[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuł, że uwalnia go od mrocznych, potajemnych gierz przeszłości.- Nie, nie zamykaj oczu - wyszeptał, gdy opuściła na momentdelikatne powieki.Od razu otworzyła je znowu i uśmiechnęła siędo niego tak promiennie, że zdawało mu się, że za chwilę roztopisię w tym pięknie.Wiedział, że zbliża się do spełnienia.Z rozmysłem przesunąłdłoń, by w chwili wybuchu dotknąć najwrażliwszego miejsca na jejciele.Chloe krzyknęła, konwulsyjnie przywarła do niego całymciałem, wygięła plecy w łuk, a do oczu, cały czas utkwionych w je-go wzroku, znowu napłynęły łzy.Dotarła na szczyt, a Hugo czuł, żesam utonie zaraz w ciemnoniebieskiej głębinie.Z bolesnym westchnieniem wycofał się z jej ciała tuż przedwłasnym apogeum.Przygarnął Chloe do siebie, gdy zalewała gofala rozkoszy, i tulił tak długo, aż dotarł do brzegu.Położył się naplecach, wciąż przytulając do siebie jej szczupłe ciało, aż sercezwolniło bieg, a umysł odzyskał jasność.- Och, Chloe - szepnął.- Chyba rzuciłaś na mnie urok.Przekręcił się na bok, wciąż tuląc ją w ramionach, i starł kciu-kiem ślady łez z policzków dziewczyny.Miał wiele kobiet, ale nigdyjeszcze nie widział takiej, która płakała w szczytowym momencie.Ta drobna kobietka kryjąca w sobie tyle namiętności dwa razy pła-kała z rozkoszy.Chloe zamrugała, uśmiechnęła się i wyciągnęła jak długa przyjego boku.- Wcale nie.- Właśnie że tak- zaprzeczył, kiwając głową z rezygnacją.-Nietego zamierzałem cię uczyć.- Ale ja właśnie tego chciałam się nauczyć - odparła z wyraz-nym zadowoleniem.Roześmiał się, położył na plecach i przyciągnął ją do siebie, tak że znalazła się na nim.Odgarnął potargane włosy z jej twarzy istudiował jej rysy.- Wygląda na to, że dokonałaś abordażu i wzięłaś mnie za za-kładnika.- Czy nie tak robią z okrętami?- W czasie wojny.Pochyliła głowę i pocałowała go w kącik ust - delikatne muś-nięcie jak dotyk skrzydeł motyla.- Ale to nie jest wojna.- Nie - zgodził się.- Masz duszę pirata, ale nie stworzono cię dowojowania.- Pirata? - Roześmiała się w sposób, którego jeszcze nie znał.-Myślę, że stanę się wytrawnym piratem.- Niech niebiosa mają nas w opiece, ale też tak sądzę - zamru-czał.Siła, która ich pochłonęła, była zbyt potężna, by jeden mężczy-zna mógł się przed nią obronić samymi skrupułami.Będzie musiałjakoś utorować ścieżkę przez ten gąszcz.-Nie podobało mi się, że wycofałeś się przed końcem - powiedziała nagle, marszcząc brwi.-Jeśli zrobiłeś tak dlatego, żebymnie miała dziecka, to już wolę wypić tę miksturę.Hugo zesztywniał i gwałtownie zsunął ją na łóżko.Pochylił sięnad nią i rzekł cicho, lecz z pasją:- Nigdy więcej nie będziesz piła tego świństwa, Chloe.- Dlaczego nie?Stanęło mu przed oczami całe zło zatęchłej krypty i poczuł wnozdrzach jej zapach.W uszach zadzwięczał mu głos StephenaGreshama.Przypomniały mu się grozne żądze tego człowieka.Byłistotą o rozbuchanych apetytach, pełną życia i trawioną pragnieniemdoznania wszelkich możliwych przyjemności.- Co się stało? - Oddalił się od niej, wrócił do świata demonów z przeszłości, z lękiem dotknęła jego twarzy.- Przepraszam,Hugonie.Proszę.Cokolwiek zrobiłam, nie miałam takiego zamiaru.Wrócił do rozświetlonego słońcem pokoju i do kobiety z krwi ikości, z którą przed chwilą kochał się z obopólną przyjemnością.- Jest wiele rzeczy, których nie rozumiesz, dziewczyno - po-wiedział ze spokojem.- Będziesz musiała mi zaufać, uwierzyć, żewiem, co jest najlepsze w tych sprawach.- Ufam.i nie przestanę ufać - obiecała szybko.Radość po-ranka jakby nieco przygasła.-Ale nie jest ci przykro, prawda? Nieżałujesz tego, co się stało? Jak mógł żałować takiej przyjemności albo zaprzeczać, że ogarnęłaich niepowstrzymana namiętność? Nie krzywdził Chloe, terazwiedział to na pewno.Była równoprawną partnerką pomimodzielącej ich różnicy wieku.Może to właśnie on miał pokierowaćjej ogromnym apetytem na życie we wszystkich ziemskichprzejawach.Może Elizabeth też to wyczuła.Chociaż ciągle żyła wtransie wywołanym laudanum, potrafiła matczynym instynktemrozpoznać naturę córki.Czy bala się, że gdy Chloe wyzwoli się zograniczeń wieku dziewczęcego, podąży tam, dokąd poprowadzi jąnieposkromiony apetyt i nieziemska uroda? Bez przewodnictwadotarłaby w ten sposób na skraj przepaści.Czy Elizabeth rozpozna-ła, że córka ma wiele cech ojca?Chloe wpatrywała się w niego z niepokojem.Zobaczył w niejznowprostolinijną dziewczynę.Przypomniał sobie jej szczere reakcje,takie pragnienia nie są niczym złym, jeśli nie włada nimi nieczystasiła, Grzechy ojca nie powinny obciążać dziecka.-Nie- odparł.- Nie żałuję tego, dziewczyno.15-Podejdz tu Chloe, dlaczego ostatnio nie nosisz butów? Na pewnomozesz to wytłumaczyć w prosty sposób.Hugo spojrzał na bose nogi swojej podopiecznej, gdy wróciła zsadu i weszli do kuchni.Nadal miał żywo w pamięci plamy od trawyjej stopach.Bo nic mam żadnych- odparła z prostotą, wzięła jabłko z kosza iwytarła je o spódnicę.-Jak to nie masz żadnych? Przecież masz buty.-Tylko szkolne - wyjaśniła, chrupiąc jabłko.- Ciężkie buciory,które nie pasują do tej sukni.-Suknia nadaje się do prania- zauważył.- Wygląda, jakbyś tarzala się w niej po stajni.-Och, to przez Rosynanta i ten kurz w starej herbaciarni-wjaśnila, strzepując od niechcenia brud z muślinowej sukni.-Chciałam nakłonić Platona, żeby zjadł myszkę, którą złapałaBeatricze, ale chyba jest jeszcze za młody.Muszę mu wykopać jakieśrobaki,-To z pewnością poprawi stan twojej sukni- powiedział Hugo zprzeląsem.- Tak czy siak, powinniśmy chyba pojechać doManhesteru po jakieś buty.- -I kapelusz do konnej jazdy - przypomniała mu Chloe.- Bo poprzedni zgubiłam na St Peter's Fields.Chciałabym kupić czako.Widziałam raz w Bolton kobietę w takim kapeluszu.Wyglądał bardzostylowo.Czako! - jęknął Hugo.- Dziewczyno, jesteś za niska, żebynosić taki kapelusz.- Bzdury - oznajmiła Chloe.- Będę się wydawała wyższa.Po-jedziemy dzisiaj?- Przynajmniej będziemy mieć to z głowy- powiedział Hugo.- No to przebiorę się w strój do konnej jazdy.- Dajcie mi siłę - mruknął Hugo, kiedy Chloe energicznymkrokiem wyszła z kuchni.- Czako! Co, do diabła, jeszcze wymyśli?- Na pewno pan nią dobrze pokieruje  zauważył Samuel i ze-rwał nitkę zębami.Obejrzał koszulę, którą zreperował, i pokręciłgłową.- Powinien pan sobie kupić nową koszulę.Ta jest cała po-cerowana.- Muszę zapłacić weterynarzowi - odparł Hugo i wstał.- No todo dzieła - westchnął.- %7łycz mi szczęścia, Samuelu.Samuel uśmiechnął się ironicznie.- Tak jakby go pan potrzebował.Hugo posłał mu w odpowiedzi smętny uśmiech.- Och, na pewno będę potrzebował bardzo dużo szczęścia,zeby utorować bezpieczną ścieżkę przez ten labirynt [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl