[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dokładnie wie, kim jest.Niepotrzebuje czasu.Nie potrzebuje dystansu.Potrzebuje mężczyzny, który siedzi tuż obok niej.Powinna schować dumę do kieszeni i powiedzieć Benowi, że zmieniła zdanie; zapewnić go,że jeśli nawet Jennifer jest wspaniałym prokuratorem i miłą kobietą, zdecydowanie do niegonie pasuje.Jedyną osobą, która do niego pasuje, jest ona, dlatego chciałaby, żeby dał jejjeszcze jedną szansę.- Kiedy odprowadzasz samochód do naprawy? - pyta.- Chyba w poniedziałek zadzwonię do warsztatu - odpowiada Ben, nie odrywając oczuod drogi.- Mam nadzieję, że nie będzie mnie to zbyt dużo kosztowało.Amanda jeszcze raz przytakuje.Dochodzi do wniosku, że chyba powinna go ponownieprzeprosić, a przynajmniej zaproponować zwrot kosztów naprawy - w końcu wypadekwydarzył się przez nią.Jednak z drugiej strony jej przeprosiny zostały już przyjęte, apropozycja zwrotu kosztów zostałaby odrzucona, więc po co? Ben jest tak samo dumny, jakona uparta. Zapomniałam, że potrafisz być bardzo uparta" - przypomina sobie słowa matki.Ona i Ben naprawdę są bardzo do siebie podobni. Czy nie dlatego odeszłaś?" - spytał.Wtedy to była słuszna decyzja i teraz też jest to słuszna decyzja - uznaje Amanda.Trzeba iść przed siebie.Nie da się cofnąć czasu.Próba powrotu byłaby poważnym błędem.Autostrada jest mniej zatłoczona niż podczas poprzednich podróży, chociaż nadal niebrakuje na niej samochodów.Amanda zastanawia się, dokąd zmierzają ludzie o tak wczesnejporze.Stara corvetta podskakuje na sporej dziurze.Na tym polega problem z niskozawieszonymi samochodami.Człowiek czuje każdą nierówność na drodze.- Jesteś głodna? - pyta Ben, gdy mijają Airport Hilton.Dziewczyna potrząsa głową, przypominając sobie młodą parę, która całowała się przyhotelowej windzie.%7łyczy im, żeby miło spędzili miodowy miesiąc na Bahamach, a potemżyli długo i szczęśliwie.- Jeśli chcesz, możemy zjeść coś na lotnisku.272SR - Nie - protestuje Amanda głośniej, niż zamierzała.- Przepraszam - dodaje cicho.- Za co?- Możemy przyjąć, że za wszystko? Na ustach Bena pojawia się uśmiech.- Nie musisz mnie za nic przepraszać, Amando.- Sądzę, że muszę.- Jestem dużym chłopcem.Wiedziałem, w co się pakuję.Dobrze, że chociaż jedno z nas wiedziało - myśli Amanda, wyglądając przez szybę,kiedy Ben skręca w drogę prowadzącą do terminalu numer 2.- Możesz wyrzucić mnie przed wejściem - proponuje.- Nie będziesz wtedy musiałwchodzić do środka.- Tak, racja - przyznaje Ben, wjeżdżając na parking.Samochód pokonuje kilka poziomów, nim w końcu znajdują wolne miejsce naczwartym piętrze tuż obok przejścia, które prowadzi do sali odlotów.Ben wyłącza silnik,wyjmuje kluczyki ze stacyjki i odwraca się do niej z ciepłym uśmiechem na twarzy.- Jesteśmy na miejscu.- Jesteśmy na miejscu - powtarza Amanda.Ben wysiada z auta, zabiera z tylnego siedzenia torbę i otwiera drzwi, nie czekając, ażjego była żona odepnie pasy.- Jesteś dziwnie radosny - mówi do niego.Wstaje, po cichutku żegna się ze starym samochodem i idzie za Benem.- Cieszysz się, że będziesz miał mnie z głowy? On uśmiecha się.- Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy.Najchętniej zepchnęłaby go w dół najbliższymi schodami ruchomymi.Idzie za nim dojuż zatłoczonego terminalu.- Boże, gdzie ci wszyscy ludzie się wybierają?- Na Florydę - odpowiada Ben.Prowadzi ją w stronę automatów.- Masz kartękredytową?- Poradzę sobie.Sama wsuwa kartę kredytową w szparę, a potem wpisuje potrzebne informacje.Czekają, aż automat ją wpuści.- Sądzę, że to już koniec - mówi, zmuszając się do uśmiechu.- Mamy jeszcze sporo czasu - oponuje Ben.- Możemy napić się kawy.- Nie, myślę, że pora się rozstać.Czeka mnie jeszcze odprawa celna i kontrolabezpieczeństwa.Kto wie, jak długo to potrwa.Ben zerka na podłogę, a potem unosi wzrok.- W takim razie pora się rozstać - przyznaje, powtarzając jej słowa.- Tak - zgadza się Amanda.273SR Ben wychyla się i muska wargami jej policzek.- Dbaj o siebie, Amando.Amanda ma ogromną ochotę dotknąć miejsca pocałunku, zachować go na pamiątkę.- Ty też.- Zadzwonisz do mnie, jeśli będziesz czegoś potrzebowała?- Oczywiście.A ty zadzwoń, jak będzie coś nowego w sprawie matki.- Zawsze możesz ją odwiedzić - przypomina Ben.Amanda kiwa głową.Już toprzerabiali.- Wcześniej muszę sprawdzić, kiedy będę mogła wziąć urlop.Może nieprędko.- Nie musi być zaraz - zapewnia Ben.Idą w stronę odprawy celnej.W kolejce już stoi sporo osób.- Wydaje mi się, że tu są formularze, które trzeba wypełnić.Ben pokazuje stolik tużprzy wejściu.- Masz rację.Zaraz to zrobię.- Proszę kartę pokładową - mówi umundurowana strażniczka, wyciągając rękę.- Teraz już naprawdę musimy się rozstać - stwierdza Amanda ze śmiechem.- Naprawdę.- Do widzenia, Benie.- Do widzenia, Laleczko.Nagle padają sobie w objęcia.Ben całuje włosy Amandy, jej policzki, oczy, usta.Onanamiętnie odpowiada na jego pocałunki i z płaczem przywiera do niego całym ciałem.Niepozwól mi wyjechać - myśli.Proszę.Nie pozwól mi wyjechać.- Torują państwo przejście - mówi szorstko strażniczka.- Proszę odsunąć się na bok.Amanda niechętnie uwalnia się z ramion Bena.Bierze długi, głęboki wdech i próbujesię pozbierać.Pora ruszać do przodu - przypomina sobie.Pora iść dalej.- W porządku.Jestem gotowa.Podaje kobiecie kartę pokładową.Ta dokładnie ją ogląda, a potem wpuszczadziewczynę do środka.Amanda w drzwiach obraca się do Bena.Powiedz, żebym została -prosi go w milczeniu.- Zadzwoń do mnie od czasu do czasu - mówi na głos, patrząc, jak Ben znika w tłumie.To już koniec - myśli.Naprawdę koniec.Wypełnia formularze i staje w kolejce.Kir-rell - recytuje w milczeniu, czując, żelitościwe odrętwienie ogarnia ją od stóp do głów.Kir-rell.Kir-rell.Potem rytm pożyczonejmantry zakłóca dzwonek czyjejś komórki.Zdaje sobie sprawę, że to jej telefon, więcwyjmuje go z torebki.- Czy nie za wcześnie dzwonię? - pyta Ben.- Gdzie jesteś?274SR - W samochodzie.Nie wiem, czy uwierzysz, ale znów zaczyna padać śnieg.Amanda zerka w długie okno z przodu sali.Rzeczywiście pada [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl