[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli o szóstej rano następnego dnia miał być gotów, musiał iść spać o przyzwoitej porze.Uśmiechnął się do odbicia w lustrze.Może Fernandez miał rację; może czas już przejść na emeryturę i zająć się łowieniem ryb w sadzawce?Nie, jeszcze nie teraz.Niedziela, 3 kwietniaQuantico, WirginiaKiedy Jay Gridley odzyskał świadomość, poczuł, że ogarnia go panika.Nie wiedział, gdzie jest.Miał kroplówkę podłączoną do lewej ręki, z jego penisa plastikowy przewód prowadził do woreczka, zawieszonego przy łóżku, a do klatki piersiowej i do głowy przymocowano bezprzewodowe sensory.Wokół lewego ramienia owinięto mu mankiet.Jay miał na sobie krótką szpitalną koszulkę, z tych rozciętych z tyłu.Zrozumiał, że jest w szpitalu.I że coś mu się musiało przytrafić, skoro się tu znalazł.Wypadek?Nie mógł sobie przypomnieć.Zaczął się uważniej przypatrywać rękom i nogom, chciał ustalić, czy czegoś nie brakuje, albo czy coś nie zostało uszkodzone.Nie, wszystko pozostało na swoim miejscu i nie czuł żadnego bólu.Obok łóżka pojawiła się wysoka, krótkowłosa brunetka w zielonym kitlu.Uniosła rękę Jaya, trzymając go za prawy nadgarstek i patrzyła na swój zegarek.Miała około trzydziestki i była bardzo atrakcyjna.Uśmiechnęła się do niego.- Cześć - powiedziała.Nie czuł jej palców na swoim nadgarstku.Prawdę mówiąc, w ogóle nie czuł swojej prawej ręki.Jakby jej wcale nie miał.Jakby ręka, którą brunetka obejmowała w nadgarstku, należała do kogoś innego.Co, u.?- Jesteś na oddziale neurologicznym szpitala w bazie.Przeszedłeś udar mózgu.Ja mam na imię Rowena i jestem przełożoną pielęgniarek na tej zmianie.Rozumiesz mnie?Udar? Jak to możliwe? - Rozumiem - odpowiedział, a właściwie chciał odpowiedzieć, bo z ust wydobył mu się tylko niezrozumiały charkot.Uczucie paniki zmieniło się w skrajne przerażenie.Pielęgniarka położyła mu dłoń na piersi, po lewej stronie.Poczuł to.- Spokojnie.Pani doktor już tu idzie i wszystko ci wyjaśni, ale przede wszystkim nie martw się.Masz częściowo sparaliżowaną prawą stronę ciała, ale to minie.Na pewno.To, co ci się przytrafiło, nie spowodowało większych uszkodzeń.Lekarstwa, które dostajesz, uporają się z tym, ale trochę to potrwa, kilka dni, może kilka tygodni.Tylko pamiętaj, wszystko będzie dobrze.Wyjdziesz z tego.Gridley poczuł, że opuszcza go panika.Będzie zdrów.Wierzył w to, musiał w to wierzyć.Chyba że ona tylko tak mówi, żebyś nie zwariował - odezwał się jego wewnętrzny głos.Do pokoju weszła druga kobieta, tleniona blondynka, niska, przysadzista.Też miała na sobie zielony kitel, a w ręku trzymała płaski medyczny monitor.Bez żadnego wstępu powiedziała: - Jestem doktor West.Wczoraj po południu miał pan niewielki udar mózgu.Tomografia komputerowa ani encefalografia magnetyczna nie wykazały żadnych skrzepów ani większych krwawień, a przyczyna jest idiopatyczna - to znaczy, że nie wiemy, czym był spowodowany ten udar.Wszystkie funkcje życiowe ma pan w normie, ciśnienie krwi, oddech i puls są w porządku, krew też w normie.Oprócz tego udaru wszystko jest bez zarzutu.Przypuszczamy, że ma pan przejściową hemiplegię* albo hemiparezę** i oczekujemy pełnego wyzdrowienia.Rozumie mnie pan?Gridley tylko skinął głową, nie chcąc słuchać własnego głosu.- Dobrze.Zostanie pan tutaj parę dni i wypiszemy pana do domu.Fizykoterapię rozpocznie pan dziś po południu, ktoś tu przyjdzie, żeby panu pokazać parę ćwiczeń.Doktor West spojrzała na zegarek.- No, muszę lecieć.Przyjdę do pana później, z grupą studentów medycyny.Nasz personel będzie tu zaglądał częściej, będą panu pobierać krew, podawać lekarstwa.Niech pan spróbuje odpocząć.Doktor West podała monitor Rowenie i wyszła.Odpocząć?Akurat.Część mózgu mu eksplodowała, a on ma teraz odpoczywać? Nic z tego.Nie ma mowy.Nie chciał tak po prostu leżeć i martwić się, co będzie dalej, ale - jaki miał wybór? Był podłączony do aparatury medycznej i na razie musiał tu zostać.Boże, jak to się mogło stać?lPorażenie połowiczne [przyp.tłum.].** Niedowład połowiczny [przyp.tłum.].lNiedziela, 3 kwietnia posiadłość „Cisy”, Sussex, Anglia Applewhite przyniósł tacę Goswella i postawił ją na stole.Z dziobka czajnika z herbatą wydobywała się para - w ogrodzie było dość chłodno, ale rześko i przyjemnie.Goswell skinął głową.-Dziękuję, Applewhite.Kamerdyner napełnił filiżankę herbatą, wrzucił bryłkę cukru i dolał trochę soku z cytryny.- Jeszcze bułeczkę, sir? - Myślę, że nie.Podaj mi, proszę, telefon.- Oczywiście, milordzie.Applewhite wyjął z kieszeni telefon komórkowy, jeszcze zanim Goswell zdążył wypić łyk herbaty.Lord pokręcił głową.Technika.Miała oczywiście swoje dobre i złe strony, ale na szczęście jemu dobrze służyła, finansowo i nie tylko.- Pamiętasz może, jak nazywa się ten nasz naukowiec?- Peter Bascomb-Coombs, sir.- Ach, tak, oczywiście.- Goswell powtórzył to nazwisko do telefonu, po czym przyłożył go sobie do ucha.Po drugiej stronie telefon zadzwonił trzy razy.- Słucham, o co chodzi? - Naukowiec sprawiał wrażenie poirytowanego.Cóż, tego rodzaju faceci są chyba wiecznie poirytowani.- Mówi Geoffrey Goswell.- Ach, lord Goswell.- Cóż za zmiana tonu.- Czym mogę panu służyć?- Nic wielkiego, chłopcze.Dzwonię, żeby spytać o tę.drobną sprawę, którą omawialiśmy ostatnio przy kolacji.- Ach, tak, wiem.Cóż, sprawa nabrała tempa, milordzie.Było trochę drobnych kłopotów, ale uporałem się już z nimi i teraz wszystko powinno przebiegać zgodnie z planem.Goswell z uznaniem pomyślał, że naukowiec jest przykładnie ostrożny.Wprawdzie Peel zapewniał, że telefony komórkowe jego i tego Bascomb-Coombsa są zabezpieczone przed podsłuchem, ale Goswell nie znosił głośnego nazywania tego rodzaju spraw po imieniu gdzie indziej, niż w czterech ścianach jego własnego domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl