[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.rozwodów.Poznali się przy okazji sprawy rozwodowej Wendtów itrzeba przyznać, że jej spokojny i w miarę bezkonfliktowyprzebieg był zasługą profesjonalnej i zrównoważonej posta-wy młodego adwokata.Nie była to może zbyt skomplikowana sprawa, małżon-kowie starali się nie utrudniać pracy wymiarowi sprawiedli-wości, ale mimo wszystko każdy rozwód to jednak deptaniepo rodzinnej trawie i jeżeli nie towarzyszy temu duża doza222wyczucia ze strony pełnomocników, rozwój wydarzeń możebyć zaskakujący.Rzadko się też zdarza, żeby między klientem a jego praw-nikiem nawiązała się jakakolwiek przyjacielska więz, a w tymprzypadku jednak się zdarzyło.Poza tym Bieda był kolegą Sawickiego z czasów liceal-nych.Wojtek w tym bardzo trudnym dla Aleksa momencie, ja-kim był rozwód, wspierał go jak mógł.Aleks myślał czasem,że bez niego by sobie nie poradził.Sawicki polecił mu Da-niela jako człowieka godnego zaufania, a jednocześniesprawnego adwokata z dużym doświadczeniem w prowa-dzeniu podobnych przypadków. Cześć, jak się czujesz? Adwokat wydawał sięszczerze zmartwiony.Mocno uścisnął Aleksowi dłoń. Bywało lepiej. Aleks zdobył się na kwaśny uśmiech. Dzięki, że jesteś dodał po chwili. Naprawdę. Daj spokój, to normalne, nie ma o czym gadać.Po-czekaj chwilkę.Wydawało się, że dopiero teraz adwokat zauważył poli-cjantów. Dzień dobry zwrócił się do nich zupełnie innym to-nem.To już nie był przyjaciel, przeszedł na tryb służbowy.Jestem mecenas Daniel Bieda. Czy pan jest obrońcą podejrzanego? Najstarszy zfunkcjonariuszy nie sprawiał co prawda wrażenia zmie-szanego pojawieniem się prawnika, ale wyglądało, jakby siłynieco się wyrównały. Tak, za chwilę podpisze moje pełnomocnictwo od-rzekł Bieda.223 Do tej pory podejrzany nie zgłaszał zastrzeżeń co dosposobu przeprowadzenia zatrzymania.mam nadzieję, żenadal nie zgłasza.Obaj, policjant i prawnik, spojrzeli pytająco na Aleksa. Słucham? zapytał ten, nieco zdezorientowany. Czy podczas zatrzymania spotkały cię jakieś przykroś-ci? Daniel zaczął pełnić funkcję tłumacza z języka para-grafowego na ludzko-europejski. Nie, poza zatrzymaniem nie zdarzyło się nic przykregow czasie zatrzymania.To nie był może najlepszy dowcip, ale wyrównanie siłzobowiązywało. Dobrze, czekamy w takim razie na prokuratora.pro-szę sobie porozmawiać z klientem. Policjant widocznieuznał swoją misję za zakończoną.Pozostał oczywiście wzasięgu wzroku, wciąż był przecież odpowiedzialny zaAleksa, ale wyraznie uspokojony tym, że jest na swoim tere-nie, odszedł kawałek dalej i wdał się w rozmowę z kolegami.Prawnik i jego klient usiedli na niezbyt wygodnych ław-kach. Podpisz na razie kwity. Bieda wyjął z teczki kilkakartek. Co to takiego? zapytał Aleks obojętnie. Moje pełnomocnictwo do reprezentowania cię.Beztego nie będę mógł być obecny przy przesłuchaniu.Zaraz ciwytłumaczę, jaką beznadziejnie niemądrą decyzją jestudzielenie mi tego pełnomocnictwa, ale jej konsekwencjamibędziemy się martwili pózniej.Na razie podpisz. Ostatnio jestem specjalistą od podejmowania niemą-drych decyzji mruknął Aleks, podpisując się na dokumen-cie, którego nawet nie przeczytał.224Miał zaufanie do tego człowieka. Dlaczego właściwie niemądra? zapytał już niecospokojniej, oddając dokument. Bo przyszedłeś z ciążą do laryngologa. Doceniam błyskotliwość metafory, a teraz przetłu-macz. Potrzebujesz karnisty.Prawdę mówiąc, dobrego kar-nisty.Może nawet wybitnego.Bieda położył nacisk na ostatnie słowo, jakby wszystkowyjaśniało. Danielu, powiedz mi bez ściemniania, jak jest? yle padła odpowiedz.Aleks zwiesił głowę.Przez chwilę obaj milczeli. Co mi grozi? Aleks nie poznał własnego głosu.Byłstłumiony, jakby dochodził z innego pomieszczenia. Biorąc pod uwagę jedynie formalno-prawny aspektzarzutu, to w tym przypadku może być wnioskowany wysokiwymiar kary. Co? Aleks aż podskoczył. Nawet dożywocie. odrzekł cicho prawnik. Ale dajspokój, nawet o tym nie myśl.Pytasz, to odpowiadam, narazie to czysta teoria. tłumaczył, bojąc się, że Aleks wy-buchnie albo się załamie. Nie teoria, tylko te twoje pieprzone paragrafy prychnął Aleks. Tak, ale sąd to żywi ludzie i każdy paragraf można zin-terpretować na milion sposobów.I właśnie dlatego przydałbysię jakiś spec od prawa karnego.Nie znam materiałów śledztwa,nie znam szczegółów, zresztą pewnie śledztwo tak naprawdędopiero się zaczyna, więc nikt nic nie wie, ale na Boga, czło-wieku, pomimo tego, co tu jest napisane, nie wpadłeś z kała-chem do banku i nie rozwaliłeś kasjerki.Jesteś lekarzem,225cenionym i lubianym, i jak cię znam, to nawet mandatupewnie nie masz za złe parkowanie.Chłopie, dobry adwokatdoprowadzi do uniewinnienia, na bank. Mówiąc to, Danielrozejrzał się zaniepokojony, bo ostatnie zdanie prawie wy-krzyczał.Aleks milczał przez chwilę, jakby się nad czymśzastanawiał. Dobry adwokat.Ja mam dobrego adwokata po-wiedział spokojnie.Tak spokojnie, że aż sam się zdziwił.To była być może najtrudniejsza decyzja w jego życiu,zawieszona gdzieś w mglistej przestrzeni pomiędzy uniewin-nieniem a dożywociem, przesuwająca rzeczywistość nieod-wracalnie w którąś ze stron, ale podjęcie jej, wbrew pozorom,nie było trudne. Aleks, co ty wygadujesz, przecież tłumaczę ci. Daj spokój, Danielu.Ty nie rozumiesz.Wbrew pozo-rom, gdybym.jak to powiedziałeś.? Wpadł z kałachem dobanku.wtedy rzeczywiście potrzebowałbym adwokata ma-gika, który przed sądem robiłby sztuczki, mające przekonaćzebranych, że właściwie to wpadłem założyć lokatę, a karabinwypalił, bo akurat kichałem. Spojrzał prawnikowi w oczy.Ja w tej chwili potrzebuję kogoś, kto nie tylko sądom, ale imnie poukłada prawne rzeczy, których tak naprawdę ja samdo końca nie pojmuję i nawet nie potrafię opisać.Potrzebujęprzede wszystkim prawnika zaufanego, a chcesz czy nie,jesteś jedynym, jakiego mam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.rozwodów.Poznali się przy okazji sprawy rozwodowej Wendtów itrzeba przyznać, że jej spokojny i w miarę bezkonfliktowyprzebieg był zasługą profesjonalnej i zrównoważonej posta-wy młodego adwokata.Nie była to może zbyt skomplikowana sprawa, małżon-kowie starali się nie utrudniać pracy wymiarowi sprawiedli-wości, ale mimo wszystko każdy rozwód to jednak deptaniepo rodzinnej trawie i jeżeli nie towarzyszy temu duża doza222wyczucia ze strony pełnomocników, rozwój wydarzeń możebyć zaskakujący.Rzadko się też zdarza, żeby między klientem a jego praw-nikiem nawiązała się jakakolwiek przyjacielska więz, a w tymprzypadku jednak się zdarzyło.Poza tym Bieda był kolegą Sawickiego z czasów liceal-nych.Wojtek w tym bardzo trudnym dla Aleksa momencie, ja-kim był rozwód, wspierał go jak mógł.Aleks myślał czasem,że bez niego by sobie nie poradził.Sawicki polecił mu Da-niela jako człowieka godnego zaufania, a jednocześniesprawnego adwokata z dużym doświadczeniem w prowa-dzeniu podobnych przypadków. Cześć, jak się czujesz? Adwokat wydawał sięszczerze zmartwiony.Mocno uścisnął Aleksowi dłoń. Bywało lepiej. Aleks zdobył się na kwaśny uśmiech. Dzięki, że jesteś dodał po chwili. Naprawdę. Daj spokój, to normalne, nie ma o czym gadać.Po-czekaj chwilkę.Wydawało się, że dopiero teraz adwokat zauważył poli-cjantów. Dzień dobry zwrócił się do nich zupełnie innym to-nem.To już nie był przyjaciel, przeszedł na tryb służbowy.Jestem mecenas Daniel Bieda. Czy pan jest obrońcą podejrzanego? Najstarszy zfunkcjonariuszy nie sprawiał co prawda wrażenia zmie-szanego pojawieniem się prawnika, ale wyglądało, jakby siłynieco się wyrównały. Tak, za chwilę podpisze moje pełnomocnictwo od-rzekł Bieda.223 Do tej pory podejrzany nie zgłaszał zastrzeżeń co dosposobu przeprowadzenia zatrzymania.mam nadzieję, żenadal nie zgłasza.Obaj, policjant i prawnik, spojrzeli pytająco na Aleksa. Słucham? zapytał ten, nieco zdezorientowany. Czy podczas zatrzymania spotkały cię jakieś przykroś-ci? Daniel zaczął pełnić funkcję tłumacza z języka para-grafowego na ludzko-europejski. Nie, poza zatrzymaniem nie zdarzyło się nic przykregow czasie zatrzymania.To nie był może najlepszy dowcip, ale wyrównanie siłzobowiązywało. Dobrze, czekamy w takim razie na prokuratora.pro-szę sobie porozmawiać z klientem. Policjant widocznieuznał swoją misję za zakończoną.Pozostał oczywiście wzasięgu wzroku, wciąż był przecież odpowiedzialny zaAleksa, ale wyraznie uspokojony tym, że jest na swoim tere-nie, odszedł kawałek dalej i wdał się w rozmowę z kolegami.Prawnik i jego klient usiedli na niezbyt wygodnych ław-kach. Podpisz na razie kwity. Bieda wyjął z teczki kilkakartek. Co to takiego? zapytał Aleks obojętnie. Moje pełnomocnictwo do reprezentowania cię.Beztego nie będę mógł być obecny przy przesłuchaniu.Zaraz ciwytłumaczę, jaką beznadziejnie niemądrą decyzją jestudzielenie mi tego pełnomocnictwa, ale jej konsekwencjamibędziemy się martwili pózniej.Na razie podpisz. Ostatnio jestem specjalistą od podejmowania niemą-drych decyzji mruknął Aleks, podpisując się na dokumen-cie, którego nawet nie przeczytał.224Miał zaufanie do tego człowieka. Dlaczego właściwie niemądra? zapytał już niecospokojniej, oddając dokument. Bo przyszedłeś z ciążą do laryngologa. Doceniam błyskotliwość metafory, a teraz przetłu-macz. Potrzebujesz karnisty.Prawdę mówiąc, dobrego kar-nisty.Może nawet wybitnego.Bieda położył nacisk na ostatnie słowo, jakby wszystkowyjaśniało. Danielu, powiedz mi bez ściemniania, jak jest? yle padła odpowiedz.Aleks zwiesił głowę.Przez chwilę obaj milczeli. Co mi grozi? Aleks nie poznał własnego głosu.Byłstłumiony, jakby dochodził z innego pomieszczenia. Biorąc pod uwagę jedynie formalno-prawny aspektzarzutu, to w tym przypadku może być wnioskowany wysokiwymiar kary. Co? Aleks aż podskoczył. Nawet dożywocie. odrzekł cicho prawnik. Ale dajspokój, nawet o tym nie myśl.Pytasz, to odpowiadam, narazie to czysta teoria. tłumaczył, bojąc się, że Aleks wy-buchnie albo się załamie. Nie teoria, tylko te twoje pieprzone paragrafy prychnął Aleks. Tak, ale sąd to żywi ludzie i każdy paragraf można zin-terpretować na milion sposobów.I właśnie dlatego przydałbysię jakiś spec od prawa karnego.Nie znam materiałów śledztwa,nie znam szczegółów, zresztą pewnie śledztwo tak naprawdędopiero się zaczyna, więc nikt nic nie wie, ale na Boga, czło-wieku, pomimo tego, co tu jest napisane, nie wpadłeś z kała-chem do banku i nie rozwaliłeś kasjerki.Jesteś lekarzem,225cenionym i lubianym, i jak cię znam, to nawet mandatupewnie nie masz za złe parkowanie.Chłopie, dobry adwokatdoprowadzi do uniewinnienia, na bank. Mówiąc to, Danielrozejrzał się zaniepokojony, bo ostatnie zdanie prawie wy-krzyczał.Aleks milczał przez chwilę, jakby się nad czymśzastanawiał. Dobry adwokat.Ja mam dobrego adwokata po-wiedział spokojnie.Tak spokojnie, że aż sam się zdziwił.To była być może najtrudniejsza decyzja w jego życiu,zawieszona gdzieś w mglistej przestrzeni pomiędzy uniewin-nieniem a dożywociem, przesuwająca rzeczywistość nieod-wracalnie w którąś ze stron, ale podjęcie jej, wbrew pozorom,nie było trudne. Aleks, co ty wygadujesz, przecież tłumaczę ci. Daj spokój, Danielu.Ty nie rozumiesz.Wbrew pozo-rom, gdybym.jak to powiedziałeś.? Wpadł z kałachem dobanku.wtedy rzeczywiście potrzebowałbym adwokata ma-gika, który przed sądem robiłby sztuczki, mające przekonaćzebranych, że właściwie to wpadłem założyć lokatę, a karabinwypalił, bo akurat kichałem. Spojrzał prawnikowi w oczy.Ja w tej chwili potrzebuję kogoś, kto nie tylko sądom, ale imnie poukłada prawne rzeczy, których tak naprawdę ja samdo końca nie pojmuję i nawet nie potrafię opisać.Potrzebujęprzede wszystkim prawnika zaufanego, a chcesz czy nie,jesteś jedynym, jakiego mam [ Pobierz całość w formacie PDF ]