[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nazajutrz rano ruszył do tartaku, ale nie dostał roboty.Wrócił więc do domu i poszedł sprawdzić, co dzieje się w polu, aleteż nie znalazł tam zajęcia.Wsiadł w końcu do furgonetki ipojechał do Marvina Parkera.Marvin mieszkał naprzeciwko bramy szkolnego budynku, w którym umieszczono Przywróconych.Siedząc przed domem, mógłobserwować autobusy, którymi ich dowożono.I w ten właśniesposób spędzał większość poranków, od czasu gdy zaczęły siępowroty.Z jakiegoś powodu Fred czuł, że i on powinien tam być.Chciał zobaczyć na własne oczy, do czego zmierza świat.Chciałzobaczyć twarze tajemniczych przybyszy.Zupełnie jakby kogoś wśród nich szukał.Harold spokojnie siedział na swej pryczy pośrodkupomieszczenia, które kiedyś było galerią sztuki pani Johnson.%7łałował, że nie boli go krzyż, gdyż wtedy mógłby solidnieponarzekać.Zawsze lepiej mu szły rozważania na temat sprawtrudnych i skomplikowanych, gdy wcześniej mógł pomstować natemat bólu w plecach.Nie chciał nawet myśleć, co by było, gdybyktoś odebrał mu tę przyjemność.Lucille zapewne zdołałaby go jużkanonizować.Pryczę obok Harolda zajmował Jacob.Poduszka i kołdrachłopca, dostarczone tu przez Lucille, leżały starannie złożone.Hafty i ściegi kołdry były tak kunsztowne, że jedynie ataknuklearny mógłby je rozpruć, a wszystkie rogi tworzyły idealny kątprosty.Ułożona symetrycznie poduszka nie miała najmniejszegozałamania.Jaki to porządny chłopiec  pomyślał Harold, usiłując sobieprzypomnieć, czy zawsze tak było. Charles?Westchnął.W drzwiach dawnego studia połączonego zsypialnią stała stara kobieta.Jedna z Przywróconych.Popołudniowe słońce przenikało przez okna i padało na jej twarz, awokół framugi drzwi widniały plamy farb w różnych kolorach iodcieniach  pozostałość wykonywanych tu latami projektówartystycznych.Jaskrawa żółć i wściekła czerwień wydawały sięHaroldowi żywsze, niż powinny, zważywszy na ich wiek.Otaczały starą kobietę tęczą kolorów, spowijając ją magicznąaurą.  Tak?  powiedział. Charles, o której wychodzimy? Wkrótce  odparł Harold. Spóznimy się, Charles.Nie mogę do tego dopuścić.Tobardzo nieuprzejme. Nic nie szkodzi.Poczekają na nas.Wstał, rozprostował się i wolno podszedł do starej paniStone, by przeprowadzić ją przez pokój do stojącej w rogu pryczy.Była to tęga, czarnoskóra kobieta około osiemdziesiątki, nieco jużzniedołężniała.Ale bez względu na swój stan, zawsze dbała o siebiei swoje posłanie.Była czysta i starannie uczesana, a jej skromnagarderoba wyglądała nieskazitelnie. Nie martw się, babciu  uspokajał ją Harold. Niespóznimy się. Przecież już jesteśmy spóznieni. Mamy mnóstwo czasu. Jesteś pewny? Absolutnie, kochana. Uśmiechnął się i poklepał ją poręce, gdy układała się na posłaniu.Usiadł obok niej, gdy obróciłasię na bok i zapadła w sen.Tak było z nią zawsze.Najpierwogarniało ją gwałtowne podniecenie, potem następowałnieunikniony stres, a na koniec równie nagle zasypiała.Siedział obok pani Stone  miała na imię Patricia  ażgłęboko usnęła.Potem, mimo czerwcowego upału, przykrył jąkołdrą zdjętą z łóżka Jacoba.Mamrotała coś, że nie wypadazmuszać ludzi do czekania, ale po chwili jej usta znieruchomiały, aoddech stał się równy i powolny.Wrócił na swoją pryczę i usiadł.%7łałował, że nie ma żadnejksiążki.Może gdy odwiedzi ich Lucille, poprosi, żeby cośprzyniosła, pod warunkiem że nie będzie to Biblia czy jakaś innabzdura.Nie, myślał, pocierając brodę.Bellamy odgrywa jednak jakąśrolę.Wprawdzie od czasu, gdy Biuro zaczęło zamykać tu ludzi, jegoautorytet zmalał, jednak był wciąż najlepiej poinformowaną osobąna tym terenie. W pewien sposób wciąż wszystkim dyrygował.Decydował oaprowizacji i zakwaterowaniu, a także przydziale garderoby,artykułów higienicznych i wielu innych.Kontrolował na bieżącozarówno działania Prawdziwie %7ływych, jak i Przywróconych.To on wszystkim kierował, choć inni wykonywali czarnąrobotę.Ale podsłuchując żołnierzy, którzy lubili głośno plotkowaćpodczas obchodu szkoły, Harold odkrył, że ostatnio czarnej robotybyło coraz mniej.Polityka władz stopniowo zmierzała do przetrzymywaniaPrzywróconych w określonym miejscu, tak jak przechowuje się wmagazynie nadmiar żywności.Od czasu do czasu, jeśli powróciłktoś szczególnie ważny lub cieszący się szczególnie złą sławą,odstępowano od tej zasady i kupowano mu bilet lotniczy do domu.Z reguły jednak osadzano wszystkich tam, gdzie się pojawili.Może na razie nie dzieje się tak wszędzie, myślał, ale czuł, żeniebawem do tego dojdzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl