[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdopodobnie ktoś ze służby, bo kto inny?Na pewno nie Róża i nie ojciec. Czy często pożycza pan samochód? Co pan ma na myśli?! Czy ktoś nim jezdzi oprócz pana? zapytał raz jeszcze Podgórski. Na przykład ktośz rodziny.Junior Kojarski zaśmiał się głośno. %7łartuje pan? To śmieszne.To mój samochód.Wie pan, ile takie cacko kosztuje?Daniel Podgórski pamiętał, że mężczyzna zadał to samo pytanie, kiedy zjawił się kilka dnitemu na posterunku w Lipowie. A czy pańska żona, Róża, nim jezdzi? Wiem, co pan sugeruje! Na pewno Róża nie potrąciła tej zakonnicy.Moja żona w ogólerzadko wsiada do samochodu. Ale jeżeli wsiada, to czy jezdzi wówczas pana samochodem? nie ustępował Podgórski. Czasem, ale zazwyczaj jezdzi bmw.Proszę posłuchać, moja żona nie ma z tym nicwspólnego.Zniszczyliście mi samochód.Jeden z was.Ale nie będę stawiał żadnych żądań.Niebędę szedł do sądu ani nic.Ale proszę zostawić moją żonę w spokoju powiedział Juniorbłagalnie. Tak bardzo ją kocham.Daniel poczuł, że jest mu żal Juniora Kojarskiego.Jeżeli udawał, to był bardzo przekonujący. Nie będziemy już pana dziś więcej niepokoić.Proszę się postarać trochę wypocząć.Byćmoże porozmawiamy jeszcze z panem pózniej. A nie pytacie więcej o moją matkę?! wykrzyknął Junior Kojarski.Napił się whisky prosto z butelki. Ma pan na myśli Wierę? Zledztwo w tej sprawie jest nadal w toku& Chodzi o Stefanię Kojarską, moją prawdziwą matkę& może i ją tatuś wykończył& Chodzi panu o poprzednią żonę pana Seniora Kojarskiego? Tak, o nią.Umarła, a śledztwo zamknięto po kilku dniach.Orzeczono, że przyczynąśmierci było samobójstwo.Ale ja się pytam, co, jeśli to nie było samobójstwo?! Jestem pewien,że mama by się nie zabiła& nie byłaby do tego zdolna. ROZDZIAA 21Lipowo.Wtorek, 22 stycznia 2013, po południuZ wolna nadchodził zmierzch.Kolory szarzały.Bartek Rosół słyszał, jak gdzieś wśród chmurzerwało się do lotu stado gawronów.Ich krakanie przepełniało go nieokreślonym niepokojem,jakby ptaki miały zwiastować nieszczęście.Wyjął paczkę papierosów.Został mu tylko jeden.Trzeba będzie dokupić.Zapalił i zaciągnął się głęboko.Ojciec pewnie by się wściekał, gdybywiedział, że chłopak pali w pokoju.Przedtem Bartek nie przejmowałby się tym zupełnie, aleteraz& z ojcem ostatnio coś się działo.Był na przemian dawnym rozlazłym nieudacznikiemi ogarniętym niekontrolowaną agresją obcym człowiekiem.Bartek otworzył okno i usiadł na parapecie.Miał ochotę pooddychać świeżym zimowympowietrzem.Wydmuchał dym na zewnątrz.Musiał przyznać, że nie spodziewał się po ojcutakiego gniewu.Gdyby go wtedy nie przytrzymał, kto wie, czy Paweł Kamiński nie byłbykolejną ofiarą Lipowa.W oczach starego pojawiło się coś, czego nigdy wcześniej tam nie było.Bartek musiał użyć całej siły, żeby powstrzymać go przed zabiciem Kamińskiego.Czegośtakiego nie widział jeszcze nigdy, a widział już przecież sporo.Bartek od dawna bardzo chciał,żeby ojciec się zmienił, ale kiedy ta zmiana wreszcie nadeszła, wcale nie był pewien, czy jestzadowolony.Usiadł wygodniej.Zaczynało mu się robić zimno, ale nie zamknął okna.Narzucił tylkokaptur bluzy na głowę.Przed oczami stanęła mu Majka, która kilka dni temu była tu, w jegokrólestwie.Uderzył ją, a nigdy jeszcze nie uderzył dziewczyny.Tego w żadnym wypadku niepowinien był zrobić.Zaciągnął się głęboko.Czuł, jak nikotyna wypełnia jego