[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Siadaj! drzwi samochodu otworzyły się błyskawicznie i Dominika wskoczyłaszybko do środka. Aazisz jak słoń po pustyni! Ale czyj to samochód? Dominika z trudem tłumiła atak śmiechu na widokprzyjaciółki ubranej w jakąś przy- kusą marynarkę w kratę i czapkę-oprychówkę,spod której zwycięsko wyglądał jasny kok.Całości dopełniały duże samochodoweokulary. Co ty z siebie zrobiłaś? A jak miałam się ubrać na czaty? Może w wieczorową suknię i etolę z białychlisów? Ale teraz słuchaj.Zaraz wysiadamy, oczywiście na lewą stronę, i pójdziemysobie swobodnie przed siebie.Potem pogadamy.Dominika posłusznie dała sobą dyrygować.Obydwie szły powoli i pozorniezaśmiewały się beztrosko z jakiegoś kawału. No, teraz spływam, a tobie życzę szczęścia.Z szoferki tej ciężarówki nie radzęwięcej korzystać, bo kierowca jedzie za chwilę do pracy. Czy widziałaś coś ciekawego? Ta kobieta wyszła z siatką po zakupy i po pół godzinie wracała.Cały czasmiałam ją na oku. Kota widziałaś? Nie, ale to jeszcze nie znaczy, że go nie ma.Teraz ty czuwaj.Cześć! Czekaj.Czy ty masz zamiar tak ubrana paradować po mieście? Skąd, przecież nie wpuściliby mnie do pralni.Przebieram się u Olgi.Powodzenia! Machnęła ręką na pożegnanie i po chwili zniknęła za rogiem ulicy. Cóż to za okaz! westchnęła Dominika. Jej żywotnością można napędzaćpotężną elektrownię pracującą na trzy zmiany! Takich kobiet nie ma już chyba wmłodszych generacjach!Wróciła ostrożnie do swojego punktu obserwacyjnego.Ciężarówka jeszcze tamstała, schowała się więc za nią i zerkała ukradkiem na mały schludny domek, tonącyw powodzi kwiatów.Zapowiadały się długie i męczące w swojej bezczynności godziny. Ale co to? Dominika nie wierzyła własnym oczom.Na oknie siedział czarny kot izawzięcie szorował się łapą, jak to koty zwykłe czynić po dłuższej drzemce i obfitymśniadanku..Czarny kot!. Dominice mało oczy nie uciekły w stronę czarnegozwierzątka. To on! Nareszcie go znalazłam! A pani względem czego tutaj czeka? jakiś przystojny młody człowiek zjawiłsię raptem za jej plecami. Do miasta chcemy jechać?.No, to szybko, bo jestemmocno spózniony! Dziękują panu Dominika zaprezentowała swój najbardziej sympatycznyuśmiech. Ja czekam tutaj na koleżankę, ale jakoś nie nadchodzi. A może to mężulek szanownej pani utknął gdzieś tutaj u jakiejś laluni?.Oooo, naprzeciw mieszka teraz taka jedna, że oczy można zgubić, chociaż już niepierwszej młodości tu cmoknął na znak prawdziwego zachwytu. Może to o niąsię rozchodzi, co? Mówi pan, że taka ładna? Dominika skwapliwie podjęła rozmowę. Czy totaka farbowana jasna blondynka? Jaka tam blondynka!.Czarna, figura wszędzie na swoim miejscu.Idzie,jakby tańczyła.To jest babka! Ale cóż, ona woli swojego kota, a na mnie nawet niespojrzy! Lubię chociaż czasem na nią popatrzeć tu westchnął z prawdziwym żalem. Wie pan co Dominika zdecydowała się błyskawicznie mnie też się zdaje,że mój mąż trochę do niej.zagląda tu zająknęła się, bo kłamstwo nie chciało jejprzejść przez gardło. Może więc spotkamy się gdzieś w kawiarni i pan mi o niejopowie.Może nie jest tak, jak myślę, ale żonę zawsze serce boli. To na pewno nie ona! tu wielbiciel nieznajomej uderzył się w piersi wielkąpięścią, aż zagrzmiało. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby do niej ktoś zachodził.Nigdy! Ale przy.piwku możemy sobie porozmawiać! Dominika poświęcała sięcałkowicie dla dobra sprawy. Dlaczego nie.Ale ja dzisiaj kończę pracę dopiero o szesnastej i mogę byćgodzinę pózniej w Hungarii.Dobrze? Może być Dominice w głowie się zakręciło na myśl o tej obskurnej knajpie. No, to spływam.Widzę, że panią dobrze przycisnęło, ale coś mi się zdaje, że niena ten adres.Jak Boga kocham, że nie na ten!Samochód zawarczał, zakopcił i ruszył do przodu.Dominika została sama naśrodku ulicy. Nie mogę tak sterczeć jak grusza na pustym polu zdecydowała iodruchowo otworzyła najbliższą furtkę.Weszła wąską ścieżką do ogrodu.Kołoklombu z pięknie kwitnącą szałwią stała mała ławeczka i Dominika usiadła na niej,rozglądając się, czy jakiś pies nie wypadnie zza węgła.Ale wokół panowała cisza inikogo nie było widać, za to doskonale można było obserwować wiadomy obiekt.Na razie nic się nie zmieniło.Kot siedział dalej w oknie jak czarny posążek.Ale wpewnym momencie obejrzał się w głąb mieszkania i znikł.Za chwilę drzwi domkuotworzyły się powoli i kot wybiegł pierwszy, a za nim wyszła nieznajoma.W dłonitrzymała nożyczki Dominika widziała to doskonale i zaczęła ścinać kwiaty.Kotbiegał koło niej i łapał muszki w powietrzu, widać jednak było, że kręci się wciążwokół swojej pani. To jest to, czego tak długo szukałyśmy. Dominika z wrażeniaoddychała z trudem. Ale czy jest możliwe, żeby ta kobieta była zdolna do otruciapsa i zamordowania z zimną krwią dwóch osób.To niemożliwe!Tymczasem nieznajoma miała już w rękach duży bukiet kwiatów.Posadziła sobiekota na ramieniu i wróciła powoli do mieszkania. Właściwie nie ma już po co tutajdłużej siedzieć.Wiemy już, że tu mieszka i jest właścicielką czarnego kota.Towystarczy!.Co robić dalej, ustali się pózniej postanowiła Dominika. Możepodczas spotkania z kierowcą wyjdą jakieś nowe szczegóły.Teraz trzeba szybko stądodejść.Wyszła z ogrodu i poszła w kierunku mieszkania Olgi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
. Siadaj! drzwi samochodu otworzyły się błyskawicznie i Dominika wskoczyłaszybko do środka. Aazisz jak słoń po pustyni! Ale czyj to samochód? Dominika z trudem tłumiła atak śmiechu na widokprzyjaciółki ubranej w jakąś przy- kusą marynarkę w kratę i czapkę-oprychówkę,spod której zwycięsko wyglądał jasny kok.Całości dopełniały duże samochodoweokulary. Co ty z siebie zrobiłaś? A jak miałam się ubrać na czaty? Może w wieczorową suknię i etolę z białychlisów? Ale teraz słuchaj.Zaraz wysiadamy, oczywiście na lewą stronę, i pójdziemysobie swobodnie przed siebie.Potem pogadamy.Dominika posłusznie dała sobą dyrygować.Obydwie szły powoli i pozorniezaśmiewały się beztrosko z jakiegoś kawału. No, teraz spływam, a tobie życzę szczęścia.Z szoferki tej ciężarówki nie radzęwięcej korzystać, bo kierowca jedzie za chwilę do pracy. Czy widziałaś coś ciekawego? Ta kobieta wyszła z siatką po zakupy i po pół godzinie wracała.Cały czasmiałam ją na oku. Kota widziałaś? Nie, ale to jeszcze nie znaczy, że go nie ma.Teraz ty czuwaj.Cześć! Czekaj.Czy ty masz zamiar tak ubrana paradować po mieście? Skąd, przecież nie wpuściliby mnie do pralni.Przebieram się u Olgi.Powodzenia! Machnęła ręką na pożegnanie i po chwili zniknęła za rogiem ulicy. Cóż to za okaz! westchnęła Dominika. Jej żywotnością można napędzaćpotężną elektrownię pracującą na trzy zmiany! Takich kobiet nie ma już chyba wmłodszych generacjach!Wróciła ostrożnie do swojego punktu obserwacyjnego.Ciężarówka jeszcze tamstała, schowała się więc za nią i zerkała ukradkiem na mały schludny domek, tonącyw powodzi kwiatów.Zapowiadały się długie i męczące w swojej bezczynności godziny. Ale co to? Dominika nie wierzyła własnym oczom.Na oknie siedział czarny kot izawzięcie szorował się łapą, jak to koty zwykłe czynić po dłuższej drzemce i obfitymśniadanku..Czarny kot!. Dominice mało oczy nie uciekły w stronę czarnegozwierzątka. To on! Nareszcie go znalazłam! A pani względem czego tutaj czeka? jakiś przystojny młody człowiek zjawiłsię raptem za jej plecami. Do miasta chcemy jechać?.No, to szybko, bo jestemmocno spózniony! Dziękują panu Dominika zaprezentowała swój najbardziej sympatycznyuśmiech. Ja czekam tutaj na koleżankę, ale jakoś nie nadchodzi. A może to mężulek szanownej pani utknął gdzieś tutaj u jakiejś laluni?.Oooo, naprzeciw mieszka teraz taka jedna, że oczy można zgubić, chociaż już niepierwszej młodości tu cmoknął na znak prawdziwego zachwytu. Może to o niąsię rozchodzi, co? Mówi pan, że taka ładna? Dominika skwapliwie podjęła rozmowę. Czy totaka farbowana jasna blondynka? Jaka tam blondynka!.Czarna, figura wszędzie na swoim miejscu.Idzie,jakby tańczyła.To jest babka! Ale cóż, ona woli swojego kota, a na mnie nawet niespojrzy! Lubię chociaż czasem na nią popatrzeć tu westchnął z prawdziwym żalem. Wie pan co Dominika zdecydowała się błyskawicznie mnie też się zdaje,że mój mąż trochę do niej.zagląda tu zająknęła się, bo kłamstwo nie chciało jejprzejść przez gardło. Może więc spotkamy się gdzieś w kawiarni i pan mi o niejopowie.Może nie jest tak, jak myślę, ale żonę zawsze serce boli. To na pewno nie ona! tu wielbiciel nieznajomej uderzył się w piersi wielkąpięścią, aż zagrzmiało. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby do niej ktoś zachodził.Nigdy! Ale przy.piwku możemy sobie porozmawiać! Dominika poświęcała sięcałkowicie dla dobra sprawy. Dlaczego nie.Ale ja dzisiaj kończę pracę dopiero o szesnastej i mogę byćgodzinę pózniej w Hungarii.Dobrze? Może być Dominice w głowie się zakręciło na myśl o tej obskurnej knajpie. No, to spływam.Widzę, że panią dobrze przycisnęło, ale coś mi się zdaje, że niena ten adres.Jak Boga kocham, że nie na ten!Samochód zawarczał, zakopcił i ruszył do przodu.Dominika została sama naśrodku ulicy. Nie mogę tak sterczeć jak grusza na pustym polu zdecydowała iodruchowo otworzyła najbliższą furtkę.Weszła wąską ścieżką do ogrodu.Kołoklombu z pięknie kwitnącą szałwią stała mała ławeczka i Dominika usiadła na niej,rozglądając się, czy jakiś pies nie wypadnie zza węgła.Ale wokół panowała cisza inikogo nie było widać, za to doskonale można było obserwować wiadomy obiekt.Na razie nic się nie zmieniło.Kot siedział dalej w oknie jak czarny posążek.Ale wpewnym momencie obejrzał się w głąb mieszkania i znikł.Za chwilę drzwi domkuotworzyły się powoli i kot wybiegł pierwszy, a za nim wyszła nieznajoma.W dłonitrzymała nożyczki Dominika widziała to doskonale i zaczęła ścinać kwiaty.Kotbiegał koło niej i łapał muszki w powietrzu, widać jednak było, że kręci się wciążwokół swojej pani. To jest to, czego tak długo szukałyśmy. Dominika z wrażeniaoddychała z trudem. Ale czy jest możliwe, żeby ta kobieta była zdolna do otruciapsa i zamordowania z zimną krwią dwóch osób.To niemożliwe!Tymczasem nieznajoma miała już w rękach duży bukiet kwiatów.Posadziła sobiekota na ramieniu i wróciła powoli do mieszkania. Właściwie nie ma już po co tutajdłużej siedzieć.Wiemy już, że tu mieszka i jest właścicielką czarnego kota.Towystarczy!.Co robić dalej, ustali się pózniej postanowiła Dominika. Możepodczas spotkania z kierowcą wyjdą jakieś nowe szczegóły.Teraz trzeba szybko stądodejść.Wyszła z ogrodu i poszła w kierunku mieszkania Olgi [ Pobierz całość w formacie PDF ]