[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To chyba ich żołnierz.znaczy z Arkach.Mówi, że ma dla jaśnie paniwiadomość.Annamea oniemiała.Trzech chłopców przy najbliższym stoliku rozdziawiło gęby.- Dawaj ją tu.%7łołnierze przyprowadzili dziewczynę w długim, najprawdopodobniej zrabowanymkomuś płaszczu.Rozchylone poły ukazywały rzeczywiście mundur Arkach.Dziewczynamiała długie włosy powiązane w drobniutkie warkoczyki po lewej stronie głowy, pociągłą,dość ładną twarz i duże, ufne oczy.- Pani - pochyliła głowę.- Ja pracuję dla Drugiego Wydziału Imperialnego Sztabu.Muszę zameldować pierwszemu napotkanemu dowódcy w Syrinx.- Ty z Luan? - przerwała jej Annamea.- Z Arkach, pani - odparła dziewczyna.- Pracujesz za złoto?- Nie tylko, jaśnie pani.Annamea przygryzła wargi.- Mów.- Pani.Oddziały Arkach przedostały się do Syrinx, wykorzystując opróżnione cysternyzaopatrujące miasto w wodę.Tam są łodzie, które przewożą wojsko.- I pozostali dotąd nieodkryci?- Lądowałyśmy w najgorszej dzielnicy, pani.Jedyny problem to stara kobieta, któranas łajała, bo schodząc z wodociągu rozwaliłyśmy dachówki na jej domu.Pani.Jest jeszczejeden problem.W mieście jest trzysta dziewczyn ze zwiadu.Mają się rzucić na obsługęktórejkolwiek z bram i otworzyć.- Ile wojska przedostało się przez cysternę? - przerwała jej Annamea.- Do tej pory.Jedna z chłopek, tych, które siedziały tuż obok, runęła nagle do przodu, przewracająckrzesło.W jej ręku błysnął sztylet, który wbiła w plecy zdrajczyni.Druga chłopkapodskoczyła i przeciągnęła wojskowym nożem po szyi żołnierza Arkach.Trzecia dostałamieczem w brzuch od setnika, który wykazał się nieprawdopodobnym refleksem.Klęczałateraz, jedną ręką usiłując powstrzymać krew, a drugą opierając się o brzeg stołu.Annamea, o dziwo, zachowała zimną krew.Podciągając suknię, przeszła nad trupemzdrajcy, minęła dwie chłopki szamoczące się w ramionach jej własnych żołnierzy i podeszłado rannej dziewczyny.- Kim jesteś? - spytała.- Ja.- po policzkach rannej spływały łzy.- Jestem cho.chorążym Armii Arkach.- Z tego oddziału, który miał się rzucić na bramę?- Niczego więcej ci nie powiem.Dziewczyna opadła na plecy.- Ale, kurwa, boli!Annamea zasalutowała sprężyście, budząc zdziwienie wszystkich, którzy patrzyli nanich, ignorując nawet połykacza ognia.- Pani chorąży, z całym szacunkiem.Proszę podać swoje imię naszemu pisarzowi -nałożnica zagryzła wargi.- Zawiadomimy rodzinę.I.uczciwie powiemy, jak pani.zginęłaza swój kraj.Dziewczyna na ziemi już odpływała.Była coraz mniej przytomna.Nie mogłazogniskować wzroku.Annamea zasalutowała jeszcze raz.- Jakkolwiek się pani nazywa.- szepnęła, przymykając oczy.- Jest paniczłowiekiem.wśród ludzi.Odwróciła się do swoich żołnierzy.- A te dwie? - odezwał się setnik, wskazując na jeńców.- Wieszać?- Ty gnoju - warknęła Annamea.- Mamy prawo zabrać im tylko życie.Nie mamyprawa zabrać im honoru!- No ale.Przecież zabiły naszego człowieka.- Ty.Posłuchaj mnie uważnie - Pierwsza Nałożnica Cesarstwa cedziła słowa, jakbybojąc się mówić szybciej.- Każdy donosiciel jest gównem, które przykleja się do buta.Sątacy, którzy wykorzystują zdrajców, którzy słuchają donosicieli, ale.to jest babranie się wgównie! A te dwie - wskazała na jeńców - to żołnierze regularnej armii.Mają być ścięte przezkata.A nie powieszone jak złodzieje - Annamea podeszła tak blisko setnika, że musiał czućjej oddech.- Ale powiem ci jeszcze coś, gnoju.Każdy, kto słucha donosiciela, kto gousprawiedliwia.sam staje się donosicielem.Sam staje się gównem.Czy donosisz, czysłuchasz donosów, wszystko jedno.Jesteś gównem, które przykleja się do buta! Jeśli chociażraz w życiu dopuścisz możliwość, że donosiciel mógłby mieć rację.w jakichkolwiekwarunkach, w dowolnej sprawie.to sam jesteś gównem! Rozumiesz?Setnik nie śmiał się odezwać.- I powiem ci jeszcze coś.Armia Luan nie jest jeszcze kompletną stertą nawozu, żebytolerować takich sukinsynów jak ty! Złóż broń i won ze służby.- Pani - setnik był przerażony bardziej niż dwóch jeńców.Wskazał na chorążegoArkach.- Przecież ja ją zabiłem.To przecież ja.- Won, bo pogonię batem! - Annamea odwróciła się do dwóch jeńców trzymanychprzez żołnierzy.- Drogie panie, to była wzorowa akcja.Proszę powiedzieć swoje imionanaszemu pisarzowi.Zawiadomimy rodziny i.Będą was pamiętać.- Ja tam zwykły żołnierz - mruknęła jedna z dziewczyn.- Na chuj mnie pamiętać.- Proszę pani.Mianuję panią strategiem Armii Luan - powiedziała Annamea.- A paniimię każę wyryć w brązie.Nie patrzyła, jak żołnierze je odprowadzają.Opadła na swoje krzesło i wzięła papier,by uzupełnić raport.Nie zwróciła uwagi na Leena, który jej salutował zdrową ręką.- Karczmarz! Wina! - krzyknęła.- A szlag.Dzisiaj zeżrę tyle, ile mogłam zjeść wprzeciągu roku w pałacu.- Pani - Nolaan uniósł się lekko, na ile pozwalała mu rana.- Jak miło siedzieć przyjednym stole z ludzmi honoru.- Nie bierz mnie pod włos - warknęła.- Cóż za piękny wieczór - odrzekł.- Jaka wspaniała noc.Koniec świata, wino iprzyjaciele wokół.W taką noc nawet umierać przyjemnie.- %7łebyś się, kurde, nie zdziwił.Wściekła nagle zaczęła zamawiać ogromne ilości potraw.Ludzie wokół uspokajali siępowoli.%7łołnierze uprzątnęli ciała, a pomocnik karczmarza zmył krew, lejąc wiadramiprzyniesioną wprost z kanału wodę.- Panie - wojskowy medyk przysunął się zgięty do ucha Mereditha.- On - wskazał naNolaana.- Nie pożyje długo.- No?- Takiej rany jeszczem nie widział.Kość strzaskana, z tyłu wyrwany kawał ciała -medyk szeptał, jak umiał najciszej do ucha czarownika.- Gdyby nie twoje, panie, zaklęcia, jużby nie żył.Ale lewą ręką nie będzie ruszał nigdy - wojskowy medyk skrzywił się nagle.- Przyczym nigdy oznacza tu jakieś trzy dni.Potem umrze.Meredith skrzywił się, jakby połknął kilka cytryn naraz.- O czym tam szepczecie? - spytała Annamea.Skończyła swój raport, opatrzyłapieczęcią i pchnęła gońca do pałacu.- Skosztujesz tej pieczeni? - odwróciła głowę.Nolaan usiłował wzruszyć ramionami, syknął nagle, zagryzając wargi, potem wzruszyłjedynie prawym ramieniem.- No, co z wami, chłopaki? - roześmiała się, pakując do ust ogromny kawał mięsa.-Co robimy? Nolaan?- Nie wiem.Czekajmy tu na posiłki.- Meredith?- Nie jestem wojskowym, pani.- Uuuuuuu.A nie doradzałeś ty przypadkiem książętom? - rozgryzła jakiś egzotycznyowoc.- Ach ci mężczyzni.Jak tylko dojdzie co do czego, to wszystko pozostaje na głowachkobiet.Annamea wezwała dowódcę.Kazała przegrodzić ulice łańcuchami.%7łołnierze pobiegliwykonać rozkaz, ale szybko okazało się, że nie było to takie łatwe.Aańcuchy oczywiście były,jak w każdym wielkim mieście, przykute do ścian budynków przy skrzyżowaniach.Utrzymywano je w dobrym stanie, ale już od setek (jeśli nie tysięcy) lat.Odpowiedni ludzienatłuszczali je i pucowali przez całe pokolenia.Teraz jednak okazało się, że śliczny wygląd tonie wszystko.Mimo tłuszczu metal rdzewiał od środka, najgrubszy łańcuch można byłorozwalić mocnym kopniakiem.Gdzie indziej przeciwnie - metal rozpływał się jakoś takdziwnie i łączył z hakami tak, że łańcucha w ogóle nie dawało się oderwać od ściany.Wezwano kowali, ale ci stwierdzili, że szybciej będzie założyć nowe łańcuchy.Tyle, żenowych łańcuchów nie było.Annamea kazała obsadzić chociaż małą strażnicę flankującą przystań na kanale.Niestety, nikt nie wiedział, gdzie są klucze od bramy.Wezwano archiwistę portu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- To chyba ich żołnierz.znaczy z Arkach.Mówi, że ma dla jaśnie paniwiadomość.Annamea oniemiała.Trzech chłopców przy najbliższym stoliku rozdziawiło gęby.- Dawaj ją tu.%7łołnierze przyprowadzili dziewczynę w długim, najprawdopodobniej zrabowanymkomuś płaszczu.Rozchylone poły ukazywały rzeczywiście mundur Arkach.Dziewczynamiała długie włosy powiązane w drobniutkie warkoczyki po lewej stronie głowy, pociągłą,dość ładną twarz i duże, ufne oczy.- Pani - pochyliła głowę.- Ja pracuję dla Drugiego Wydziału Imperialnego Sztabu.Muszę zameldować pierwszemu napotkanemu dowódcy w Syrinx.- Ty z Luan? - przerwała jej Annamea.- Z Arkach, pani - odparła dziewczyna.- Pracujesz za złoto?- Nie tylko, jaśnie pani.Annamea przygryzła wargi.- Mów.- Pani.Oddziały Arkach przedostały się do Syrinx, wykorzystując opróżnione cysternyzaopatrujące miasto w wodę.Tam są łodzie, które przewożą wojsko.- I pozostali dotąd nieodkryci?- Lądowałyśmy w najgorszej dzielnicy, pani.Jedyny problem to stara kobieta, któranas łajała, bo schodząc z wodociągu rozwaliłyśmy dachówki na jej domu.Pani.Jest jeszczejeden problem.W mieście jest trzysta dziewczyn ze zwiadu.Mają się rzucić na obsługęktórejkolwiek z bram i otworzyć.- Ile wojska przedostało się przez cysternę? - przerwała jej Annamea.- Do tej pory.Jedna z chłopek, tych, które siedziały tuż obok, runęła nagle do przodu, przewracająckrzesło.W jej ręku błysnął sztylet, który wbiła w plecy zdrajczyni.Druga chłopkapodskoczyła i przeciągnęła wojskowym nożem po szyi żołnierza Arkach.Trzecia dostałamieczem w brzuch od setnika, który wykazał się nieprawdopodobnym refleksem.Klęczałateraz, jedną ręką usiłując powstrzymać krew, a drugą opierając się o brzeg stołu.Annamea, o dziwo, zachowała zimną krew.Podciągając suknię, przeszła nad trupemzdrajcy, minęła dwie chłopki szamoczące się w ramionach jej własnych żołnierzy i podeszłado rannej dziewczyny.- Kim jesteś? - spytała.- Ja.- po policzkach rannej spływały łzy.- Jestem cho.chorążym Armii Arkach.- Z tego oddziału, który miał się rzucić na bramę?- Niczego więcej ci nie powiem.Dziewczyna opadła na plecy.- Ale, kurwa, boli!Annamea zasalutowała sprężyście, budząc zdziwienie wszystkich, którzy patrzyli nanich, ignorując nawet połykacza ognia.- Pani chorąży, z całym szacunkiem.Proszę podać swoje imię naszemu pisarzowi -nałożnica zagryzła wargi.- Zawiadomimy rodzinę.I.uczciwie powiemy, jak pani.zginęłaza swój kraj.Dziewczyna na ziemi już odpływała.Była coraz mniej przytomna.Nie mogłazogniskować wzroku.Annamea zasalutowała jeszcze raz.- Jakkolwiek się pani nazywa.- szepnęła, przymykając oczy.- Jest paniczłowiekiem.wśród ludzi.Odwróciła się do swoich żołnierzy.- A te dwie? - odezwał się setnik, wskazując na jeńców.- Wieszać?- Ty gnoju - warknęła Annamea.- Mamy prawo zabrać im tylko życie.Nie mamyprawa zabrać im honoru!- No ale.Przecież zabiły naszego człowieka.- Ty.Posłuchaj mnie uważnie - Pierwsza Nałożnica Cesarstwa cedziła słowa, jakbybojąc się mówić szybciej.- Każdy donosiciel jest gównem, które przykleja się do buta.Sątacy, którzy wykorzystują zdrajców, którzy słuchają donosicieli, ale.to jest babranie się wgównie! A te dwie - wskazała na jeńców - to żołnierze regularnej armii.Mają być ścięte przezkata.A nie powieszone jak złodzieje - Annamea podeszła tak blisko setnika, że musiał czućjej oddech.- Ale powiem ci jeszcze coś, gnoju.Każdy, kto słucha donosiciela, kto gousprawiedliwia.sam staje się donosicielem.Sam staje się gównem.Czy donosisz, czysłuchasz donosów, wszystko jedno.Jesteś gównem, które przykleja się do buta! Jeśli chociażraz w życiu dopuścisz możliwość, że donosiciel mógłby mieć rację.w jakichkolwiekwarunkach, w dowolnej sprawie.to sam jesteś gównem! Rozumiesz?Setnik nie śmiał się odezwać.- I powiem ci jeszcze coś.Armia Luan nie jest jeszcze kompletną stertą nawozu, żebytolerować takich sukinsynów jak ty! Złóż broń i won ze służby.- Pani - setnik był przerażony bardziej niż dwóch jeńców.Wskazał na chorążegoArkach.- Przecież ja ją zabiłem.To przecież ja.- Won, bo pogonię batem! - Annamea odwróciła się do dwóch jeńców trzymanychprzez żołnierzy.- Drogie panie, to była wzorowa akcja.Proszę powiedzieć swoje imionanaszemu pisarzowi.Zawiadomimy rodziny i.Będą was pamiętać.- Ja tam zwykły żołnierz - mruknęła jedna z dziewczyn.- Na chuj mnie pamiętać.- Proszę pani.Mianuję panią strategiem Armii Luan - powiedziała Annamea.- A paniimię każę wyryć w brązie.Nie patrzyła, jak żołnierze je odprowadzają.Opadła na swoje krzesło i wzięła papier,by uzupełnić raport.Nie zwróciła uwagi na Leena, który jej salutował zdrową ręką.- Karczmarz! Wina! - krzyknęła.- A szlag.Dzisiaj zeżrę tyle, ile mogłam zjeść wprzeciągu roku w pałacu.- Pani - Nolaan uniósł się lekko, na ile pozwalała mu rana.- Jak miło siedzieć przyjednym stole z ludzmi honoru.- Nie bierz mnie pod włos - warknęła.- Cóż za piękny wieczór - odrzekł.- Jaka wspaniała noc.Koniec świata, wino iprzyjaciele wokół.W taką noc nawet umierać przyjemnie.- %7łebyś się, kurde, nie zdziwił.Wściekła nagle zaczęła zamawiać ogromne ilości potraw.Ludzie wokół uspokajali siępowoli.%7łołnierze uprzątnęli ciała, a pomocnik karczmarza zmył krew, lejąc wiadramiprzyniesioną wprost z kanału wodę.- Panie - wojskowy medyk przysunął się zgięty do ucha Mereditha.- On - wskazał naNolaana.- Nie pożyje długo.- No?- Takiej rany jeszczem nie widział.Kość strzaskana, z tyłu wyrwany kawał ciała -medyk szeptał, jak umiał najciszej do ucha czarownika.- Gdyby nie twoje, panie, zaklęcia, jużby nie żył.Ale lewą ręką nie będzie ruszał nigdy - wojskowy medyk skrzywił się nagle.- Przyczym nigdy oznacza tu jakieś trzy dni.Potem umrze.Meredith skrzywił się, jakby połknął kilka cytryn naraz.- O czym tam szepczecie? - spytała Annamea.Skończyła swój raport, opatrzyłapieczęcią i pchnęła gońca do pałacu.- Skosztujesz tej pieczeni? - odwróciła głowę.Nolaan usiłował wzruszyć ramionami, syknął nagle, zagryzając wargi, potem wzruszyłjedynie prawym ramieniem.- No, co z wami, chłopaki? - roześmiała się, pakując do ust ogromny kawał mięsa.-Co robimy? Nolaan?- Nie wiem.Czekajmy tu na posiłki.- Meredith?- Nie jestem wojskowym, pani.- Uuuuuuu.A nie doradzałeś ty przypadkiem książętom? - rozgryzła jakiś egzotycznyowoc.- Ach ci mężczyzni.Jak tylko dojdzie co do czego, to wszystko pozostaje na głowachkobiet.Annamea wezwała dowódcę.Kazała przegrodzić ulice łańcuchami.%7łołnierze pobiegliwykonać rozkaz, ale szybko okazało się, że nie było to takie łatwe.Aańcuchy oczywiście były,jak w każdym wielkim mieście, przykute do ścian budynków przy skrzyżowaniach.Utrzymywano je w dobrym stanie, ale już od setek (jeśli nie tysięcy) lat.Odpowiedni ludzienatłuszczali je i pucowali przez całe pokolenia.Teraz jednak okazało się, że śliczny wygląd tonie wszystko.Mimo tłuszczu metal rdzewiał od środka, najgrubszy łańcuch można byłorozwalić mocnym kopniakiem.Gdzie indziej przeciwnie - metal rozpływał się jakoś takdziwnie i łączył z hakami tak, że łańcucha w ogóle nie dawało się oderwać od ściany.Wezwano kowali, ale ci stwierdzili, że szybciej będzie założyć nowe łańcuchy.Tyle, żenowych łańcuchów nie było.Annamea kazała obsadzić chociaż małą strażnicę flankującą przystań na kanale.Niestety, nikt nie wiedział, gdzie są klucze od bramy.Wezwano archiwistę portu [ Pobierz całość w formacie PDF ]