ciało, komórka za komórką.Miałnadzieję, że szaleństwo ojca nie dotknęło też jego.Może było to genetycznie uwarunkowane.Cały ten gniew, który sam odczuwał, skądś przecież musiał się brać.Zadrżał z zimna.Wyrzucił peta za okno i zamknął je szybko.Nagle zapragnął przeprosićMajkę.Miał wrażenie, że będzie to rozwiązaniem jego wszystkich dotychczasowych kłopotów.Gdyby tylko mu wybaczyła, może gniew gdzieś zniknie.Może będzie tak jak dawniej, kiedy byłmłodszy.Miał już dosyć siebie samego.Takiego, jaki był teraz.Wyszedł z pokoju i szybkim krokiem przemierzył dom.Włożył puchówkę i wyszedł na dwór.Przez chwilę rozważał, czy nie wziąć samochodu ojca, ale zrezygnował.Stara astra pewnie i takby się rozkraczyła na środku drogi.Przeszła już swoje, była prawie w wieku Bartka.Nie byłonawet sensu próbować.Zamiast tego pójdzie do Jajkowa na piechotę.Skoro Majka dała radę,czemu i on miałby tego nie zrobić.Znieg padał bez przerwy.Płatki roztapiały się na jego twarzy, pozostawiając nieprzyjemnąwilgoć.Pobocze szosy było nieodśnieżone, więc nogi grzęzły mu w głębokich zaspach.Cieszyłsię, że włożył te nowe żółte trapery.Adidasy już dawno by przemokły w taką pogodę.Oddychałciężko zmęczony wędrówką w tych warunkach.Postanowił, że w przyszłości będzie mniej palić.Mimo młodego wieku nie był w najlepszej kondycji.Zaśmiał się w duchu ze swoich rozważań.Założył słuchawki i wkrótce w uszach zadudniła mu muzyka.Bo ja jestem Bogiem,uświadom to sobie. Słyszysz słowa, od którychwłos się jeży na głowie.O rany, rany, rany,jestem niepokonany.Paktofonika.Hip-hop.Tylko tego da się słuchać.Podążał za słowami, poruszając nieznacznieręką.Chciał być kiedyś tak dobry jak Magik [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Prawdopodobnie ktoś ze służby, bo kto inny?Na pewno nie Róża i nie ojciec. Czy często pożycza pan samochód? Co pan ma na myśli?! Czy ktoś nim jezdzi oprócz pana? zapytał raz jeszcze Podgórski. Na przykład ktośz rodziny.Junior Kojarski zaśmiał się głośno. %7łartuje pan? To śmieszne.To mój samochód.Wie pan, ile takie cacko kosztuje?Daniel Podgórski pamiętał, że mężczyzna zadał to samo pytanie, kiedy zjawił się kilka dnitemu na posterunku w Lipowie. A czy pańska żona, Róża, nim jezdzi? Wiem, co pan sugeruje! Na pewno Róża nie potrąciła tej zakonnicy.Moja żona w ogólerzadko wsiada do samochodu. Ale jeżeli wsiada, to czy jezdzi wówczas pana samochodem? nie ustępował Podgórski. Czasem, ale zazwyczaj jezdzi bmw.Proszę posłuchać, moja żona nie ma z tym nicwspólnego.Zniszczyliście mi samochód.Jeden z was.Ale nie będę stawiał żadnych żądań.Niebędę szedł do sądu ani nic.Ale proszę zostawić moją żonę w spokoju powiedział Juniorbłagalnie. Tak bardzo ją kocham.Daniel poczuł, że jest mu żal Juniora Kojarskiego.Jeżeli udawał, to był bardzo przekonujący. Nie będziemy już pana dziś więcej niepokoić.Proszę się postarać trochę wypocząć.Byćmoże porozmawiamy jeszcze z panem pózniej. A nie pytacie więcej o moją matkę?! wykrzyknął Junior Kojarski.Napił się whisky prosto z butelki. Ma pan na myśli Wierę? Zledztwo w tej sprawie jest nadal w toku& Chodzi o Stefanię Kojarską, moją prawdziwą matkę& może i ją tatuś wykończył& Chodzi panu o poprzednią żonę pana Seniora Kojarskiego? Tak, o nią.Umarła, a śledztwo zamknięto po kilku dniach.Orzeczono, że przyczynąśmierci było samobójstwo.Ale ja się pytam, co, jeśli to nie było samobójstwo?! Jestem pewien,że mama by się nie zabiła& nie byłaby do tego zdolna. ROZDZIAA 21Lipowo.Wtorek, 22 stycznia 2013, po południuZ wolna nadchodził zmierzch.Kolory szarzały.Bartek Rosół słyszał, jak gdzieś wśród chmurzerwało się do lotu stado gawronów.Ich krakanie przepełniało go nieokreślonym niepokojem,jakby ptaki miały zwiastować nieszczęście.Wyjął paczkę papierosów.Został mu tylko jeden.Trzeba będzie dokupić.Zapalił i zaciągnął się głęboko.Ojciec pewnie by się wściekał, gdybywiedział, że chłopak pali w pokoju.Przedtem Bartek nie przejmowałby się tym zupełnie, aleteraz& z ojcem ostatnio coś się działo.Był na przemian dawnym rozlazłym nieudacznikiemi ogarniętym niekontrolowaną agresją obcym człowiekiem.Bartek otworzył okno i usiadł na parapecie.Miał ochotę pooddychać świeżym zimowympowietrzem.Wydmuchał dym na zewnątrz.Musiał przyznać, że nie spodziewał się po ojcutakiego gniewu.Gdyby go wtedy nie przytrzymał, kto wie, czy Paweł Kamiński nie byłbykolejną ofiarą Lipowa.W oczach starego pojawiło się coś, czego nigdy wcześniej tam nie było.Bartek musiał użyć całej siły, żeby powstrzymać go przed zabiciem Kamińskiego.Czegośtakiego nie widział jeszcze nigdy, a widział już przecież sporo.Bartek od dawna bardzo chciał,żeby ojciec się zmienił, ale kiedy ta zmiana wreszcie nadeszła, wcale nie był pewien, czy jestzadowolony.Usiadł wygodniej.Zaczynało mu się robić zimno, ale nie zamknął okna.Narzucił tylkokaptur bluzy na głowę.Przed oczami stanęła mu Majka, która kilka dni temu była tu, w jegokrólestwie.Uderzył ją, a nigdy jeszcze nie uderzył dziewczyny.Tego w żadnym wypadku niepowinien był zrobić.Zaciągnął się głęboko.Czuł, jak nikotyna wypełnia jego ciało, komórka za komórką.Miałnadzieję, że szaleństwo ojca nie dotknęło też jego.Może było to genetycznie uwarunkowane.Cały ten gniew, który sam odczuwał, skądś przecież musiał się brać.Zadrżał z zimna.Wyrzucił peta za okno i zamknął je szybko.Nagle zapragnął przeprosićMajkę.Miał wrażenie, że będzie to rozwiązaniem jego wszystkich dotychczasowych kłopotów.Gdyby tylko mu wybaczyła, może gniew gdzieś zniknie.Może będzie tak jak dawniej, kiedy byłmłodszy.Miał już dosyć siebie samego.Takiego, jaki był teraz.Wyszedł z pokoju i szybkim krokiem przemierzył dom.Włożył puchówkę i wyszedł na dwór.Przez chwilę rozważał, czy nie wziąć samochodu ojca, ale zrezygnował.Stara astra pewnie i takby się rozkraczyła na środku drogi.Przeszła już swoje, była prawie w wieku Bartka.Nie byłonawet sensu próbować.Zamiast tego pójdzie do Jajkowa na piechotę.Skoro Majka dała radę,czemu i on miałby tego nie zrobić.Znieg padał bez przerwy.Płatki roztapiały się na jego twarzy, pozostawiając nieprzyjemnąwilgoć.Pobocze szosy było nieodśnieżone, więc nogi grzęzły mu w głębokich zaspach.Cieszyłsię, że włożył te nowe żółte trapery.Adidasy już dawno by przemokły w taką pogodę.Oddychałciężko zmęczony wędrówką w tych warunkach.Postanowił, że w przyszłości będzie mniej palić.Mimo młodego wieku nie był w najlepszej kondycji.Zaśmiał się w duchu ze swoich rozważań.Założył słuchawki i wkrótce w uszach zadudniła mu muzyka.Bo ja jestem Bogiem,uświadom to sobie. Słyszysz słowa, od którychwłos się jeży na głowie.O rany, rany, rany,jestem niepokonany.Paktofonika.Hip-hop.Tylko tego da się słuchać.Podążał za słowami, poruszając nieznacznieręką.Chciał być kiedyś tak dobry jak Magik [ Pobierz całość w formacie PDF ]