[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szerokim gestem objęła otaczający ich mrok.Svenson uścisnął jej dłoń.Uśmiechnęłasię znowu, choć jej oczy nie zmieniły wyrazu.- Spojrzał na mnie - we mnie - i szepnął, że mogę odkryć pewne zalety tej sprawy, żemoże stać się dla mnie.objawieniem.I zachichotał.Jednak chociaż udawał, że mnie uwodzi,opowiadana przez niego historia była mroczna i okropna.Był przekonany, że pułkownikTrapping jest przetrzymywany wbrew swojej woli, a z powodu obawy przed skandalem niemożna zwrócić się z tym do władz.Pan Xonck słyszał tylko plotki, lecz był zbyt znaną osobą,żeby osobiście się tym zająć.Powiedział, że to fragment znacznie większego obrazu.Poinformował mnie, że będzie się po mnie oczekiwać, iż wyjawię sekrety, kompromitującetajemnice Trappingów oraz rodziny Xonck, i upoważnił mnie do tego.Odmówiłam,przynajmniej bez wcześniejszej konsultacji z panią Trapping, lecz on nalegał z najwyższąstanowczością, że wyjawienie tmdnej sytuacji jej męża zagroziłoby dalszemu trwaniu ichmałżeństwa, nie mówiąc już o tym, jaki miałoby wpływ na nadszarpnięte nerwy tej biednejkobiety.Mimo wszystko wydawało się to niewłaściwe, gdyż tego, co wiedziałam,dowiedziałam się tylko dzięki jej zaufaniu.Ponownie odmówiłam, ale on nalegał,pochlebiając mi i wychwalając moje oddanie, sugerując, że spełnienie jego prośbyświadczyłoby o jeszcze głębszym oddaniu.W końcu zgodziłam się, mówiąc sobie, że niemiałam innego wyboru.Chociaż oczywiście miałam.Zawsze jest jakiś wybór.lecz jeśli ktościę chwali lub nazywa piękną, jakże łatwo jest mu uwierzyć.- Westchnęła.- A dziś ranoprzyszły instrukcje, żeby wsiąść do pociągu i przyjechać tutaj.- Kto ofiaruje grzech, ten dostąpi raju - rzekł Svenson.Elóise prychnęła, kiwającgłową.- Było więcej takich jak ja - krewnych, służących, wspólników lub znajomychmożnych osób.Każda z nas znała jakieś tajemnice.I jedną po drugiej panna Poolewyprowadzała z poczekalni do przyległego pokoju.Było tam kilku mężczyzn w maskach. Kiedy przyszła moja kolej, powiedziałam im wszystko, co wiedziałam - o Henrym Xoncku iArthurze Trappingu, o ambicji i pragnieniach Charlotte Trapping.Wstydzę się tego, tymbardziej że choć częściowo robiłam to, mając szczerą nadzieję uratować zaginionego, to inna- o czym mówię z przykrością - pragnęła ujrzeć ten obiecany raj.A teraz.nawet niepamiętam, co powiedziałam, co mogło być tak ważne, bo Trappingowie nie są uwikłani wżadne skandale.Jestem głupia.- Nie, wcale nie - szepnął Svenson.- Wszyscy jesteśmy niemądrzy, wierz mi.- To żadna wymówka - odparła stanowczo.- Wszyscy mamy szanse być silni.- Okazałaś siłę, wyjeżdżając tak daleko sama - rzekł - a jeszcze większą tam nastrychu.Zamknęła oczy i westchnęła.Svenson starał się mówić łagodnie.Bez zastrzeżeńuwierzył w jej opowieść, chociaż nakazywał sobie podejrzliwość.Była w Harschmort-zTrappingiem, jak wyjaśniła - lecz mimo to potrzebował więcej informacji, zanim w pełni jejzaufa.- Powiedziałaś, że panna Poole miała książkę.- Położyła ją na stole po tym, jak powiedziałam im to, co moim zdaniem chcieliusłyszeć.Była zawinięta w jedwab, jak jakaś Biblia albo żydowska Tora, a kiedy goodwinęła.- Księga była zrobiona z błękitnego szkła.Na dzwięk tych słów zaparło jej dech.- Tak! A pan wspomniał o szkle w pociągu i wtedy nie wiedziałam, ale w tymmomencie pomyślałam o panu i pojęłam, że nie rozumiałam mojej sytuacji.W tej samejchwili przypomniał mi się zimny błysk w oczach pana Francisa Xoncka, a potem panna Pooleotworzyła tę szklaną księgę i przeczytałam.a raczej powinnam powiedzieć, że to onaprzeczytała mnie.To nie ma sensu, ale też żadnego nie miało.Wpadłam w nią jak w staw,jakbym wskoczyła do cudzego ciała, ale nie tylko - widziałam sny, pragnienia, rozkosze, nawspomnienie których się mmienię - oraz wizje takiej.potęgi.Nagle.panna Poole chybapołożyła moją dłoń na księdze, gdyż pamiętam jej śmiech.nagle.nie potrafię tego opisać.Byłam w otchłani.tak głębokiej i tak zimnej, tonęłam.wstrzymywałam oddech, ale wkońcu musiałam nabrać tchu i wciągnęłam.nie wiem co takiego, lecz coś lodowato zimnegojak płynne szkło.Miałam wrażenie, że.umieram.- Zamilkła, otarła oczy i spojrzała na właz.- Obudziłam się tam.Miałam szczęście.wiem, że miałam szczęście.Wiem, że powinnamtam umrzeć tak jak tamte dwie, ze skórą świecącą na niebiesko.*- Możesz iść? - zapytał Svenson. - Mogę.- Wstała i wygładziła suknię, wciąż trzymając go za rękę, po czym pochyliłasię, żeby włożyć buty.- Po trudzie, jaki sobie zadali, żeby mnie tu ściągnąć, nagle postanowilisię mnie pozbyć! Gdyby nie pan, kapitanie Blach, boję się myśleć.- Więc proszę tego nie robić.Musimy opuścić ten dom.Chodzmy.Na niższychpiętrach jest ciemno.Dom wygląda na opuszczony, przynajmniej chwilowo.Szedłem zakilkoma mężczyznami, którzy - jak sądzę - znajdują się gdzieś na terenie tej posiadłości.Może panna Poole i pozostałe kobiety poszły do nich dołączyć.- Kapitanie Blach.- Nazywam się Svenson - przerwał jej.- Abelard Svenson, kapitan chirurgmackienburskiej marynarki, przydzielony do towarzystwa pewnemu bardzo niemądremuksięciu, którego - jako jeszcze większy głupiec niż on - wciąż mam nadzieję uratować.Jak jużpani powiedziała, nie ma czasu, by opowiedzieć o wszystkim.Arthur Trapping nie żyje.Dziśrano Francis Xonck próbował utopić mnie w rzece, w tej samej żelaznej trumnie co zwłokipułkownika Trappinga.Być może drogą tych machinacji zamierza pozbyć się obojga swoichkrewnych, a.do licha, za dużo by o tym gadać, a nie mamy czasu, gdyż tamci mogą wrócić.Mężczyzna, z którym jechała pani pociągiem, pan Coates.- Nie znałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl