[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tydzień temu siedziałem w biurze, pociłem sięnad sprawozdaniem i marzyłem tylko o tym, żeby nikt niczegoode mnie nie wymagał.Chociaż. tu posmutniałdemonstracyjnie biedny Zygmunt, pisał, że obrazi się namnie, jeśli cały czas przesiedzę u ciebie.Umawialiśmy się napartyjkę domina.Cóż robić. Spędzi pan tutaj cały urlop? spytałem zdawkowo. Ach, nie, tylko kilka dni.Od piętnastego mam za-rezerwowany pokój w Sopocie. Jacek! Ada wybiegła na taras. Ciotka mnie po panaprzysyła, zupa jest już zimna.Jeżeli pan mnie nie posłucha,ciotka poszczuje pana Heleną. To nasza wina! zawołał Hoszowski. Oszczędzcietortur młodemu człowiekowi! Do widzenia, do widzenia! Biedak śpieszy się na dyżur postękiwał, drepcząc za nimZagórski ale dokąd ja się właściwie śpieszę?I znikli za żywopłotem. Biedak! parsknęła Ada. Prawdopodobnie mógłbysobie kupić cały ten szpitalik, w którym pracuje- Tego nie wiedziałem mruknąłem. Zdawało mi siętylko, że w żadnym szpitalu nie zaczyna się dyżuru oczternastej. I nie zaprasza się w tym dniu gości na bridża uzupełniłaAda. Taki on ma dziś dyżur, jak ja występ w operze.W jadalni było przedziwnie cicho i pustawo.BrakowałoMrozowskich, Janusz siedział osowiały, z opuszczoną głową igrzebał łyżką w talerzu z jarzynową zupą, pani Ala rozmawiałacicho z Ewą, brzęczały sennie muchy.Próbowaliśmy z Adąnieco rozruszać osowiałe towarzystwo, ale bez widocznegorezultatu.Po obiedzie weszliśmy z Ewą na górę, pani Ala rozmawiała wkuchni z Heleną i Janiakiem o sprawach gospodarczych,Janusz kłócił się z Adą w hallu, widać jego tłumionerozdrażnienie musiało wreszcie znalezć jakieś ujście; niewybrał jednak odpowiedniego partnera, bo Ada bawiła siędoskonale, a Janusz podniecał się, przesadnie podnosząc głosdo piskliwego dyszkantu. Twój wielbiciel wyraznie nie w formie powiedziałem. Mnie to nie zraża.Janusz budzi we mnie uczuciaopiekuńcze oświadczyła Ewa. A ty lepiej uważaj na swojąwielbicielkę, mam wrażenie, że nawet ciebie potrafiłaby zjeśćna surowo. Dziękuję za to nawet.Ada nie budzi we mnie wprawdzieuczuć opiekuńczych, ale to całe szczęście, bo nigdy nie byłemdobrym pedagogiem.Mogę wejść do ciebie na chwilę? Jestem wzruszona.Na pewno chciałeś wejść do mnie, a niedo Aduni? Jeśli się rozmyślę, będę miał niedaleko. Rozumiem przez to, że mi grozisz utratą łask. Nic nie rozumiesz, dziecinko.Utracić można tylko to, cosię posiada. A to pięknie.Jesteś wyjątkowo uroczym okazemdżentelmena.Proszę, wejdz, jeżeli chodzi ci o sprawyurzędowe.W innych przyjmuje się w drugim końcu korytarza. Ewuniu powiedziałem, kiedy zamknęliśmy za sobądrzwi, a Ewa podeszła do okna, aby otworzyć je szerzej irozsunąć firanki nie gniewaj się, jestem tobą zachwycony odchwili, kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy w drzwiachtaksówki, byłem tobą zachwycony przy kolacji, śniadaniu iobiedzie, wręczę ci dziś wieczorem siedem czerwonych róż wkryształowym flakonie, jesteś ozdobą nauk historycznych wcałej środkowej Europie, a być może również i wschodniej,pożyczę od Janusza płetwy i będę w nich chodził po domu, żebywzbudzić w tobie uczucia opiekuńcze, ale posłuchaj mnie terazuważnie, dobrze?Usiadła na fotelu, zakładając wysoko nogę na nogę iprzyjrzała mi się uważnie. Jeszcze się zastanowię, czy ci przebaczyć.A teraz mów,wyglądasz, jakbyś się spieszył. Spieszę się rzeczywiście.Za pół godziny jadę do Poznania. A to coś nowego.Na długo? Wieczorem wrócę.Chcę się zobaczyć z panią Murawską,matką Ady. Jej też się przedstawisz jako historyk? Nie, oczywiście, że nie.Ale pani Murawska nie wybiera siętutaj, ani Ada do Poznania.Przez parę dni możemy się więcjeszcze pobawić.Ewa, musisz na siebie uważać.Kiedywróciliśmy z glinianek, wszedłem na chwilę do gabinetu.Byłprzewrócony do góry nogami.Ktoś tam szperał podczas naszejnieobecności.Ewa przybladła lekko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Tydzień temu siedziałem w biurze, pociłem sięnad sprawozdaniem i marzyłem tylko o tym, żeby nikt niczegoode mnie nie wymagał.Chociaż. tu posmutniałdemonstracyjnie biedny Zygmunt, pisał, że obrazi się namnie, jeśli cały czas przesiedzę u ciebie.Umawialiśmy się napartyjkę domina.Cóż robić. Spędzi pan tutaj cały urlop? spytałem zdawkowo. Ach, nie, tylko kilka dni.Od piętnastego mam za-rezerwowany pokój w Sopocie. Jacek! Ada wybiegła na taras. Ciotka mnie po panaprzysyła, zupa jest już zimna.Jeżeli pan mnie nie posłucha,ciotka poszczuje pana Heleną. To nasza wina! zawołał Hoszowski. Oszczędzcietortur młodemu człowiekowi! Do widzenia, do widzenia! Biedak śpieszy się na dyżur postękiwał, drepcząc za nimZagórski ale dokąd ja się właściwie śpieszę?I znikli za żywopłotem. Biedak! parsknęła Ada. Prawdopodobnie mógłbysobie kupić cały ten szpitalik, w którym pracuje- Tego nie wiedziałem mruknąłem. Zdawało mi siętylko, że w żadnym szpitalu nie zaczyna się dyżuru oczternastej. I nie zaprasza się w tym dniu gości na bridża uzupełniłaAda. Taki on ma dziś dyżur, jak ja występ w operze.W jadalni było przedziwnie cicho i pustawo.BrakowałoMrozowskich, Janusz siedział osowiały, z opuszczoną głową igrzebał łyżką w talerzu z jarzynową zupą, pani Ala rozmawiałacicho z Ewą, brzęczały sennie muchy.Próbowaliśmy z Adąnieco rozruszać osowiałe towarzystwo, ale bez widocznegorezultatu.Po obiedzie weszliśmy z Ewą na górę, pani Ala rozmawiała wkuchni z Heleną i Janiakiem o sprawach gospodarczych,Janusz kłócił się z Adą w hallu, widać jego tłumionerozdrażnienie musiało wreszcie znalezć jakieś ujście; niewybrał jednak odpowiedniego partnera, bo Ada bawiła siędoskonale, a Janusz podniecał się, przesadnie podnosząc głosdo piskliwego dyszkantu. Twój wielbiciel wyraznie nie w formie powiedziałem. Mnie to nie zraża.Janusz budzi we mnie uczuciaopiekuńcze oświadczyła Ewa. A ty lepiej uważaj na swojąwielbicielkę, mam wrażenie, że nawet ciebie potrafiłaby zjeśćna surowo. Dziękuję za to nawet.Ada nie budzi we mnie wprawdzieuczuć opiekuńczych, ale to całe szczęście, bo nigdy nie byłemdobrym pedagogiem.Mogę wejść do ciebie na chwilę? Jestem wzruszona.Na pewno chciałeś wejść do mnie, a niedo Aduni? Jeśli się rozmyślę, będę miał niedaleko. Rozumiem przez to, że mi grozisz utratą łask. Nic nie rozumiesz, dziecinko.Utracić można tylko to, cosię posiada. A to pięknie.Jesteś wyjątkowo uroczym okazemdżentelmena.Proszę, wejdz, jeżeli chodzi ci o sprawyurzędowe.W innych przyjmuje się w drugim końcu korytarza. Ewuniu powiedziałem, kiedy zamknęliśmy za sobądrzwi, a Ewa podeszła do okna, aby otworzyć je szerzej irozsunąć firanki nie gniewaj się, jestem tobą zachwycony odchwili, kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy w drzwiachtaksówki, byłem tobą zachwycony przy kolacji, śniadaniu iobiedzie, wręczę ci dziś wieczorem siedem czerwonych róż wkryształowym flakonie, jesteś ozdobą nauk historycznych wcałej środkowej Europie, a być może również i wschodniej,pożyczę od Janusza płetwy i będę w nich chodził po domu, żebywzbudzić w tobie uczucia opiekuńcze, ale posłuchaj mnie terazuważnie, dobrze?Usiadła na fotelu, zakładając wysoko nogę na nogę iprzyjrzała mi się uważnie. Jeszcze się zastanowię, czy ci przebaczyć.A teraz mów,wyglądasz, jakbyś się spieszył. Spieszę się rzeczywiście.Za pół godziny jadę do Poznania. A to coś nowego.Na długo? Wieczorem wrócę.Chcę się zobaczyć z panią Murawską,matką Ady. Jej też się przedstawisz jako historyk? Nie, oczywiście, że nie.Ale pani Murawska nie wybiera siętutaj, ani Ada do Poznania.Przez parę dni możemy się więcjeszcze pobawić.Ewa, musisz na siebie uważać.Kiedywróciliśmy z glinianek, wszedłem na chwilę do gabinetu.Byłprzewrócony do góry nogami.Ktoś tam szperał podczas naszejnieobecności.Ewa przybladła lekko [ Pobierz całość w formacie PDF ]