[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czułam, że jestem niesamo-wicie blada, nie było mowy o rumieńcu.Miałam trudności z oddycha-niem.Moje serce biło jak szalone, aż ciężko było mi tego słuchać.- Kocham, kiedy mnie dotykasz - szepnęłam.Spojrzał na mnie, jegooczy napełniły się bólem.Myślę, że gniew jednak był lepszy.- Kiedyś zwykłem podziwiać cię za mówienie nie Jean-Claude owi.Wiedziałem, że go pragniesz i mimo to mu odmawiasz.Myślałem wtedy, że to niezwykle moralne z twojej strony.- Potrząsnąłgłową, jedna łza wyśliznęła się z kącika jego oka, podążając w zwol-nionym tempie w dół policzka.Otarłam łzę z jego twarzy koniuszkiem palca.Chwycił moją rękę,trochę za mocno, nie zabolało mnie to, tylko zaskoczyło.To była mojaprawa ręka, a wyciąganie broni lewą byłoby cholernie nieprzyjemne.Nie myślałam, że naprawdę potrzebowałabym pistoletu, ale zachowy-wał się dziwnie.Richard nadal mówił, spoglądając na mnie.- Ale Jean-Claude jest potworem, a ty nie sypiasz z potworami.Zabi-jasz je.- Azy popłynęły z jego oczu, pozwoliłam im swobodnie spaść.-Nie sypiasz ze mną, ponieważ ja także jestem potworem.Ale możesznas zabić, nieprawdaż Anito? Nie możesz tylko nas pieprzyć.Wyrwałam się, a on mi na to pozwolił.Mógł rozwalić ciężkie, drew-niane łóżko, więc puścił mnie.Nie lubiłam, gdy tak się zachowywał.- To, co powiedziałeś, było wredne - stwierdziłam.- Ale to prawda - odparł.- Pragnę cię Richardzie, wiesz o tym.- Pragniesz też Jean-Claude a, więc to mi nie pochlebia.Każesz mizabić Marcusa, jakby to było takie proste.Myślisz, że nie miałbym wy-rzutów sumienia, bo on jest potworem, czy dlatego, że ja nim jestem?- Richard& - szepnęłam.To był argument nie do przebicia.Musia-łam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co.Stał tak, z łzami schnącymina policzkach.Nagi, pociągający i zagubiony.- Wiem, że miałbyś wyrzuty sumienia, gdybyś zabił Marcusa.Nigdynie twierdziłam, że tak by nie było - powiedziałam wreszcie.- Więc jak możesz mnie do tego nakłaniać?- Myślę, że to niezbędne.- Potrafiłabyś to zrobić? Potrafiłabyś po prostu go zabić?Zastanowiłam się przez chwilę i skinęłam głową.- Tak, potrafiła-bym.- I nie przerażałoby cię to?Patrzyłam prosto w jego przepełnione bólem oczy, by powiedzieć: -Nie.- Jeśli naprawdę tak myślisz, czyni to z ciebie większego potworaode mnie - stwierdził.- Tak, myślę, że tak.Potrząsnął głową.- Nie martwi cię to, że mogłabyś po prostu odebrać życie człowie-kowi? - Roześmiał się gorzko.- A może nie uważasz, że Marcus jestdość ludzki?- Człowiek, którego wczoraj zabiłam, był ludzki - powiedziałam.Richard wpatrywał się we mnie, groza błyszczała w jego oczach.- I dobrze ci się potem spało, prawda?Skinęłam głową.- Całkiem dobrze, biorąc pod uwagę to, że wysłałeś Stephena do mo-jego łóżka.Spojrzał mi w oczy.Przez ułamek sekundy widziałam, że się zasta-nawia.- Słodki Jezu, znasz mnie lepiej niż myślałem.- Wbił wzrok w pod-łogę.- Wszystko przez to, że pragnę cię tak mocno, a ty wciąż się opie-rasz.To sprawia, że wątpię we wszystko.- Cholera.Nie zamierzam podbudowywać twojego ego, gdy się kłó-cimy.Wysłałeś do mnie Stephena, bo byłeś wściekły.Powiedziałeś, żemam go chronić.Nie przyszło ci do głowy, że ja nie spałam z facetemw jednym łóżku?- Co z twoim narzeczonym w college u?- Przespałam się z nim, ale nie spędziliśmy razem nocy - powiedzia-łam.- Pierwszy raz, gdy obudziłabym się rano w ramionach mężczyzny,chciałabym byś to był ty.- Przepraszam Anito, nie wiedziałem, ja&- Nie pomyślałeś.Jasne.Teraz się ubierzesz? I co właściwie dalej,Richardzie?- Widziałaś walkę wczoraj wieczorem.Byłaś świadkiem tego, cozrobiłem, tego, co potrafię zrobić.- Po części tak.Potrząsnął głową.- Chcesz wiedzieć, dlaczego nie zabijam? Czemu hamuję się nakrótką chwilę przed tym? - Wyraz jego oczu był zrozpaczony, dziki.- Powiedz mi - szepnęłam łagodnie.- Lubię to, Anito.Uwielbiam czuć, gdy moje pazury wbijają się wciało.- Objął się ramionami.- Smak świeżej, ciepłej krwi w moichustach jest ekscytujący. Gwałtowniej potrząsnął głową, jakby pragnąłwyzbyć się tego doznania.- Chciałem zabić Sebastiana wczoraj wieczo-rem.Mogłem poczuć to, jak ból moich ramion, moich dłoni.Moje ciałopragnęło go zabić tak, jak pragnę ciebie.Wpatrywał się we mnie nieruchomo, ale jego ciało mówiło za niego.Myśl o zabiciu Sebastiana ekscytowała go.Naprawdę go ekscytowała.Przełknęłam ślinę.- I obawiasz się, że jeśli raz zabijesz, możesz chcieć to powtórzyć?Wpatrywał się we mnie, z jego oczu biło przerażenie, strach, że onbył potworem, strach, że miałam rację, że nie dotknę go, nie pozwolęmu się dotykać.Nie pieprzysz potworów, zabijasz je.- Lubisz zabijać? - spytał.Musiałam pomyśleć sekundę, czy dwie,lecz ostatecznie potrząsnęłam głową.- Nie lubię tego.- Jakie to uczucie?- %7ładne - odpowiedziałam.- Nie czuję niczego.- Musisz coś czuć.Wzruszyłam ramionami.- Ulgę, która mi się nie należy.Satysfakcję, bo byłam silniejsza,szybsza. Znowu wzruszyłam ramionami.- Nie to mnie martwi w za-bijaniu ludzi Richardzie.To jest po prostu okropne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Czułam, że jestem niesamo-wicie blada, nie było mowy o rumieńcu.Miałam trudności z oddycha-niem.Moje serce biło jak szalone, aż ciężko było mi tego słuchać.- Kocham, kiedy mnie dotykasz - szepnęłam.Spojrzał na mnie, jegooczy napełniły się bólem.Myślę, że gniew jednak był lepszy.- Kiedyś zwykłem podziwiać cię za mówienie nie Jean-Claude owi.Wiedziałem, że go pragniesz i mimo to mu odmawiasz.Myślałem wtedy, że to niezwykle moralne z twojej strony.- Potrząsnąłgłową, jedna łza wyśliznęła się z kącika jego oka, podążając w zwol-nionym tempie w dół policzka.Otarłam łzę z jego twarzy koniuszkiem palca.Chwycił moją rękę,trochę za mocno, nie zabolało mnie to, tylko zaskoczyło.To była mojaprawa ręka, a wyciąganie broni lewą byłoby cholernie nieprzyjemne.Nie myślałam, że naprawdę potrzebowałabym pistoletu, ale zachowy-wał się dziwnie.Richard nadal mówił, spoglądając na mnie.- Ale Jean-Claude jest potworem, a ty nie sypiasz z potworami.Zabi-jasz je.- Azy popłynęły z jego oczu, pozwoliłam im swobodnie spaść.-Nie sypiasz ze mną, ponieważ ja także jestem potworem.Ale możesznas zabić, nieprawdaż Anito? Nie możesz tylko nas pieprzyć.Wyrwałam się, a on mi na to pozwolił.Mógł rozwalić ciężkie, drew-niane łóżko, więc puścił mnie.Nie lubiłam, gdy tak się zachowywał.- To, co powiedziałeś, było wredne - stwierdziłam.- Ale to prawda - odparł.- Pragnę cię Richardzie, wiesz o tym.- Pragniesz też Jean-Claude a, więc to mi nie pochlebia.Każesz mizabić Marcusa, jakby to było takie proste.Myślisz, że nie miałbym wy-rzutów sumienia, bo on jest potworem, czy dlatego, że ja nim jestem?- Richard& - szepnęłam.To był argument nie do przebicia.Musia-łam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co.Stał tak, z łzami schnącymina policzkach.Nagi, pociągający i zagubiony.- Wiem, że miałbyś wyrzuty sumienia, gdybyś zabił Marcusa.Nigdynie twierdziłam, że tak by nie było - powiedziałam wreszcie.- Więc jak możesz mnie do tego nakłaniać?- Myślę, że to niezbędne.- Potrafiłabyś to zrobić? Potrafiłabyś po prostu go zabić?Zastanowiłam się przez chwilę i skinęłam głową.- Tak, potrafiła-bym.- I nie przerażałoby cię to?Patrzyłam prosto w jego przepełnione bólem oczy, by powiedzieć: -Nie.- Jeśli naprawdę tak myślisz, czyni to z ciebie większego potworaode mnie - stwierdził.- Tak, myślę, że tak.Potrząsnął głową.- Nie martwi cię to, że mogłabyś po prostu odebrać życie człowie-kowi? - Roześmiał się gorzko.- A może nie uważasz, że Marcus jestdość ludzki?- Człowiek, którego wczoraj zabiłam, był ludzki - powiedziałam.Richard wpatrywał się we mnie, groza błyszczała w jego oczach.- I dobrze ci się potem spało, prawda?Skinęłam głową.- Całkiem dobrze, biorąc pod uwagę to, że wysłałeś Stephena do mo-jego łóżka.Spojrzał mi w oczy.Przez ułamek sekundy widziałam, że się zasta-nawia.- Słodki Jezu, znasz mnie lepiej niż myślałem.- Wbił wzrok w pod-łogę.- Wszystko przez to, że pragnę cię tak mocno, a ty wciąż się opie-rasz.To sprawia, że wątpię we wszystko.- Cholera.Nie zamierzam podbudowywać twojego ego, gdy się kłó-cimy.Wysłałeś do mnie Stephena, bo byłeś wściekły.Powiedziałeś, żemam go chronić.Nie przyszło ci do głowy, że ja nie spałam z facetemw jednym łóżku?- Co z twoim narzeczonym w college u?- Przespałam się z nim, ale nie spędziliśmy razem nocy - powiedzia-łam.- Pierwszy raz, gdy obudziłabym się rano w ramionach mężczyzny,chciałabym byś to był ty.- Przepraszam Anito, nie wiedziałem, ja&- Nie pomyślałeś.Jasne.Teraz się ubierzesz? I co właściwie dalej,Richardzie?- Widziałaś walkę wczoraj wieczorem.Byłaś świadkiem tego, cozrobiłem, tego, co potrafię zrobić.- Po części tak.Potrząsnął głową.- Chcesz wiedzieć, dlaczego nie zabijam? Czemu hamuję się nakrótką chwilę przed tym? - Wyraz jego oczu był zrozpaczony, dziki.- Powiedz mi - szepnęłam łagodnie.- Lubię to, Anito.Uwielbiam czuć, gdy moje pazury wbijają się wciało.- Objął się ramionami.- Smak świeżej, ciepłej krwi w moichustach jest ekscytujący. Gwałtowniej potrząsnął głową, jakby pragnąłwyzbyć się tego doznania.- Chciałem zabić Sebastiana wczoraj wieczo-rem.Mogłem poczuć to, jak ból moich ramion, moich dłoni.Moje ciałopragnęło go zabić tak, jak pragnę ciebie.Wpatrywał się we mnie nieruchomo, ale jego ciało mówiło za niego.Myśl o zabiciu Sebastiana ekscytowała go.Naprawdę go ekscytowała.Przełknęłam ślinę.- I obawiasz się, że jeśli raz zabijesz, możesz chcieć to powtórzyć?Wpatrywał się we mnie, z jego oczu biło przerażenie, strach, że onbył potworem, strach, że miałam rację, że nie dotknę go, nie pozwolęmu się dotykać.Nie pieprzysz potworów, zabijasz je.- Lubisz zabijać? - spytał.Musiałam pomyśleć sekundę, czy dwie,lecz ostatecznie potrząsnęłam głową.- Nie lubię tego.- Jakie to uczucie?- %7ładne - odpowiedziałam.- Nie czuję niczego.- Musisz coś czuć.Wzruszyłam ramionami.- Ulgę, która mi się nie należy.Satysfakcję, bo byłam silniejsza,szybsza. Znowu wzruszyłam ramionami.- Nie to mnie martwi w za-bijaniu ludzi Richardzie.To jest po prostu okropne [ Pobierz całość w formacie PDF ]