[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Superżarcie: zupy, różne rodzaje ryżu.Z rodzynkami, z baraniną, z wołowiną, z bakaliami.Najrozmaitsze mięso mielone, w sosie, bez sosu.Baranina, wołowina, no superżarcie! I dotego wszystkiego pepsi, bo Coca Cola nie prowadzi działalności w Afganistanie.Pepsiopanowała rynek.I to cię zdenerwowało.Nie, absolutnie!Ale Rudolfa to już na pewno!No, zero alkoholu oczywiście.Mieliśmy ze sobą jakąś flaszkę, ale nikogo nieczęstowaliśmy, bo oni mocno przestrzegali tego zakazu.A burmistrz? Interesujący człowiek?Na bardzo wysokim poziomie.Zwiatowy facet.Po wyzwoleniu Kabulu z rąk talibówbył burmistrzem stolicy.Poznaliśmy tam jeszcze jednego ciekawego Afgańczyka.Miał naimię Daud.Młody, przystojny.Jeden z głównych wojskowych, którzy funkcjonowaliw otoczeniu Masuda.Potem był gubernatorem miasta albo szefem którejś z prowincji napółnocy Afganistanu.Zginął kilka lat temu w zamachu zorganizowanym przez talibów.Rozumiemy, że u burmistrza był generator.Była nawet ciepła woda.Następnego dnia, po śniadaniu, ruszyliśmy w podróż.Tymrazem przeskoczyliśmy Hindukusz bez problemu.Robi to wrażenie, bo przez piętnaście minutbez przerwy leci się nad górami.Nad masywem, gdzie wszystko jest pokryte śniegiem.Byłopiękne słońce.Superwidoki.Bajeczne.I potem zmiana krajobrazu.Zaczęliśmy schodzić w dół i po raz pierwszy zobaczyłem Afganistan.Brunatne góry,brunatna ziemia, z początku zero zieleni.Potem wlecieliśmy od północy do Doliny Pandższeru, która ciągnie się ponad sto kilometrów.Zrodkiem płynie rzeka Pandższerzasilana przez górskie strumienie.Co parę kilometrów odchodzące w bok dolinki, z obu stronwysokie góry.W pewnym momencie na brzegach rzeki zaczynają się pasy zielenidwukilometrowej szerokości.Praktycznie samowystarczalny rejon, bo rośnie tam wszystko cotrzeba.Dolecieliśmy do wsi, w której Masud miał swój dom rodzinny.Wylądowaliśmyoczywiście na boisku piłki nożnej.Już czekały na nas land cruisery.Ale chyba nie zawiezli was do domu Masuda?Zawiezli nas do domu jednego z szefów służb afgańskich.I tam się zainstalowaliśmy.To był kwiecień, było już ciepło, ale we wszystkich komnatach stały kozy na drewno.Możnabyło podgrzać sobie na nich wodę.Tyle że tam klimat jest bardzo suchy i człowiekpraktycznie się nie poci.Nie ma takiej potrzeby, żeby bez przerwy się kąpać.Rudolf mówił po rosyjsku?Tak na średnim poziomie.Ja też nie znałem rosyjskiego perfekt czy nawet średnio, bosię go nigdy nie uczyłem.Raptem trzy lata w podstawówce.Porozumiewaliśmy się łamanymrosyjskim i po angielsku.Dlatego na pierwsze spotkanie z Masudem przyprowadzonotłumacza świetnie znającego angielski.Był nim doktor Abdullah Abdullah.Pan minister.Obecny minister i kandydat na prezydenta.Zanim opowiesz nam o samym spotkaniu, powiedz o wrażeniach z tego miejsca.Przez dolinę płynęła rzeka, a wzdłuż niej biegła żwirówka.W niektórych miejscachledwo mogły się wyminąć samochody.Zainstalowaliśmy się w domu, poznaliśmygospodarza.Powiedzieli nam, że jeśli chcemy pójść na spacer, to nie ma problemu, i tak sięnie zgubimy.Tłumaczyli, że w okolicy jest bezpiecznie, bo są sami swoi.Kręciło się sporomudżahedinów Masuda.We wsi były różne sklepiki, gdzie można było kupić pepsi-colęi jakieś miejscowe specjały.Co trzeci sklepik to była apteka.Leki głównie hinduskie, bo tonajwiększy producent farmaceutyków na świecie.Pokręciliśmy się po dolinie i następnegodnia, chyba około południa, zjawił się Masud.Bez zapowiedzi?Powiedziano nam, że przybędzie w ciągu dwóch, trzech godzin.On podróżował na ogół hummerem, którego podarowali mu Amerykanie czy też sam sobie kupił.W każdymrazie porządny wózek.Wojskowy hummer?Nie, w wersji cywilnej, luksusowej.Ciemnozielony, z jasną tapicerką w środku.Ponas Masud niczego złego się nie spodziewał, tak więc do domu, w którym mieszkaliśmy,wszedł żołnierz i oznajmił przybycie dowódcy.Pierwszy wkroczył do pokoju doktorAbdullah, a za nim po chwili Masud.Rewerencja i czołobitność, jakie go otaczały, mocnorzucały się w oczy.W jaki sposób on do was zajechał? To była kawalkada samochodów?Jego hummer plus obstawa, czyli dwa land cruisery.Zawsze było czterech czy pięciuprzybocznych plus jego kierowca, bardzo specyficzny typ.Po prostu ciekawa gęba,unikatowa.Oczywiście wszyscy uzbrojeni - w kałachy i broń krótką - ale bez przesady.W końcu on tam się czuł w miarę komfortowo.Tym bardziej że jego dom rodzinny był jakieśdwa kilometry od miejsca, w którym mieszkaliśmy.Masud okazał się przystojnymmężczyzną o mocnych rękach i twardym uścisku dłoni.Był w bojówkach i oliwkowymwojskowym swetrze.Rudolf przedstawił się jako biznesmen, ja jako były oficer wywiadu.Przekazałem Masudowi pozdrowienia od premiera Włodzimierza Cimoszewicza [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl