[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jako pierwsza przy fortepianie zasiadła córka gospodarzy HattieFranfield.Rozległy się pierwsze tony koncertu Haydna.Charlemagneprzysunął się bliżej do Sarali i podał jej szklankę ponczu.Sam wziąłdrugą.- Cieszę się, że jednak zmieniłaś zdanie.Wspaniale w nimwyglądasz.118RS - Chciałabym uprzedzić, że nie będzie miało to wpływu na cenęjedwabiów, która nadal wynosi sześć tysięcy funtów.Uśmiechnął się.Gdyby była mężczyzną, dałby jej dozrozumienia, że uznaje ją za twardego przeciwnika.Zamiast tegopowiedział:- Wolę, kiedy mówisz do mnie Shay.W końcu to przyjacielskarozmowa, prawda?- W takim razie niech będzie Shay.Nagle zapragnął ją pocałować, albo chociaż jej dotknąć.Rozejrzał się i zauważył, że większość gości oraz lokaj nalewającyponcz stoją odwróceni w stronę fortepianu, słuchając grającej ladyHattie.Wstrzymując oddech, obrócił się w stronę Sarali i delikatnie,czubkami palców dotknął jej policzka.Dziewczyna przymknęła oczy,jednak prawie natychmiast je otworzyła i odsunęła się od niego.- Nie rób tego! - powiedziała.- Wybacz.Zauważyłem rzęsę na twoim policzku.- W takim razie dziękuję, że ją zdjąłeś.Biała królowa została wytrącona z równowagi.Przyszedł czasna jego ruch.- Nie mam zamiaru płacić sześciu tysięcy funtów.Jeśli chceszmnie ukarać za podarowanie ci naszyjnika, po prostu mi go oddaj.- Nie mam zamiaru - odpowiedziała twardo, a potem z ciężkimwestchnienie dodała: - Mogę obniżyć cenę do pięciu tysięcy.- Nie oczekuj mojej wdzięczności.Jak bardzo pragnął jej w tejchwili!119RS - Może wyjdziemy z tego tłumu, żebym mógł sprawdzić, czy niemasz na policzkach więcej rzęs? - zaproponował.- Znów chcesz mnie pocałować? Musisz przestać.To nie jest wporządku.- Lubię to robić.Zauważył, że Eleanor patrzy w ich kierunku, i szybko podałSarali kolejną szklankę.Teraz miała zajęte obie ręce.- Wiesz, o czym myślę?- Ja myślę, że nigdy nie przedstawisz mi rozsądnej oferty -odpowiedziała, prawie nie otwierając ust.- Nie pytałem, o czym ty myślisz - przerwał jej.- Ja myślę, że twój geniusz dorównuje urodzie.- Nie jestem genialna, a jedynie trochę bardziej zmyślna odciebie.- Zarumieniłaś się - odpowiedział, ignorując sarkazm, jakiusłyszał w jej głosie.Siłą woli powstrzymał się przed ponownym dotknięciem jejpoliczka.- Nie pochlebiaj sobie - odparowała.- Zaczerwieniłam się zezłości, bo robisz wszystko, byśmy nie rozmawiali o tym, o czympowinniśmy.Jeśli zaraz nie wrócimy do towarzystwa, ludzie zacznąplotkować.- A nie pomyślałaś, że jeśli przedstawię ci satysfakcjonującąofertę, nie będziesz miała więcej powodu do obrażania mnie?Wzięła głęboki oddech i spojrzała mu prosto w oczy.120RS - W takim razie, dlaczego nie zrobiłeś nic, bym przestała cięobrażać?No właśnie? Bo dziewczyna nigdy nie uczestniczyła w takichjak to spotkaniach towarzyskich? Bo nie została przedstawiona nadworze i nie zdawała sobie sprawy, że opalona skóra, choć dodajeegzotycznego uroku nie jest mile widziana u młodej Angielki zwyższych sfer? A może dlatego, że choć oboje przyszli na świat warystokratycznych rodach, on nosił nazwisko Griffin, a ona byłajedynie córką drugiego syna, który przez przypadek odziedziczył tytułpo starszym bracie.- Lubię, kiedy mnie obrażasz - odezwał się.- Przekomarzaniesię z tobą sprawia mi wielką przyjemność.Jeśli powiesz, że tobie tonie odpowiadaj spotkamy się w gabinecie twojego ojca i tamdokończymy negocjacje.Sarala zrobiła krok w jego kierunku i dumnie uniosła brodę.- Nawet nie próbuj straszyć mnie wykluczeniem z rozmów.Jeślitak zrobisz, nazwę cię tchórzem i oszustem.Zapach cynamonu prawie go odurzył.Jakimś cudem udało musię zachować jasny umysł.- W takim razie omówimy nasze sprawy podczas jutrzejszegopikniku.Przez chwilę milczała, podczas gdy on rozmyślał o rachunkach,zaporowych cłach i wszystkim, co mogło pomóc mu ukryć reakcjęciała na bliskość Sarali.121RS - Dobrze - powiedziała w końcu.- Odłożymy tę rozmowę dojutra.Wzięła jeszcze jedną szklankę i odwróciła się.Potrafiła znacznielepiej od niego panować nad sobą.Gdy dotarło do niego, że zamierzaodejść, zatrzymał ją, kładąc rękę na jej ramieniu.Spojrzała na niegozdziwiona.- Ponieważ zrezygnowaliśmy z rozmowy o interesach, możemyprzejść do bardziej towarzyskiej konwersacji.Opowiedz, jakwyglądał twój dzień w Indiach.To ją zaskoczyło.- Musimy wracać do stołu - odparła.- Nikt nie zwróci uwagi na naszą nieobecność - zapewnił ją.-Proszę, powiedz.- Dlaczego?- Ciekawi mnie to.To nie było kłamstwo ani próba zyskania zaufania.Shaynaprawdę był zainteresowany.W końcu to właśnie tam ukształtowałsię jej charakter, który tak go fascynował.Gdyby jego młodszy brat tousłyszał, chyba umarłby ze śmiechu.Zachary zawsze dokuczał mu zpowodu jego niechęci do niezobowiązującej konwersacji, szczególniez kobietami.Sarala wzięła głęboki wdech, a jej pierś zmysłowo zafalowała.- Latem - zaczęła - jedyną porą dnia, kiedy można spacerować,jest wczesny poranek.Razem z moją przyjaciółką Nahi potrafiłyśmy122RS godzinami przemierzać uliczki między Czerwonym Pałacem ameczetem Jama Masjid.Często odwiedzałyśmy miejscowy bazar.- Tylko we dwie?- Zwykle towarzyszyli nam służący, którzy nosili nasze zakupy.Zdarzało się, że pułkownik White posyłał z nami dwóch żołnierzy, bydotrzymali nam towarzystwa.- Mam nadzieję.Uśmiechnęła się miękko.- To nie było konieczne - powiedziała.Jej obcy akcent stał sięwyrazniejszy.- Nie miałam się czego obawiać.Nahi była Hinduską, aja bardzo dobrze mówiłam w hindi.Poza tym, wszyscy mnie znali, boojciec zajmował się prowadzeniem negocjacji handlowych i częstomu w tym asystowałam.Uśmiech znikł z jej twarzy.Znów wyglądała na smutną isamotną, tak jak wtedy, gdy ujrzał ją po raz pierwszy.- Opowiedz mi o bazarze - poprosił.- Jest wspaniały.Jak z bajek lub opowieści o piratach.Sprzedawcy kóz i kur, ceramiki i haszyszu stoją tuż obok kupcówoferujących warzywa i sari we wszystkich kolorach tęczy.Wciążczuję ciepły wiatr i zapach przypraw unoszący się w powietrzu.Sarala uniosła twarz, jakby wystawiając ją na podmuchyprzywołanej wspomnieniami bryzy.Charlemagne przełknął ślinę.Powiedz coś, zanim znów ją pocałujesz, idioto! - skarcił się wmyślach.- Kozy i kury? Myślałem, że Hindusi nie jedzą mięsa.123RS - Owszem, ale popularne są jaja i kozie mleko.Poza tym nabazar przychodzili Anglicy lub służba robiąca dla nich zakupy.- Nosiłaś kiedyś sari?Sarala zachichotała, zakrywając usta dłonią, ponieważ matkaodwróciła się w jej kierunku i dawała gwałtowne znaki, by córkawróciła do stolika.- Moja matka wie o jednym razie - wyszeptała, spoglądając narząd krzeseł.- Była na mnie zła, ale musiałam tak się ubrać, bobrałam udział w ceremonii zaślubin Nahi.Kiedy zobaczyła mnie nabosaka, prawie zemdlała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl