[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.²w ²kondor  duży ptak wystÄ™pujÄ…cy w Ameryce PoÅ‚udniowej, drapieżnik i padlinożerca.²w ³abnegacja  brak troski o swój stan, wyglÄ…d i korzyÅ›ci.²w t gruze  grudka, zgrubienie.²w u hieratyczny  tu: uroczysty.²w v przeto (daw.)  wiÄ™c, dlatego.²w w wró (daw.)  wrosnąć.²w x migrena  silny, punktowy ból gÅ‚owy.²w y dewocja  przesadna i ostentacyjna relig3ność.²x p w oczach  tu: na widoku; na pokaz.²x ¹swawola (daw.)  nieposÅ‚uszeÅ„stwo.no sc lz Sklepy cynamonowe (zbiór) 38 opanowujÄ…c wzbierajÄ…cy gniew, spytaÅ‚em:  Jaki sens majÄ… w takim razie te wszystkieplotki i kÅ‚amstwa, które rozsiewasz o ojcu?Prawda, KÅ‚amstwo, Ojciec,Lecz jej rysy, które w pierwszej chwili rozpadÅ‚y siÄ™ byÅ‚y w panice, zaczęły siÄ™ znowuMatkaporzÄ…dkować. Jakie kÅ‚amstwa?  spytaÅ‚a, mrugajÄ…c oczyma, które byÅ‚y puste, nalaneciemnym bÅ‚Ä™kitem, bez biaÅ‚ka. Znam je od Adeli  rzekÅ‚em  ale wiem, że pochoóÄ…od ciebie; chcÄ™ wieóieć prawdÄ™.Usta jej drżaÅ‚y lekko, zrenice, unikajÄ…c mego wzroku, powÄ™drowaÅ‚y w kÄ…t oka.Nie kÅ‚amaÅ‚am  rzekÅ‚a, a usta jej napÄ™czniaÅ‚y i staÅ‚y siÄ™ maÅ‚e zarazem.UczuÅ‚em²x ²,że mnie kokietuje jak kobieta mężczyznÄ™. Z tymi karakonami²x ³ to prawda  samRobakprzecież pamiÄ™tasz&  ZmieszaÅ‚a siÄ™.PamiÄ™taÅ‚em w istocie tÄ™ inwazjÄ™ karakonów, tenzalew czarnego rojowiska, które napeÅ‚niaÅ‚o ciemność nocnÄ… pajÄ™czÄ… bieganinÄ….Wszystkieszpary peÅ‚ne byÅ‚y drgajÄ…cych wÄ…sów, każda szczelina mogÅ‚a wystrzelić z nagÅ‚a karakonem,z każdego pÄ™kniÄ™cia podÅ‚ogi mogÅ‚a zlÄ™gnąć siÄ™ ta czarna bÅ‚yskawica, lecÄ…ca oszalaÅ‚ym zyg-zakiem po podÅ‚oóe.Ach, ten óiki obÅ‚Ä™d popÅ‚ochu, pisany bÅ‚yszczÄ…cÄ…, czarnÄ… liniÄ… natablicy podÅ‚ogi.Ach, te krzyki grozy ojca, skaczÄ…cego z krzesÅ‚a na krzesÅ‚o z óirytem²x tw rÄ™ku.Nie przyjmujÄ…c jadÅ‚a ani napoju, z wypiekami gorÄ…czki na twarzy, z konwulsjÄ…²x uwstrÄ™tu wrytÄ… dookoÅ‚a ust, ojciec mój zóiczaÅ‚ zupeÅ‚nie.Jasne byÅ‚o, że tego napiÄ™cia nie-nawiÅ›ci żaden organizm dÅ‚ugo wytrzymać nie może.Straszliwa odraza zamieniÅ‚a jegotwarz w stężaÅ‚Ä… maskÄ™ tragicznÄ…, w której tylko zrenice, ukryte pod dolnÄ… powiekÄ…, leżaÅ‚yna czatach, napiÄ™te jak ciÄ™ciwy, w wiecznej podejrzliwoÅ›ci.Z óikim wrzaskiem zrywaÅ‚ siÄ™nagle z sieóenia, leciaÅ‚ na oÅ›lep w kÄ…t pokoju i już podnosiÅ‚ óiryt, na którym utkwionyogromny karakon przebieraÅ‚ rozpaczliwie gmatwaninÄ… swych nóg.Adela przychoóiÅ‚awówczas blademu ze zgrozy z pomocÄ… i odbieraÅ‚a lancÄ™ wraz z utkwionym trofeum, aże-by jÄ… utopić w cebrzyku²x v.Już wówczas jednak nie umiaÅ‚bym powieóieć, czy obrazyte zaszczepiÅ‚y mi opowiadania Adeli, czy też sam byÅ‚em ich Å›wiadkiem.Ojciec mój nieposiadaÅ‚ już wtedy tej siÅ‚y odpornej, która zdrowych luói broni od fascynacji wstrÄ™tu.Zamiast odgraniczyć siÄ™ od straszliwej siÅ‚y atrakcyjnej²x w tej fascynacji, ojciec mój, wyda-ny na Å‚up szaÅ‚u, wplÄ…tywaÅ‚ siÄ™ w niÄ… coraz baróiej.Smutne skutki nie daÅ‚y dÅ‚ugo na siebieczekać.Wnet pojawiÅ‚y siÄ™ pierwsze podejrzane znaki, które napeÅ‚niÅ‚y nas przerażeniemi smutkiem.Zachowanie ojca zmieniÅ‚o siÄ™.SzaÅ‚ jego, euforia jego podniecenia przygasÅ‚a.W ruchach i mimice jęły²x x siÄ™ zdraóać znaki zÅ‚ego sumienia.ZaczÄ…Å‚ nas unikać.KryÅ‚siÄ™ óieÅ„ caÅ‚y po kÄ…tach, w szafach, pod pierzynÄ….WióiaÅ‚em go nieraz, jak w zamyÅ›leniuoglÄ…daÅ‚ wÅ‚asne rÄ™ce, badaÅ‚ konsystencjÄ™ skóry, paznokci, na których wystÄ™pować zaczęłyczarne plamy, bÅ‚yszczÄ…ce, czarne plamy, jak Å‚uski karakona.Ojciec, SzaleÅ„stwo, NocW óieÅ„ opieraÅ‚ siÄ™ jeszcze ostatkami siÅ‚, walczyÅ‚, ale w nocy fascynacja uderzaÅ‚anaÅ„ potężnymi atakami.WióiaÅ‚em go póznÄ… nocÄ…, w Å›wietle lampy stojÄ…cej na podÅ‚o-óe.Mój ojciec leżaÅ‚ na ziemi nagi, popstrzony czarnymi plamami totemu, pokreÅ›lonyliniami żeber, fantastycznym rysunkiem przeÅ›wiecajÄ…cej na zewnÄ…trz anatomii, leżaÅ‚ naczworakach, opÄ™tany fascynacjÄ… awersji²x y , która go wciÄ…gaÅ‚a w gÅ‚Ä…b swych zawiÅ‚ych dróg.Mój ojciec poruszaÅ‚ siÄ™ wieloczÅ‚onkowym, skomplikowanym ruchem óiwnego rytuaÅ‚u,w którym ze zgrozÄ… poznaÅ‚em imitacjÄ™ ceremoniaÅ‚u karakoniego.Od tego czasu wyrzekliÅ›my siÄ™ ojca.PodobieÅ„stwo do karakona wystÄ™powaÅ‚o z dniemkażdym wyrazniej  mój ojciec zamieniaÅ‚ siÄ™ w karakona.ZaczÄ™liÅ›my siÄ™ przyzwyczajać do tego.WidywaliÅ›my go coraz rzaóiej, caÅ‚ymi tygo-dniami znikaÅ‚ góieÅ› na swych karakonich drogach  przestaliÅ›my go odróżniać, zlaÅ‚ siÄ™w zupeÅ‚noÅ›ci z tym czarnym niesamowitym plemieniem.Kto mógÅ‚ powieóieć, czy żyÅ‚góieÅ› jeszcze w jakiejÅ› szparze podÅ‚ogi, czy przebiegaÅ‚ nocami pokoje, zaplÄ…tany w afe-ry karakonie, czy też byÅ‚ może mięóy tymi martwymi owadami, które Adela co ranaznajdowaÅ‚a brzuchem do góry leżące i najeżone nogami i które ze wstrÄ™tem braÅ‚a naÅ›mietniczkÄ™ i wyrzucaÅ‚a?²x ²uczu em  óiÅ›: poczuÅ‚em.²x ³karakon  karaluch.²x t óiryt (daw.)  krótka włócznia.²x u konwulsja  nagÅ‚y, mimowolny skurcz mięśni.²x v cebrzyk (daw.)  wiaderko.²x w si a atrakcyjna  przyciÄ…ganie.²x x j (daw.)  zacząć.²x y awersja  odraza.no sc lz Sklepy cynamonowe (zbiór) 39 Ojciec, Ptak, Podróż, A jednak  powieóiaÅ‚em zdetonowany²y p  jestem pewny, że ten kondor toTajemnicaon. Matka spojrzaÅ‚a na mnie spod rzÄ™s:  Nie drÄ™cz mnie, drogi  mówiÅ‚am ci jużprzecież, że ojciec podróżuje jako komiwojażer²y ¹ po kraju  przecież wiesz, że czasemw nocy przyjeżdża do domu, ażeby przed Å›witem jeszcze dalej odjechać.WichuraBunt, Ciemność, DomTej dÅ‚ugiej i pustej zimy obroóiÅ‚a ciemność w naszym mieÅ›cie ogromnym, stokrotnymuroóajem.Zbyt dÅ‚ugo snadz nie sprzÄ…tano na strychach i w rupieciarniach, stÅ‚aczanogarnki na garnkach i flaszki na flaszkach, pozwalano narastać bez koÅ„ca pustym bateriombutelek.Tam, w spalonych, wielobelkowych lasach strychów i dachów, ciemność zaczęła siÄ™wyraóać i óiko fermentować.Tam zaczęły siÄ™ te czarne sejmy garnków, te wiecowaniagadatliwe i puste, te beÅ‚kotliwe flaszkowania, bulgoty butli i baniek [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl