[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy za szybą przesuwa się cień podchodzącego do drzwi człowieka, Grace odrywasię wreszcie od dzwonka, przygotowując się w duchu na ostrą wymianę zdań.- Kto tam? O co chodzi? - dobiega z wnętrza domu zaniepokojony głos gospodarza.- Agentka Flint.Byłam tu wcześniej, panie Tyler.Muszę z panem jeszcze razporozmawiać.Po krótkim wahaniu pada odpowiedz:- Już mówiłem, że nic nie wiem i nie mam nic do powiedzenia.Proszę odejść.- Niech pan otworzy drzwi.- Proszę odejść!Tym razem Flint krótko naciska dzwonek, ale robi to drugi raz i trzeci.Jest gotowa takdzwonić setki razy, jeśli będzie musiała.Drzwi jednak się otwierają i staje w nich Tyler wszlafroku.Obrzuca ją pogardliwym spojrzeniem.Grace uderza nagle, że gdyby nie gęstabroda, byłby podobny do jej ojca - ma tak samo szeroką twarz z wystającymi kośćmipoliczkowymi, wysokie czoło i pęczki drobnych zmarszczek w kącikach oczu.- Czy pani zwariowała? - syczy z wściekłością.Z głębi domu dobiega jakiś stłumiony hałas i rozlega się dziecięcy głos:- Tato?- 66 - Tyler cofa się o krok i odwraca, a Flint wykorzystuje tę chwilę, by przeskoczyć ostatnistopień schodów i stanąć w przejściu.- Wszystko w porządku, Sally - woła gospodarz do niewidocznej stąd córki.- Wracajdo łóżka.- Thomas? - W natrętnym głosie jego żony przebija niezwykła stanowczość.-Thomas? Co tam się dzieje, do pioruna?- Nic.Nic ważnego.Proszę.- dodaje Tyler z odcieniem histerii w głosie -.połóżdzieci z powrotem do łóżek.Odwraca się do Grace i spostrzega ze zdumieniem, że stoi ona tuż przed nim, naprogu, lewą nogą blokując uchylone drzwi i spoglądając na jego bose stopy, jakby chciała muprzydepnąć palce, gdyby spróbował ją wypchnąć z domu.Cofa się o krok.- Otóż myli się pan.To bardzo ważna sprawa - mówi cicho Flint.- Czy wie pani, która jest godzina? - Tyler zadaje to samo idiotyczne pytanie, którepada z ust każdego opornego, mającego nieczyste sumienie świadka wyrwanego z łóżka wśrodku nocy.Grace unosi lewą rękę do oczu.- Jedenaście po piątej, ale.- marszczy brwi -.to tandetny zegarek, może się paręminut póznić.Chce go jeszcze bardziej rozdrażnić, wytrącić z równowagi, ale wystarczy jeden rzutoka, by się przekonać, że te próby spełzają na niczym, a nawet przynoszą odwrotny skutek -mężczyzna sprawia wrażenie bardzo pewnego siebie, doskonale panuje nad sobą, tłumiącwszelką agresję.- Nie zechciałby pan wyjść przed dom? - pyta ostro Grace tonem gliniarzaprowadzącego przesłuchanie.- Nie musielibyśmy więcej niepokoić pańskiej rodziny.Nic z tego.Tyler wkłada ręce do kieszeni szlafroka i przygląda jej się w spokoju.- Więc proszę przynajmniej włożyć coś na nogi.Jest dość zimno.Nadal żadnej reakcji.Z nieruchomego spojrzenia gospodarza trudno cokolwiekwyczytać, głównie z powodu gęstego zarostu zakrywającego usta.Flint jest jednakprzekonana, że po jego wargach błąka się niewyrazny ironiczny uśmieszek.Chyba sam nie wiesz, Thomasie Tylerze, jak blisko znalazłeś się niebezpiecznejprzepaści.- Czekam - mówi.- Proszę powiedzieć wreszcie to, co ma pani do powiedzenia.- 67 - - Na pewno pan chce, żeby usłyszeli to pańscy bliscy? - Dostrzegłszy wyrazzniecierpliwienia w jego oczach, ciągnie: - Jak pan sobie życzy.Podczas naszej poprzedniejwieczornej rozmowy.- Nocnej - koryguje.- Wszystko jedno.Otóż powiedział pan mnie i agentowi specjalnemu Crawfordowi, żenigdy pan nie słyszał o Benie Gatesie, że nic pan o nim nie wie.- Urywa w oczekiwaniu, żeTyler potwierdzi wcześniejsze kłamstwa, on jednak uparcie milczy.- No więc maminformację.z bardzo dobrego zródła.że nie powiedział nam pan prawdy.- Znowu robiprzerwę, ale i tym razem nie ma żadnej reakcji.- Jeśli nie chce pan teraz ze mną rozmawiać,następnym razem usłyszy pan te same pytania na temat Bena Gatesa, zeznając pod przysięgą.Albo mając w gębie lufę mojego pistoletu, bo tak właśnie twoi przyjacielepotraktowali Ruth, wsunęli jej lufę pistoletu do ust, a potem wyrzucili ją z helikoptera.- Wponiedziałek z samego rana - ciągnie, walcząc z coraz silniejszymi złymi przeczuciami -zwrócę się do prokuratora okręgowego z Portlandu o wydanie nakazu przesłuchania panaprzed sądem w sprawie uczestnictwa w spisku mającym na celu pranie brudnych pieniędzy,defraudację przelewów bankowych, fałszowanie zeznań podatkowych oraz.- zawiesza nachwilę głos, uświadamiając sobie wagę tego ostatniego oskarżenia -.morderstwo agentkifederalnej.Teraz już nie ma żadnej wątpliwości, że Tyler uśmiecha się pod wąsem.- A ponieważ z takim uporem, jak pospolity bandzior, odwołuje się pan do zapisówpiątej poprawki do konstytucji, wcześniej zarekwiruję w pańskim biurze wszystkiedokumenty i zapisy.Grace zaczyna się coraz bardziej spieszyć, gdyż ból w lewej nodze staje się z każdąchwilą dotkliwszy, i wie, że zaraz będzie musiała zmienić pozycję, niezdolna do dalszegoblokowania stopą drzwi.- Pózniej wystąpię o sądowy nakaz ujawnienia pańskich billingów telefonicznych izestawień operacji bankowych.Zwłaszcza te ostatnie powinny być nadzwyczaj interesujące.Moja agencja dysponuje rozległymi uprawnieniami, więc jeśli tylko znajdę napańskim koncie jednego dolara podejrzanego pochodzenia, każę je zablokować, panie Tyler.To też nie przynosi skutku.Grace ma wrażenie, jakby ktoś żywcem odłupywał jejkawałki rzepki kolanowej, musi natychmiast przenieść ciężar ciała na drugą nogę.Stara się tojednak zrobić tak, by nie zwrócić uwagi rozmówcy.- Skończyła pani? - pyta gospodarz z obojętnością kelnera przyjmującego zamówieniew restauracji.- 68 - - Nie.Dopiero zaczęłam.- Ale ja skończyłem - przerywa jej stanowczo.Gwałtownie wyciąga ręce z kieszeni,jakby chciał walczyć na pięści w obronie swojej wolności.Prawą dłoń opiera na klamce.-Pani oskarżenia są całkowicie bezpodstawne, a grozby w takim samym stopniunieuzasadnione.Więc jeśli ma pani jeszcze coś do dodania.- zaczyna zamykać drzwi -.proszę się skontaktować z moim adwokatem.- Tylko jedno - wtrąca Grace pospiesznie, chcąc go powstrzymać.- Czy ma pan choćblade pojęcie, jak wygląda życie człowieka objętego federalnym dochodzeniem w sprawiezabójstwa?- Dobranoc, agentko Flint, bo do świtu zostało jeszcze trochę czasu.Dom Tylera jest odsunięty od ulicy, otoczony rozległym trawnikiem i rzędamiwiecznozielonych krzewów, nie ma jednak płotu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl