[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podciągnęłam się wzdłuż liny, próbując odciąć się od głosu wiatru, wiedząc, żeto magia Opiekunów chce wykorzystać moje lęki i manipulować mną, bym popełniła błąd.- Już dobrze, Calla.- Głos Shay a przedarł się przez szepty.- Prawie jesteś na miejscu.Ale prawie nie znaczyło, że dotarłam do końca szczeliny.Patrzyłam na to, cowydawało się być solidną, mieniącą się lodową powierzchnią.Wiedziałam tylko, że to nie zewzględu na linę Shay a, wskazującą drogę, moja lina nagle zanurzyła się znacznie niżej.- Rusz się! - Sabine była wciśnięta obok Shay a w luce.Patrzyła na mnie prowokującoz punktu obserwacyjnego po drugiej stronie dołu.Zawrzał we mnie gniew, chwyciłam się liny, kołysząc się w dół do szczeliny.Mojestopy wspinały się po stromej powierzchni, na moment spanikowałam.Ale potem trafiłamstopą w jeden z uchwytów Shay a i mogłam znowu oddychać.- Udało ci się! - Głos Shay a był ciepły i zadowolony.- Jeszcze tylko kilka metrów.Przenosiłam się od uchwytu do uchwytu.Moje ramiona płonęły.Czułam się, jakbyszczelina próbowała mnie wciągnąć, zasysając w zapomnienie.A następnie ręce Shay a zamknęły się na moich przedramionach.Podniósł mnie nadkrawędzią szczeliny w swoje ramiona.Wylądowałam w tunelu, przewracając go do tyłu.Jegotwarz schowała się w moich włosach.- Hej.Naprawdę świetnie.Prawie go odepchnęłam, nie chcąc w żaden sposób okazać słabości i zawstydzenia, żetak łatwo można było wyczuć mój strach.Zamiast tego pozwoliłam sobie odwrócić twarz i gopocałować.Kiedy jego ramiona owinęły się wokół mojej talii, cały mój lęk ze wspinaczkiwyblakł.- Dzięki.- Uśmiechnęłam się, postanawiając, że poczucie się lepiej, kiedy się o niegooparłam, było w porządku.Mimo wszystko, przechodzenie nad śmiertelnymi dołami iwysilanie się podczas wspinaczki, nie znajdowało się opisie pracy wilka.Silas zakaszlał; kurczowo trzymał się krawędzi tunelu, czekając, aż ja i Shay zrobimymu miejsce w tunelu - domyślam się, że Connor ustąpił mu pierwszeństwa.Shay pociągnąłmnie dalej do wąskiej jaskini tam, gdzie zgromadzili się Sabine, Nev i Mason.Skrybaprzyglądał się nam.- Zastanawiałem się, czy skomentujesz pytanie: Do czego możezaprowadzić relacja pomiędzy Potomkiem i Strażniczką? Jeśli przetrwamy.Trzymał pióro w gotowości.Nie wiedziałam, co zaskoczyło mnie bardziej: pytanie czyto, że trzymał notes po niecałych pięciu sekundach od przejścia.Shay pokręcił głową, pozwalając mi odejść i odwracając się, by ruszyć dalej w dół doszukanego przez nas elementu.Uśmiechnęłam się powoli do Silasa, pozwalając, by moje kłyodsłoniły się w przyćmionym świetle, które wślizgiwało się do tunelu z lodowej jaskini.- Silas! Nie wiedziałam, że prowadzisz teraz kolumnę plotek.- Adne przebiegła oboknas do końca liny, oferując swoją rękę Connorowi, który wyszedł ze szczeliny.- Myślałam,że opisujesz historię.Silas odwrócił się zaczerwieniony, ale nie odpowiedział.- W porządku? - zapytała Adne Connora.- Tak.Shay, który już kierował się do srebrnego błysku na końcu tunelu, odwrócił się izawołał:- Skończmy to.Wymieniłam z Sabine i Masonem spojrzenia, a następnie trzy wilki pojawiły się przypiętach Shay a.Drugi tunel był ciemny tak jak poprzedni, ale znacznie węższy.Ciąglesprawdzałam powietrze, ale tak jak za pierwszym razem, kiedy weszliśmy do jaskini, nic niepoczułam.%7ładne potwory na nas nie czyhały.Byliśmy sami.Subtelny płomień zakwitał w jasnym świetle na końcu korytarza.Zamknęłam oczy,cicho wypowiadając życzenie, by nie natknąć się w następnym pokoju na śmiertelne pułapki.Shay podszedł do światła.Uśmiechnął się.Podążyliśmy za nim do pokoju, który był znany i nieznany.Przestrzeń była otwarta idobrze oświetlona.W przeciwieństwie do Haldis, który wypełniony był ciepłymi barwami,ten pokój błyszczał chłodnym srebrem i mglistym niebieskim.Czułam się tak, jakbym jużwcześniej widziała gdzieś te kolory.Zciany tej jaskini odzwierciedlały te w skrzydle Tordis wPodróżującej Akademii.- Och - słyszałam, jak Silas za mną oddycha.Wiedziałam, że patrzył na to, czegoszukaliśmy.Była tu tak, jak była w Haldis.Kobieta, eteryczna, unosząca się na środku pokoju.Aleteraz znałam jej imię: Cian.Dawno zmarły przodek Shay a.Wojownik, który podarował jejżycie, akt poświęcenia, przekształcając ją w jedyną broń, która mogła nas teraz ocalić.Wyciągnęła ręce w kierunku Shay a.Po raz kolejny zablokowano mnie, nie mogłamdrgnąć, kiedy Shay dotarł do niej, błyskawicznie pokonując przestrzeń między nimi.Wmomencie gdy jego palce jej dotknęły, zniknęło światło i ogarnął nas mrok.Zapadła cisza.Czekałam, wsłuchując się w bicie mojego serca.- Czy my umrzemy? - wyszeptał Mason, a ja wiedziałam, że zaklęcie nas uwolni.Nic nie mogłam na to poradzić.Zmieniając postać, roześmiałam się.- Nie.- To dobrze.-Mason też zaczął się śmiać.Zwiatło powoli wracało do pokoju.Cian znikła, pozostawiając Shay a samego naśrodku jaskini.Smukłe ostrze leżało płasko na dłoniach Shay a.Silas potknął się, ruszając do przodu, jak człowiek złapany w religijną wizję.- Tordis.- Sięgnął w kierunku ostrza, przypominając sobie w ostatniej chwili i zabierając palce zpowrotem.- Dobra robota, dzieciaku.- Ethan zachował dystans, ale przyglądał się ostrzu zpodziwem.Sabine stała za nim w postaci człowieka, zauważyłam, że ich palce były ze sobąsplecione.- Jest taki lekki - mruknął Shay.Connor parsknął.- Jak powietrze?Jęknął, gdy Adne kopnęła go w goleń.Podeszłam ostrożnie bliżej i spojrzałam na lśniący metal, choć nie wiedziałam, czy byłtym, czego szukaliśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Podciągnęłam się wzdłuż liny, próbując odciąć się od głosu wiatru, wiedząc, żeto magia Opiekunów chce wykorzystać moje lęki i manipulować mną, bym popełniła błąd.- Już dobrze, Calla.- Głos Shay a przedarł się przez szepty.- Prawie jesteś na miejscu.Ale prawie nie znaczyło, że dotarłam do końca szczeliny.Patrzyłam na to, cowydawało się być solidną, mieniącą się lodową powierzchnią.Wiedziałam tylko, że to nie zewzględu na linę Shay a, wskazującą drogę, moja lina nagle zanurzyła się znacznie niżej.- Rusz się! - Sabine była wciśnięta obok Shay a w luce.Patrzyła na mnie prowokującoz punktu obserwacyjnego po drugiej stronie dołu.Zawrzał we mnie gniew, chwyciłam się liny, kołysząc się w dół do szczeliny.Mojestopy wspinały się po stromej powierzchni, na moment spanikowałam.Ale potem trafiłamstopą w jeden z uchwytów Shay a i mogłam znowu oddychać.- Udało ci się! - Głos Shay a był ciepły i zadowolony.- Jeszcze tylko kilka metrów.Przenosiłam się od uchwytu do uchwytu.Moje ramiona płonęły.Czułam się, jakbyszczelina próbowała mnie wciągnąć, zasysając w zapomnienie.A następnie ręce Shay a zamknęły się na moich przedramionach.Podniósł mnie nadkrawędzią szczeliny w swoje ramiona.Wylądowałam w tunelu, przewracając go do tyłu.Jegotwarz schowała się w moich włosach.- Hej.Naprawdę świetnie.Prawie go odepchnęłam, nie chcąc w żaden sposób okazać słabości i zawstydzenia, żetak łatwo można było wyczuć mój strach.Zamiast tego pozwoliłam sobie odwrócić twarz i gopocałować.Kiedy jego ramiona owinęły się wokół mojej talii, cały mój lęk ze wspinaczkiwyblakł.- Dzięki.- Uśmiechnęłam się, postanawiając, że poczucie się lepiej, kiedy się o niegooparłam, było w porządku.Mimo wszystko, przechodzenie nad śmiertelnymi dołami iwysilanie się podczas wspinaczki, nie znajdowało się opisie pracy wilka.Silas zakaszlał; kurczowo trzymał się krawędzi tunelu, czekając, aż ja i Shay zrobimymu miejsce w tunelu - domyślam się, że Connor ustąpił mu pierwszeństwa.Shay pociągnąłmnie dalej do wąskiej jaskini tam, gdzie zgromadzili się Sabine, Nev i Mason.Skrybaprzyglądał się nam.- Zastanawiałem się, czy skomentujesz pytanie: Do czego możezaprowadzić relacja pomiędzy Potomkiem i Strażniczką? Jeśli przetrwamy.Trzymał pióro w gotowości.Nie wiedziałam, co zaskoczyło mnie bardziej: pytanie czyto, że trzymał notes po niecałych pięciu sekundach od przejścia.Shay pokręcił głową, pozwalając mi odejść i odwracając się, by ruszyć dalej w dół doszukanego przez nas elementu.Uśmiechnęłam się powoli do Silasa, pozwalając, by moje kłyodsłoniły się w przyćmionym świetle, które wślizgiwało się do tunelu z lodowej jaskini.- Silas! Nie wiedziałam, że prowadzisz teraz kolumnę plotek.- Adne przebiegła oboknas do końca liny, oferując swoją rękę Connorowi, który wyszedł ze szczeliny.- Myślałam,że opisujesz historię.Silas odwrócił się zaczerwieniony, ale nie odpowiedział.- W porządku? - zapytała Adne Connora.- Tak.Shay, który już kierował się do srebrnego błysku na końcu tunelu, odwrócił się izawołał:- Skończmy to.Wymieniłam z Sabine i Masonem spojrzenia, a następnie trzy wilki pojawiły się przypiętach Shay a.Drugi tunel był ciemny tak jak poprzedni, ale znacznie węższy.Ciąglesprawdzałam powietrze, ale tak jak za pierwszym razem, kiedy weszliśmy do jaskini, nic niepoczułam.%7ładne potwory na nas nie czyhały.Byliśmy sami.Subtelny płomień zakwitał w jasnym świetle na końcu korytarza.Zamknęłam oczy,cicho wypowiadając życzenie, by nie natknąć się w następnym pokoju na śmiertelne pułapki.Shay podszedł do światła.Uśmiechnął się.Podążyliśmy za nim do pokoju, który był znany i nieznany.Przestrzeń była otwarta idobrze oświetlona.W przeciwieństwie do Haldis, który wypełniony był ciepłymi barwami,ten pokój błyszczał chłodnym srebrem i mglistym niebieskim.Czułam się tak, jakbym jużwcześniej widziała gdzieś te kolory.Zciany tej jaskini odzwierciedlały te w skrzydle Tordis wPodróżującej Akademii.- Och - słyszałam, jak Silas za mną oddycha.Wiedziałam, że patrzył na to, czegoszukaliśmy.Była tu tak, jak była w Haldis.Kobieta, eteryczna, unosząca się na środku pokoju.Aleteraz znałam jej imię: Cian.Dawno zmarły przodek Shay a.Wojownik, który podarował jejżycie, akt poświęcenia, przekształcając ją w jedyną broń, która mogła nas teraz ocalić.Wyciągnęła ręce w kierunku Shay a.Po raz kolejny zablokowano mnie, nie mogłamdrgnąć, kiedy Shay dotarł do niej, błyskawicznie pokonując przestrzeń między nimi.Wmomencie gdy jego palce jej dotknęły, zniknęło światło i ogarnął nas mrok.Zapadła cisza.Czekałam, wsłuchując się w bicie mojego serca.- Czy my umrzemy? - wyszeptał Mason, a ja wiedziałam, że zaklęcie nas uwolni.Nic nie mogłam na to poradzić.Zmieniając postać, roześmiałam się.- Nie.- To dobrze.-Mason też zaczął się śmiać.Zwiatło powoli wracało do pokoju.Cian znikła, pozostawiając Shay a samego naśrodku jaskini.Smukłe ostrze leżało płasko na dłoniach Shay a.Silas potknął się, ruszając do przodu, jak człowiek złapany w religijną wizję.- Tordis.- Sięgnął w kierunku ostrza, przypominając sobie w ostatniej chwili i zabierając palce zpowrotem.- Dobra robota, dzieciaku.- Ethan zachował dystans, ale przyglądał się ostrzu zpodziwem.Sabine stała za nim w postaci człowieka, zauważyłam, że ich palce były ze sobąsplecione.- Jest taki lekki - mruknął Shay.Connor parsknął.- Jak powietrze?Jęknął, gdy Adne kopnęła go w goleń.Podeszłam ostrożnie bliżej i spojrzałam na lśniący metal, choć nie wiedziałam, czy byłtym, czego szukaliśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]