholery, wyprawia?!  warknê³a, odzyskuj¹czdolnoSæ mowy, i skoczy³a w stronê mySliwca.Jej stopa trafi³a na stertê zeschniêtych liSci i pojecha³a jak polodzie, a gwa³towna próba odzyskania równowagi przez nag³y skrêtcia³a skoñczy³a siê a¿ za du¿ym sukcesem  polecia³a w drug¹ stro-nê.K¹tem oka dostrzeg³a zbli¿aj¹cy siê b³yskawicznie ostry frag-ment Sciany i ktoS zgasi³ Swiat³o.Mara budzi³a siê stopniowo, boleSnie i nieprzyjemnie.Z jed-nej strony g³owy w³osy mia³a sklejone na podobieñstwo pancerza,222 jak podejrzewa³a swoj¹ w³asn¹ krwi¹, a w dodatku jej oczy za nicna Swiecie nie chcia³y siê otworzyæ.Dopiero po prawie pó³przy-tomnej minucie uSwiadomi³a sobie, ¿e oczy ma otwarte, tylko wokó³jest zbyt ciemno, by cokolwiek dostrzec. Uch&  jêknê³a, zastanawiaj¹c siê ociê¿ale, czy by³a nie-przytomna tyle czasu, ¿e zapad³a noc, czy te¿ wci¹gniêto j¹ takg³êboko, ¿e nie dociera³o tu ju¿ dzienne Swiat³o.Plecak mia³a przy sobie, wiêc wyjê³a z niego latarkê i zapali³a.Faktycznie zaci¹gniêto j¹ w g³¹b jaskini, a na dodatek zapad³anoc.Spojrza³a z obaw¹ na chronometr i zaklê³a pod nosem  stra-ci³a przytomnoSæ na d³u¿ej, ni¿ siê spodziewa³a: minê³y prawietrzy godziny.Albo ³upnê³a w Scianê mocniej, ni¿ s¹dzi³a, albo jejporywacze upuScili j¹ parê razy po drodze.OSwietli³a Sciany i su-fit jaskini, porównuj¹c je z migawkowymi obrazami, które zapa-miêta³a, gdy oSwietli³a j¹ strza³em z miotacza.Nic siê nie zgadza-³o, wiêc musia³a znalexæ siê co najmniej trzydzieSci do piêædziesiê-ciu metrów od wejScia.Niby niedaleko, ale pozosta³a kwestia od-szukania mySliwca, którego w zasiêgu Swiat³a nie dostrzeg³a.Zresz-t¹ to te¿ nie rozwi¹zywa³o sprawy.Nadajnik zosta³ ustawiony tak, by wys³a³ ca³¹ nagran¹ infor-macjê albo gdyby wy³¹czy³a komling, albo w kwadrans po jej ostat-nim s³owie.Co oznacza³o, ¿e na  Starry Ice odebrano ca³y pakietju¿ przed ponad dwiema godzinami.I to wraz z ostatnim, nie arty-ku³owanym acz wymownym okrzykiem, gdy zrozumia³a, ¿e zarazw³asnorêcznie pozbawi siê przytomnoSci.Pozosta³o pytanie, cozrobi³a Faughn, na które istnia³a jedyna, logiczna odpowiedx: niemaj¹c na pok³adzie mySliwców, nie mog³a zrobiæ nic poza ryzyko-waniem ca³ego statku w misji ratunkowej, co by³oby g³upot¹ doniej niepodobn¹.Zw³aszcza ¿e tylko tam mieli wiadomoSci z do-tychczasowego przebiegu misji zwiadowczej.Zgodnie z logik¹powinna zatem odlecieæ po posi³ki i znaj¹c Shirlee Mara wiedzia-³a, ¿e tak w³aSnie post¹pi³a.A poniewa¿ Defender nie mia³ hiper-napêdu, oznacza³o to, ¿e jest tu uziemiona. Pewnie mog³abym iSæ do fortecy i spytaæ, czy nie maj¹ po-koju do wynajêcia  mruknê³a, wiedz¹c, ¿e jest to jeden z g³up-szych pomys³Ã³w, na jakie wpad³a.Ledwie to powiedzia³a, prawie zrozumia³e g³osy, które nadals³ysza³a, zabrzmia³y ze zdecydowan¹ dezaprobat¹. Spokojnie!  warknê³a. I tak nie nadajê siê do d³u¿szegomarszu!223 W koñcu to by³a ich wina, ¿e rozbi³a sobie g³owê i znalaz³a siêw takim po³o¿eniu.Choæ z drugiej strony byæ mo¿e zawdziêcza³aim ¿ycie  sk¹d mia³a wiedzieæ, kto lecia³ tym czymS, co s³ysza³a,i jakie mia³by wzglêdem niej zamiary, gdyby j¹ znalaz³? W sumienie znajdowa³a siê w najgorszej sytuacji, no i nie by³a to sytuacjapermanentna  w ci¹gu jakichS dwóch tygodni Talon przySle do-brze wyposa¿on¹ ekipê ratunkow¹ i wyci¹gnie j¹ st¹d.Poniewa¿do jakichkolwiek pieszych wycieczek rzeczywiScie siê nie nada-wa³a, dopóki nie odzyska si³ i nie zrobi czegoS z ran¹ i skorup¹z w³osów na g³owie, umieSci³a latarkê w zag³êbieniu w Scianie,zdjê³a plecak i zabra³a siê do przygotowywania miejsca do spania.224 O I A#Lando spojrza³ na siwiej¹cego mê¿czyznê siedz¹cego po dru-giej stronie stolika i unosz¹cego w³aSnie kubek do ust. ¯artujesz?!  spyta³, nie podnosz¹c g³osu. Piêædziesi¹t ty-siêcy za miesi¹c? Bierz albo nie, mnie nie robi  tamten wzruszy³ wymownieramionami. Ale jak siê chce wynaj¹æ najlepszych, nale¿y byæprzygotowanym na koszty. Nie wyg³upiaj siê!  warkn¹³ Lando [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl