[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Która musiała umierać długo, bardzo długo.Której zmiażdżono twarz po to, aby nikt nie mógł jej rozpoznać.Co za głupcy! Swoją córkę, córunię, córeczkę rozpoznałaby nawetpo pasemku włosów.Po jednym paznokietku z jednego palca.Z twa-rzą czy bez twarzy.Mój czas zemsty jeszcze nie nadszedł.Ale nadejdzie.Dopadnękażdego z was.Będę chytra jak lis.Silna jak lampart.Okrutna jak wy.Rzuciliście mi jak ochłap czczą nadzieję.Uchwyciłam się jej kur-czowo i znowu błogosławiłam miłosierdzie Boże.91 Biała, typowa koperta.Bez znaczka.Bez nadawcy.Za to ze zga-dzającym się adresem: Pani Jadwiga Kolska, Fabianów, ulica War-szawska, numer 20, mieszkania 10.Ktoś zastukał do drzwi o świcie tego pierwszego dnia po nocy bezPatrycji, nocy wypełnionej wyłącznie niewyobrażalna rozpaczą orazpotwornym strachem, że córkę spotkało coś złego.Kinga wróciłasama z jakiegoś okropnego miejsca, nazywanego Twisterem, zosta-wiając Patrycję na pastwę losu, a przecież córcia była wciąż osłabionapo przebytej chorobie. Panie, nie znasz litości ani miłosierdzia.Gdy-byś je znał, to ona, ta wymalowana jak ladacznica dziewucha, niewróciłaby do domu.Ona zasługiwała na karę.Moja córcia, córuchna,córeczka jest jak białe jagnię, jak krynica czysta.Dlaczego ją, Panie?A nie tę drugą, Kingę?.Pamięta, że stukanie do drzwi przerwało modlitwę złorzeczeń inienawiści.Do Boga, gdyż ocalił Kingę.Do Kingi, pijanej ladacznicy,która zostawiła Patrysię samą, bezradną i bezbronną.Pamięta, że słysząc to pukanie, myślała, iż serce zaraz swoim ło-motem rozwali pierś.Patrysia!Jezu, Patrysia!A jednak wróciła.I właśnie puka.Trzeba podnieść się z kolan ibiec, biec szybko, szybko otworzyć drzwi, swoją córkę, córeczkę,córuchnę wziąć w ramiona, poczuć jej oddech, ciepło jej ciała.Bądz błogosławiony, Ty, Panie i Ty, Matko Zwięta.Oddaliście mimoje dziecko.Co z tymi kolanami? Jakby wrosły w podłogę. Patrysiu! Chwila! Chwila! Już, już, słońce ty moje!Nie pamięta, w jaki sposób udało się jej uwolnić zamienione wkamienie kolana i zmusić nogi do stawiania kroków.Drzwi.Za nimi Patrysia.Wszystko jedno czy pijana i w wymioci-nach, jak mówił ten straszny człowiek o Kindze, ale jest, żyje.Stoi i92 czeka.Czeka na otwarte, jak skrzydła do lotu, ramiona swojej matki. Patrysiu? Patrysiu?Jak to? Jak to?Za drzwiami nikogo nie ma. Boże miłosierny, czy poza rozumem straciłam również iwzrok? Lecz przecież widzę, dokładnie widzę poręcz schodów, oknona półpiętrze zastawione doniczkami z pelargoniami! Paatrysiuuuu! Paatrysiuuu!  przedrzeznia ją dudniące echo.Więc kto pukał? Kto potrafił być tak okrutny, aby pukaniem da-wać nadzieję matce, która straciła swoje jedyne dziecko? Swoja có-reczkę, córuchnę, dopiero dwa miesiące temu wyrwaną ze szponśmierci.Kto?Na wycieraczce przed drzwiami biała koperta.Co mnie obchodzi biała koperta?Nic.Dlaczego jednak i skąd ta koperta?Nie pamięta, co dalej.Jakby pogrążyła się w tumanach śniegu.Ten śnieg pada i pada.Usypuje nade mną biały kopczyk.Dobrze mi.Zaraz zasypie mnie całą.Jak lawina.Czy długo sięumiera pod lawiną? Pani Kolska.Kto to? Czyja to twarz? Czemu mi przeszkadza umierać? Pani Kolska! Matko Zwięta, co z panią?Teraz poznaje.To sąsiadka z piątego piętra. Pomogę pani wstać.Wezwę pogotowie. Nic mi nie jest.Dziękuję.Tylko mały zawrót głowy.Ktoś pu-kał, poszłam otworzyć i tak jakoś nagle.sama nie rozumiem dlacze-go.93  Strasznie pani blada.W czym mogę pomóc? Dziękuję, dziękuję.Niczego mi nie potrzeba.Odtąd już pamięta.Pamięta, że nie chce oglądać obcej twarzy.Niechce odpowiadać na żadne pytania. Ktoś przed chwilą tak strasznie krzyczał  mówi sąsiadka,przyglądając się jej podejrzliwie. Nie słyszałam  odpowiada, zamierzając zatrzasnąć drzwi. Pani Jadziu, list. Ach, prawda, list.Dziękuję.Bardzo dziękuję za wszystko.Wreszcie sama.Nie, nie sama.Biała koperta.Pani Jadwiga Kolska.To pismo Patrysi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl