[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kupię ci kiedyś nową lalkę - obiecał ojciec, któremu było mnie żal.Ale musiał liczyć na to, że o obietnicy zapomnę, bo pewnego dnia, kiedy oglądaliśmy wystawy, powiedział mi zesmutkiem, że lalki są za drogie i że muszę poczekać.- Do kiedy? - próbowałam zmusić go do podania konkretnej daty.Ale wiedziałam już, że przyszedł czas, bym pogodziła się z życiem bez lalek.Moja matka, siostra i ja przystąpiłyśmy z niesamowitą siłąwoli do działania, żeby w tydzień zmienić lepiącą się od brudu chatę w lśniący czystością domek.Trzech starszych chłopców - przysadzisty Adrian, lat dziewięć; Markus z głową w lokach, lat siedem; i mały pięcioletni Willem - zbierało drewnodo pieca i pomagało ojcu.Wszyscy opiekowaliśmy się maluchami - brązowowłosą i brązowooką dwuletnią Bertą i jasnowłosą Teresą, która uczyła się chodzić i miała dopiero rok.Często zachodził do nas brat Leo z klasztoru redemptorystów na tej samej ulicy.Opierał swój rower o płot na tyłachdomu, przyglądał się, jak wspinamy się na olbrzymią sosnęna podwórku.To on powiedział nam o gazecie The Age".- Czerwona mapa Australii wydrukowana w lewym górnym rogu na stronie tytułowej dowodzi, że The Age" jestwłasnością komunistów i najlepiej jej nie kupować.Były to czasy Boba Santamaria i kwestia katolicy kontrakomuniści" zajmowała umysły i polityków, i katolików.Po kilku tygodniach domek został odnowiony; dobudowaliśmy szopę, żeby mieć gdzie naprawiać buty, i umieściliśmywiatraki w oknach.Potem wybudowany został garaż dla naszego chevroleta, a jeszcze pózniej dobudówka dla moichtrzech urodzonych w Australii braci.Pojawili się, nim minęło siedem lat, i zawsze robili, co chcieli, odrzucając staroświecką, związaną z innym światem dyscyplinę rodziców.Zarośnięty chwastami padok w pobliżu domu został przekształcony w niesłychanie wydajny ogród warzywny, zasadziliśmy też drzewa.Najlepsza była wierzba, która wkrótce takwyrosła, że można na niej było wieszać huśtawkę.Co do terenów Genazzano, ojciec, ciężko pracując, zrobił z nich ogród, jaki można było stawiać za wzór.Nie tylkoopiekował się ogrodami, ale był również klasztornym elektrykiem, hydraulikiem i stolarzem.Taką złotą rączką dlatrzydziestu zakonnic, Wiernych Towarzyszek Jezusa, któremieszkały w pięknym trzypiętrowym domu z dachem krytym łupkową dachówką.Zakonnice doceniały jego pracę,a ojciec był wdzięczny za to, że powierzyły mu te odpowiedzialne obowiązki.Potrafił puścić wodze fantazji przyjakimś projekcie, a równocześnie dokładał starań, by oszczędzić zakonnicom zbyt dużych wydatków.Założył szkółkę,żeby nie musiały kupować sadzonek.I hodował przeznaczone do kaplicy kwiaty na specjalnie wyznaczonej do tego celugrządce, aby resztę kwiatów w ogrodzie zostawiono w spokoju.Chyba nigdy jeszcze mój ojciec nie był taki szczęśliwy.Przez jakiś czas rzadziej miał te swoje nieprzewidywalne ataki gniewu i już nie przychodził do mnie w nocy.Skończyłamdwanaście lat, mieszkaliśmy w słonecznym, chociaż małymdomku o wytapetowanych ścianach, a z pewnym nowym obyczajem zapoznał ojca George, zrzędliwy pomocnik ogrodnika.Był to obyczaj odwiedzania męskiego pokoju".Zakonnice i dziewczęta nie miały tam wstępu.Zciany obwieszonebyły nie świętymi obrazami, tylko pikantnymi fotografiamiz kalendarzy.Wszelkiego typu i rodzaju ilustrowane magazyny leżały w szufladach, a wypełniały je ogłoszenia z zakładóww Melbourne, które obiecywały, że zadowolą wszystkich potrzebujących.Mój ojciec zaznajomił się w końcu z bardziej wymyślnym -i bardziej kosztownym - sposobem zaspokajania swojegonieustającego popędu seksualnego, niczego takiego nie znałdotychczas.W swojej naiwności musiał sądzić, że jest to sposób bezpieczniejszy i coś, co uda mu się utrzymać w tajemnicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- Kupię ci kiedyś nową lalkę - obiecał ojciec, któremu było mnie żal.Ale musiał liczyć na to, że o obietnicy zapomnę, bo pewnego dnia, kiedy oglądaliśmy wystawy, powiedział mi zesmutkiem, że lalki są za drogie i że muszę poczekać.- Do kiedy? - próbowałam zmusić go do podania konkretnej daty.Ale wiedziałam już, że przyszedł czas, bym pogodziła się z życiem bez lalek.Moja matka, siostra i ja przystąpiłyśmy z niesamowitą siłąwoli do działania, żeby w tydzień zmienić lepiącą się od brudu chatę w lśniący czystością domek.Trzech starszych chłopców - przysadzisty Adrian, lat dziewięć; Markus z głową w lokach, lat siedem; i mały pięcioletni Willem - zbierało drewnodo pieca i pomagało ojcu.Wszyscy opiekowaliśmy się maluchami - brązowowłosą i brązowooką dwuletnią Bertą i jasnowłosą Teresą, która uczyła się chodzić i miała dopiero rok.Często zachodził do nas brat Leo z klasztoru redemptorystów na tej samej ulicy.Opierał swój rower o płot na tyłachdomu, przyglądał się, jak wspinamy się na olbrzymią sosnęna podwórku.To on powiedział nam o gazecie The Age".- Czerwona mapa Australii wydrukowana w lewym górnym rogu na stronie tytułowej dowodzi, że The Age" jestwłasnością komunistów i najlepiej jej nie kupować.Były to czasy Boba Santamaria i kwestia katolicy kontrakomuniści" zajmowała umysły i polityków, i katolików.Po kilku tygodniach domek został odnowiony; dobudowaliśmy szopę, żeby mieć gdzie naprawiać buty, i umieściliśmywiatraki w oknach.Potem wybudowany został garaż dla naszego chevroleta, a jeszcze pózniej dobudówka dla moichtrzech urodzonych w Australii braci.Pojawili się, nim minęło siedem lat, i zawsze robili, co chcieli, odrzucając staroświecką, związaną z innym światem dyscyplinę rodziców.Zarośnięty chwastami padok w pobliżu domu został przekształcony w niesłychanie wydajny ogród warzywny, zasadziliśmy też drzewa.Najlepsza była wierzba, która wkrótce takwyrosła, że można na niej było wieszać huśtawkę.Co do terenów Genazzano, ojciec, ciężko pracując, zrobił z nich ogród, jaki można było stawiać za wzór.Nie tylkoopiekował się ogrodami, ale był również klasztornym elektrykiem, hydraulikiem i stolarzem.Taką złotą rączką dlatrzydziestu zakonnic, Wiernych Towarzyszek Jezusa, któremieszkały w pięknym trzypiętrowym domu z dachem krytym łupkową dachówką.Zakonnice doceniały jego pracę,a ojciec był wdzięczny za to, że powierzyły mu te odpowiedzialne obowiązki.Potrafił puścić wodze fantazji przyjakimś projekcie, a równocześnie dokładał starań, by oszczędzić zakonnicom zbyt dużych wydatków.Założył szkółkę,żeby nie musiały kupować sadzonek.I hodował przeznaczone do kaplicy kwiaty na specjalnie wyznaczonej do tego celugrządce, aby resztę kwiatów w ogrodzie zostawiono w spokoju.Chyba nigdy jeszcze mój ojciec nie był taki szczęśliwy.Przez jakiś czas rzadziej miał te swoje nieprzewidywalne ataki gniewu i już nie przychodził do mnie w nocy.Skończyłamdwanaście lat, mieszkaliśmy w słonecznym, chociaż małymdomku o wytapetowanych ścianach, a z pewnym nowym obyczajem zapoznał ojca George, zrzędliwy pomocnik ogrodnika.Był to obyczaj odwiedzania męskiego pokoju".Zakonnice i dziewczęta nie miały tam wstępu.Zciany obwieszonebyły nie świętymi obrazami, tylko pikantnymi fotografiamiz kalendarzy.Wszelkiego typu i rodzaju ilustrowane magazyny leżały w szufladach, a wypełniały je ogłoszenia z zakładóww Melbourne, które obiecywały, że zadowolą wszystkich potrzebujących.Mój ojciec zaznajomił się w końcu z bardziej wymyślnym -i bardziej kosztownym - sposobem zaspokajania swojegonieustającego popędu seksualnego, niczego takiego nie znałdotychczas.W swojej naiwności musiał sądzić, że jest to sposób bezpieczniejszy i coś, co uda mu się utrzymać w tajemnicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]