X




[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Może poszedł. No gdzie, Zordon?  wpadła mu w słowo. Po gazety do nieistniejącego kiosku? Może doi krowy albo coś w tym guście.Dla Chyłki szybko stało się jasne, że mogą się starca nie doczekać.Siedzieli przez kwadrans przeddomem, zastanawiając się, co dalej robić.W końcu Joanna podniosła się i stanęła przed Oryńskim. Zbieramy się  oznajmiła. Dokąd? Do tego chłopaka, który rzucił niejasny cień podejrzeń na Ekiela.Prowadz.Kordian niechętnie wstał, a potem poprowadził ją do budynku stojącego na samym końcumiejscowości, tuż przed ścianą nieprzeniknionego boru.Podobnie jak w przypadku domu Antoniego, taki tutaj pocałowali klamkę. Pięknie  skwitowała Chyłka. Jeśli zaczną nam nagle znikać potencjalni świadkowie, możemy jużwnioskować o przywrócenie kary śmierci do polskiego porządku prawnego.ZaoszczędzimySzlezyngierowi cierpień. Dopisuje ci dzisiaj humor.Obróciła się do niego i rozłożyła ręce. Dziwisz się? Poprawię ci go trochę  zaproponował. Będziesz próbował swoich legendarnych zalotów? Nie wiedziałem, że są legendarne.  Z pewnością dla kogoś są.Na przykład dla tych, którzy wciąż oglądają Beverly Hills 90210. To był dobry serial. Jak jasna cholera. Ale nie o zaloty mi chodziło  powiedział Oryński, wskazując w kierunku lasu.Chyłka zwróciła tamwzrok i dostrzegła snującego się między drzewami chłopaka.Nagle oboje zorientowali się, że ma zakrwawioną twarz. Ożeż. zdążył jęknąć Kordian, zanim ruszyli w kierunku Aleksandra.Dopadli do niego i złapali go pod ręce.W pierwszej chwili zachowywał się, jakby w ogóle ich niedostrzegł.Był wyraznie w szoku i nie potrafił utrzymać prosto głowy.Opadała ciężko, a broda z impetemuderzała o klatkę piersiową. Do środka z nim!  krzyknęła Joanna.Podprowadzili go pod drzwi i dopiero wtedy Soboń zrozumiał, że jest przez kogoś prowadzony.Spojrzał z przerażeniem na kobietę, a potem przeniósł wzrok na Kordiana.W jego oczach pojawiła sięulga. Ty.ty byłeś u mnie. zdołał powiedzieć.Chyłka szarpnęła za klamkę.Drzwi były otwarte, co niespecjalnie ją dziwiło.Tego chłopaka ktośwywlókł z domu i skatował, nie miała co do tego żadnych wątpliwości. 15Oryński przypuszczał, że Alek nieprędko do siebie dojdzie, ale już po półgodzinie chłopak zdołałokiełznać szok.Podali mu środki przeciwbólowe i dokładnie go obejrzeli.Niewiele więcej mogli zrobić,szczególnie że Soboń nie pozwalał zawiezć się do szpitala.O wezwaniu lekarza również nie było mowy.Patrząc na to, z jakim trudem wymawiał kolejne słowa, Kordian doszedł do wniosku, że bez wizytyu dentysty się nie obejdzie.Ran na twarzy było całe mnóstwo, ale zostanie po nich góra kilka ledwowidocznych blizn.Ze szczęką mogło być gorzej. Wyście to na mnie ściągnęli. powiedział cicho Alek. W jaki sposób?  zapytała Chyłka. Kto ci to zrobił?Dotychczas nie zaczęła przesłuchania, dając chłopakowi czas, by trochę się uspokoił  Oryński musiałprzyznać, że wytrzymała całkiem długo. Ja.nie widziałem.ale wiem doskonale, kto za to odpowiada.Kordian przypuszczał, że teraz padnie jego imię. Ekiel  powiedział chłopak. Antoni, zasrany, Ekiel, stary dziadyga.Joanna ściągnęła brwi i pochyliła się nad Soboniem.Wzrok grubasa natychmiast powędrowałw okolice dekoltu prawniczki.Oryński specjalnie się nie dziwił, sam skorzystałby z takiej okazji. Dlaczego miałby na ciebie kogoś nasyłać?  zapytała Chyłka. Bo wspomniałem o nim  odparł, patrząc na Kordiana. Powiedziałem, że powinniście się nimzainteresować. Poradziłeś tylko, żebyśmy z nim pogadali  zaoponował aplikant. Nikt nawet tego nie słyszał. Najwyrazniej słyszał. W dodatku teraz Antoni przepadł jak kamień w wodę  dodała Chyłka.Oryński odsunął się o krok i pokręcił głową. To jakiś kompletny bezsens  powiedział, czując, jak w głowie narasta mu mętlik.Sprawa robiła sięzbyt zagmatwana, by wciąż podejrzewać Szlezyngierów o to, że mieli cokolwiek wspólnego zezniknięciem córki.Cokolwiek trawiło organizm tej niewielkiej społeczności, było znaczniepoważniejsze, niż Kordian początkowo sądził.Spojrzał na leżącego na kanapie chłopaka, a potem obrócił się i przeszedł do kuchni.Po chwili wróciłz zimną butelką żywca.Otworzył ją i podał Alkowi. Mów, chłopie  powiedział. Mów, póki nie jest jeszcze za pózno.) Soboń z chęcią napił się piwa,a potem przez moment milczał, patrząc to na Joannę, to na Oryńskiego.W końcu odłożył butelkę i zrobiłgłęboki wdech. Wychodzę czasem rano pochodzić po lesie  zaczął chłopak. Wierzcie lub nie, ale chcę zrzucićtrochę tego. Spojrzał z niesmakiem na swój brzuch. I wprawdzie nie widziałem, kto mniezaatakował, ale mogę być pewien, że to Tatar.Ta ksywka mogła należeć tylko do jednego człowieka. Sakrat Tatarnikow?  odezwał się Kordian. Tak. Dlaczego on?  zapytała Chyłka.  Byli z Ekielem blisko.Dlatego zasugerowałem wam, żebyście porozmawiali z Antonim.Wydaje misię, że jeśli ktokolwiek wie coś o zaginięciu dziewczynki, to właśnie Tatar. Dlaczego?  dopytała prawniczka. Nazwij to intuicją.Dziecko znika, a w tym samym dniu ten facet rozpływa się w powietrzu.Joanna przysiadła na skraju kanapy. Mówisz, że byli ze sobą blisko? Sakrat mieszkał u Antoniego od jakiegoś czasu.W zamian sprzątał mu dom, zajmował się ogrodem,łódką i tak dalej.Obaj właściwie nie wychodzili, jeśli nie liczyć łowienia na jeziorze.Stopniowo corazmniej kontaktowali się z resztą mieszkańców i zaczynały chodzić różne słuchy. Całkiem podobnie jak w twoim przypadku.Alek spuścił wzrok. Ja po prostu inaczej nie umiałem  odezwał się. Wszystko przypominało mi o rodzicach.Każdatwarz, każdy głos, każde spojrzenie.a ci dwaj po prostu stali się samowystarczalni. Prawie  zauważyła Chyłka. Bo Tatarnikow chodził też do domku letniskowego Szlezyngierów. Do krezusów?  spytał Soboń, i trudno było nie wychwycić dezaprobaty w jego głosie.Z pewnościąnie on jeden w taki sposób się o nich wypowiadał  ale on jeden zdawał się być z prawnikami szczery.Kordian uznał, że do tej pory byli wyjątkowo naiwni.Przyjechali z wielkiej kancelarii w wielkimmieście, sądząc, że ot tak odnajdą się w sprawach małej społeczności.Tymczasem mogło drzemać w niejtyle demonów, że najlepsze obycie na salach sądowych okazywało się niewystarczające. Sakrat zajmował się ich ogrodem  dodała adwokat. Możliwe, nie śledziłem go, więc nie wiem. Skąd w ogóle cokolwiek wiesz?  zapytała. Pozostali mieszkańcy zgodnie twierdzą, że nieopuszczasz murów domu. Utrzymuję przecież kontakt ze znajomymi  odparł. Nie skasowałem konta na Facebooku.Prawnicy zostali z nim jeszcze godzinę, upewniając się, że wszystko jest w porządku.Przez ten czaszrelacjonował im wszystko, co wiedział o Sakracie i Antonim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.