[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chociaż niewiele obecnie już zesobą rozmawiamy.- A ty rozmawiałeś z mamą?- Ach, rodzinne fotografie - powiedziała pielęgniarka wchodząc - jakmiło.- Zatrzymała się nad otwartym albumem.- Zmiesznie wyglądają teubrania, prawda? A przecież to wcale nie tak dawno, sześćdziesiątypierwszy rok, tak? Pomoże mi pani go podnieść?W ich mocnym uścisku ojciec słabymi rękami próbował przytrzymaćalbum, który zsuwał mu się z kolan. Otwarte okno - informowała wetknięta pod wycieraczkę kartka -świadczy, że znowu pani przyjechała.W zeszłym tygodniu spędziłem kilkachwil u pani ojca, obawiam się, że mnie nie poznał.Wpadnę pózniejwieczorem, może da się pani wyciągnąć na drinka.RS 87Była to strona wyrwana z zeszytu, złożona we czworo i jeszcze na pół,jak liściki podawane w szkole z ręki do ręki przez cały rząd ławek,pomyślała.Przeczytała list jeszcze ze dwa razy, zaparzyła kawę iprzeczytała jeszcze raz.Za oknem przejmująco słodko śpiewał drozd,wiosenna połyskliwa trawa porastała ogród od krańca do krańca, a słońcepadające na plecy Anny było ciepłe jak dotyk ręki.Poszła na górę do łazienki, a potem kąpiąc się leżała uśmiechnięta,wpatrzona w pomalowany na żółto sufit.- Pomyślałem, że moglibyśmy wyprawić się gdzieś dalej - powiedziałDawid.- W Yoxley jest wcale niezła knajpa.Co pani na to?Nad domem naprzeciw pojawił się złoty, zasnuty delikatną mgiełkąksiężyc, pełniejszy niż dwa tygodnie temu.- Od naszego ostatniego spotkania nie byłem na rybach - dodał - stale micoś przeszkadza.Teraz w czasie ferii będzie okazja.Kiedy wsiadali do samochodu, wciąż mówił nie patrząc jednak na Annę.Manipulował kluczykami, włączył silnik, zbyt raptownie wyjechał na ulicę izahamował w momencie, kiedy zza rogu wyłoniły się światła innego auta.- Przepraszam.Mężczyznie, którego się prawie nie zna nie wypada przecież powiedzieć: Uspokój się , ani kojąco (a może przeciwnie) położyć mu ręki na udzie,chociaż miałoby się nie wiem jaką ochotę to zrobić.- Dobry miał pan tydzień? - spytała.- Dwa tygodnie.Dwa tygodnie i dwa dni.Też to wiem.-.Taki sobie.Wciąż ten sam młyn.No, nie całkiem.Odbyłem rozmowęz rodzicami jednego z uczniów, którzy mnie zadziwili, opowiem pani.Maryrozbiła samochód.Ten należy do przyjaciela.Mary.A więc ona nazywa się Mary.- Mam nadzieję, że jej samej nic się nie stało?- Nic.A co u pani? Też już po robocie?- Trafnie powiedziane.Zwolniono mnie.Czy słyszał pan, że historia wujęciu chronologicznym jest zbyt skomplikowana, zbyt trudna dlapiętnastolatków?- Nie.A o co chodzi?Siedząc w pubie w Yoxley, podczas gdy odwrócony do niej plecamiDawid czekał na swoją kolej przy barze, przyglądała się zawieszonym naprzeciwległej ścianie litografiom, które wydawały się połączone ze sobąjakąś treścią, jak komiks - oto przed dickensowską gospodę zajeżdżadyliżans, a tu wczesnowiktoriańscy ziemianie na polowaniu, dalej podobniRS 88do nich ludzie bawią się hucznie wokół obficie zastawionego stołu.Odwróciła głowę i zauważyła, że Dawid przygląda się jej z daleka.Przyniósł drinki i powiedział:- Spotykałem takie typy na konferencjach.Obawiam się, że wysokozajdzie.- Naprawdę? Tak pan myśli?- To całkiem prawdopodobne.W szkolnictwie tacy teoretycy zazwyczajwysoko zachodzą.Nawet, kiedy ich teorie są z gruntu złe.Dam pani pracę umnie.Niech się pani przeprowadzi do Staffordshire.- Jakżebym chciała - odparła, a potem w obawie, że zapadnie cisza,pośpiesznie dodała - miał mi pan opowiedzieć o jakichś rodzicach.Pod koniec wieczoru, idąc do toalety, przypadkiem spostrzegła w lustrzewłasną twarz, powtórzone odbicie z innego lustra po przeciwnej stronie.Zobaczyła kobietę, nie wyglądającą, jej zdaniem, na czterdziestolatkę,uśmiechającą się do siebie i szukającą w torebce grzebienia.Przez ułameksekundy wydała się sobie kimś obcym albo dawno nie widzianą i na wpółzapomnianą przyjaciółką.Sympatyczna - pomyślała - to ja sympatyczniewyglądam.I całkiem niebrzydko.Ta reakcja zaskoczyła ją, nigdy nie byłapróżna.Nigdy też nie interesowała się zbytnio własnym wyglądem i z ulgąotrząsnęła się z owej nieśmiałości typowej dla młodej dziewczyny.Dziwnanagroda, myślała, po latach zaniedbywania siebie okazać się całkiematrakcyjną kobietą, na pewno nie gorszą od tych, które poświęcały czas ienergię na pielęgnowanie urody.Uczesała się i umyła ręce.Przeglądając sięw lustrze przypomniała sobie, że matka zawsze podkreślała związekładnego wyglądu z samopoczuciem. Nie można mieć przyjemnych myśli iwyglądać brzydko - mówiła.- Człowiek ma wypisane na twarzy, co czuje.To nieprawda, oczywiście, to wcale nie jest prawda.Chyba że w gręwchodzi to wyjątkowe uczucie.I dlatego nie wolno mi wyglądać tak jakteraz.Mogę, mówiła do swojej twarzy w lustrze, mogę się bardzo mylić,mylić gruntownie i całkowicie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl