[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Popatrzyli po sobie, zaskoczeni.- Coś mi tu nie pasuje - zauważyła Joanna.- Zupełnie jakbym trafiła pod zły adres.Zaintrygowani rozbrzmiewającym śmiechem, zamiast do drzwi frontowych udali siędo położonego za domem ogrodu.Na wielkim, zielonym trawniku leżały tu i ówdzie świeżoopadłe liście, a Sheila Selkirk w towarzystwie małej dziewczynki o słodkiej buzi ShirleyTempie starannie je wygrabiała.Przez chwilę Joanna i Mike obserwowali, jak babcia iwnuczka zgarniają mokre liście, usypując je w małe stosy.Ich szczególną uwagę przykuwałoroześmiane, szczebioczące dziecko.Było śliczne jak z obrazka.Ubrane w purpurowypłaszczyk, zielone spodenki i maleńkie, czerwone kalosze, przypominało małego elfa.Biegało, śmiejąc się radośnie, potrząsając burzą złocistych loków i wyciągając rączki do góry, by schwytać porwane wiatrem liście.Wtedy Sheila Selkirk przerwała na chwilę, oparła się ograbie i nie zważając na rozrzucane przez wiatr liście, popatrzyła na dziecko jak zaczarowana.Ten widok przywołał Joannie w pamięci słynny obraz Madonny z Dzieciątkiem i stanowiłuroczy kontrast dla brzydoty Gallows Wood - miejsca brutalnej egzekucji - i Joanna, bojąc sięprzerwać tę sielankę wiadomością o śmierci Jonathana Selkirka, stała w miejscu bez ruchu.Zerknęła tylko na Mike a i zauważyła, że on też uległ urokowi tej wzruszającej sceny.Wreszcie odchrząknęła głośno.- Dzień dobry, pani Selkirk - odezwała się.I nagle czar prysł.Sheila Selkirk zesztywniała, a dziewczynka zamilkła, podbiegła dobabci i chwyciła ją za nogi.Na jej twarzyczce malowały się nieufność i strach.Kobieta stałanieruchomo, jakby sparaliżowana.- Dzień dobry, pani inspektor - odparła.- Spodziewałam się pani - dodała spiętymgłosem, jakby czuła się winna.Joanna zastanawiała się, dlaczego: bo miło spędza czas z wnuczką, czy może majakieś inne powody?Sheila popatrzyła po twarzach funkcjonariuszy i dostrzegła na nich wyrazniezadowolenia.- A co mam robić, pani inspektor? - spytała obronnym tonem.- Nie jestem hipokrytką.To jest mój lek na cale zło - dodała, gładząc dłonią niesforne loki dziecka.Jej wargi poruszałysię nerwowo.- Mam siedzieć w domu i udawać żałobę? Przecież to bez sensu.Jonathan nieżyje, wiedziałam to od samego początku, gdy tylko zniknął ze szpitala - przyznała, siląc się nauśmiech.- Myliłam się tylko co do szczegółów.Myślałam, że to praca i kłopoty finansowe gowykończyły - przerwała, patrząc w dal na dwa sękate drzewa na końcu ogrodu.- Jonathan znatury był pesymistą.Podejrzewałam, że nie wytrzymał i odebrał sobie życie.Ale okazuje się,że się myliłam.Wasi ludzie już u mnie byli i wszystko mi powiedzieli - przyznała.Po jejtwarzy przeszedł cień smutku.- Wiem już, że ktoś go zastrzelił.Justin przyjechał do mnieprosto z prosektorium.- Przełknęła ślinę.- Niczym mnie nie zaskoczycie - dodała, rzucającim śmiałe, wyzywające spojrzenie.Ich uwagę odciągnęło dziecko, które uniosło rączki i zaczęło niecierpliwie ciągnąćbabcię za płaszcz.Sheila Selkirk wzięła je na ręce.- Mój ty najdroższy skarbie - powiedziała pieszczotliwym tonem, po czym podniosławzrok.- Dziś rano przyjechała Teresa z Lucy, żeby mnie pocieszyć.Dobra z niej kobieta.-Postawiła dziewczynkę na ziemi i skierowała się w stronę domu, którego okna świeciły zapraszająco żółtawym blaskiem.- Jest w domu razem z Tonym.Proszę do środka, napijemysię herbaty.A ty, księżniczko, dostaniesz sok pomarańczowy - zwróciła się do dziewczynki.Dziecko zachichotało i pobiegło ścieżką w podskokach, wołając za babcią.Weszli dośrodka tylnymi drzwiami.Mike rzucił Joannie zdziwione spojrzenie i od razu domyśliła się, oco mu chodzi: bestialskie morderstwo Jonathana Selkirka najwyrazniej wcale nie poruszyłojego rodziny.Zastanawiała się, czy to dlatego, że był aż tak podłym człowiekiem, czy możejego najbliżsi byli pozbawieni wszelkich uczuć.To skandal, pomyślała, tak się nie robi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl