[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Dlaczego spektakl ma się odbyć w takim miejscu?– Bo tu jest spokojnie.Segnon strzelił z palców i zaczął szukać mapy okolicy.Zobaczył, że leży rozłożona na stole.– Szukamy kamieniołomu w tym sektorze!– Cholera, tego tu nie brakuje! – wściekał się Franck, wpatrując się w mapę.Laëtitia kontynuowała genialne przesłuchanie, z trudem przełykając łzy:– Ale dlaczego właśnie ten?– A dlaczego nie? Przecież to żadna różnica, co?Łajdak nie zamierzał podać nazwy.– Ktoś, kto chce pozostawić po sobie piękny spektakl, wspaniale odejść, nie powinien robić tego w miejscu, którego nazwa jest paskudna, i tyle…Patrick Mahon nagle zbliżył się do mikrofonu, bo jego głos brzmiał teraz dźwięcznie:– Po prostu chciałem odejść w miejscu, które znam.Segnon patrzył na Francka, ale to Benjamin sprawdzał już informacje na swoim laptopie.– Musiał często bywać w tym miejscu.Gdzie mieszkał ten świr? – mówił, przeglądając dokumentację.– Ma uprawnienia do prowadzenia ciężarówek! – przypomniała Magali, wciąż czekając na wyniki namierzania.– Może pracował w tym kamieniołomie?Ben klasnął:– Kamieniołom Hugenotów! Na początku dwutysięcznego roku był tam kierowcą!W głośniku iPhone’a Patrick Mahon mówił teraz głośniej:– Zmarnowaliśmy już dość czasu! Mniejsza o resztę, chodźcie, za długo czekaliśmy! Już czas!Nie, nie tak szybko!Jihan rozmawiał z GIGN.– Jadą z Satory, będą na miejscu w niespełna pół godziny – powiedział.– Nie mamy tyle czasu – odparł Segnon.– Ben, to daleko stąd?– Jeżeli to ja będę prowadził, dojedziemy w niecałych dziesięć minut.Segnon nie pozostawił przełożonemu żadnego wyboru.Już biegł po schodach, sprawdzając, czy ma w kaburze broń służbową.61Najbardziej przerażające były zęby diabła.Długie, ostre kły, niemal przezroczyste, gotowe gryźć, rozrywać ciało, żeby dobrać się do duszy.Przykucnął przy Ludivine.Jego gardłowy głos, głos – zdawałoby się odwieczny – brzmiał, jakby miliony konających istot przemawiały wraz z nim:– To minie, to tylko środek ostrożności, żeby była pani bardziej potulna.Jego szponiasta dłoń rozprostowała się i pogładziła włosy młodej kobiety.Ludivine próbowała złapać oddech, pot zalewał jej oczy, nogi poruszały się, usiłowała wcisnąć się w ścianę, żeby wyrwać się potworowi.Jej serce biło tak szybko, że z trudem broniła się przed omdleniem.Czuła potworny ból w klatce piersiowej, która zamieniła się w pudło rezonansowe.– Proszę spokojnie oddychać, niech się pani odpręży – mówił diabeł w skórze doktora Malumonta.– Jeszcze nie skończyliśmy.Ale czego? – pomyślała Ludivine.– Oczywiście pokazywania naszych prawdziwych twarzy.Czyżby głośno myślała? W tym stanie umysłu to było całkiem możliwe, chociaż czuła, że równie dobrze to on mógł czytać w jej myślach.Ja twoje widziałam – tę perwersyjną, złą twarz cierpienia, twarz strachu.– O nie, nie strachu, proszę mi wierzyć – jeszcze nie.Ale i na to przyjdzie czas.Ściany celi odzyskiwały spójność i Ludivine mrugała, coraz wyraźniej widząc rysy twarzy doktora Malumonta.Jego zaostrzone zęby zniknęły, jednak czerwona kula żaru wciąż świeciła w gardle, kiedy mówił do niej.– To spotkanie sam na sam było nieuniknione, prawda? Ledwie panią poznałem, a już musimy się pożegnać.– Nie ma takiej konieczności – szepnęła z trudem.– Nie musi pan mnie…– Ja nic nie zrobię, jestem tylko ukazującym prawdę, jestem pani terapeutą.Ale zbyt długo wypierała pani prawdę, moja droga.Zasłaniała pani twarz, pogrzebała swoje demony zamiast stawić im czoło, wypierała pani swoje lęki zamiast je przeanalizować.A wie pani, co się mówi o ludziach, którzy grzebią swoje problemy? Że przez nie umierają…Malumont nie okazywał przy tym cienia empatii ani odrobiny współczucia.Po prostu wyliczał fakty.Jak każdy prawdziwy psychopata, powiedziała sobie Ludivine, patrząc na niego, nie czuł niczego poza swoistą radością zadawania śmierci, przebłyskiem euforii, gdy grał Boga.Jednak Malumont był człowiekiem inteligentnym, znał wszystkie te mechanizmy psychiczne, wiedział, jak jednostka, której relacje emocjonalne w dzieciństwie były nienormalne, potrafi kompensować te niedostatki całkowitym chłodem w późniejszym życiu.Musiała znaleźć sposób, żeby przestał postrzegać ją wyłącznie jako przedmiot konieczny do osiągnięcia zadowolenia, ale żeby zobaczył w niej kobietę, jednak w tym celu musiała odnaleźć w nim jakąś czułą strunę – jakąkolwiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • ska+wieC2z.php">14. Roberts Nora Braterska więÂź
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • shinnobi.opx.pl