[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W powoziesiedziała zamyślona, choć na pytania siostry zapewniała, że wspaniale siębawiła.- Nie spodziewałam się aż takiego powodzenia - przyznała.- Musiszwiedzieć, że trzech panów złożyło mi ofertę matrymonialną.Nie wspomniałamo tym Drew, ponieważ nie wydaje mi się, by którakolwiek z nich była poważna.- 49 -SR - Och, Lucy.- Marianne się roześmiała.- To bardzo miłe i zabawne,pamiętaj jednak o ostrożności.Sądzę, że wkrótce otrzymasz poważniejszepropozycje, niż ci się zdaje.- A ja uważam, że to wszystko tylko żarty.Jak ktoś, kto mnie nie zna,mógłby się oświadczyć? Komplementy są naturalnie bardzo miłe, ale przecieżDrew nie zachowywał się wobec ciebie w taki sposób.Marianne uśmiechnęła się nieznacznie.- Rzeczywiście o małżeństwie długo nie wspominał.- Właśnie.Małżeństwo zaproponował ci, kiedy był pewien swoich itwoich uczuć - stwierdziła Lucy.- I tak powinno być.Nie będę słuchać nikogo,kto podejmuje decyzję pod wpływem kaprysu.Marianne bardzo się zdziwiła, że jej młodziutka siostra o marzycielskimusposobieniu ma takie poważne podejście do małżeństwa.Spodziewała sięraczej, że komplementy, jakimi obsypano ją tego wieczoru, uderzą jej do głowy.Może jednak Drew miał rację.Lucy zasnęła bez trudu, chociaż śniło się jej, że tańczy w chmurach zmężczyzną, którego twarzy nie widziała.Kiedy się zbudziła, na dworze byłojeszcze ciemno.Wstała i rozchyliła zasłony, by móc wyjrzeć przez okno naulicę.Zobaczyła ślady deszczu, który padał w nocy.W oddali zabrzmiał stukkońskich podków, a jakiś chłopak głośno zachwalał jajka, które sprzedawał.Zjednego z domów wyszła do niego służąca.Lucy wróciła do łóżka, ale spać jej się odechciało.Zaczęła czytać ostatnipoemat lorda Byrona, który Marianne kupiła w ramach subskrypcji.Postanowiła, że wkrótce zadzwoni na służącą, chciała bowiem przygotować sięna przyjazd lorda Harcourta.Zajęło jej to mniej czasu, niż się spodziewała.Zresztą, nie miała pewności, czy Jack przyjedzie.Za pięć jedenasta usłyszała, żesłużba otwiera drzwi, i zeszła na dół powitać gościa.Była ubrana w ciemnoniebieską suknię i słomkowy kapelusik zniebieskimi tasiemkami.Miała też skórkowe rękawiczki i czarne pantofle na- 50 -SR niewysokim obcasie, ozdobione srebrnymi klamrami, a spod spódnicywystawały jej skrawki białych jedwabnych pończoch.Całości dopełniałakoronkowa parasolka, dopasowana kolorystycznie do sukni.- Jest pani wzorem punktualności - pochwalił ją lord Harcourt.- Niech miwolno będzie powiedzieć, że pięknie pani wygląda, panno Lucy.- Dziękuję.- Przesłała mu czarujący uśmiech.- Bardzo miło mi to od panausłyszeć, tym bardziej że wczoraj wieczorem nie wyraziłam panu należnegopodziękowania.Na zewnątrz służący trzymał wodze pary wspaniałych karoszy.FaetonHarcourta musiał należeć do najelegantszych w mieście.- To raczej ja zachowałem się zbyt impulsywnie.Bardzo paniąprzepraszam, ale ten młody człowiek szybko zdobywa sobie jak najgorsząopinię, więc widząc, że panią nagabuje, wpadłem w złość.Z pewnością jednaknie był to powód, bym odniósł się do pani tak szorstko.- Nie przyszło mi do głowy, że podczas tak eleganckiego balu możnanarazić się na podobne kłopoty - wyznała Lucy.- W przyszłości będę jednak ostrożniejsza.Jack pomógł jej zająć miejsce w powozie, sam usiadł obok, a służącegoodprawił.- Nie potrzebuję cię już dziś przed południem, Ned.- Rozumiem, milordzie - odrzekł stajenny i dyskretnie się uśmiechnął.Patrząc za oddalającym się faetonem, pomyślał, że dawno jego pan niezaprosił żadnej damy na przejażdżkę.Służba czyniła zakłady, kiedy panzainteresuje się jakąś kobietą.Zobaczywszy pannę Horne, Ned zdecydował siępostawić swoje pieniądze na dość rychłą zmianę.Na szczęście Lucy nie zdawała sobie sprawy z emocji, które mimowolnieobudziła wśród służących lorda Harcourta.Do tej pory bywała na przejażdżkachwyłącznie ze szwagrami, bardzo więc przeżywała to, że może pokazać się w takeleganckim powozie.- 51 -SR - Ma pan piękne konie - powiedziała ze szczerym podziwem.- Na pewnojest pan z nich dumny.- Owszem - przyznał Jack.Wielu ludzi uważało go za najlepszego znawcętych zwierząt w Londynie.- W swoim majątku hoduję konie i najlepszewystawiam do wyścigów w Newmarket.- Ojej! - Lucy przesłała mu spojrzenie pełne zachwytu.- Czy któryś z nichkiedyś wygrał?- Tak, nawet niejeden.Lubi pani konie, Lucy?- Bardzo, chociaż jezdzić nie potrafię.Ciotka Bertha nie ma stajni, papa,póki jeszcze żył, wsadził mnie kiedyś na konia, ale potem już nie miałam okazji.- Szkoda - rzekł Jack.- Jazda konna to wspaniałe zajęcie, panno Lucy.Zdrowe i przyjemne.Z pewnością powinna pani poświęcić trochę czasu nanaukę.- Może spróbuję, ale na pewno nie w Londynie.- Zawahała się,przyszłość bowiem rysowała się niejasno.Wśród jej nowych znajomych niebyło żadnego człowieka, którego widziałaby jako potencjalnego kandydata namęża, miała jednak za sobą dopiero jeden bal.- Na wsi jazda musi być rze-czywiście bardzo przyjemna.- Może pani nie tylko jezdzić wierzchem, ale także nauczyć się powożenia- zauważył Jack.- Nie wiem nawet, czy powożenie nie spodobałoby się panibardziej.Aatwo sobie wyobrazić, jak jedzie pani swoim zaprzęgiem.- Czy pan ze mnie nie żartuje? Nie wiedziałam, że damie wypada powozićzaprzęgiem.- Myślę, że na wsi nie ma w tym nic złego, chociaż naturalnie w mieścieważą się na to tylko te damy, którym najbardziej na tym zależy.- Hm.Ciekawa jestem, czy Drew zechciałby mnie nauczyć powożenia -zastanowiła się na głos Lucy.- Może gdybym go ładnie poprosiła.- Jest pani trzpiotką - rzekł ze śmiechem Jack.- Z przyjemnością pozwolępani popróbować na moim zaprzęgu, tylko nie na tym.Te konie są zbyt- 52 -SR narowiste.Mam inne, które bez oporów poddadzą się obcej ręce.Możespróbujemy któregoś ranka objechać park, jeśli się pani odważy.- Chętnie - zgodziła się natychmiast z błyskiem w oku Lucy.- Skoro nieboi się pan oddać koni w moje ręce, to z przyjemnością spróbuję.- Wobec tego może umówimy się pojutrze przed południem.Proponujęgodzinę dziesiątą, będzie wtedy w parku mniejszy ruch.- Dobrze - ucieszyła się Lucy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl