[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I to za różne rzeczy. Nie wierzę ci.Stacy spodziewała się takiej reakcji, dlatego zaczęła dalszewyjaśnienia: Podejrzewałam, że coś ukrywa, wiec sprawdziłam jego odciskipalców w naszym komputerze.Jane pobladła. Mój przyjaciel nie żyje i nie pozwolę, żebyś bezcześciła jegopamięć.Stacy postanowiła zadać decydujący cios. Kochał się w tobie.Znalezliśmy jego listy miłosne do ciebie.Miałynawet twój adres, ale nigdy ich nie wysłał.Trzymał je przy łóżku i,sądząc po stanie kopert, często czytał. Nie! I zdjęcia.Z tobą i z nim w różnych sytuacjach.Być może korzystałnawet z twojego komputera, żeby zrobić fotomontaże.Jane skrzywiła się jak dziecko i potrząsnęła głową. Nie chcę tego słuchać.Czy nie rozumiesz, że był moimprzyjacielem, a teraz nie żyje?  W jej oczach pojawiły się łzy. DajTedowi spokój.Należy mu się chociaż odrobina szacunku.Stacy zamknęła usta, ponieważ nagle dotarło do niej, co tak naprawdęrobi.Dave nakazał jej, by słuchała siostry, a ona sama zaczęła gadać,obciążając ją informacjami, których Jane nie powinna znać.Co się z niądzieje? Czy zawsze musi udowadniać, że ma rację? Wyjdę na chwilę.Jane pozostawiła te słowa bez komentarza, za to Ranger podniósłgłowę i skoczył w jej stronę, gdy tylko się podniosła. Masz ochotę na spacer, stary?  Poklepała go po głowie.Pies natychmiast ruszył do wyjścia.Stacy popatrzyła za nim, a potem obróciła się do siostry.Jane leżała w pozycji embrionalnej, odwróconado niej tyłem. Pamiętaj, że jestem po twojej stronie  powiedziała ze ściśniętymgardłem. Przepraszam, jeżeli.jeżeli czasami masz inne wrażenie.Gdy Jane nie odpowiedziała, Stacy z bólem serca wyszła z pokoju iskierowała się do drzwi wyjściowych, gdzie już czekał podnieconyRanger.Czterdzieści minut pózniej znowu była w mieszkaniu.Dała jeść psu izaczęła przechadzać się niespokojnie po kuchni.Otworzyła nawetpakunek z kurczakiem, ale po namyśle go zamknęła.Nie miałanajmniejszej ochoty na jedzenie.Przeszła do salonu i zaczęła krążyć między oknem a przeciwległąścianą.Jednocześnie rozważała to wszystko, co wydarzyło się w ciągucałego dnia.Najpierw swoje odkrycia dotyczące Teda, a potem jegośmierć.Wciąż miała wrażenie, że brakuje jej czegoś ważnego, ale niewiedziała, co to może być.Przeszła do korytarzyka prowadzącego do pracowni Jane i ruszyła wdół po kręconych schodach, wsłuchując się w odgłos swoich kroków nametalowych stopniach.Zatrzymała się u ich podnóża, wtapiając się wpanującą tu ciszę.Nawet dzwięki ulicy były przytłumione i odległe.Ciarki przeszły jej po plecach.Poczuła zapach śmierci, silniejszy niżśrodek czyszczący, którego tu przed chwilą użyto.%7łeby zaoszczędzićJane przykrych niespodzianek, zaraz po tym, jak policja skończyłabadania, zadzwoniła do firmy zajmującej się sprzątaniem.Jednak to niewystarczyło, żeby pozbyć się trupiego odoru.Pomyślała, że będzie musiała coś z tym zrobić.Jane zapewne zechceszybko wrócić do pracy.Zawsze tak robiła, kiedy przeżywała ciężkiechwile.Stacy pamiętała to jeszcze z dzieciństwa.Przeszła do wejścia od strony ulicy.Prowadził tam niewielkikorytarzyk, w którym znajdowała się mała nisza.Stacy zaczęła sięrozglądać dookoła, co było utrudnione, ponieważ przepaliła się zarównożarówka w korytarzyku, jak i ta po drugiej stronie, za drzwiami.To znaczyło, że napastnik musiał usłyszeć, jak Ted wchodzi do domu,i schował się w niszy.Zrobił to, zanim Ted otworzył drzwi do pracowni.Stacy wyobraziła sobie, jak nieszczęsny asystent Jane wchodzi do środka, mając obie ręce zajęte.Pewnie próbował zapalić światło, ale bezskutku.Ruszył dalej i nawet nie wiedział, co się z nim stało.Napastnikdziałał błyskawicznie.Nie zawahał się ani chwili.Tylko dlaczego? To pytanie, choć powinno, jakoś nie przyszło jejwcześniej do głowy.Przecież z góry założyła, że była to nieudana próbarabunku.Zmarszczyła brwi, oglądając się przez ramię.Z pracowni nic niezniknęło, chociaż Jane trzymała tu sporo srebra.Wyglądało na to, że podokonaniu zabójstwa złodziej przestał interesować się swoim łupem.Inna sprawa, że ta dzielnica przyciągała różnego rodzaju wyrzutków iwykolejeńców.Wielu gniezdziło się w okolicznych klubach i barach, niemówiąc już o salonach tatuażu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl