[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mocz płynął z trudem, z prze-rwami.Trwało to długo, za długo.Był świadomy jej zażenowania, taksamo jak nagości swojego podbrzusza, które ogoliła, kiedy był nieprzy-tomny.Nie chciał, żeby musiała to robić, ale jego ręce były zabanda-żowane w bezużyteczne, spuchnięte kokony.Ani on, ani ona jeszczenie przywykli do takich czynności i ciurkanie moczu spływającego dobutelki sprawiło, że zapiekły go uszy.Kiedy skończył, podniosła butelkę do światła.- Wygląda na dobry rocznik - stwierdziła.Nie miał pojęcia, o co jejchodzi.- Co?- Dobry rocznik.- Uśmiechnęła się do niego szeroko.- Jak wino.- Za ciemny.- Mniej krwi niż zeszłym razem.- Lekarstwa działają.RLT - Wszystkie.- Roześmiała się, wskazując na kolorowy rządek bu-telek, mikstur i paczuszek.Te rzeczy na stole stanowiły dziwaczną mieszankę kultury chińskiej izachodniej, a lisica zdawała się poruszać swobodnie w obu, co u niejpodziwiał.Miała tak otwarty umysł, że była gotowa zrobić użytek zewszystkiego, co pojawi się na jej drodze.Jak lis.Opadł na poduszkę.Pot kapał mu z czoła.- Dziękuję.Wysiłek wyczerpał go, ale pamiętał, żeby się do niej uśmiechnąć.Ludzie z Zachodu rozrzucali wszędzie uśmiechy jak kurze piórka, ko-lejna wielka różnica obyczajów, ale zauważył już, ile to dla niej zna-czy.Więc się uśmiechnął.- Czuję się upokorzony.- Nie bądz.- Spójrz na mnie.Jestem pusty.Jastrząb bez skrzydeł.Powinnaś po-gardzać taką słabością.- Nie, Chang Anie Lo, nie mów tak.Powiem ci, co widzę.Widzęodważnego wojownika.Takiego, który powinien już nie żyć, ale żyje,ponieważ nigdy się nie poddaje.- Zaślepiasz swój umysł słowami.- Nie.To ty zaślepiasz swój umysł chorobą.Poczekaj, Chang AnieLo, poczekaj, aż cię wyleczę.- Położyła chłodną dłoń na jego rozpa-lonym czole.- Czas na kolejną porcję chininy.*Przez resztę nocy dawała mu lekarstwa, obmywała go, zbijała go-rączkę.Czasami słyszał jej głos, a czasami swój, ale nie miał pojęcia,co mówił ani dlaczego.- Saletra potasowa i octan amonu z wodą kamforową.Jej głos owijał się wokół tych trudnych nazw, kiedy wlewała mu cośdo ust, ale słowa były pozbawione znaczenia.RLT - Według pana Theo chiński zielarz się zaklinał, że ten napar zdziałacuda na trawiony gorączką umysł, więc.nie, proszę, nie wypluwaj,spróbujemy jeszcze raz, otwórz usta, o tak.Dobrze.Kolejne słowa.Panteo.Co to jest  panteo"?I ciągle chłodna szmatka na skórze.Zapach octu i ziół.Woda z cy-tryną na wargach.Koszmary oplatające umysł.Ale o świcie poczuł, żeogień w jego krwi wreszcie przygasa.Wtedy zaczęły się dreszcze,trząsł się tak gwałtownie, że przegryzł sobie język i poczuł smak krwi.Siedziała przy nim, poduszka ugięła się pod jej ciężarem, kiedy oparłasię o drewniane wezgłowie łóżka i objęła jego ramiona.Trzymała gomocno.*Dzwonek u drzwi.Natychmiast zjeżyły mu się włoski na karku.Zo-baczył, że Lidia unosi głowę, jakby węszyła w powietrzu.Ich oczy spo-tkały się.Oboje wiedzieli, że jest w potrzasku.- To pewnie Polly - powiedziała z przekonaniem.Podeszła do drzwi.- Pozbędę się jej, nie musisz się martwić.Kiwnął głową.Wyszła, zamykając za sobą drzwi sypialni.Kimkol-wiek była ta Polly, przeklinał ją po tysiąckroć.RLT 39Dzień dobry, panno Iwanowa.Mam nadzieję, że nie przychodzę zawcześnie?- Aleksy Sierow.Nie spodziewałam się pana.Rosjanin stał w progu, wysoki, ospały jak zwykle, ubrany w płaszczz futrzanym kołnierzem.Był w tej chwili ostatnią osobą, jaką miałaochotę oglądać.- Martwiłem się o panią - wyjaśnił.- Martwił się pan? Dlaczego?- Po naszym ostatnim spotkaniu.Była pani bardzo wzburzona śmier-cią towarzysza.- Ach tak, rzeczywiście.Przepraszam, jestem trochę.Tak, to byłonieprzyjemne, a pan zachował się niezwykle uprzejmie.Dziękuję.-Cofnęła się o krok, chcąc zamknąć drzwi, ale on jeszcze nie skończył.- Odwiedziłem panią pod poprzednim adresem, ale Olga Pietrow-naZaria powiedziała mi, że teraz mieszkacie tutaj.- To prawda.- Powiedziała, że pani matka ponownie wyszła za mąż.- Tak.- Proszę jej przekazać moje gratulacje.- Ukłonił się lekko.Pomyś-lała, że w ruchach Changa jest o wiele więcej wdzięku.- Dziękuję.Uśmiechnął się do niej krzywo.- Choć, o ile sobie przypominam, nie była zachwycona, kiedy spo-tkała mnie w waszym poprzednim mieszkaniu.- Nie.Zapadła między nimi krępująca cisza, ale Lidia nie zamierzała jejprzerywać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl