[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wokół niej zaczęły się wyłaniać jakieś kształty.Cztery białe ściany pokoju, w którym się znajdowała.Dwa cienkie paski światła w górzewydające nieprzerwany szum.Szklany panel w jednej ze ścian, biegnący od sufitu do połowywysokości pomieszczenia.Przyjrzała mu się bliżej i odkryła, że to lustro weneckie.Zobaczyłaodbicie po ko ju, ale nie do strzegła ni czego po drugiej stro nie.Usiadła.W ścianie znajdowały się drzwi przylegające do lustra, a obok nich stolik, naktórym stała szklanka wody.Obok szklanki dostrzegła małą kartkę złożoną na pół.Widniała naniej strzałka wskazująca wodę, a pod spodem napis: Wypij to.Po drugiej stronie stołu leżałfartuch lekarski, a na nim druga kartka z napisem: Włóż to.Pomyślała o czasach, gdy była małądziewczynką i matka czytała jej Alicję w Krainie Czarów.Po chwili przerażenie rozproszyłowspo mnienia.Stanęła przed lustrem i przyjrzała się sobie uważnie.Nie była pewna, jak długo przebywaław dole.Po tygodniu straciła rachubę czasu.Dostrzegła zmianę w swoim wyglądzie.Miałasiniak na twarzy, w miejscu, gdzie uderzył ją ostatnim razem.Jedno oko sprawiało wrażenielekko opuchniętego.Jej spojrzenie przypominało spojrzenie ludzi cierpiących na bezsenność.Przesypiała większą część nocy, ale nigdy głębokim snem.Jakaś cząstka jej jazni pozostawałaczuj na, na słuchi wa ła jego na dej ścia.Ale to nie si niak ani oczy uległy naj więk szej zmia nie.Zmieni ła się jej skó ra.Podeszła do lustra i dotknęła palcami szyby.Na wystających kościach policzkowych,brodzie i czubku nosa utworzyły się małe plamki światła, pozbawione połysku i matowe.Jejskó ra mia ła wo sko wą bar wę.Kiedy jej do tknęła, po zo sta wiła śla dy na pal cach.Wtedy coś się po ruszy ło.Cofnęła się i spojrzała w kierunku okna.Jakiś kształt mignął za szybą.A może tylko się jejzda wa ło? Po czu ła w pier si lęk, do ciera ją cy wraz z krwią do mięśni i ko ści. Jest tam kto?  spy ta ła ci cho.Cisza.Wy pij to.Włóż to.Wzięła ze stołu fartuch lekarski.Był z cienkiej bawełny, z dwoma tasiemkami nawysokości szyi i w pasie.Sięgnęła po szklankę i wypiła łyk wody.Z fartuchem w dłoni ruszyław przeciwległy róg pokoju.Odwróciła się plecami do szyby i zaczęła się rozbierać.Przez całyczas pobytu w dole nie zmieniła ubrania, ale przez odór potu nadal czuła inne zapachy.Wońperfum i środka nawilżającego.Czuła nawet zapach szamponu użytego w dniu, w którym Markza brał ją na pik nik do lasu. Kiedy miała na sobie jedynie bieliznę, obejrzała się w stronę okna.Kolejny ruch.Niewyrazna smuga przypominająca kształt ukryty w cieniu.Przypatrywała mu się chwilę,czując, jak jej myśli ( obserwuje mnie ) wywołują falę strachu przesuwającą się w dółkręgosłupa.Wsunęła ręce w rękawy fartucha i zaczęła go wiązać na szyi i plecach.Gdyskończy ła, odwró ci ła się do drzwi.Coś się zmieni ło.Rozejrzała się po pokoju, obracając się na pięcie.Zciany.Okno.Stół.Woda.Jej ubranieleżą ce na podło dze.W lustrze wi dzia ła jedy nie wnętrze po mieszczenia i samą siebie.Wtedy zro zu mia ła: nie cho dzi ło o coś, co można zo ba czyć.Podnio sła gło wę.Pa ski świa tła nad gło wą przesta ły brzęczeć.Nagle pierwsze błysnęło jak błyskawica, by po chwili całkowicie zgasnąć.Zciany straciłydawną jasność.Podłoga przestała błyszczeć.Cofnęła się kilka kroków ze wzrokiemutkwionym w jedynym zródle światła i z lękiem ściskającym gardło.Nastąpiła brzemiennapauza.Długa, potworna chwila, w której milcząco błagała, żeby światło nie zgasło.Pózniejświa tło za mi go ta ło i zga sło jak pierw sze.Ogar nęła ją ciemność.Ruszyła w kierunku drzwi, a gdy nie zdołała ich odnalezć, wpadła w panikę.Oddech uległspły ceniu, ser ce za częło ło mo tać w piersi. Pro szę  wy szepta ła, czując łzy na pły wa ją ce do oczu.Brzęk.Usłyszała hałas z lewej strony, a pózniej zobaczyła linię światła wyłaniającą sięz ciemności.Drzwi.W wejściu pojawił się jakiś kształt, a za nim biały korytarz oświetlonysła bą ża rów ką. Bła gam, nie rób mi krzyw dy  szepnęła z lękiem w gło sie, co fa jąc się od drzwi.Cień wi doczny na tle ko ry ta rza wpły nął do po ko ju i drzwi się za mknęły. Pro szę  po wtó rzy ła bła gal nie.%7ładnej odpo wiedzi.%7ładnego ru chu.Niczego, do pó ki pięć sekund pózniej nie usły sza ła sta tycznego trza sku.Wy czuła ja kiś ruch z boku. Mark? Ni czego nie po czujesz  usły sza ła głos do biega ją cy ze środka po ko ju.Pózniej poczuła dłoń na twarzy, chustkę przyłożoną do ust i nosa.Kilka sekund pózniejstra ciła przy tom ność. 44Healy i ja ruszyliśmy ścieżką prowadzącą do Alby, bloku przy Mile End, w którymmieszkał kiedyś Daniel Markham.Drzwi były otwarte.W korytarzu jakaś kobieta zmywałamopem podłogę, otoczona dużymi kałużami wody.Nawet nie podniosła głowy, gdy przeszliśmyza jej pleca mi, kierując się w stro nę mieszkań na par terze.Była ósma trzydzieści.Pora dojazdu do pracy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl