[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pani Alvarado należała do tej drugiej kategorii.Nieforemna,pozbawiona biustu i charakterystycznego kuperka, o szarejtwarzy indiańskiej szamanki przypominała dość toporniezbudowanego androida.Choć z pewnością owa protegowanaBiałego Domu głupia nie była.Na wstępie obsypała Carpentera garścią komplementów,choć wyraznie nie przychodziło jej to łatwo, bo jej oczy całyczas mówiły zgoła coś innego niż usta.Podziękowała w imieniuprezydenta za cenny wkład w identyfikację sprawcówrzymskiego zamachu, zapewniając, że prędzej czy pózniejszatańska parka zostanie złapana i osądzona.Ku zaskoczeniuJoego ani słowem nie odniosła się do wręczonego jej raportudotyczącego siatki satanistów.Kiedy próbował jej o tym przy-pomnieć, rzuciła sucho, że ten aspekt sprawy znajduje się poza jej kompetencjami.- Operację przejęła Agencja Bezpieczeństwa Narodowego i wpewnej części FBI.My jedynie przekażemy im dotychczasoweustalenia.I oczywiście twoje cenne wnioski.Tego mu było za wiele.- Przecież sprawa jest od początku nasza! - zawołał.Obróciła ku niemu swoje brzydkie oczy gada.- Chyba znasz konstytucję, Joe.Zajmujemy sięzewnętrznymi wrogami Ameryki, a nie porządkiem sprawwewnętrznych.W dodatku twoje wnioski, moim zdaniem, idązbyt daleko.- Jak to?- Nie przekazałeś żadnych dowodów na związki zamachu zrzekomą organizacją satanistyczną.Poza tym twoje postulaty wsprawie zakresu śledztwa dowodzą niezrozumienia regułrządzących naszym krajem.Naszą naczelną zasadą jest wolnośćsłowa, zrzeszania się i wyznania.Sataniści mają takie sameprawa do swych wierzeń jak każde inne wyznanie: baptyści,katolicy czy buddyści.Represjonowanie ludzi tylko dlatego, żerysują pentagramy i spotykają się po nocy, byłoby złamaniemkonstytucji.- Ale istnieje mocno uzasadnione podejrzenie, że ich cele sązbrodnicze.- Dlatego NSA dostała ode mnie całość materiałów.- Proszę w takim razie dorzucić jeszcze moją osobę! Pomogęim.A stąd do Fort Meade nie jest daleko!Zrobiła pauzę, po czym dobiła go zdaniem jak sztychem:- Proponowałam im, ale nie są zainteresowani tego rodzajuwspółpracą.Był to faktyczny koniec rozmowy.Carpenter zrozumiał, żejego upór nie miał większego sensu.Pani Alvarado była jedynieprzekaznikiem decyzji, które zapadły gdzieś wyżej.Za swójwysiłek otrzymywał ładną nagrodę: jego uposażenieemerytalne miało się sporo zwiększyć, i to wszystko.Na odchodnym Florence Alvarado zapytała go, czy wracającna emeryturę, nadal będzie poświęcał się swoim antycznympasjom. - Raczej tak - mruknął.- Znowu Sahara?- Nie, tym razem wybiorę się chyba do Ameryki Zrodkowej.Wyszedł ogłuszony tym mocniej, że polecono mu oddaćbroń, satelitarny telefon, wszystkie materiały związane zesprawą, przejrzano też i wykasowano jego laptop.To, że przewidział taką ewentualność, i wszystkie ważneinformacje znajdowały się już na pendrivie przekazanymsympatycznej stewardesie, nie należało do faktów, którezamierzał rozgłaszać.Inna sprawa, że na razie nie wiedział, jaki po co miałby te dane wykorzystywać.Kolacja z Bess nie była szczególnie długa, oboje wiedzieli,dokąd podążają - a miejsce zmaterializowało się w postacimałego hoteliku tuż za rogiem, który zapewne wynajmowałpokoje na godziny, choć Joemu wrodzona galanteria kazaławynająć apartament na całą dobę.Było miło.Szampan dobrze schłodzony, a łóżko skrzypiąceumiarkowanie.Carpenter ulotnił się nad ranem (niezapominając, rzecz jasna, o pendrivie).Z doświadczeniawiedział, że poranek we dwoje mógłby postawić go wkłopotliwej sytuacji.Tak było lepiej dla nich obojga.Przecieżprawdopodobnie nigdy już się nie spotkają.Na ulicy złapałtaksówkę i przez moment zastanawiał się nad adresem swegomieszkania, w którym nie był już dwa miesiące.Zresztą  mieszkanie było określeniem absolutnie na wyrostdla jednopokojowego lokum w Georgetown.Od śmierci Maudpraktycznie nie miał mieszkania.Apartament w Nowym Jorkusprzedał, dom w Maine wynajął, zapakowawszy wszystkiebibeloty, książki i pamiątki ze wspólnych podroży dokilkudziesięciu kartonów wypełniających praktycznie całepoddasze.Audził się, że kiedyś się tym wszystkim zajmie,wszystko uporządkuje, ale bardziej racjonalna część jegoświadomości wiedziała, że kartony w stanie nienaruszonympozostaną do dnia Sądu Ostatecznego.Czyli w końcu już nietak długo.Wchodząc do budynku, od razu zauważył, że portier jestnowy, że zmieniono wykładzinę w windzie, a sam apartament (oprócz pokoju była w nim obszerna kuchnia i wygodnałazienka) też wygląda jak świeżo po remoncie.Fachowcy zFirmy musieli przetrząsnąć wszystko, przy okazji usuwającpokłady kurzu i instalując wszędzie rozmaite pluskwy.Nie przejmował się tym.Nauczył się żyć na widoku lubpodsłuchu i nawet spowszedniała mu taka rola w nieustannymBig Brotherze.Zresztą nie zamierzał przebywać długo w tymwnętrzu, gdzie pamiątkami z dawnych czasów były jedyniestary wiedeński zegar po dziadku i zdjęcie Maud wśródpachnących hibiskusów na Karaibach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl