[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czemu nie? Czemu nie? Czemu nie?- Czemu nie? - powiedziała w stronę lustra wiszącego po wewnętrznej stronie szafy.- Dlamiliona powodów.Jej jedynej odpowiedniej sukience daleko było do jakiegokolwiek stroju Anny; musiałajednak wystarczyć.Miękka, niebieska \or\eta i plisowany stanik upodabniały ją do tego,czym w rzeczywistości była - do starej panny. Co cię obchodzi twój wygląd?No dobrze, obchodzi cię.Ale tylko trochę.Po prostu nie chcesz, by sądził, \e jesteśzdesperowaną, starą panną.Wracając do dziecka.Dziecka? Naprawdę o tym myślisz? Tak, bo on będzie oczekiwałodpowiedzi i lepiej \ebyś miała niezliczone mnóstwo powodów, dla których to wszystko niema sensu.On jest tak cholernie bystry i posiada taką łatwość wysławiania się.Po pierwsze, nawet go nie lubisz.Kiedy to ju\ się stanie, on zniknie.U\yjesz tylko jego.jego.nasienia.(Co za słowo,prosto ze Starego Testamentu, u\ywane tylko przez naukowców).To naprawdę nie ma zna-czenia, czy go lubisz, czy nie.Musisz zgodzić się z doktorem Hydenem, \e jeśli miałabyśwybierać ojca dla swojego dziecka, Spencer Raft byłby dobrym kandydatem.Po drugie, bycie samotną matką.W obecnych czasach nie jest to wcale przekonywającyargument.Tysiące samotnych kobiet wychowuje dzieci, podobnie jak i samotni mę\czyzni.Co z twoimi rodzicami? Byliby zaszokowani, gdyby ich zdolna Allison, która najwyrazniejnie zwracała uwagi na \adną \ywą istotę poza swoimi laboratoryjnymi zwierzętami, urodziłanieślubne dziecko.Kolejna biblijna aluzja. Co cię obchodzi zdanie innych, nawet własnych rodziców? Zrobiłabyś to dla siebie,prawda?Odwróciła wzrok od lustra i omiotła nim puste mieszkanie. Tak, dla siebie.To by byłomoje dziecko.Ktoś, kto by mnie kochał i komu mogłabym odpowiedzieć miłością.Powód numer trzy.W głębi szuflady znalazła tubkę tuszu do rzęs.Był wyschnięty, ale odrobina domieszanejdoń wody pozwoliła na pomalowanie końcówek rzęs.Po raz pierwszy zało\yła kolczyki zperełkami, podarowane przez jej matkę na ostatnie Bo\e Narodzenie.Włosy upięła w kok,ale była to luzniejsza wersja noszonej przez nią zwykle fryzury.Patrząc w lustro, była nawetdumna z rezultatów swoich wysiłków.Kiedy usłyszała dzwonek, podskoczyła, a jej dłonie natychmiast pokryły się potem.Powody, dla których nie mogli mieć dziecka, nie wytrzymywały krytyki jej własnych argu-mentów.Drobiazgowa analiza Spencera z pewnością zniszczy je całkowicie.- Do licha, co on mi zrobił - zamruczała, wyłączając światło w sypialni i kierując się wstronę drzwi wejściowych.Przez kilkanaście sekund po otwarciu drzwi jedyną, poruszającą się częścią jego ciała byłyoczy.Mierzyły ją wzrokiem od stóp do głów.- Wyglądasz pięknie, Allison.- Wszedł do środka, wziął jej rękę i podniósł do ust.Przycisnął wargi do wewnętrznej strony nadgarstka, gdzie wyczuwalny był przyśpieszonypuls.Potem z miękką czułością pocałował ją w usta.- Ty te\ dobrze wyglądasz - powiedziała dr\ącym głosem.Miał na sobie granatowydwurzędowy blezer, spodnie w kolorze ostryg i kremową koszulę.Był bez krawata.Rozpiętykołnierzyk koszuli ukazywał opaloną skórę, porośniętą wijącymi się, ciemnymi włosami.Zkieszeni na piersi wystawała jedwabna chusteczka w \ywym, czerwonym kolorze.- Wyglądasz tak, jakbyś był gotowy do podniesienia kotwicy i odpłynięcia.Przesunął palcami w dół po jej policzkach i szyi,- Nie, jeszcze nie.- Jesteś gotowy do wyjścia?- Chciałbym zobaczyć twoje mieszkanie.- Nie ma tu nic ciekawego.- Zatoczyła ręką łuk, wskazując niewielki salon i oddzielonąbarkiem kuchnię.- To wszystko.Kiedy spojrzał na nią ponownie, jego oczy były pozbawione wyrazu.- W takim razie chodzmy.Zakładasz coś na wierzch?- Nie.Wyszli.Spencer poło\ył dłoń na jej szyi.Drgnęła nerwowo.Jego palce były twarde izgrubiałe, lecz mimo to delikatne w dotyku.Otworzył przed nią drzwiczki samochodu.Wsiadł, ale nie przekręcał kluczyka w stacyjce.Po paru sekundach, sztywna niczymwyrzezbiona w drewnie figurka Indianina, spojrzała na niego.- Co się stało? - spytała.- Właśnie to chciałbym wiedzieć.- Nie rozumiem, co masz na myśli.- Kiedy cię dotykam, podskakujesz, jakbyś się mnie bała.Chcę, \ebyś natychmiast z tymskończyła.Nie mam zamiaru cię zgwałcić, Allison.Nigdy nie zdobywałem kobiety siłą;proszę, przestań zachowywać się tak, jakbyś miała zostać moją pierwszą ofiarą.Spłoszona odwróciła wzrok.- Nie wiedziałam, \e to robię,- No có\, robisz.Wierz mi, gdy będę gotów do kochania się z tobą, pierwsza się o tymdowiesz.- Znowu na niego spojrzała.- Gdybym chciał się z tobą kochać przed kolacją,bylibyśmy teraz w twojej sypialni.Nie miałabyś ju\ na sobie sukienki, halki, biustonosza ifig, i le\ałabyś pode mną.Całowałbym ciebie, pieścił twoje piersi i uda, pragnęłabyś mnie, aja byłbym ju\ gotowy.- Przez chwilę mierzył ją intensywnym, hipnotycznym spojrzeniem.-Chciałbym jednak, \ebyś przedtem zrelaksowała się.Zrelaksować? Po tym, jak przed chwilą wyliczył wszystkie części jej garderoby, zupełniejakby prześwietlił ją promieniami Roentgena? Kiedy bez ogródek wyliczył szczegóływstępnej gry miłosnej? Mimo to kiwnęła głową, chcąc, \eby ju\ pojechali.Podczas jazdy wciągnął ją w lekką rozmowę.Mówili o wszystkim i o niczym.Spytał, czyrozmawiała tego dnia z Anną.- Tak, kiedy wróciłam do domu, zadzwoniłam do niej.Była ju\ u siebie i przygotowywałauroczystą kolację dla Davisa.Najwyrazniej czuła się świetnie.- To, co zrobiła, było zupełnie szalone - roześmiał się Spencer.- Mam nadzieję, \e Davisjest zadowolony.- Jestem pewna, \e tak.- Uśmiechnęli się do siebie i Allison uświadomiła sobie, \e jestzrelaksowana [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Czemu nie? Czemu nie? Czemu nie?- Czemu nie? - powiedziała w stronę lustra wiszącego po wewnętrznej stronie szafy.- Dlamiliona powodów.Jej jedynej odpowiedniej sukience daleko było do jakiegokolwiek stroju Anny; musiałajednak wystarczyć.Miękka, niebieska \or\eta i plisowany stanik upodabniały ją do tego,czym w rzeczywistości była - do starej panny. Co cię obchodzi twój wygląd?No dobrze, obchodzi cię.Ale tylko trochę.Po prostu nie chcesz, by sądził, \e jesteśzdesperowaną, starą panną.Wracając do dziecka.Dziecka? Naprawdę o tym myślisz? Tak, bo on będzie oczekiwałodpowiedzi i lepiej \ebyś miała niezliczone mnóstwo powodów, dla których to wszystko niema sensu.On jest tak cholernie bystry i posiada taką łatwość wysławiania się.Po pierwsze, nawet go nie lubisz.Kiedy to ju\ się stanie, on zniknie.U\yjesz tylko jego.jego.nasienia.(Co za słowo,prosto ze Starego Testamentu, u\ywane tylko przez naukowców).To naprawdę nie ma zna-czenia, czy go lubisz, czy nie.Musisz zgodzić się z doktorem Hydenem, \e jeśli miałabyśwybierać ojca dla swojego dziecka, Spencer Raft byłby dobrym kandydatem.Po drugie, bycie samotną matką.W obecnych czasach nie jest to wcale przekonywającyargument.Tysiące samotnych kobiet wychowuje dzieci, podobnie jak i samotni mę\czyzni.Co z twoimi rodzicami? Byliby zaszokowani, gdyby ich zdolna Allison, która najwyrazniejnie zwracała uwagi na \adną \ywą istotę poza swoimi laboratoryjnymi zwierzętami, urodziłanieślubne dziecko.Kolejna biblijna aluzja. Co cię obchodzi zdanie innych, nawet własnych rodziców? Zrobiłabyś to dla siebie,prawda?Odwróciła wzrok od lustra i omiotła nim puste mieszkanie. Tak, dla siebie.To by byłomoje dziecko.Ktoś, kto by mnie kochał i komu mogłabym odpowiedzieć miłością.Powód numer trzy.W głębi szuflady znalazła tubkę tuszu do rzęs.Był wyschnięty, ale odrobina domieszanejdoń wody pozwoliła na pomalowanie końcówek rzęs.Po raz pierwszy zało\yła kolczyki zperełkami, podarowane przez jej matkę na ostatnie Bo\e Narodzenie.Włosy upięła w kok,ale była to luzniejsza wersja noszonej przez nią zwykle fryzury.Patrząc w lustro, była nawetdumna z rezultatów swoich wysiłków.Kiedy usłyszała dzwonek, podskoczyła, a jej dłonie natychmiast pokryły się potem.Powody, dla których nie mogli mieć dziecka, nie wytrzymywały krytyki jej własnych argu-mentów.Drobiazgowa analiza Spencera z pewnością zniszczy je całkowicie.- Do licha, co on mi zrobił - zamruczała, wyłączając światło w sypialni i kierując się wstronę drzwi wejściowych.Przez kilkanaście sekund po otwarciu drzwi jedyną, poruszającą się częścią jego ciała byłyoczy.Mierzyły ją wzrokiem od stóp do głów.- Wyglądasz pięknie, Allison.- Wszedł do środka, wziął jej rękę i podniósł do ust.Przycisnął wargi do wewnętrznej strony nadgarstka, gdzie wyczuwalny był przyśpieszonypuls.Potem z miękką czułością pocałował ją w usta.- Ty te\ dobrze wyglądasz - powiedziała dr\ącym głosem.Miał na sobie granatowydwurzędowy blezer, spodnie w kolorze ostryg i kremową koszulę.Był bez krawata.Rozpiętykołnierzyk koszuli ukazywał opaloną skórę, porośniętą wijącymi się, ciemnymi włosami.Zkieszeni na piersi wystawała jedwabna chusteczka w \ywym, czerwonym kolorze.- Wyglądasz tak, jakbyś był gotowy do podniesienia kotwicy i odpłynięcia.Przesunął palcami w dół po jej policzkach i szyi,- Nie, jeszcze nie.- Jesteś gotowy do wyjścia?- Chciałbym zobaczyć twoje mieszkanie.- Nie ma tu nic ciekawego.- Zatoczyła ręką łuk, wskazując niewielki salon i oddzielonąbarkiem kuchnię.- To wszystko.Kiedy spojrzał na nią ponownie, jego oczy były pozbawione wyrazu.- W takim razie chodzmy.Zakładasz coś na wierzch?- Nie.Wyszli.Spencer poło\ył dłoń na jej szyi.Drgnęła nerwowo.Jego palce były twarde izgrubiałe, lecz mimo to delikatne w dotyku.Otworzył przed nią drzwiczki samochodu.Wsiadł, ale nie przekręcał kluczyka w stacyjce.Po paru sekundach, sztywna niczymwyrzezbiona w drewnie figurka Indianina, spojrzała na niego.- Co się stało? - spytała.- Właśnie to chciałbym wiedzieć.- Nie rozumiem, co masz na myśli.- Kiedy cię dotykam, podskakujesz, jakbyś się mnie bała.Chcę, \ebyś natychmiast z tymskończyła.Nie mam zamiaru cię zgwałcić, Allison.Nigdy nie zdobywałem kobiety siłą;proszę, przestań zachowywać się tak, jakbyś miała zostać moją pierwszą ofiarą.Spłoszona odwróciła wzrok.- Nie wiedziałam, \e to robię,- No có\, robisz.Wierz mi, gdy będę gotów do kochania się z tobą, pierwsza się o tymdowiesz.- Znowu na niego spojrzała.- Gdybym chciał się z tobą kochać przed kolacją,bylibyśmy teraz w twojej sypialni.Nie miałabyś ju\ na sobie sukienki, halki, biustonosza ifig, i le\ałabyś pode mną.Całowałbym ciebie, pieścił twoje piersi i uda, pragnęłabyś mnie, aja byłbym ju\ gotowy.- Przez chwilę mierzył ją intensywnym, hipnotycznym spojrzeniem.-Chciałbym jednak, \ebyś przedtem zrelaksowała się.Zrelaksować? Po tym, jak przed chwilą wyliczył wszystkie części jej garderoby, zupełniejakby prześwietlił ją promieniami Roentgena? Kiedy bez ogródek wyliczył szczegóływstępnej gry miłosnej? Mimo to kiwnęła głową, chcąc, \eby ju\ pojechali.Podczas jazdy wciągnął ją w lekką rozmowę.Mówili o wszystkim i o niczym.Spytał, czyrozmawiała tego dnia z Anną.- Tak, kiedy wróciłam do domu, zadzwoniłam do niej.Była ju\ u siebie i przygotowywałauroczystą kolację dla Davisa.Najwyrazniej czuła się świetnie.- To, co zrobiła, było zupełnie szalone - roześmiał się Spencer.- Mam nadzieję, \e Davisjest zadowolony.- Jestem pewna, \e tak.- Uśmiechnęli się do siebie i Allison uświadomiła sobie, \e jestzrelaksowana [ Pobierz całość w formacie PDF ]