[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedna piąta dochodu dla mnie i sprawa załatwiona.Baśka kiwnęłagłową, wyrażając tym zgodę na jego udział w zyskach.O dwudziestoprocentowymodszkodowaniu dla państwa nie wspomniała ani słowem w obawie, że tego już Gawełmógłby niestrawić.Pozostałe szczegóły zrelacjonowała mu wiernie, dobrzewiedząc, że bez dokładnego rozpoznania sprawy nie podejmie żadnej decyzji.Lubiłryzykować, ale bez przesady.- Oni o mnie coś wiedzą? - spytał surowo.Baśka zpolitowaniem wzruszyła ramionami.- Mogli o tobie słyszeć od Joanny.Ale pojęcianie mają, że ja też cię znam.Przeciwnie, wszyscy myślą, że też o tobiesłyszałam od Joanny.- A, właśnie! Jeden warunek.Joanna nie ma prawa niczegosię nawet domyślić! W razie czego ktoś komuś podkłada cholerną świnię, albo myjej, albo ona nam.Ona jest w głupiej sytuacji z tą swoją milicją i przed niągęba na kłódkę.Chyby to sama rozumiesz? - Wszyscy to rozumiemy i dlatego jejsię nie wtajemniczyło, chociaż byłaby bardzo pożyteczna.Nic nie wie i nic niebędzie wiedziała.- Dobra.To co im o mnie powiedziałaś? - Nic.%7łe załatwię tosama i nie ich interes, jak.Muszą się z tym pogodzić, bo im nic innego niepozostaje.- Dobra - powtórzył Gaweł z zadowoleniem.- Jedziemy dalej.Terazmów, jak ty to sobie wyobrażasz.Konkretnie, to wynajdywanie facetów doobskoczenia.Baśka z ulgą zapaliła papierosa i usiadła wygodniej na kanapieGawła, sprowadzonej prosto z Finlandii.Westchnęła, bo przyszło jej na myśl, żeza ten przeklęty depozyt Marcina mogłaby mieć kilka takich kanap.- Bardzoprosto - wyjaśniła.- Waldemar jest pewny jak granit, kocha mnie od urodzenia, anic mu do głowy nie przyjdzie, bo jest na to za tępy.Każę mu wynalezć faceta zdolarami.Waldemar wynajduje.Powiedzmy, że zamierzam kupić dwa tysiące.Daję mudo ręki trzysta tysięcy złotych.- Masz te trzysta tysięcy? - przerwał Gawełpodejrzliwie.- A jak? Mówiłam ci, że grunt jest już przygotowany.Waldemarumawia się z waluciarzem, załatwiają transakcję.- A jak z ceną? Targują się?- Obojętne, Waldemar może być ustępliwy i kupować drogo.Załatwiają, mówię,transakcję, wymieniają to między sobą, chowają do kieszeni i w tym momenciewkraczasz ty.Jest napad, odbierają wszystko i jednemu, i drugiemu, Waldemar oniczym nie wie, więc wpada w rozpacz.On tak wygląda, że mu każdy uwierzy.Nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, żeby taka jołopa była zdolna do jakiegośpodstępu, obejrzysz go sobie przy okazji i sam się przekonasz.Waldemar zpłaczem leci do mnie, a ja mu każę znalezć następnego waluciarza i konieczniejednak kupić te dwa tysiące.Zresztą, może być trzy.Waldemar znajdujenastępnego.- A ten Waldemar nie zastanowi się w końcu, skąd ty masz tylepieniędzy? - Waldemar ma to do siebie, że jest niezdolny do zastanawiania się.Poza tym ja nie kupuję dla siebie, tylko dla jakiegoś badylarza milionera.Waldemar na mękach przysięgnie, że załatwia interes dla zupełnie obcegoczłowieka, a ja tylko pośredniczę.Nie, no co ja mówię! Waldemar na mękachwyprze się w ogóle znajomości ze mną! - Waluciarz zacznie mieć podejrzenia.-Za drugim razem.Trzeciego razu nie będzie, bo mu każę szukać gdzie indziej.Jest Gdańsk, Szczecin, Kraków, Zakopane.Jak ob-skoczy inne miasta, będziemógł znów wrócić do Warszawy.On często jezdzi w delegacje.Oczywiście za każdymrazem zawiadamia mnie, gdzie i kiedy umówił się z waluciarzem.A pokaż mitakiego dolarowca, który poleci z pyskiem na milicję.- Badylarze też mająmiękkie - powiedział Gaweł w zadumie.- Jak im się zaproponuje dobrą cenę, mogąsprzedać.- No widzisz.Gaweł zapatrzył się w okno i milczał długą chwilę.Potem nagle ocknął się zzamyślenia.- Dobra, akceptuję - rzekł stanowczo.- Ale draka, hi, hi! Ja cinawet mogę powiedzieć, gdzie ten twój Waldemar ma szukać.Mam takich parę osób.Narazili mi się, hi, hiii! Z obstawą damy sobie radę.Hi, hiii! Tylko przedtemmusisz mi go pokazać.Uzyskany przez Baśkę tajemniczą drogą nowy farsz dopoduszek w dużych odcinkach wywołał z jednej strony wielką ulgę, a z drugiejniepokój.Donat i Paweł niepewnie milczeli.Marcin równocześnie ożywił się isposępniał.- Nie podoba mi się to - mruknął złowieszczo.- Za duży tłok sięrobi.Lada chwila zaczną o nas pisać w prasie.- Nie bój się, nikt nie wie, o cochodzi - pocieszyła go Baśka.- Ci, co napadają, w ogóle nie wiedzą, kto jajestem, a o tobie nawet nie słyszeli.I pojęcia nie mają, co się z tym robidalej.Dostają honorarium, a reszta ich nie obchodzi.- Zdjęli nam z głowyczarną robotę - zauważył Paweł.- Tylko rachunki się komplikują, bo dwadzieściaprocent odsyłamy od sumy brutto, więc to ich honorarium też trzeba dodać.Niewiem, czy nie zatrudnimy w końcu jakiegoś głównego księgowego.-Przedsiębiorstwo nam się rozszerza i koszty własne rosną.- Toteż właśnie -wtrącił Donat.- Uważam, że im więcej uszarpiemy sami, tym lepiej.Ja tegodziobatego przyuważę, ale muszę wyjechać na dwa tygodnie do NRD.- Akurat terazzachciało ci się wycieczek zagranicznych? - Służbowo.Chciałbym go przyuważyćprzedtem.W razie czego załatwcie go sami, beze mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Jedna piąta dochodu dla mnie i sprawa załatwiona.Baśka kiwnęłagłową, wyrażając tym zgodę na jego udział w zyskach.O dwudziestoprocentowymodszkodowaniu dla państwa nie wspomniała ani słowem w obawie, że tego już Gawełmógłby niestrawić.Pozostałe szczegóły zrelacjonowała mu wiernie, dobrzewiedząc, że bez dokładnego rozpoznania sprawy nie podejmie żadnej decyzji.Lubiłryzykować, ale bez przesady.- Oni o mnie coś wiedzą? - spytał surowo.Baśka zpolitowaniem wzruszyła ramionami.- Mogli o tobie słyszeć od Joanny.Ale pojęcianie mają, że ja też cię znam.Przeciwnie, wszyscy myślą, że też o tobiesłyszałam od Joanny.- A, właśnie! Jeden warunek.Joanna nie ma prawa niczegosię nawet domyślić! W razie czego ktoś komuś podkłada cholerną świnię, albo myjej, albo ona nam.Ona jest w głupiej sytuacji z tą swoją milicją i przed niągęba na kłódkę.Chyby to sama rozumiesz? - Wszyscy to rozumiemy i dlatego jejsię nie wtajemniczyło, chociaż byłaby bardzo pożyteczna.Nic nie wie i nic niebędzie wiedziała.- Dobra.To co im o mnie powiedziałaś? - Nic.%7łe załatwię tosama i nie ich interes, jak.Muszą się z tym pogodzić, bo im nic innego niepozostaje.- Dobra - powtórzył Gaweł z zadowoleniem.- Jedziemy dalej.Terazmów, jak ty to sobie wyobrażasz.Konkretnie, to wynajdywanie facetów doobskoczenia.Baśka z ulgą zapaliła papierosa i usiadła wygodniej na kanapieGawła, sprowadzonej prosto z Finlandii.Westchnęła, bo przyszło jej na myśl, żeza ten przeklęty depozyt Marcina mogłaby mieć kilka takich kanap.- Bardzoprosto - wyjaśniła.- Waldemar jest pewny jak granit, kocha mnie od urodzenia, anic mu do głowy nie przyjdzie, bo jest na to za tępy.Każę mu wynalezć faceta zdolarami.Waldemar wynajduje.Powiedzmy, że zamierzam kupić dwa tysiące.Daję mudo ręki trzysta tysięcy złotych.- Masz te trzysta tysięcy? - przerwał Gawełpodejrzliwie.- A jak? Mówiłam ci, że grunt jest już przygotowany.Waldemarumawia się z waluciarzem, załatwiają transakcję.- A jak z ceną? Targują się?- Obojętne, Waldemar może być ustępliwy i kupować drogo.Załatwiają, mówię,transakcję, wymieniają to między sobą, chowają do kieszeni i w tym momenciewkraczasz ty.Jest napad, odbierają wszystko i jednemu, i drugiemu, Waldemar oniczym nie wie, więc wpada w rozpacz.On tak wygląda, że mu każdy uwierzy.Nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, żeby taka jołopa była zdolna do jakiegośpodstępu, obejrzysz go sobie przy okazji i sam się przekonasz.Waldemar zpłaczem leci do mnie, a ja mu każę znalezć następnego waluciarza i konieczniejednak kupić te dwa tysiące.Zresztą, może być trzy.Waldemar znajdujenastępnego.- A ten Waldemar nie zastanowi się w końcu, skąd ty masz tylepieniędzy? - Waldemar ma to do siebie, że jest niezdolny do zastanawiania się.Poza tym ja nie kupuję dla siebie, tylko dla jakiegoś badylarza milionera.Waldemar na mękach przysięgnie, że załatwia interes dla zupełnie obcegoczłowieka, a ja tylko pośredniczę.Nie, no co ja mówię! Waldemar na mękachwyprze się w ogóle znajomości ze mną! - Waluciarz zacznie mieć podejrzenia.-Za drugim razem.Trzeciego razu nie będzie, bo mu każę szukać gdzie indziej.Jest Gdańsk, Szczecin, Kraków, Zakopane.Jak ob-skoczy inne miasta, będziemógł znów wrócić do Warszawy.On często jezdzi w delegacje.Oczywiście za każdymrazem zawiadamia mnie, gdzie i kiedy umówił się z waluciarzem.A pokaż mitakiego dolarowca, który poleci z pyskiem na milicję.- Badylarze też mająmiękkie - powiedział Gaweł w zadumie.- Jak im się zaproponuje dobrą cenę, mogąsprzedać.- No widzisz.Gaweł zapatrzył się w okno i milczał długą chwilę.Potem nagle ocknął się zzamyślenia.- Dobra, akceptuję - rzekł stanowczo.- Ale draka, hi, hi! Ja cinawet mogę powiedzieć, gdzie ten twój Waldemar ma szukać.Mam takich parę osób.Narazili mi się, hi, hiii! Z obstawą damy sobie radę.Hi, hiii! Tylko przedtemmusisz mi go pokazać.Uzyskany przez Baśkę tajemniczą drogą nowy farsz dopoduszek w dużych odcinkach wywołał z jednej strony wielką ulgę, a z drugiejniepokój.Donat i Paweł niepewnie milczeli.Marcin równocześnie ożywił się isposępniał.- Nie podoba mi się to - mruknął złowieszczo.- Za duży tłok sięrobi.Lada chwila zaczną o nas pisać w prasie.- Nie bój się, nikt nie wie, o cochodzi - pocieszyła go Baśka.- Ci, co napadają, w ogóle nie wiedzą, kto jajestem, a o tobie nawet nie słyszeli.I pojęcia nie mają, co się z tym robidalej.Dostają honorarium, a reszta ich nie obchodzi.- Zdjęli nam z głowyczarną robotę - zauważył Paweł.- Tylko rachunki się komplikują, bo dwadzieściaprocent odsyłamy od sumy brutto, więc to ich honorarium też trzeba dodać.Niewiem, czy nie zatrudnimy w końcu jakiegoś głównego księgowego.-Przedsiębiorstwo nam się rozszerza i koszty własne rosną.- Toteż właśnie -wtrącił Donat.- Uważam, że im więcej uszarpiemy sami, tym lepiej.Ja tegodziobatego przyuważę, ale muszę wyjechać na dwa tygodnie do NRD.- Akurat terazzachciało ci się wycieczek zagranicznych? - Służbowo.Chciałbym go przyuważyćprzedtem.W razie czego załatwcie go sami, beze mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]