[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnie, a była to ogromnie ciężka praca, wespół z mymi sługami postawiliśmy żagle nawszystkich okrętach i poprzecinaliśmy kotwice; chcieliśmy, by statki błąkały się po samotnychmorzach, póki nie padną ofiarą porostów lub morskich potworów i nie zatoną w głębinach.Wysyłaliśmy je w dal, okręt za okrętem, aż zewnętrzny port wojenny stał się równie pusty, jaknabrzeże w rybackiej wiosce po wymordowaniu wyspiarzy.Sarzana zamilkł.Nikt z nas nie odezwał się ani słowem.Nigdy jeszcze nie słyszałam tak ohydnejopowieści o krwawych morderstwach.Konyanie rzeczywiście byli drapieżną rasą - od podwładnychpo królów.- Tylko w koszarach pozostawiłem zwłoki, jako ostrzeżenie dla wszystkich, którzy przybędą tu zezłymi zamiarami - dodał jeszcze Sarzana. - Słabe to środki ostrożności - skomentował Cholla Yi.- Na pewno zdawałeś sobie sprawę, panie,że baronowie przyślą kolejnych zabójców.- Naturalnie, że wiedziałem.Nie omieszkali tego zrobić.Ale wszyscy mordercy trafiali w zasięgdrugiego potężnego zaklęcia, które powoduje uczucie zagubienia.Jest bardzo proste, prawda, MistrzuMagii?- Rzeczywiście - odparł Gamelan.- Ale trzeba dysponować ogromną mocą, by objąć nim całąwyspę.- Ach, nie musiałem aż tak się fatygować - odparł Sarzana z dumą.- Trzeba było tylko rozmieścićmgłę w odległości czterech, pięciu dni żeglugi od wyspy.Tyle, by nawigator przestał dowierzaćmapom i astrolabium, kapitan zaczął podejrzewać swych oficerów i tak dalej.W ten sposóbzyskałem pewność, że nikt mnie tu nie znajdzie, jeśli tego nie zechcę.A myślicie, że wielu ludzipaliło się sprawdzić, co tu się zdarzyło? Opowieść o klątwie, która dotknie moich morderców, jestpowszechnie znana, więc kto zaryzykuje ściągnięcie na siebie boskiego gniewu bez koniecznej potemu potrzeby?Sarzana wstał, przeciągnął się i przeszedł między naszymi sofami, ceremonialnie napełniająckielichy.Nikt z nas nie pił wiele, tak bardzo pochłonęła nas jego opowieść.- Już pózno - rzekł.- A raczej, bardzo wcześnie.Przed wami wiele pracy, jeśli chcecie doprowadzićokręty do porządku.Chyba już czas udać się na spoczynek.Wstaliśmy i wznieśliśmy kielichy w nieco dziwacznym toaście.Ruszyliśmy do wyjścia, ale nagle się zatrzymałam, bo przyszła mi do głowy pewna myśl.Odważyłamsię zadać pytanie: - Sarzano, powiedziałeś, że potrafisz zaglądać w przyszłość.Co cię zatem czeka?Czy spędzisz resztę życia w samotności, na tej wyspie?- Bardzo trudno jest przepowiadać przyszłość samemu sobie - odparł.- Tak jest i w moim przypadku. Wydaje mi się, że coś widzę, ale może to tylko marzenia? Widzę, jak wracam do Konyi, a ludziemnie rozpoznają wszędzie, gdzie wyląduję.Minęło wiele czasu, baronowie czynią coraz więcej zła,więc z pewnością wybuchnie wielkie, ostateczne powstanie.Może jestem naiwnym marzycielem, alew dalszym ciągu pragnę, by na moich ojczystych wyspach po wsze czasy zapanował pokój.Wiemtakże, jak do tego doprowadzić.Ale, jak już mówiłem, to może być tylko złudzenie.- Dlaczego nie powróciłeś do Konyi na jednym z tych wielkich okrętów, ze zwierzętami zamiastzałogi? - spytała Corais, jak zwykle praktyczna.- Powiedziałeś przecież, że pochodzisz zmarynarskiej rodziny.- Powiedziałem także, że odeszła siła, która odebrała mi moc, i że chyba nie doszedłem jeszcze dodawnej formy.a może w dalszym ciągu odczuwam skutki zaklęcia rzuconego przeciw mnie nasamym początku, gdy odebrano mi tron.Gdy tylko pomyślę o żeglowaniu, umysł mój pogrąża się wzamęcie.Podejrzewam, że to psychiczny odpowiednik popularnego zaklęcia, które pęta dłonie.Z wygnaniamusi uratować mnie ktoś inny, kto uwierzy w moje słowa i zaufa mi, że nagrodzę go sowicie poodzyskaniu władzy.Corais udała się na spoczynek do pałacu, a my w trójkę zeszliśmy po schodach, jasno oświetlonychłagodnym, księżycowym światłem.Poczekałam, aż Cholla Yi odejdzie do swoich marynarzy, którzyułożyli się na spoczynek na plaży, i zapytałam Gamelana o wrażenia.- On jest królem - odrzekł mag - a królowie mają inne spojrzenie na świat niż ja.Myślę, że ma dobreintencje i rzeczywiście pragnie dobra swego ludu.Nie wyczuwam, by żywił do nich nienawiść, co łatwo mogłoby się zdarzyć, ponieważ pozbawili gotronu.Z jego opowieści wywnioskowałem, że baronowie są naprawdę o wiele okrutniejsi niż samSarzana albo ci żądni krwi kapitanowie, o których nam mówił.Ale to jedynie przeczucia, nie wspartefaktami ani magią.Jeśli wróci mi moc, choćby nawet jej ułamek, będę wiedział więcej.A ty cowyczułaś?- Niewiele więcej niż ty - odparłam.- Chyba nawet mniej.Nie dotarło do mnie nic na temat baronów.Rzeczywiście Sarzana wydaje się mieć uczciwe zamiary - uśmiechnęłam się.- Na ile tomożliwe dla króla o takiej naturze.Gamelan zaśmiał się i podążył się w stronę domku, który dla niego przeznaczyłam.Szedł, jakby miałdoskonały wzrok.Nie mogłam się nadziwić, jak łatwo można pokonać własne kalectwo, jeśli się madość siły.Przy drzwiach zatrzymał się i odwrócił do mnie.- Bardzo ciekawa rozmowa.spotkanie z magiem, którego Dar niemal dorównuje mojemu.A raczejdorównywałby.Naturalnie, oddaję sprawiedliwość twemu Darowi Rali.Gdy wspomniał o naszymwspólnym Rzemiośle, poczułem się, jakbym siedział w domu, w Pałacu w Orissie, i rozmawiał zkolegami o zawodowych sekretach.-Westchnął.- Wydaje mi się, że musimy poddać się rozwojowiwypadków, tak jak do tej pory.Może Sarzana pomoże nam znalezć drogę do domu.On rzeczywiściejest wielkim magiem.Jeśli jednak zdecyduje się nam pomóc, łatwo odgadnąć, czego będzie chciał wzamian.Sugerował to wystarczająco wyraznie pod koniec swej opowieści [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl