[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Cały uczciwy ludek wyszedł do pracy - powiedziałem. Nieuczciwy również.Pomyślałem, że z przyjemnościąz tego skorzystasz, zanim wezmiemy się do roboty.Zdjęła perukę i brodę, odetchnęła z ukontentowaniem izanurzyła w wodzie twarz.Postarałem się o mydło i czystykawałek ścierki.Wyszorowała się starannie i spojrzała namnie. Muszę strasznie wyglądać powiedziała. Absolutnie uroczo zaprotestowałem. Wielki z ciebie znawca żonek, jak na kogoś, kto tak dłu-go był wyłączony z praktyki - fuknęła.Przykleiła brodę, na93powrót zaplotła włosy i schowała je pod peruką.W końcuspojrzała na mnie i spytała: - Kiedy znów będę kobietą?Przeżyłam podróż.- Myślałem, że ukrycie twojej tożsamości może się przy-dać.To jak trzymanie jednej osoby w rezerwie.Noś przy so-bie kobiecy strój i barwiczki i bądz gotowa szybko się prze-brać.- A kiedy znów będę występować?- Wkrótce, terminatorze.Jesteś mi znów potrzebna doobserwowania tłumu.Potem rozejrzymy się w dzielnicachTalii.Zorganizowałem sobie miejsce na Forum Amastrianum.Wiola przechadzała się między końmi.Sakiewkę głębokoukryła.Było wiadomo, że ten obszar przyciąga najgorszeelementy, i to nawet nie licząc handlarzy końmi.Na środkuplacu stała wzorcowa waga i miarka, surowe przypomnieniemiejscowym kupcom.Surowszym były publiczne egzekucje.Jeden z mniej skrupulatnych przekupniów zwisał z pobliskiejszubienicy, łagodnie kołysząc się w powiewach wiaterku.Był to zdecydowanie bardziej nieokrzesany tłum niż ten,który widziałem wczoraj.Handel końmi, podobnie jak ichkradzież, tradycyjnie jest zajęciem nie dla mięczaków.Zwie-rzęta różniły się gatunkami i jakością, jedne demonstrowałykrew arabską, inne, niższe, ale mocarniej szych kształtów,zdradzały pochodzenie z północy.Niektóre miały wojenneblizny, takie same, jakie nosiło wielu żołnierzy, i to one przy-ciągały uwagę licznych wojaków.Produkowałem się kilka godzin, ale ze średnim powodze-niem.Kilku ze stale zmieniających się widzów pytało o moje94miejsce pobytu.Miałem nadzieję, że intęresująich raczej moje dalszeusługi, a nie poderżnięcie mi gardła podczas snu.Kiedy pakowałemrekwizyty, przysunął się do mnie wychudzony szczurowatyczłeczyna w wieku jakichś pięćdziesięciu lat, okryty po wielekroćnicowanym płaszczem. Wyglądasz na człowieka, któremu przydałoby się trochę szczęścia powiedział kącikiem ust. A komu by się nie przydało? odparłem.Nerwowo pokiwał głową. Pewnie, pewnie, komu? Ale szczęście nie trafia się ot tak,wiesz.Trzeba je zachęcić. Co ty nie powiesz. No.Pewnie.Jak ci się wydaje, jak ludzie się bogacą? Dzięki spadkom? Zręcznej pracy rąk przy mieszkach bogaczy?Pokręcił przecząco głową. Nie masz o niczym pojęcia.Ze szczęściem jest inaczej.Nietrafia..się ot tak.Już o tym mówiłeś.Uśmiechnął się, pokazując sczerniałe dziąsła i nic więcej. Wiem, jak przyciągnąć szczęście powiedział.- I chcęci pomóc.Przyjrzałem mu się.Był łysy, skrofuliczny i nie miał kawałkaucha. Czy sam stosujesz zasady, które głosisz? zapytałem. Nie, nie, nie możesz go ściągnąć samemu.Ale jeśli dasz komuśtalizman, może mu się poszczęści. Aha, więc chodzi ci o podarunek.Znów zaprzeczył ruchem głowy.95- To wymiana szczęścia - powiedział.-Ja daję coś tobie.Ty dajesz coś mnie. Wygląda na to, że już była taka, co ci coś dała, i zprzyjemnością się dowiem, jak się nazywa, żeby trzymać się odniej z daleka.Uchylił poły płaszcza.Do wewnętrznej strony przyszytozdumiewającą kolekcję: szczątki kości, pukle włosów,wyschnięte żaby, jaszczurki, kawałki innych zwierząt, fiolki,puzderka, pierścienie i wszelkiego rodzaju talizmany.Zaczął klepać często powtarzaną przemowę.- Kłopoty w małżeńskim łożu, umieść to pod nimi wszystko będzie jak należy.- Wskazał na kulki przypominające podgniłe bycze jądra.- Wosk z grobowca świętegoStefana, natrzyj nim próg i żadne zło nie ośmieli się wkroczyć.Kciuk świętego Szymona, Kanaanity.Krew miesięcznaczarnej wiedzmy, nie muszę ci mówić, jaką ma moc.Prawdziwy pierścień, który święty Edward dał żebrakowi.Ten nałożu śmierci przekazał go mnie.Leczy wszelkie napady szału.Kamień ropuszy, umieść go przy swoim napitku i wykryjekażdą truciznę; umieść go przy napitku kogoś innego i jeślito grzesznik, nie przeżyje nocy.- A jeśli niegrzesznik?Znów wyszczerzył dziąsła. Wszyscy jesteśmy pokalani grzechem pierworodnym.Ten kamień jest bezlitosny. No cóż, mój przyjacielu.Na razie nie skorzystam z ofer-ty, ale jak podasz mi swoje imię, być może cię odnajdę, kiedyokazja tego zażąda.Szybko się cofnął, otulając płaszczem patykowate ciało.96- %7ładnych imion, żadnych imion zamruczał.- Moiwrogowie sporo by zapłacili, aby się dowiedzieć, gdzie mieszkam, i z rozkoszą zamordowali za te skarby.Kiedy będzieszpotrzebował szczęścia, sam cię znajdę.Oddalił się, kuśtykając.Kilka razy obejrzał się przez ramię.Dałem znak Wioli.Zbliżyła się, nie patrząc na mnie.- Widziałaś tego sprzedawcę relikwii, który mnie zagadnął? - spytałem półgłosem. Zledz go.Skinęła lekko głową i poszła za nim.Szybko zebrałem swoje rzeczy i odczekałem, dopóki niedotarła do skraju forum.Wtedy narzuciłem płaszcz na mójpstry strój i ruszyłem za nią.To taki stary egzamin w cechu: każ terminatorowi śledzićwskazanego błazna w zatłoczonym mieście.Pierwsza częśćpróby polega na tym, żeby niezauważony przebył całą trasę,którą pokonuje śledzony.Poza tym musi zdać sobie sprawę, żesam jest obserwowany.Szybko dotarłem do południowego obrzeża forum.Zdą-żyłem dostrzec Wiolę.Znikała w labiryncie zadaszonychkramów.Ominąłem tawernę Pod Scyllą i Charybdą, zatykającuszy na syreni głos dębowych antałków oraz odrzucającwszelkie inne zachęty do zakupu, targu, gry, pieszczot lubupicia się i nie tracąc przy tym z oczu widoku mojej krępej,brodatej, ukochanej małżonki.Wtem zniknęła w szczególnie wąskim, krętym zaułku niepamiętającym słońca.Ostrożnie wystawiłem głowę za róg.Nawszelki wypadek ująłem w dłoń sztylet.Nie wiedziałem, czynie przygotowano jakiejś pułapki.Nikt na mnie nie czekał,więc odważyłem się ruszyć dalej.97Głosy sprzedawców ucichły.Im głębiej się zapuszczałem,tym bardziej gęstniały cienie wokół mnie.W końcu międzybudynkami dojrzałem wycinek portu Kontoskalion, w którymcumowała cesarska flota.Za mną rozległo się chrząknięcie.Okręciłem się jak fryga,trzymając gotowy do rzucenia sztylet.Ujrzałem Wiolę.Wsparła ręce na biodrach i patrzyła na mnie roziskrzonymwzrokiem. A ja myślałam, że naprawdę na tyle mi zaufałeś, że będęmogła zrobić coś sama - wysyczała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
. Cały uczciwy ludek wyszedł do pracy - powiedziałem. Nieuczciwy również.Pomyślałem, że z przyjemnościąz tego skorzystasz, zanim wezmiemy się do roboty.Zdjęła perukę i brodę, odetchnęła z ukontentowaniem izanurzyła w wodzie twarz.Postarałem się o mydło i czystykawałek ścierki.Wyszorowała się starannie i spojrzała namnie. Muszę strasznie wyglądać powiedziała. Absolutnie uroczo zaprotestowałem. Wielki z ciebie znawca żonek, jak na kogoś, kto tak dłu-go był wyłączony z praktyki - fuknęła.Przykleiła brodę, na93powrót zaplotła włosy i schowała je pod peruką.W końcuspojrzała na mnie i spytała: - Kiedy znów będę kobietą?Przeżyłam podróż.- Myślałem, że ukrycie twojej tożsamości może się przy-dać.To jak trzymanie jednej osoby w rezerwie.Noś przy so-bie kobiecy strój i barwiczki i bądz gotowa szybko się prze-brać.- A kiedy znów będę występować?- Wkrótce, terminatorze.Jesteś mi znów potrzebna doobserwowania tłumu.Potem rozejrzymy się w dzielnicachTalii.Zorganizowałem sobie miejsce na Forum Amastrianum.Wiola przechadzała się między końmi.Sakiewkę głębokoukryła.Było wiadomo, że ten obszar przyciąga najgorszeelementy, i to nawet nie licząc handlarzy końmi.Na środkuplacu stała wzorcowa waga i miarka, surowe przypomnieniemiejscowym kupcom.Surowszym były publiczne egzekucje.Jeden z mniej skrupulatnych przekupniów zwisał z pobliskiejszubienicy, łagodnie kołysząc się w powiewach wiaterku.Był to zdecydowanie bardziej nieokrzesany tłum niż ten,który widziałem wczoraj.Handel końmi, podobnie jak ichkradzież, tradycyjnie jest zajęciem nie dla mięczaków.Zwie-rzęta różniły się gatunkami i jakością, jedne demonstrowałykrew arabską, inne, niższe, ale mocarniej szych kształtów,zdradzały pochodzenie z północy.Niektóre miały wojenneblizny, takie same, jakie nosiło wielu żołnierzy, i to one przy-ciągały uwagę licznych wojaków.Produkowałem się kilka godzin, ale ze średnim powodze-niem.Kilku ze stale zmieniających się widzów pytało o moje94miejsce pobytu.Miałem nadzieję, że intęresująich raczej moje dalszeusługi, a nie poderżnięcie mi gardła podczas snu.Kiedy pakowałemrekwizyty, przysunął się do mnie wychudzony szczurowatyczłeczyna w wieku jakichś pięćdziesięciu lat, okryty po wielekroćnicowanym płaszczem. Wyglądasz na człowieka, któremu przydałoby się trochę szczęścia powiedział kącikiem ust. A komu by się nie przydało? odparłem.Nerwowo pokiwał głową. Pewnie, pewnie, komu? Ale szczęście nie trafia się ot tak,wiesz.Trzeba je zachęcić. Co ty nie powiesz. No.Pewnie.Jak ci się wydaje, jak ludzie się bogacą? Dzięki spadkom? Zręcznej pracy rąk przy mieszkach bogaczy?Pokręcił przecząco głową. Nie masz o niczym pojęcia.Ze szczęściem jest inaczej.Nietrafia..się ot tak.Już o tym mówiłeś.Uśmiechnął się, pokazując sczerniałe dziąsła i nic więcej. Wiem, jak przyciągnąć szczęście powiedział.- I chcęci pomóc.Przyjrzałem mu się.Był łysy, skrofuliczny i nie miał kawałkaucha. Czy sam stosujesz zasady, które głosisz? zapytałem. Nie, nie, nie możesz go ściągnąć samemu.Ale jeśli dasz komuśtalizman, może mu się poszczęści. Aha, więc chodzi ci o podarunek.Znów zaprzeczył ruchem głowy.95- To wymiana szczęścia - powiedział.-Ja daję coś tobie.Ty dajesz coś mnie. Wygląda na to, że już była taka, co ci coś dała, i zprzyjemnością się dowiem, jak się nazywa, żeby trzymać się odniej z daleka.Uchylił poły płaszcza.Do wewnętrznej strony przyszytozdumiewającą kolekcję: szczątki kości, pukle włosów,wyschnięte żaby, jaszczurki, kawałki innych zwierząt, fiolki,puzderka, pierścienie i wszelkiego rodzaju talizmany.Zaczął klepać często powtarzaną przemowę.- Kłopoty w małżeńskim łożu, umieść to pod nimi wszystko będzie jak należy.- Wskazał na kulki przypominające podgniłe bycze jądra.- Wosk z grobowca świętegoStefana, natrzyj nim próg i żadne zło nie ośmieli się wkroczyć.Kciuk świętego Szymona, Kanaanity.Krew miesięcznaczarnej wiedzmy, nie muszę ci mówić, jaką ma moc.Prawdziwy pierścień, który święty Edward dał żebrakowi.Ten nałożu śmierci przekazał go mnie.Leczy wszelkie napady szału.Kamień ropuszy, umieść go przy swoim napitku i wykryjekażdą truciznę; umieść go przy napitku kogoś innego i jeślito grzesznik, nie przeżyje nocy.- A jeśli niegrzesznik?Znów wyszczerzył dziąsła. Wszyscy jesteśmy pokalani grzechem pierworodnym.Ten kamień jest bezlitosny. No cóż, mój przyjacielu.Na razie nie skorzystam z ofer-ty, ale jak podasz mi swoje imię, być może cię odnajdę, kiedyokazja tego zażąda.Szybko się cofnął, otulając płaszczem patykowate ciało.96- %7ładnych imion, żadnych imion zamruczał.- Moiwrogowie sporo by zapłacili, aby się dowiedzieć, gdzie mieszkam, i z rozkoszą zamordowali za te skarby.Kiedy będzieszpotrzebował szczęścia, sam cię znajdę.Oddalił się, kuśtykając.Kilka razy obejrzał się przez ramię.Dałem znak Wioli.Zbliżyła się, nie patrząc na mnie.- Widziałaś tego sprzedawcę relikwii, który mnie zagadnął? - spytałem półgłosem. Zledz go.Skinęła lekko głową i poszła za nim.Szybko zebrałem swoje rzeczy i odczekałem, dopóki niedotarła do skraju forum.Wtedy narzuciłem płaszcz na mójpstry strój i ruszyłem za nią.To taki stary egzamin w cechu: każ terminatorowi śledzićwskazanego błazna w zatłoczonym mieście.Pierwsza częśćpróby polega na tym, żeby niezauważony przebył całą trasę,którą pokonuje śledzony.Poza tym musi zdać sobie sprawę, żesam jest obserwowany.Szybko dotarłem do południowego obrzeża forum.Zdą-żyłem dostrzec Wiolę.Znikała w labiryncie zadaszonychkramów.Ominąłem tawernę Pod Scyllą i Charybdą, zatykającuszy na syreni głos dębowych antałków oraz odrzucającwszelkie inne zachęty do zakupu, targu, gry, pieszczot lubupicia się i nie tracąc przy tym z oczu widoku mojej krępej,brodatej, ukochanej małżonki.Wtem zniknęła w szczególnie wąskim, krętym zaułku niepamiętającym słońca.Ostrożnie wystawiłem głowę za róg.Nawszelki wypadek ująłem w dłoń sztylet.Nie wiedziałem, czynie przygotowano jakiejś pułapki.Nikt na mnie nie czekał,więc odważyłem się ruszyć dalej.97Głosy sprzedawców ucichły.Im głębiej się zapuszczałem,tym bardziej gęstniały cienie wokół mnie.W końcu międzybudynkami dojrzałem wycinek portu Kontoskalion, w którymcumowała cesarska flota.Za mną rozległo się chrząknięcie.Okręciłem się jak fryga,trzymając gotowy do rzucenia sztylet.Ujrzałem Wiolę.Wsparła ręce na biodrach i patrzyła na mnie roziskrzonymwzrokiem. A ja myślałam, że naprawdę na tyle mi zaufałeś, że będęmogła zrobić coś sama - wysyczała [ Pobierz całość w formacie PDF ]