[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nazgule, które zniżyły lot, omijały ich kopiec, wyczuwając zapewne moc drzemiącą w Gandalfie.Całą swą złość i nienawiść skoncentrowały więc na sąsiedniej armii – co chwila któryś z Upiorów z okrzykiem przelatywał nisko nad wojskiem, a szeregi ludzi chwiały się jak łany zboża w cieniu ich skrzydeł.Chwiały się, ale – mężnie trwały na wyznaczonych im miejscach.Aragorn nie mógł nic zrobić, jak tylko obserwować rozwój wypadków ze swego bezpiecznego stanowiska na szczycie wzniesienia.Zakładał, że pierwsze uderzenie Mordoru będzie wymierzone w niego, wszak tu właśnie wiódł główny gościniec, niemal zapraszająco szeroki i wygodny.Tu również powiewała chorągiew królewska.Mimo to pierwsze macki armii Saurona skierowały się ku zachodniemu kopcowi.Czyżby Sauron podejrzewał, że Pierścień wciąż znajduje się w ręku syna Denethora? Aragorn nie dał się tak łatwo zwieść pozorom i groźbom Wysłannika Mordoru.Gdyby Nieprzyjaciel, wraz z kolczugą Froda i mieczem Sama zdobył Pierścień, nie musiałby z wodzami Zachodu paktować.Jego moc stałaby się tak wielka, że to on dyktowałby wszelkie warunki, miast bawić się w kotka i myszkę.Po co wysyłać posłów, skoro wroga można bez wysiłku zmiażdżyć? Nie, niezależnie od tego co rozegrało się w Mordorze, Sauron nie odzyskał jeszcze Pierścienia i wyglądało na to, że wciąż nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć.A więc nadzieja istniała, wciąż jeszcze mieli szanse.Kolejny Nazgul przeleciał nad szczytem sąsiedniego kopca, zniknął na moment za wzniesieniem i pojawił się od zachodu.Aragorn zmarszczył czoło, widząc wielkie poruszenie i przegrupowanie w szeregach Boromira.Na jego oczach duży konny oddział zjechał z kopca i w dzikim cwale zaczął oddalać się ku równinom Dagorladu.Za nim w chaosie pognał drugi.I trzeci, który podobnie jak dwa pierwsze, niemal natychmiast poszedł w rozsypkę.Dopiero, kiedy oddziały wypadły na otwartą przestrzeń, zostawiając za sobą usypiska żwiru i śmieci, Aragorn dostrzegł, że to same wierzchowce, bez jeźdźców.Boromir pozbywał się koni.Mądrze, konnica niewiele mogła zdziałać w takim ścisku, tłocząc się na wzniesieniu, a zwierzęta z pewnością płoszyły się na widok Upiorów.Znaczną część wojsk Boromira stanowiła konnica z Dol Amroth i Rohanu, wpadające w panikę konie mogły stać się zagrożeniem równie wielkim jak nieprzyjacielskie wojska.Aragorn nie miał takich problemów – dowodził oddziałami piechoty.Jeden z Nazguli poleciał za końmi, ale zaraz zawrócił, uznając zwierzęta za niegodne zachodu.Konie oddalały się szybko i istniała szansa, że zdołają uciec, nim zamkną się kleszcze armii zbiegającej ze stoków Morannonu.Aragorn przeniósł wzrok na kopiec – armia zwarła szeregi, szykując się do odparcia pierwszego uderzenia.Orkowie dwukrotnie sypnęli strzałami ponad bagniskiem, a potem, ku zaskoczeniu i przerażeniu patrzących rozstąpili się, by zrobić przejście trollom.Nawet ze szczytu odległego kopca Aragorn widział bestie wyraźnie, były ich dziesiątki, a każdy z nich coś dźwigał.Głazy! – przemknęło mu przez myśl.Wśród rozbryzgów błota powstały kładki, czarna fala orków wnet zaczęła się przez nie przewalać, biegnąc tuż za trollami.Niektórzy spadali i grzęźli w mazi, wdeptywani przez następne szeregi.Już tylko jakieś sto metrów dzieliło ich od pierwszych szeregów gondorskiej piechoty, czekającej u stóp kopca.Pięćdziesiąt.Dwadzieścia.Gęsty deszcz strzał ani na moment nie spowalniał biegu żołdactwa z Mordoru, kilkanaście trolli wysforowało się do przodu, opętanych wizją krwi i mordu.Aragorn z bijącym sercem patrzył jak czarna fala ze strasznym hukiem i wyciem uderza o tarcze Gondoru, jak pierwsze szeregi chwieją się i załamują pod tymnaporem.Niektóre z trolli naszpikowane dziesiątkami strzał padły, nadziewając się na włócznie, inne parły dalej tworząc coś w rodzaju pancernego klina.Szeregi wojsk Boromira uginały się i rozstępowały się przed nim.Nazgule zniżyły lot i zaczęły krążyć nad wycofującymi się ludźmi, siejąc popłoch.Lecz kiedy klęska zdawała się nieuchronna, nagle wydarzyło się coś, czego nikt nie mógł przewidzieć.- Władcy Zachodu naprawdę nam sprzyjają! – zawołał Gandalf.– Patrz!Aragorn podążył wzrokiem za jego gestem i spojrzał w niebo.Serce zaczęło mu się tłuc w piersi.Dokładnie tak jak w dawnych opowieściach mknęły im na odsiecz, ogromne, dostojne i groźne jak wcielenie burzy.Orły.- Orły!!! Orły nadlatują!!! – wieść lotem błyskawicy przemknęła wśród żołnierzy.Z przenikliwym okrzykiem, który słychać było nawet mimo zgiełku bitwy, ptaki runęły w dół, składając skrzydła i wyciągając szpony.Nazgule rozproszyły się jak stado gawronów, w które uderza jastrząb.Latające potwory Upiorów były niemal dwukrotnie większe od najpotężniejszego z orłów, ale nie miały nawet po części tej zwinności i szybkości.Orły atakowały zaciekle i nieustępliwie.Skrzydlate bestie, chcąc się od nich uwolnić, zaczęły wzbijać się wyżej i kierować w stronę Czarnej Bramy.Wojsko Boromira, oswobodzone od grozy Nazguli, na powrót zwarło szeregi, rozstępując się jedynie przed grupą trolli, która była już teraz mniej więcej w jednej trzeciej wysokości kopca.Wyglądało to z daleka tak, jakby Gondorczycy celowo otwierali bestiom drogę, wciągając wroga głębiej we własne szeregi.Aragorn przez moment patrzył z niedowierzaniem, a potem zrozumiał – z góry parł na spotkanie trolli pancerny klin i to dla niego wojska robiły miejsce.Najwyraźniej Boromir zachował wybrane, najlepiej ułożone i opancerzone konie i - jeśli Aragorna wzrok nie mylił - osobiście prowadził konnicę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • ›ci 01 Zapach ciemnoÂści
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thispassion.pev.pl