[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Młodszy syn niemoże dziedziczyć, córki nie mogą dziedziczyć, oj-cowie walczą ze swoimi spadkobiercami.To prze-klęty bałagan.Jego komentarz na temat zasad panującychw angielskim społeczeństwie zaskoczył ją.Piracinie miewali opinii na takie tematy.Ani nie wyraża-li ich w tak elokwentny sposób.- Musisz przyznać, że ten system dobrze sięsprawdzał przez setki lat - powiedziała słabow obronie swoich rodaków.Uniósł brew.- Doprawdy?W tym jednym słowie udało mu się zawrzeć całąswoją pogardę dla wszystkiego co angielskie.Comogło wywołać w nim takie uczucia? Bycie dawnąbrytyjską kolonią było dla Amerykanów drażliwymtematem, ale Gideon prezentował skrajną posta-wę.I chociaż Sara umierała z ciekawości, nie spytaładlaczego tak bardzo nienawidził Anglików.Wątpiła,aby ten dumny pirat odpowiedział na jej pytanie.Czy nawet, aby takie pytanie mu się spodobało.Gideon przyglądał się Sarze, jakby chciał zajrzećdo jej umysłu.Znosiła namiętne spojrzenia lordówi pożądliwe spojrzenia wielu więzniów w Nawgate,i oczywiście wszystkich tych marynarzy.Ale nigdymężczyzna nie przyglądał się jej z takimskupieniem.Było to co najmniej niepokojące.Spuściła wzrok,usiłując wymyślić, co mogłaby powiedzieć, żebyodwrócić od siebie jego uwagę.- W każdym razie, jestem pewna, że nie o tymchciałeś ze mną porozmawiać.To wyrwało go z milczenia.- Zdecydowanie nie o tym.- Podszedł do biurkai usiadł w fotelu, potem wskazał na stojące obokkrzesło.- Usiądz, lady Saro.Chociaż zrobiła, co jej powiedział,zaprotestowała:- Powiedziałam ci.Nie możesz nazywać mnie.- To mój statek i moje zasady.Będę cię nazywałtak, jak mi się spodoba.- Przesunął wzrokiem pociele Sary, zanim zatrzymał się na jej twarzy.-I będzie mi to przypominać, że masz przyrodniegobrata, który gdzieś tam się czai, żeby mnie za-atakować.Wzdrygnęła się, słysząc jego sarkazm.Ależ onwcale nie bał się Jordana.Bez wątpienia słysząc jejwyznanie, uznał, iż Jordan nie stanowi już dla niegozagrożenia.A nie to chciała osiągnąć.Wyprostowała się na krześle i skrzyżowała ręcena udach.- Fakt, że Jordan jest moim przyrodnim bratem a niebratem rodzonym niczego nie zmienia, kapitanie Horn.On o mnie nie zapomni.Zapewniam cię, że będzie cięścigać, jak tylko się dowie, co się wydarzyło.Statekwojenny będzie wszędzie za tobą płynął.Nie będzieszw stanie pływać po morzach z obawy przed moimbratem.Jej słowa nie wywarły na Gideonie takiegowrażenia, jak chciała.Na jego przystojnej twarzypojawił się uśmiech.- Więc nie ma sensu, abyśmy gdziekolwiek płynęli,gdy już dotrzemy do celu.- Co masz na myśli?Wzruszył ramionami.- Rzucamy piractwo, moi ludzie i ja.Dlategowłaśnie potrzebujemy żon.Aż zaniemówiła z wrażenia.Rozejrzała się poluksusowo urządzonej kajucie.- Rzucacie? - wykrztusiła.- Tak.Rzucamy.Zapewne wiesz, że piractwoostatnio stało się bardzo niebezpieczną profesją.Większość rządów pragnie wytropić i zniszczyć takichjak my.A ja i moi ludzie mamy więcej niż trzeba, żebywygodnie żyć.Nie chcemy zakończyć naszejwspaniałej kariery na stryczku, jeśli wiesz, co mam namyśli.Przytaknęła odruchowo.Wystarczająco długopracowała w Newgate, żeby zrozumieć gwaroweokreślenie na powieszenie.Ale przejście na emeryturę?Piraci przechodzący na emeryturę?Rozparłszy się na krześle, splótł palce na brzuchui przyglądał się jej tym swoim wywołującym niepokójwzrokiem.Miała wrażenie, że dotyka jej ust,policzków, nawet dobrze skrytego biustu.Gdyby innymężczyzna tak na nią patrzył, Sara byłabyzbulwersowana.Dlaczego więc jego spojrzeniepowodowało u niej przyspieszone bicie serca?- Problem polega na tym, że - ciągnął niższym,bardziej ochrypłym głosem - nie mamy kraju,w którym moglibyśmy osiąść.- A Ameryka?- Nawet tam nie możemy.Powiedzmy, żeAmeryka nie darzy sympatią większości z nas.I wątpię, by jakiekolwiek amerykańskie miastoz otwartymi ramionami przyjęło bandę piratów.- Mam nadzieję - mruknęła, a zaraz potemnieomal nie odgryzła sobie języka, widząc jegogniewne spojrzenie.Ale najwyrazniej szybko się opanował, bo kiedyodezwał się ponownie, jego głos był całkowicieobojętny.- Widzę, że rozumiesz naszą sytuację.Na szczę-ście ja i moi ludzie znalezliśmy wyspę, na której ży-ją tylko dzikie świnie.Są tam strumienie ze słodkąwodą i bujna roślinność, a wyspa jest na tyle duża,aby mogła na niej zamieszkać całkiem spora grupaludzi.Zdecydowaliśmy się więc tam osiedlić, zbu-dować nasz własny kraj.Jego spojrzenie stało się jeszcze bardziejmroczne, niemal hipnotyczne.- Jest tylko jeden problem.Nie mamy kobiet.A kolonia bez kobiet.cóż, chyba możesz zrozu-mieć nasz dylemat.Uśmiech, którym ją obdarzył, był tak nieoczeki-wanie czarujący, że siłą powstrzymała się, żeby nieodpowiedzieć tym samym.Nie chciała dać sięoczarować temu.temu podstępnemu łotrowi.Absolutnie tego nie chciała.- Ale dlaczego te kobiety? Dlaczego nie poszu-kacie sobie żon na Wyspach Zielonego Przylądka?- A jak sądzisz, dlaczego byliśmy w Santiago? -Odwrócił wzrok i spochmurniał.- Niestety, niewielekobiet chce wyjechać na nieznaną wyspę, gdziebędą odcięte od rodziny i będą musiały pracować,żeby wyspa nadawała się do zamieszkania.Nawette.yyy.frywolne uważają, że to mało kuszącapropozycja.Frywolne rzeczywiście.Zarumieniła się wbrewsobie.Poruszyła się na krześle.- Dziwisz się im?Znowu na nią spojrzał i uśmiechnął się, jakby jejzażenowanie sprawiało mu przyjemność.- Chyba nie.Mają powody, żeby pozostać naSantiago.Ale dla kobiet z Chastity sytuacja jestcałkowicie inna.Skazane są na życie w niewoli naobcej ziemi.Wybraliśmy je, ponieważ pomyśle-liśmy, że będą wolały wolność z nami od narzuconejniewoli z okrutnymi byłymi skazańcami NowejPołudniowej Walii.- Chyba nie bardzo rozumiem różnicę miedzybyłymi skazańcami a piratami.I ci, i ci sąprzestępcami, prawda?Zacisnął mocno szczęki, przez co wyglądałjeszcze grozniej.- Uwierz mi, jest istotna różnica między moimiludzmi a tymi rzezimieszkami.- Oczekujesz, że uwierzę ci na słowo?- Nie masz wielkiego wyboru, prawda? - Chociażwidział jej niezadowoloną minę, to najwyrazniejtrzymał nerwy na wodzy.- Poza tym nasza wyspama więcej do zaoferowania niż Nowa PołudniowaWalia, gdzie pogoda jest beznadziejna, podobnie jakrząd.Mamy idealną pogodę, przyjemne warunki,mnóstwo jedzenia, i żadnego rządu, poza naszymwłasnym.Nie ma tam strażników więziennych, żad-nych magistratów, które mogłyby uciskać biednych inabijać kabzę bogatym.to raj.Albo raczej będzie raj,jeśli wy, panie, do nas dołączycie.Utkwił w niej przenikliwe spojrzenie.Przedstawiłpiękny obraz swojej wyspy, ale Sara nie dała sięoszukać.Nowa Południowa Walia mogła się okazaćnieprzyjazna na dłuższą metę, ale kobiety miałybytam przynajmniej jakiś wybór.Nie musiałybywychodzić za mąż wbrew własnej woli.Chociażmieszkańcy kolonii mogli uważać skazane zaprostytutki, zawsze istniałaby możliwość, że ciężkąpracą zasłużą sobie na szacunek.Niektórym zdeportowanych kobiet udało się nawet wrócić doswoich rodzin w Anglii.- A na wyspie kapitana Horna nie będzie takiejmożliwości.Będą na łasce jego i jego ludzi.- Raj? - Wstała, szeleszcząc spódnicą. Masz namyśli raj dla ciebie i twoich ludzi.Nie powiedziałeś,dlaczego miałby być to raj dla kobiet [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Młodszy syn niemoże dziedziczyć, córki nie mogą dziedziczyć, oj-cowie walczą ze swoimi spadkobiercami.To prze-klęty bałagan.Jego komentarz na temat zasad panującychw angielskim społeczeństwie zaskoczył ją.Piracinie miewali opinii na takie tematy.Ani nie wyraża-li ich w tak elokwentny sposób.- Musisz przyznać, że ten system dobrze sięsprawdzał przez setki lat - powiedziała słabow obronie swoich rodaków.Uniósł brew.- Doprawdy?W tym jednym słowie udało mu się zawrzeć całąswoją pogardę dla wszystkiego co angielskie.Comogło wywołać w nim takie uczucia? Bycie dawnąbrytyjską kolonią było dla Amerykanów drażliwymtematem, ale Gideon prezentował skrajną posta-wę.I chociaż Sara umierała z ciekawości, nie spytaładlaczego tak bardzo nienawidził Anglików.Wątpiła,aby ten dumny pirat odpowiedział na jej pytanie.Czy nawet, aby takie pytanie mu się spodobało.Gideon przyglądał się Sarze, jakby chciał zajrzećdo jej umysłu.Znosiła namiętne spojrzenia lordówi pożądliwe spojrzenia wielu więzniów w Nawgate,i oczywiście wszystkich tych marynarzy.Ale nigdymężczyzna nie przyglądał się jej z takimskupieniem.Było to co najmniej niepokojące.Spuściła wzrok,usiłując wymyślić, co mogłaby powiedzieć, żebyodwrócić od siebie jego uwagę.- W każdym razie, jestem pewna, że nie o tymchciałeś ze mną porozmawiać.To wyrwało go z milczenia.- Zdecydowanie nie o tym.- Podszedł do biurkai usiadł w fotelu, potem wskazał na stojące obokkrzesło.- Usiądz, lady Saro.Chociaż zrobiła, co jej powiedział,zaprotestowała:- Powiedziałam ci.Nie możesz nazywać mnie.- To mój statek i moje zasady.Będę cię nazywałtak, jak mi się spodoba.- Przesunął wzrokiem pociele Sary, zanim zatrzymał się na jej twarzy.-I będzie mi to przypominać, że masz przyrodniegobrata, który gdzieś tam się czai, żeby mnie za-atakować.Wzdrygnęła się, słysząc jego sarkazm.Ależ onwcale nie bał się Jordana.Bez wątpienia słysząc jejwyznanie, uznał, iż Jordan nie stanowi już dla niegozagrożenia.A nie to chciała osiągnąć.Wyprostowała się na krześle i skrzyżowała ręcena udach.- Fakt, że Jordan jest moim przyrodnim bratem a niebratem rodzonym niczego nie zmienia, kapitanie Horn.On o mnie nie zapomni.Zapewniam cię, że będzie cięścigać, jak tylko się dowie, co się wydarzyło.Statekwojenny będzie wszędzie za tobą płynął.Nie będzieszw stanie pływać po morzach z obawy przed moimbratem.Jej słowa nie wywarły na Gideonie takiegowrażenia, jak chciała.Na jego przystojnej twarzypojawił się uśmiech.- Więc nie ma sensu, abyśmy gdziekolwiek płynęli,gdy już dotrzemy do celu.- Co masz na myśli?Wzruszył ramionami.- Rzucamy piractwo, moi ludzie i ja.Dlategowłaśnie potrzebujemy żon.Aż zaniemówiła z wrażenia.Rozejrzała się poluksusowo urządzonej kajucie.- Rzucacie? - wykrztusiła.- Tak.Rzucamy.Zapewne wiesz, że piractwoostatnio stało się bardzo niebezpieczną profesją.Większość rządów pragnie wytropić i zniszczyć takichjak my.A ja i moi ludzie mamy więcej niż trzeba, żebywygodnie żyć.Nie chcemy zakończyć naszejwspaniałej kariery na stryczku, jeśli wiesz, co mam namyśli.Przytaknęła odruchowo.Wystarczająco długopracowała w Newgate, żeby zrozumieć gwaroweokreślenie na powieszenie.Ale przejście na emeryturę?Piraci przechodzący na emeryturę?Rozparłszy się na krześle, splótł palce na brzuchui przyglądał się jej tym swoim wywołującym niepokójwzrokiem.Miała wrażenie, że dotyka jej ust,policzków, nawet dobrze skrytego biustu.Gdyby innymężczyzna tak na nią patrzył, Sara byłabyzbulwersowana.Dlaczego więc jego spojrzeniepowodowało u niej przyspieszone bicie serca?- Problem polega na tym, że - ciągnął niższym,bardziej ochrypłym głosem - nie mamy kraju,w którym moglibyśmy osiąść.- A Ameryka?- Nawet tam nie możemy.Powiedzmy, żeAmeryka nie darzy sympatią większości z nas.I wątpię, by jakiekolwiek amerykańskie miastoz otwartymi ramionami przyjęło bandę piratów.- Mam nadzieję - mruknęła, a zaraz potemnieomal nie odgryzła sobie języka, widząc jegogniewne spojrzenie.Ale najwyrazniej szybko się opanował, bo kiedyodezwał się ponownie, jego głos był całkowicieobojętny.- Widzę, że rozumiesz naszą sytuację.Na szczę-ście ja i moi ludzie znalezliśmy wyspę, na której ży-ją tylko dzikie świnie.Są tam strumienie ze słodkąwodą i bujna roślinność, a wyspa jest na tyle duża,aby mogła na niej zamieszkać całkiem spora grupaludzi.Zdecydowaliśmy się więc tam osiedlić, zbu-dować nasz własny kraj.Jego spojrzenie stało się jeszcze bardziejmroczne, niemal hipnotyczne.- Jest tylko jeden problem.Nie mamy kobiet.A kolonia bez kobiet.cóż, chyba możesz zrozu-mieć nasz dylemat.Uśmiech, którym ją obdarzył, był tak nieoczeki-wanie czarujący, że siłą powstrzymała się, żeby nieodpowiedzieć tym samym.Nie chciała dać sięoczarować temu.temu podstępnemu łotrowi.Absolutnie tego nie chciała.- Ale dlaczego te kobiety? Dlaczego nie poszu-kacie sobie żon na Wyspach Zielonego Przylądka?- A jak sądzisz, dlaczego byliśmy w Santiago? -Odwrócił wzrok i spochmurniał.- Niestety, niewielekobiet chce wyjechać na nieznaną wyspę, gdziebędą odcięte od rodziny i będą musiały pracować,żeby wyspa nadawała się do zamieszkania.Nawette.yyy.frywolne uważają, że to mało kuszącapropozycja.Frywolne rzeczywiście.Zarumieniła się wbrewsobie.Poruszyła się na krześle.- Dziwisz się im?Znowu na nią spojrzał i uśmiechnął się, jakby jejzażenowanie sprawiało mu przyjemność.- Chyba nie.Mają powody, żeby pozostać naSantiago.Ale dla kobiet z Chastity sytuacja jestcałkowicie inna.Skazane są na życie w niewoli naobcej ziemi.Wybraliśmy je, ponieważ pomyśle-liśmy, że będą wolały wolność z nami od narzuconejniewoli z okrutnymi byłymi skazańcami NowejPołudniowej Walii.- Chyba nie bardzo rozumiem różnicę miedzybyłymi skazańcami a piratami.I ci, i ci sąprzestępcami, prawda?Zacisnął mocno szczęki, przez co wyglądałjeszcze grozniej.- Uwierz mi, jest istotna różnica między moimiludzmi a tymi rzezimieszkami.- Oczekujesz, że uwierzę ci na słowo?- Nie masz wielkiego wyboru, prawda? - Chociażwidział jej niezadowoloną minę, to najwyrazniejtrzymał nerwy na wodzy.- Poza tym nasza wyspama więcej do zaoferowania niż Nowa PołudniowaWalia, gdzie pogoda jest beznadziejna, podobnie jakrząd.Mamy idealną pogodę, przyjemne warunki,mnóstwo jedzenia, i żadnego rządu, poza naszymwłasnym.Nie ma tam strażników więziennych, żad-nych magistratów, które mogłyby uciskać biednych inabijać kabzę bogatym.to raj.Albo raczej będzie raj,jeśli wy, panie, do nas dołączycie.Utkwił w niej przenikliwe spojrzenie.Przedstawiłpiękny obraz swojej wyspy, ale Sara nie dała sięoszukać.Nowa Południowa Walia mogła się okazaćnieprzyjazna na dłuższą metę, ale kobiety miałybytam przynajmniej jakiś wybór.Nie musiałybywychodzić za mąż wbrew własnej woli.Chociażmieszkańcy kolonii mogli uważać skazane zaprostytutki, zawsze istniałaby możliwość, że ciężkąpracą zasłużą sobie na szacunek.Niektórym zdeportowanych kobiet udało się nawet wrócić doswoich rodzin w Anglii.- A na wyspie kapitana Horna nie będzie takiejmożliwości.Będą na łasce jego i jego ludzi.- Raj? - Wstała, szeleszcząc spódnicą. Masz namyśli raj dla ciebie i twoich ludzi.Nie powiedziałeś,dlaczego miałby być to raj dla kobiet [ Pobierz całość w formacie PDF ]