[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc jak wyjaśnić mo\na to,Ze o dwunastej wszystkie psy,śe o dwunastej wszystkie psy,śe o dwunastej wszystkie psyPiszczą, jak nie wiem co?Wszystkie psy o dwunastej piszczą,Ale nie zbadał nikt, niestety,Czy one piszczą tak, bo myślą,Ze to ju\ sygnał z psiej planety,Ze to wiadomość lub zew krwi,A mo\e ostrzegawczy krzyk?Punkt o dwunastej piszczą psy,Punkt o dwunastej piszczą psy,Punkt o dwunastej piszczą psy,A czemu nie wie nikt.Więc mo\e by jakiś student uczynił rzecz pionierską,Pisząc na dany temat swą pracę magisterską?Wierszyk,w którym autor udowadnia,\e nie wypadł sroce spod ogonaTyle się dzieje na świecie, mój Bo\e,W Kurdystanie trwają zamieszki,Polarnicy wypływają w morze,Tropiciele wychodzą na ście\ki,Wojownicy giną na wojnie,Zofia Loren autografy rozdziela,Tylko ja ciągle siedzę spokojniePrzy maszynie marki ideał".W Kurdystanie będą strzelaniny,Polarnicy za dwa lata przyjadą,Tropiciele wytropią zwierzynę,Wojowników się pochowa z paradą,Zofia Loren nowy kontrakt zawrze,A ja w głębi starego fotelaBędę siedział ju\ chyba zawszePrzy maszynie marki ideał".Nie zobaczę szczytów Kurdystanu,Z Antarktydy nie wyślę listów,Nie odnajdę zwierzęcych śladów,Nie usłyszę gwizdu pocisków.I nie spotkam się z Zofią LorenW gwarnych barach ni pięknych hotelach,Będę siedział rano i wieczoremPrzy maszynie marki ideał".Lecz i tak jestem wa\ną osobą,A nie \adnym robaczkiem i prochem:Ka\dy z tamtych jest tylko sobą,A ja jestem ka\dym po trochę.Siedzi we mnie kurdyjski powstaniecI kosmaty-brodaty polarnik,I tropiciel w skórzanym kaftanie,I wojownik zbrojny w karabin,I ta Zofia, pijąca whisky,Bo choć taka przestrzeń nas rozdziela,Ja potrafię pisać o nich wszystkichNa maszynie marki ideał"!Jak stworzyć tekstBy tekst stworzyć, niepotrzebne jest natchnienie et caeteraI zbyteczna jest znajomość światłych ksiąg i pięknych sztuk,Byle paczka ekstramocnych, takich mocnych jak cholera,Byle brzydki wierny kundel, który zasnął u twych nóg.By tekst stworzyć, niepotrzebne kaloryczne od\ywianieAni biurko, które świe\ą politurą w mroku lśni,Byle paczka ekstramocnych, rakotwórczych niesłychanie,I ten pies, co poszczekuje, bo mu właśnie coś się śni.śona mo\e być kłótliwa, mo\e drzeć się wniebogłosy,A na dworze deszcz być mo\e i najni\szy z ni\ów ni\,Lecz gdy masz starego kundla i swe stare papierosy,Wez ołówek ogryziony, jakiś papier, siądz i pisz.Radio wyje u sąsiada, wicher wyje za oknami,Chandra wyszła w smutne miasto, tak jak wilk wychodziw step,Wciągnij w płuca ekstramocnych dym szarpiący jak dynamit,Pogładz ręką za\ółconą wsparty o twe stopy łeb.By tekst stworzyć, trzeba kochać, cierpieć oraz obserwować,Więc psa kochaj, choćby za to, \e jest wierny tak jak pies,Cierp z powodu ekstramocnych, z których zwykle boli głowa,I obserwuj to, co piszesz.Bo to właśnie zwie się tekst".6 A.Wallgórski: DreptakladaW domu starcówW domu starców do pózna się świeci,W domu starców siedzą spokojnieTrzydziestoletni faceciI rozmawiają o wojnie.Gwarzą starsi panowie i panie,Ogień płonie w kominku ponuro: A pamiętasz styczniowe powstanie? A pamiętasz bitwę nad Bzurą? A pamiętasz husarię pod Kutnem? A pamiętasz Mierosławskiego? A pamiętasz, jak Nową HutęBudowaliśmy razem, kolego? A pamiętasz otwarcie KoleiWarszawsko-Wiedeńskiej, mój druhu?Zaraz będzie na kolację kleik,Potem ktoś im poczyta do słuchu,Potem pewnie zmówią paciorek,Ka\dy wło\y szlafmycę cieplutkąI o wpół do ósmej wieczoremWszyscy sobie zasną cichutkoNa poduszkach z białego atłasu,Pod ciepełkiem puchowych pierzynek,Bo trzydzieści lat to kawał czasu,Więc nale\y im się odpoczynek.Za tysiące walk, trudów i zasługDokonanych w stylu niemego kina.Tak wygląda, proszę państwa, dom starców.w wyobrazni mojego syna.Wieczór autorskiWieczór autorski DreptakaTo nie był powiedzmy szczyt szczytów;Nikt nie śmiał się, nikt nie płakałI nikt nie umarł z zachwytu,Na rękach go nikt nie nosił,Nikt mu owacji nie robił,Nikt o autograf nie prosił,Lecz równie\ nikt go nie pobił,Co było ju\ pewnym sukcesemWyraznym, chocia\ malutkim,Bo mogło się skończyć ekscesemJak wieczór poety Kociutki,Który po odczytaniuUtworu Wymioty kota"Tak jak stał, w nowym ubraniu,Został wrzucony do błota.A tu tymczasem DreptakCzyta jak jaki królewiczPoemat Szepty adepta",Felieton Ja a Ró\ewicz",Opowiadania, esejeJu\ prawie całą godzinę,Tu trochę wody leje,Tam wciska wazelinę,Tu liznie, ówdzie pomaści,Gdzie indziej przebrnie pomałuI tak krawędzią przepaści Posuwa wprost do finału.A\ skończył, zebrał papierki,Zatarł z lubością ręceI zwrócił się do kasjerkiZ krótką przemową: Pięćset!A wypełniając zleceniaI podpisując listęSpytał: Jak pani oceniaTen mój dzisiejszy występ?Kasjerka zaś rzekła cynicznie,Czekając a\ Dreptak podpisze: Występ? Ach, udał się ślicznie,A\ szkoda, \e nikt nie przyszedł!Rezun i rezusTrochę pieszo, trochę autobusemPodró\ują rezun z rezusem.Rezun kiedyś urządzał rzezie,A dziś siwe nitki ma w plerezie.Rezus kiedyś miał własne stado,A dziś tylko uśmiecha się blado.Czasem siądą u przydro\nej sosny,Wzrok ich smutny, a widok \ałosny.Wspomni rezun rodzinne porohyI łzy zaraz mu lecą jak grochy.Duma rezus o kongijskich wierchach,A\ mu \ywiej krą\y we krwi czynnik RhMyśli rezun, \e ju\ nie ten sezon,I opuszcza rezuna rezon.Kombinuje osowiały rezus,śe ju\ nie jest wśród rezusów krezus.Noc nadchodzi.limfatyczna lunaZimnym światłem oblewa rezuna.W nieprzytulnym cieniu kaktusaMętnym blaskiem lśnią oczy rezusa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Więc jak wyjaśnić mo\na to,Ze o dwunastej wszystkie psy,śe o dwunastej wszystkie psy,śe o dwunastej wszystkie psyPiszczą, jak nie wiem co?Wszystkie psy o dwunastej piszczą,Ale nie zbadał nikt, niestety,Czy one piszczą tak, bo myślą,Ze to ju\ sygnał z psiej planety,Ze to wiadomość lub zew krwi,A mo\e ostrzegawczy krzyk?Punkt o dwunastej piszczą psy,Punkt o dwunastej piszczą psy,Punkt o dwunastej piszczą psy,A czemu nie wie nikt.Więc mo\e by jakiś student uczynił rzecz pionierską,Pisząc na dany temat swą pracę magisterską?Wierszyk,w którym autor udowadnia,\e nie wypadł sroce spod ogonaTyle się dzieje na świecie, mój Bo\e,W Kurdystanie trwają zamieszki,Polarnicy wypływają w morze,Tropiciele wychodzą na ście\ki,Wojownicy giną na wojnie,Zofia Loren autografy rozdziela,Tylko ja ciągle siedzę spokojniePrzy maszynie marki ideał".W Kurdystanie będą strzelaniny,Polarnicy za dwa lata przyjadą,Tropiciele wytropią zwierzynę,Wojowników się pochowa z paradą,Zofia Loren nowy kontrakt zawrze,A ja w głębi starego fotelaBędę siedział ju\ chyba zawszePrzy maszynie marki ideał".Nie zobaczę szczytów Kurdystanu,Z Antarktydy nie wyślę listów,Nie odnajdę zwierzęcych śladów,Nie usłyszę gwizdu pocisków.I nie spotkam się z Zofią LorenW gwarnych barach ni pięknych hotelach,Będę siedział rano i wieczoremPrzy maszynie marki ideał".Lecz i tak jestem wa\ną osobą,A nie \adnym robaczkiem i prochem:Ka\dy z tamtych jest tylko sobą,A ja jestem ka\dym po trochę.Siedzi we mnie kurdyjski powstaniecI kosmaty-brodaty polarnik,I tropiciel w skórzanym kaftanie,I wojownik zbrojny w karabin,I ta Zofia, pijąca whisky,Bo choć taka przestrzeń nas rozdziela,Ja potrafię pisać o nich wszystkichNa maszynie marki ideał"!Jak stworzyć tekstBy tekst stworzyć, niepotrzebne jest natchnienie et caeteraI zbyteczna jest znajomość światłych ksiąg i pięknych sztuk,Byle paczka ekstramocnych, takich mocnych jak cholera,Byle brzydki wierny kundel, który zasnął u twych nóg.By tekst stworzyć, niepotrzebne kaloryczne od\ywianieAni biurko, które świe\ą politurą w mroku lśni,Byle paczka ekstramocnych, rakotwórczych niesłychanie,I ten pies, co poszczekuje, bo mu właśnie coś się śni.śona mo\e być kłótliwa, mo\e drzeć się wniebogłosy,A na dworze deszcz być mo\e i najni\szy z ni\ów ni\,Lecz gdy masz starego kundla i swe stare papierosy,Wez ołówek ogryziony, jakiś papier, siądz i pisz.Radio wyje u sąsiada, wicher wyje za oknami,Chandra wyszła w smutne miasto, tak jak wilk wychodziw step,Wciągnij w płuca ekstramocnych dym szarpiący jak dynamit,Pogładz ręką za\ółconą wsparty o twe stopy łeb.By tekst stworzyć, trzeba kochać, cierpieć oraz obserwować,Więc psa kochaj, choćby za to, \e jest wierny tak jak pies,Cierp z powodu ekstramocnych, z których zwykle boli głowa,I obserwuj to, co piszesz.Bo to właśnie zwie się tekst".6 A.Wallgórski: DreptakladaW domu starcówW domu starców do pózna się świeci,W domu starców siedzą spokojnieTrzydziestoletni faceciI rozmawiają o wojnie.Gwarzą starsi panowie i panie,Ogień płonie w kominku ponuro: A pamiętasz styczniowe powstanie? A pamiętasz bitwę nad Bzurą? A pamiętasz husarię pod Kutnem? A pamiętasz Mierosławskiego? A pamiętasz, jak Nową HutęBudowaliśmy razem, kolego? A pamiętasz otwarcie KoleiWarszawsko-Wiedeńskiej, mój druhu?Zaraz będzie na kolację kleik,Potem ktoś im poczyta do słuchu,Potem pewnie zmówią paciorek,Ka\dy wło\y szlafmycę cieplutkąI o wpół do ósmej wieczoremWszyscy sobie zasną cichutkoNa poduszkach z białego atłasu,Pod ciepełkiem puchowych pierzynek,Bo trzydzieści lat to kawał czasu,Więc nale\y im się odpoczynek.Za tysiące walk, trudów i zasługDokonanych w stylu niemego kina.Tak wygląda, proszę państwa, dom starców.w wyobrazni mojego syna.Wieczór autorskiWieczór autorski DreptakaTo nie był powiedzmy szczyt szczytów;Nikt nie śmiał się, nikt nie płakałI nikt nie umarł z zachwytu,Na rękach go nikt nie nosił,Nikt mu owacji nie robił,Nikt o autograf nie prosił,Lecz równie\ nikt go nie pobił,Co było ju\ pewnym sukcesemWyraznym, chocia\ malutkim,Bo mogło się skończyć ekscesemJak wieczór poety Kociutki,Który po odczytaniuUtworu Wymioty kota"Tak jak stał, w nowym ubraniu,Został wrzucony do błota.A tu tymczasem DreptakCzyta jak jaki królewiczPoemat Szepty adepta",Felieton Ja a Ró\ewicz",Opowiadania, esejeJu\ prawie całą godzinę,Tu trochę wody leje,Tam wciska wazelinę,Tu liznie, ówdzie pomaści,Gdzie indziej przebrnie pomałuI tak krawędzią przepaści Posuwa wprost do finału.A\ skończył, zebrał papierki,Zatarł z lubością ręceI zwrócił się do kasjerkiZ krótką przemową: Pięćset!A wypełniając zleceniaI podpisując listęSpytał: Jak pani oceniaTen mój dzisiejszy występ?Kasjerka zaś rzekła cynicznie,Czekając a\ Dreptak podpisze: Występ? Ach, udał się ślicznie,A\ szkoda, \e nikt nie przyszedł!Rezun i rezusTrochę pieszo, trochę autobusemPodró\ują rezun z rezusem.Rezun kiedyś urządzał rzezie,A dziś siwe nitki ma w plerezie.Rezus kiedyś miał własne stado,A dziś tylko uśmiecha się blado.Czasem siądą u przydro\nej sosny,Wzrok ich smutny, a widok \ałosny.Wspomni rezun rodzinne porohyI łzy zaraz mu lecą jak grochy.Duma rezus o kongijskich wierchach,A\ mu \ywiej krą\y we krwi czynnik RhMyśli rezun, \e ju\ nie ten sezon,I opuszcza rezuna rezon.Kombinuje osowiały rezus,śe ju\ nie jest wśród rezusów krezus.Noc nadchodzi.limfatyczna lunaZimnym światłem oblewa rezuna.W nieprzytulnym cieniu kaktusaMętnym blaskiem lśnią oczy rezusa [ Pobierz całość w formacie PDF ]