[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wdał się w małąawanturę z żoną swojego pracodawcy i wstąpienie do armii było dobrą okazją,żeby się wywinąć z trudnej sytuacji.Teraz, kiedy nie może normalnie mówić ikuleje, tego pewnie nie widać, ale to bystry chłopak.- Pomyślę o tym - obiecała Bel, wstając z krzesła.- A ty zrób listęwszystkich zawodów, do których nadawaliby się nasi ludzie.Porozmawiamy otym po pikniku.Wracając wolno przez dziedziniec do domu, myślała o swoich fundu-szach.Ile mogła wynosić rozsądna cena za gospodę i czy było ją stać na wyło-żenie takiej sumy? Co by powiedział Henry, gdyby przewidział, że jego żonabędzie się zastanawiać nad kupnem gospody? Zaśmiała się głośno do siebie,wprawiając w konsternację lokaja czuwającego w holu.- Mogę się założyć, że wszystko wspaniale się uda.- Elinor wychyliła sięprzez balustradę górnego tarasu, spoglądając z góry na równiutko wystrzyżonytrawnik, ciągnący się aż do brzegu jeziora.- Stawili się dosłownie wszyscy,którzy przyjęli zaproszenie.prawie dwieście osób!- Mam wrażenie, że każdej z nich osobiście uścisnęłam rękę - westchnęłaBel.Członkowie komitetu razem witali gości, a teraz rozproszyli się w tłumie,pilnując, by uczestnicy pikniku dobrze się bawili, i przy okazji zachęcając ich,bardziej lub mniej subtelnie, do wykładania dodatkowych datków.- Mama jest niesamowita - stwierdziła Elinor, wypatrzywszy wśród kolo-rowego tłumu swą rodzicielkę.- Właśnie przyparła do muru wuja Augusta iciotkę Sylwię.- Na niższym tarasie lady James rzeczywiście zagadywała Au-gusta Ravenhursta, biskupa Wessex, i jego żonę o nieprzeniknionym obliczu.- Masz rację.Ale nie widziałam Teofila, a ty? - Bel wychyliła się moc-niej, szukając wzrokiem jedynego syna tej pary.Zwykle łatwo było zauważyćkuzyna Teo przez jego płomiennorudą czuprynę.SR - Nie widziałam go od wieków.Ostatnio spotkaliśmy się, jak miałamchyba z dziesięć lat.Mama twierdzi, że jest nicponiem i wcieleniem szatana inie chce go znać.- Elinor zakręciła wdzięcznie parasolką pożyczoną od Bel.- Biedny Teo! Nie jest aż taki zły, a szczerze mówiąc, gdyby ciotka Syl-wia była moją matką, pewnie też bym się zachowywała skandalicznie.- Cóż,prawda była taka, że postępowała skandalicznie, nie posiadając żadnegousprawiedliwienia.- O, są siostry lorda Derehama.a to musi być ich matka,nie sądzisz?- Nie ma z nimi lorda Derehama - stwierdziła niby-obojętnie Elinor.Belpomyślała, że jeśli kuzynka oczekuje z jej strony zainteresowania obecnościąAshe'a, to czeka ją rozczarowanie.- Nie ma.Może zejdziemy na dół, żebym cię mogła przedstawić?Spotkały się z rodziną Reynardów u stóp schodów na taras, gdzie Bel iAnna dokonały stosownych prezentacji.Następnie Anna wybrała się na spacerz Elinor, Frederica została w tyle, żeby obejrzeć mecz krykieta, a Katy w pod-skokach biegała wokół matki i Bel.- Wnoszę, że mój syn z entuzjazmem popiera pani działalność charyta-tywną, lady Belindo.- Owszem.Rozumie żołnierzy, a oni go bardzo szanują, co pomaga wpracy, którą staramy się wykonywać.- Z pewnością.Muszę przyznać, że mnie zaskoczył, angażując się takmocno w dobroczynność.Oczywiście zawsze dbał o naszych pracowników idzierżawców, ale to coś innego.Proszę mi powiedzieć, lady Belindo, jak to sięstało, że Reynard aż tak dał się w to wciągnąć?Bel zrobiło się jednocześnie zimno i gorąco, ale szybko się opanowała,tłumacząc sobie tę reakcję nieczystym sumieniem.Lady Dereham jedynie pod-trzymywała rozmowę, a nie doszukiwała się oznak braku moralności.SR - Poznaliśmy się przez to, że kupiłam jego dom na Half Moon Street iopowiedział mi trochę o swoich doświadczeniach w wojsku.Kiedy postanowi-łam pomagać weteranom, wydał mi się najodpowiedniejszą osobą, do którejmogliśmy się zwrócić o radę.- Rozmawiał z panią o swojej służbie w armii? - Lady Dereham uniosłaperfekcyjnie wymodelowane brwi.- To oznacza, że zaufał pani bardziej niżswoim siostrom i mnie.- Zapewne jest wobec pań powściągliwy w tej kwestii, bo nie chce mar-twić najbliższych, madame - powiedziała Bel.- To, co przeżył na wojnie, mu-siało być bardzo trudne.- Zapewne.- Bel w napięciu czekała na dalsze kłopotliwe pytania, ale la-dy Dereham przybrała lżejszy ton.- Zostanie pani w Londynie przez całe lato,lady Belindo?- Miałam taki zamiar - przyznała Bel.- Ale teraz myślę, że może wybioręsię na jakiś czas do Margate.- Do Margate? W Brighton jest chyba ciekawiej?- Tak sądzę, ale wątpię, by udało mi się znalezć tam odpowiednie lokum.Margate prezentuje się skromniej, ale za to ma doskonałe warunki do morskichkąpieli.- Bel nie zamierzała wyjawiać lady Dereham, że zamierza obejrzeć go-spodę, którą być może kupi.Wiadomość mogła się okazać zbyt szokująca dlajej rozmówczyni.Od czasu jak Brown pokazał jej ogłoszenie, Bel zasięgnęła języka u róż-nych osób i doszła do wniosku, że Ramsgate może być trochę zbyt kosmopoli-tyczne i tłoczne jako cel wyprawy, ale wycieczka do pobliskiego Margate po-zwoli jej równie dobrze wypełnić zaplanowaną misję [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl