[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pamiętała popołudnie, bo było piękne.To nic, mówili jej, z czasem wszystko pani sobie przypomni, anawet jeśli nie, to nie to jest najważniejsze.Najważniejsze jestto, że się obudziła.Potem przyszedł ten mężczyzna i dla niegoco innego było ważne.- Ktoś do pani strzelał, pani Dunin.Może jest coś, o czympani wie, coś, czego nie mogą wiedzieć inni.Ktoś stał za płotem, w krzakach, w dawno przekwitłychkrzewach dzikiego jaśminu i to właśnie stamtąd oddał strzał w jej kierunku.Nie ma dowodu na to, że strzelał akurat do niej, anie do innych.Na nic nie ma dowodu.On nie wierzy wprzypadki, w żadne tam zrządzenia losu.Wie na pewno, żektoś, kto strzela, chce zabić, a to już nie są żarty.Obecnośćtamtych kobiet mogła być jedynie wykorzystana dla ukryciaprawdziwej przyczyny, dlatego skłonny jest myśleć, żeprzyczyna jest prosta i wystarczy tylko pomyśleć, zastanowićsię chwilę.Czy pani wie, pani Dunin.- Ale co? - spytała, jakby nic z tego, co mówił, do niej niedotarło.Milczał przez chwilę, badając ją wzrokiem.Potempowiedział, że jedna z jej przyjaciółek zeznała, że kiedyprzyjechała, ona i Borys Berg byli na grobli.Odniosławrażenie, że coś między nimi zaszło.- Czy coś między wami zaszło, pani Dunin? - spytałniewinnym głosem.- Czy Berg zrobił coś.zrobił wcześniej?Coś dziwnego na przykład.Julia potrząsnęła głową.- Niech pani powie, co zrobił.To ważne - nalegał.- Ja nic nie pamiętam z tego dnia.- Jak to? - zdziwił się.- W ogóle? Chodzi mi tylko opotwierdzenie pewnego faktu.Czy Borys Berg tam nadrzeką.- Nie pamiętam - przerwała mu z uśmiechem.Pokiwał głową, życzył jej powrotu do pełnego zdrowia iwyszedł.Kiedy chwilę potem przyszły Ramona, Magda i Kamila,niepewne, ale z każdą minutą coraz pewniejsze, śmielsze, igdy napatrzyły się już, nawzdychały, że jak to dobrze, jakdobrze, że się obudziła, że patrzy na nie, a one na nią, i byłowiadomo, że zaraz zaczną gadać jedna przez drugą, jak to one,aż wejdzie pielęgniarka albo lekarz i je uciszy, Juliapowiedziała po prostu: - Nie chcę wiedzieć.- Czego nie chcesz wiedzieć? - wyrwało się Ramonie bezsensu, jak to Ramonie, ale Magda szturchnęła ją łokciem wbok, aż Ramona jęknęła.Zrozumiały od razu, o co jej chodzi, choć udawały przezchwilę, że nie rozumieją.Julia nawet w pewnym momenciedostrzegła błysk ulgi w Kamili i Magdy oczach.TylkoRamona zatrzepotała swymi nie tak długimi i nie takromantycznymi jak kiedyś rzęsami, przenosiła zdziwione oczyz jednej na drugą, by w końcu się odezwać, że co sięwłaściwie z nimi dzieje.Nie wiedziały, o co jej chodzi.- O co ci chodzi, Ramona? - spytała delikatnie Magda.- Dlaczego nagle nic nie chcemy wiedzieć.Ani tego, czyktoś jest szczęśliwy, czy tylko udaje.- Wiemy wystarczająco dużo - przerwała jej Kamila,przewidując, do czego zmierza.Nie była pewna, czy Juliamusi naraz wszystkiego się dowiedzieć.- Czy ktoś chciał nas zabić, czy tylko tak sobie strzelał.dla zabawy, dla żartu.Dlaczego nie chcesz wiedzieć, Julia?Dlaczego tchórzysz?- Tchórzysz? - powtórzyła za Ramoną Julia.Jakoś niebardzo to ją obeszło.Nie wyglądało na to, że zacznie siębronić albo coś tłumaczyć.Kamila odezwała się w jej imieniu:- A nawet jeśli, to co? Jej mózg cały czas pracował napełnych obrotach.Tak samo jak ręce.Może teraz ma ochotęzwolnić.Wolno jej.- Ale nie możemy nagle załatwiać naszych bolesnychspraw niepamięcią.Nasza świadomość.- Zamknij się, Ramona! - burknęła bez złości Magda.-Myślałby kto, że ty przeżyłaś swoje życie w pełnejświadomości.Akurat ty!- Byłam głupia. Magda powiedziała, że nie ona jedna.Każda z nich wjakimś momencie swego życia nie grzeszyła mądrością.I co ztego? Co z tego? Nawet Kamila, której zdawało się, że takajest mądra i tak ma wszystko poukładane, myślałby kto!- Odczep się - odezwała się bez urazy Kamila.- W ogóle nie wiem, o czym mówicie - powiedziałasennym głosem Julia.- Nie przejmuj się - uspokoiła ją Kamila.- My tak dokońca też nie wiemy.Zresztą, dodała po chwili, czy naprawdę zawsze trzebawszystko tłumaczyć, wyjaśniać, nazywać po imieniu.Mają poczterdzieści lat (Trzydzieści dziewięć - sprostowała Magda) imoże to jest ten moment, w którym powinny odrobinę zwolnići przyjąć świat takim, jaki jest.Może to, co się stało wsobotnią noc, to było pierwsze ostrzeżenie.Dlaczego nie?Może nawet od samego Boga.Spojrzały na nią zdumione - Kamila nigdy nie była zbytpobożna i nigdy tyle lekkości nie było słychać w jej głosie.Ramona przez moment skubała mankiet swojej bluzki, poczym machnęła z rezygnacją ręką.Nie będzie się spierać, nieteraz, nie przy Julii, ale ona (tak, akurat ona!) nie ma zamiaruudawać, że jeśli coś jest, to tego nie ma.- A co jest? Czego nie ma? - Magda machnęłalekceważąco ręką.- Daj spokój, Ramona, cieszmy się, że Juliado nas wróciła.- Nie wiadomo nawet skąd - dokończyła Julia.Na odchodnym Ramona ni z tego, ni z owego zapytała,czy przez ten czas, kiedy jej nie było.w tym śnie.czymyślała coś, czuła, czy wiedziała w ogóle, co się z nią dzieje.Julia zaprzeczyła ruchem głowy.- Tylko jedno.- odezwała się po chwili.- Taka myśl.Nie wiem, czy cały czas, czy tylko w jakichś fragmentach.I chyba dopiero pod koniec, tak mi się zdaje, świadomośćjakiegoś zdarzenia, jakaś powracająca scenka i jedna myśl.- Jaka myśl? - spytała Ramona.- Jak ma na imię pies.- Pies? Jaki pies?!- Nie mogłam sobie przypomnieć, jak ma na imię.Popatrzyły na siebie, dając jedna drugiej znać wzrokiem,że pora wyjść, zostawić Julię, niech odpoczywa.- Przez to nasze głupie gadanie - zaczęła od razu zadrzwiami Magda - coś jej się pokręciło.- No i co z tego? - rzuciła lekceważąco Kamila.-Najważniejsze, że wróciła.W drodze powrotnej zrobiły zakupy, żeby Julia niemusiała się o nic martwić, jak wróci ze szpitala, potemwysprzątały jej dom od góry do dołu, zamiotły werandę izaczęły się pakować.Ustaliły, że najwyższa pora zajrzeć doswoich domów i zobaczyć, czy przynajmniej stoją na swoimmiejscu.Julia jest w dobrym stanie, ale jeszcze jakiś czaspotrzymają ją w szpitalu - to dobry moment.W pewnej chwili dostrzegły Leskiego - chodził po grobliw tę i z powrotem, wolno, jakby z namysłem, albo tylko tak,żeby zwyczajnie pochodzić.Pozdrowiły go z daleka, a onzawołał, że jeśli pozwolą, to sobie tak tu pochodzi.Nie miałynic przeciwko temu.Ostatecznie jeśli ktoś tu mógł mieć cośdo powiedzenia, to tylko Borys [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl