[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było dobrze: przesłuchiwany przestał wyłącznie zaprzeczać,próbował przedstawiać argumenty, że jest niewinny.- Ani żadnych innych.Zabójca starannie wytarł pistolet.- A skąd niby miałem go wziąć? Policji się wydaje, że księżahandlują bronią?- Zdziwiłbyś się, czym to księża nie handlują.I doskonale wiesz, żekupienie czegoś nielegalnego to betka.Broń, narkotyki, filmy z małymidziewczynkami - znowu zadrwił Markowski.- Albo po prostu dokonałeśwymiany z jakimś rabinem.- Z rabinem? - zdziwił się ksiądz.- Dlaczego z rabinem?- Bo to izraelski uzi - odparł machinalnie Markowski.Błąd.Zdumienie klechy było prawdziwe? Grał? Nie wiedział, jakipistolet kupił? Nie musiał znać się na broni, handlarz mógł mu wmówić,że wielu przestępców posługuje się tym pistoletem.To by wyjaśniało,dlaczego użył tak nietypowego.Albo był całkowicie pewien kryjówki.Ale skoro był pewienkryjówki, po co wycierał odciski palców? Pewnie zabezpieczał sobietyły, podwójny kamuflaż jest lepszy od pojedynczego.Zresztą odzabójstwa do pogrzebu minęło kilkanaście dni.Przez ten czas musiał sięliczyć z ryzykiem wpadki.- Dobra, to jeszcze raz od początku.Gdzie zabiłeś dziewczynę?- Niech mi pan wierzy, nie zabiłem jej - głos mu drżał, najwyrazniejdopiero teraz uświadomił sobie, że to nie przelewki, że faktycznie grozimu oskarżenie o morderstwo.- Jeśli nie ty, to kto? Kto schował broń w trumnie? Sprawdziliśmyzakład pogrzebowy, żałobników, pracowników cmentarza.Nikt nie miałstyczności z Bielecką jej współlokatorka też nikogo nie rozpoznała.Aciebie Bielecka mogła szantażować.Ksiądz skulił się.- Ktoś mógł się włamać do zakładu albo do kaplicy.- Ale się nie włamał.Też to sprawdziliśmy.Ksiądz milczał.Markowski wyłożył drugi atut.- A jak wyjaśnisz, że na swetrze i spódnicy Bieleckiej były włókna ztwojej sutanny?Wikary przez chwilę się zastanawiał.- Objęliśmy się na powitanie.Podczas tego.spotkania, którezostało nagrane.- Kiedy się spotkaliście?- Dokładnej daty nie pamiętam, ale gdzieś na początku marca.- Zawsze się tak czule witasz z dziwkami?Retoryczne pytanie pozostało bez odpowiedzi.- Z przyznaniem czy bez, mamy cię, więc lepiej, żebyś się przyznał.- Nie mam do czego się przyznawać.Markowski zirytowany podniósł się, zgasił papierosa wpopielniczce, wyszedł na zewnątrz i opierając się o ścianę, zapaliłnastępnego.- Twarda sztuka, kurwa, nie pęka - powiedział do Lepki, którywyszedł za nim.- Może rzeczywiście jest niewinny.Inspektor spojrzał na niego z politowaniem.- Synek, od takich niewinnych roją się więzienia.Facet nie ma alibi ina dodatek łgał.Sam rozmawiałeś z proboszczem.W czwartki grywa wbrydża, więc klecha doskonale wiedział, że w tym dniu nikt nie wykryjejego nieobecności na plebanii.Motyw, broń, włókna.Ludzi wsadza sięprzy dużo słabszych dowodach i wierz mi, że naprawdę nie są niewinni.Jemu nawet nie trzeba przypierdolić.Jak dalej nie będzie chciał sięprzyznać, wystarczy to, co jest.Nie przyznał się, ale tym razem nie dałrady sklecić trzymającej się kupy bajeczki.- Może ktoś go wrabia?- I w tym celu tak zakopał broń, że gdyby nie cholerne szczęście, toznalezliby ją dopiero archeolodzy? Myśl, synek!Wrócili do wikarego.Dalsze przesłuchanie przebiegało jednakpodobnie.Ksiądz obstawał, że jest niewinny, mimo że nie potrafiłwyjaśnić, dlaczego wszystkie poszlaki wskazują na niego, ani obalićtwierdzenia, że był szantażowany.W końcu inspektor zrezygnował zprób nakłonienia księdza do przyznania się.Kazał odprowadzić go doceli, a Lepce przygotować dokumenty dla prokuratury, żeby można byłowystąpić do sądu o tymczasowe aresztowanie.Przed wypełnieniem dokumentów aspirant miał odnieść pistolet dodepozytu.Wziąwszy foliową torebkę, nie potrafił się jednak oprzeć iwyciągnął z niej uzi.Ostatecznie broń przeszła już badania balistyczne idaktyloskopijne, nie mógł niczego zepsuć.Z ciekawością obejrzałpistolet, który znał tylko ze zdjęć.Kiedy dowiedział się, że Bielecka została zastrzelona z uzi,przeczytał o nim w Internecie wszystko, co zdołał znalezć.Zważył go wręce i złożył się do strzału.Wtedy odezwał się w nim mały chłopiec:zaczął biegać po pokoju przesłuchań, strzelając do wyimaginowanychwrogów, przestawiał przełącznik to na ogień ciągły, to na pojedynczy.Nagle się zatrzymał - litery oznaczające położenie przełącznikanasunęły mu skojarzenie: skąd kupujący Talmud wiedział, jak zapisaćhebrajski tytuł? Znał hebrajski? To by znacznie zawężało krągpodejrzanych, bo ile jest takich osób w Polsce? Musiałby zapytaćprofesora.A jeśli nie znał, zapewne kogoś poprosił albo zleciłtłumaczenie.Lepka udał się do swojego pokoju, który dzielił z dwoma innymiaspirantami.Do dyspozycji mieli tylko jeden telefon, ale akurat nikt zniego nie korzystał.Tłumacząc się przed sobą że musi załatwić sprawę,póki telefon jest wolny, z ulgą odłożył na pózniej pracę naddokumentami dla prokuratury.Obowiązki policjanta przewidywały znacznie więcej papierkowejroboty, niż się spodziewał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Było dobrze: przesłuchiwany przestał wyłącznie zaprzeczać,próbował przedstawiać argumenty, że jest niewinny.- Ani żadnych innych.Zabójca starannie wytarł pistolet.- A skąd niby miałem go wziąć? Policji się wydaje, że księżahandlują bronią?- Zdziwiłbyś się, czym to księża nie handlują.I doskonale wiesz, żekupienie czegoś nielegalnego to betka.Broń, narkotyki, filmy z małymidziewczynkami - znowu zadrwił Markowski.- Albo po prostu dokonałeśwymiany z jakimś rabinem.- Z rabinem? - zdziwił się ksiądz.- Dlaczego z rabinem?- Bo to izraelski uzi - odparł machinalnie Markowski.Błąd.Zdumienie klechy było prawdziwe? Grał? Nie wiedział, jakipistolet kupił? Nie musiał znać się na broni, handlarz mógł mu wmówić,że wielu przestępców posługuje się tym pistoletem.To by wyjaśniało,dlaczego użył tak nietypowego.Albo był całkowicie pewien kryjówki.Ale skoro był pewienkryjówki, po co wycierał odciski palców? Pewnie zabezpieczał sobietyły, podwójny kamuflaż jest lepszy od pojedynczego.Zresztą odzabójstwa do pogrzebu minęło kilkanaście dni.Przez ten czas musiał sięliczyć z ryzykiem wpadki.- Dobra, to jeszcze raz od początku.Gdzie zabiłeś dziewczynę?- Niech mi pan wierzy, nie zabiłem jej - głos mu drżał, najwyrazniejdopiero teraz uświadomił sobie, że to nie przelewki, że faktycznie grozimu oskarżenie o morderstwo.- Jeśli nie ty, to kto? Kto schował broń w trumnie? Sprawdziliśmyzakład pogrzebowy, żałobników, pracowników cmentarza.Nikt nie miałstyczności z Bielecką jej współlokatorka też nikogo nie rozpoznała.Aciebie Bielecka mogła szantażować.Ksiądz skulił się.- Ktoś mógł się włamać do zakładu albo do kaplicy.- Ale się nie włamał.Też to sprawdziliśmy.Ksiądz milczał.Markowski wyłożył drugi atut.- A jak wyjaśnisz, że na swetrze i spódnicy Bieleckiej były włókna ztwojej sutanny?Wikary przez chwilę się zastanawiał.- Objęliśmy się na powitanie.Podczas tego.spotkania, którezostało nagrane.- Kiedy się spotkaliście?- Dokładnej daty nie pamiętam, ale gdzieś na początku marca.- Zawsze się tak czule witasz z dziwkami?Retoryczne pytanie pozostało bez odpowiedzi.- Z przyznaniem czy bez, mamy cię, więc lepiej, żebyś się przyznał.- Nie mam do czego się przyznawać.Markowski zirytowany podniósł się, zgasił papierosa wpopielniczce, wyszedł na zewnątrz i opierając się o ścianę, zapaliłnastępnego.- Twarda sztuka, kurwa, nie pęka - powiedział do Lepki, którywyszedł za nim.- Może rzeczywiście jest niewinny.Inspektor spojrzał na niego z politowaniem.- Synek, od takich niewinnych roją się więzienia.Facet nie ma alibi ina dodatek łgał.Sam rozmawiałeś z proboszczem.W czwartki grywa wbrydża, więc klecha doskonale wiedział, że w tym dniu nikt nie wykryjejego nieobecności na plebanii.Motyw, broń, włókna.Ludzi wsadza sięprzy dużo słabszych dowodach i wierz mi, że naprawdę nie są niewinni.Jemu nawet nie trzeba przypierdolić.Jak dalej nie będzie chciał sięprzyznać, wystarczy to, co jest.Nie przyznał się, ale tym razem nie dałrady sklecić trzymającej się kupy bajeczki.- Może ktoś go wrabia?- I w tym celu tak zakopał broń, że gdyby nie cholerne szczęście, toznalezliby ją dopiero archeolodzy? Myśl, synek!Wrócili do wikarego.Dalsze przesłuchanie przebiegało jednakpodobnie.Ksiądz obstawał, że jest niewinny, mimo że nie potrafiłwyjaśnić, dlaczego wszystkie poszlaki wskazują na niego, ani obalićtwierdzenia, że był szantażowany.W końcu inspektor zrezygnował zprób nakłonienia księdza do przyznania się.Kazał odprowadzić go doceli, a Lepce przygotować dokumenty dla prokuratury, żeby można byłowystąpić do sądu o tymczasowe aresztowanie.Przed wypełnieniem dokumentów aspirant miał odnieść pistolet dodepozytu.Wziąwszy foliową torebkę, nie potrafił się jednak oprzeć iwyciągnął z niej uzi.Ostatecznie broń przeszła już badania balistyczne idaktyloskopijne, nie mógł niczego zepsuć.Z ciekawością obejrzałpistolet, który znał tylko ze zdjęć.Kiedy dowiedział się, że Bielecka została zastrzelona z uzi,przeczytał o nim w Internecie wszystko, co zdołał znalezć.Zważył go wręce i złożył się do strzału.Wtedy odezwał się w nim mały chłopiec:zaczął biegać po pokoju przesłuchań, strzelając do wyimaginowanychwrogów, przestawiał przełącznik to na ogień ciągły, to na pojedynczy.Nagle się zatrzymał - litery oznaczające położenie przełącznikanasunęły mu skojarzenie: skąd kupujący Talmud wiedział, jak zapisaćhebrajski tytuł? Znał hebrajski? To by znacznie zawężało krągpodejrzanych, bo ile jest takich osób w Polsce? Musiałby zapytaćprofesora.A jeśli nie znał, zapewne kogoś poprosił albo zleciłtłumaczenie.Lepka udał się do swojego pokoju, który dzielił z dwoma innymiaspirantami.Do dyspozycji mieli tylko jeden telefon, ale akurat nikt zniego nie korzystał.Tłumacząc się przed sobą że musi załatwić sprawę,póki telefon jest wolny, z ulgą odłożył na pózniej pracę naddokumentami dla prokuratury.Obowiązki policjanta przewidywały znacznie więcej papierkowejroboty, niż się spodziewał [ Pobierz całość w formacie PDF ]