[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Si-kać mi się chce, odkąd wyszliśmy z posterunku.Dave roześmiał się.Kiedy mężczyzna zniknął za rogiem, Graham oparł sięplecami o ścianę.Lubił Aikena.%7łałował, że nie spotkali się w innych oko-licznościach.%7łałował, że nie wie, co się dzieje.- Witaj, nieznajomy.Wyprostował się i odwrócił.Sierżant posiłkowa z naręczem wydrukówkomputerowych wyglądała znajomo, aJe~.- Hania? Hania Wojotowicz? Rany! Kiedy zostałaś sierżantem?Roześmiała się.- Sześć tygodni temu.Właściwie sześć tygodni, dwa dni, cztery godziny i -spojrzała na zegarek, omal nie upuszczając przy tym papierów - jedenaścieminut temu.Ale kto by tam to liczył.! Co tu robisz? Gdzie Mike?Najwyrazniej nie słyszała o Cellucim.I dobrze, miał już dość rozmów na tentemat.- Chwilowo oddelegowany.Wiesz, jak to jest.Co u ciebie?- Więziennictwo ma problem z SLP.Programem komputerowym - wyjaśniła,widząc jego spojrzenie.- System Lokalizacji Przestępców.Przyszłamnaprostować sprawy.- Jeśli ktokolwiek jest w stanie to zrobić.- Kie-dy spotkali się po razpierwszy, Hanię sprowadzono do pomocy przy porządkowaniu danychzgromadzonych przy okazji szeroko zakrojonych poszukiwań mordercy wParkdale.Jego zdaniem, jej umiejętności w zakresie obchodzenia się zkomputerem podpadały pod magię.Nawet Celluci, który był zdania, że całyten silikon należy odesłać na plażę, gdzie jego miejsce, był pod wrażeniem.-yle jest?Hania wzruszyła ramionami.- Właściwie nie.Już swoje zrobiłam, teraz ktoś musi wprowadzić to wszystko- wskazała brodą na stos papierów w swoich ramionach - z powrotem dosystemu.- Boże, to potrwa kilka dni.- Nie, większość jest pusta.To spis posiadanych przedmiotów, a niewieleosób tu przychodzi z bagażem podręcznym.No, są wyjątki.- Wyciągnęłajedną kartkę i uśmiechnęła się.Posłuchaj tego: cztery ołówki, czarny marker,plastikowa torebka na mrożonki zawierająca sześć zwiniętych plastikowychtorebek na mrożonki, szczotka, grzebień, kosmetyczka zawierająca szminkę idwa tampony, sześć szklanych kulek w bawełnianym woreczku, zestawwytrychów w skórzanym etui, szkło powiększające w futerale, trzy notesypozapisywane w połowie, jeden czysty, paczka chusteczek, paczkaprezerwatyw, opakowanie pigułek antykoncepcyjnych, para rękawiczek chi- rurgicznych w opakowaniu, mała butelka alkoholu etylowego, duża latarka zczterema zapasowymi bateriami, dwa gwozdzie w kształcie litery U, dwana-ście dolarów siedemdziesiąt trzy centy w monetachi pół paczki chrupek serowych.Powiedz mi, co za dziwaczka nosi towszystko przy sobie?Dave'owi na dłuższą chwilę odebrało głos.- I nie było żadnych dokumentów? - zdołał wreszcie wykrztusić.- Ani jednego.Nawet wyciągu z karty.Pewnie schowała je gdzieś, zanim jązgarnęli.Czasem tak robią, ale to wiesz.- Tak.- Owszem, czasem tak robili.Nie sądził jednak, żeby tak było tymrazem.- Jest tam napisane, kto to wszystko ze sobą nosił?- Nie.Ale mogę się dowiedzieć.- Ruszyła przed siebie korytarzem.- Chodz,tam jest komputer, z którego możemy skorzystać.Poszedł za nią na wpół przytomnie.Dobrze wiedział, co za dziwaczka nosiłato wszystko w torbie.- Dave.? Detektywie sierżancie Graham.? Słuchasz mnie?- Tak.Przepraszam.- Wcale jej nie słuchał.Słyszał tylko dzwięczący mugłowie głos Celluciego:  Więc już ją mają".*%7łeby ją znalezć.- Nawet odtwarzane przez mały głośnik sekretarki ostatniezdanie brzmiało jak rzucona rękawica.Mimo wszystko Henry zdołał się uśmiechnąć. Potrzebujesz mojej pomocy,śmiertelniku.Czas, żebyś to przyznał".- Cześć, Henry, tu Brenda.Przypominam, że potrzebujemy na piętnastego Trudy miłości" czy jak tam chcesz to zatytułować.Aliston podpisał umowęna okładkę i obiecał, że tym razem nie będzie żadnych fioletowych cieni dopowiek.Zadzwoń.- Celluci? Tu Dave Graham.Jest kwadrans po drugiej, wtorek, trzecilistopada.- Teraz była szósta dwanaście, osiem minut po zachodzie słońca.-Zadzwoń, jak tylko odsłuchasz tę wiadomość.Będęw domu cały wieczór.- W jego głosie pojawiło się napięcie, zupełnie jakbysam nie mógł uwierzyć w to, co mówi.- Chyba ją znalazłem.Nie jest dobrze.Palce Henry'ego zacisnęły się na oparciu krzesła.Z głośnym chrzęstemrzezbione drewno dębowe rozpadło się na kawałeczki.Henry spojrzał naodłamki, wcale ich nie widząc.Ten człowiek, Dave Graham, wiedział, gdziejest Vicki.Jeśli i on chciał się tego dowiedzieć, musiał przekazać wiadomość Michaelowi Celluciemu.*Policjantów w nieoznakowanym radiowozie łatwo było ominąć.Mało sięprzykładali do wykonywania swojej pracy, a na cienie przemykające pochodniku nie zwracali uwagi.A co do drzwi do mieszkania.cóż, miał klucz.Drzwi otwarły się przed nim cicho i równie cicho zamknęły za nim.Stanął wkorytarzu i słuchał życia na drugim jego końcu.Serce biło szybciej, niżpowinno, oddech był krótki i niemal wymuszony.Nad wszystkim dominowałzapach krwi, lecz dało się też wyczuć strach, gniew i zmęczenie.Ruszył przed siebie i zatrzymał się w drzwiach do pokoju dziennego.Chociażbyło ciemno, doskonale widział klęczącego mężczyznę.- Mam dla ciebie wiadomość - powiedział, czerpiąc perwersyjną przyjemnośćz faktu, że serce tamtego podskoczyło gwałtownie.- Jezu Chryste.! - syknął Celluci, podrywając się na nogi i odwracając doHenry'ego.- Nie rób tak!Skąd się tu wziąłeś.? A poza tym chyba ci mówiłem.Henry tylko na niego spojrzał.Celluci drżącą dłonią odgarnął włosy z twarzy.- No dobra, masz wiadomość.Oczy mu się rozszerzyły.- Od Vicki?-Jesteś gotów jej wysłuchać?- Niech cię szlag.! - Celluci złapał Henry'e-go za klapy płaszcza i spróbowałpodnieść do góry.Nie dawał rady dzwignąć drobniejszego mężczyzny,chociaż chwilę potrwało, zanim to sobie uświadomił.- Do diabła z tobą! -zaklął, ściskając mocniej skórzany płaszcz.- Jeśli to od Vicki, gadaj!Ból, który dało się słyszeć w jego głosie, przebił się tam, gdzie nie mógłdotrzeć gniew.Henry poczuł wstyd.Co ja robię? Niemal delikatnie zdjął dło-nie Celluciego ze swojego płaszcza. Ona nie będzie mnie kochać bardziej,jeśli cię skrzywdzę".- Wiadomość jest od Dave'a Grahama.Chce, żebyś zadzwonił do niego dodomu.Wydaje mu się, że ją znalazł.Jeden oddech, drugi, trzeci.Celluci na oślep zaczął szukać telefonu.Ciemnośćnie była już ochroną, ale wrogiem, z którym musiał walczyć.Henrypoprowadził jego dłonie, a potem, gdy Mike wybierał numer, przemknął dosypialni, gdzie stał drugi aparat.- Dave? Gdzie ona jest? Dave westchnął.Henry usłyszał, jak przygryza miękką dolną wargę.- Areszt Metro West.Myślę, że to ona.- Nie sprawdziłeś!- Sprawdziłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl