[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zcisnęła mocniej dłońsiostry.- Te potwory są naprawdę straszne.Nie możemy ich wpuścić.- To Cassie nie może ich wpuścić.- Znowu to zrobiłam? - Melissa usiłowała się uśmiechnąć.- Potwory przerażają mnie równie mocno jakją, i to mnie jakby.odrzuca.- Musimy skłonić Cassie, żeby nas wpuściła i żebyśmy mogły sprowadzić ją z powrotem.Melissa skinęła głową.- Chodzi o to, że.Potwory?- Pomyśl o swoim najgorszym koszmarze z dzieciństwa, pomnóż go przez sto, a przekonasz się, co czujeCassie.- Zamknęła oczy.- Dobranoc, Jessico.Już nie chcę rozmawiać.Pogadaj z Travisem.- Pewnie podsłuchuje pod drzwiami.Do zobaczenia rano.- Usłyszała chichot po drugiej stronie drzwi izawołała: - Dobranoc, Travis! Dobrze się dzisiaj spisałeś.- Podsłuchiwanie jest wyjątkowo nieeleganckie - poinformowała Travisa Jessica.- Ona nie miała nic przeciwko temu.52 - Ale ja mam.Gdybym chciała, żebyś słyszał, zaprosiłabym cię.- Gdybym w swojej pracy czekał na zaproszenia, byłbym nędzarzem.Nie zbiera się informacji, stojącgrzecznie z boku.Chciałem wiedzieć, co się działo z Melissą, więc podsłuchałem.- Wziął ją pod łokieć.-Chodzmy, zrobię ci kawy.- Nie chcę kawy.- Przygryzła wargę.- Chcę pogadać o Mellie.Jestem pewna, że to tylko przejściowe.Tak naprawdę ona nie.- Chcesz, żebym obiecał, że nie zadzwonię do najbliższego psychiatryka z prośbą o kaftanbezpieczeństwa dla twojej siostry?- Nic jej nie jest.- Wierzę w to.- Popatrzył na nią.- A ty?- Jasne, że tak.- Potarła skroń.- Nie najlepiej to wszystko przyjmuję.Te parapsychiczne sprawy to niemoja specjalność.- No to ja się tym zajmę.- Jeszcze czego.Mellie to moja siostra.Nie chcę tylko, żebyś zrobił jej krzywdę.- Brzmi znajomo - mruknął.- Nie jesteście aż tak różne, jak początkowo sądziłem.Nie bój się.Niczego,co usłyszę w tym domu, nie wykorzystam przeciwko Melissie.Popatrzyła na niego podejrzliwie.- Dlaczego miałbym to robić? To dla mnie nic nie znaczy.Powoli pokiwała głową.- Masz rację, żadna z nas nie jest dla ciebie ważna.- Nie mógłbym sobie na to pozwolić.- Uśmiechnął się.- Co nie oznacza, że was nie podziwiam.Chybanawet zaczynam was lubić.- Zdumiewające.- I owszem.To co, zaparzyć ci kawę? Obojgu nam się przyda, a skoro będę się tu kręcił, równie dobrzemożemy zawrzeć rozejm.Wpatrywała się w niego bez słowa.Jego zasady budziły w niej wątpliwości; różnił się od znanych jejludzi.Była w nim jakaś szorstka uczciwość, która, o dziwo, przynosiła jej pociechę.- Rozejm zawiera się podczas wojny.Jeśli nadal będziesz pomagał Cassie, nie ma mowy o wojnie.-Ruszyła po schodach.- Poproszę kawę.Idz spać, powiedziała do siebie Melissa.Już wszystko dobrze.Cassie zasnęła.Było lepiej niż ostatnio.Po przyjściu Travisa zdołała wyzwolić się od Cassie i obserwować ją z pewnymdystansem.To niewiele, ale musiało na razie wystarczyć.Cassie została zmuszona, by ujrzeć Melissę jako odrębny byt, a to już oznaczało prawdziwy postęp.Melissę nadal jednak dręczyło  wrażenie, że coś jest nie tak, że coś się pod tym wszystkim kryje.Czego szukała Cassie?Razem to znajdziemy.Powinna spytać Cassie, co usiłowała znalezć.Ta okazja przemknęła jej koło nosa, bo tak bardzousiłowała się wyrwać.53 Następnym razem.- Mogę wejść? - spytał od progu Travis.- Jeśli jesteś zbyt zmęczona, pójdę sobie.- Jestem zmęczona.- Zapaliła lampkę.- Ale jestem też chyba zbyt naładowana, żeby zasnąć, więcwłaściwie nie mam nic przeciwko twojej wizycie.Siadaj, Travis, i mów, czego ode mnie chcesz.- Może niczego nie chcę.- Uśmiechnął się do niej.- Może to wyłącznie wizyta towarzyska.- Usiadł nakrześle obok łóżka.- W końcu dzisiaj dzieliliśmy dosyć niezwykłe doświadczenie.- Nie wchodziłbyś tu cichaczem po wyjściu Jessiki, gdybyś miał ochotę na zwykłą wizytę.- Robisz ze mnie włamywacza.- Nigdy nim nie byłeś?Nie odpowiedział na to pytanie.- To prawda, Jessica nie wie; że tu jestem.Nie chciałem jej denerwować.Jest bardzo opiekuńcza wstosunku do ciebie.- To dlaczego przyszedłeś?- Pomyślałem, że powinniśmy lepiej się poznać.- Zachichotał na widok jej uniesionych brwi.- Nie, nie wsensie cielesnym.Nie mam zamiaru wykorzystywać cię, kiedy.-.przypominam wyżętą ścierkę?- Mój Boże, co za okropne porównanie.- Tak się właśnie czuję.Z Cassie nie jest łatwo.- Włożyła pod głowę drugą poduszkę.- No dobra, niechcesz mnie przelecieć.Wątpię, żebyś powiedział mi cokolwiek o sobie, więc to poznawanie się lepiej madotyczyć mnie.Zgadza się?- Zgadza.- Dlaczego?- Już ustaliliśmy, że jestem bardzo ciekawskim facetem.Widziała zainteresowanie na jego twarzy.Patrzyłna nią czujnie, pytająco.- Dowiedziałeś się o mnie wystarczająco dużo z książki Jessiki?- Z jej punktu widzenia, tak.Ale to subiektywna ocena.- Jessica jest zastraszająco uczciwa.- Nie zawsze postrzegamy pewne sprawy w taki sam sposób.Nigdy nie masz ochoty przedstawićwłasnego punktu widzenia?Pewnie powinna kazać mu odejść.To nie była jego sprawa.Nagle jednak uświadomiła sobie, że wcalenie ma ochoty go wyganiać.- Co chciałbyś wiedzieć?- A co chcesz mi powiedzieć?- Słuchaj, nie baw się ze mną w takie gierki.Studiuję psychologię.- Przepraszam - roześmiał się.- Dorastałaś tutaj, w Juniper?Pokiwała głową.- To świetne miejsce dla dziecka.Byłam najmłodsza w rodzinie, rodzice i Jessica rozpieszczali mnie doszpiku kości.Ubóstwiałam Jessie i właziłam jej na głowę.- Popatrzyła w bok.- A po wypadku stałam się54 kulą u jej nogi.- Nie prosiłem cię, żebyś mówiła o wypadku.- Ale ten wypadek to linia graniczna.To tak, jakbyśmy mówili o czasie przed i po obejrzeniu filmu.Mogę rozmawiać o wypadku, naprawdę.Jessica twierdzi, że to jest dobre dla mnie.Pewnie się obawia, żejeśli będę to w sobie dusić, w końcu wybuchnę albo coś w tym rodzaju.- Ile miałaś lat?- Czternaście.Wracałam z rodzicami do domu z jednej z ulubionych restauracji ojca w Georgetown.Siedziałam z tyłu.- Zwilżyła wargi.- Jakiś samochód zepchnął nas z drogi i stoczyliśmy się ze zbocza.Nastąpił wybuch.Nie mogłam otworzyć drzwi.Wiedziałam, że ojciec nie żyje, ale matka krzyczała nasiedzeniu z przodu.Płonęła.Ten swąd palonego ciała.- Dosyć.- W końcu zdołałam się wydostać.Otworzyłam drzwi, wyciągnęłam mamę i zaczęłam gasić ogień.Nieudało mi się, ona tak krzyczała.- Przełknęła ślinę.- A potem przestała krzyczeć.- Wtedy uciekłaś do swojego lasu.- Tak, wtedy wydawało mi się to rozsądne.- Odetchnęła głęboko.- Byłam samolubną idiotką.Powinnampomagać Jessice, a nie stać się dla niej obciążeniem.- Powiedziałbym, że miałaś powód.- Zcisnął mocniej jej rękę.- Jessica na pewno się ze mną zgadza.Melissa dotąd nie zdawała sobie sprawy, że Travis trzyma ją za rękę.Pomyślała, że powinna ją zabrać.A, co tam.Wcale tego nie chciała.Jego uścisk był ciepły i silny, dawał jej poczucie bezpieczeństwa.- Tak czy owak, kiedy wróciłam, usiłowałam przejąć po Jessice obowiązki altruistki.Poszłam do liceum,wzięłam dodatkowe zajęcia, a potem zdałam na uniwersytet.- Myślałem, że podróżowałaś albo przez pewien czas po prostu dobrze się bawiłaś.- Bo faktycznie dobrze się bawiłam.Biegałam, grałam w tenisa nauczyłam się pilotować samolot.Zaprzyjazniałam się z ludzmi.- Uśmiechnęła się.- Zawsze się dobrze bawiłam.Takie życie na powierzchni.Radość z każdej chwili.Ale Jessica potrzebowała pewności, że jestem odpowiedzialną, solidną obywatelką.Nie masz pojęcia, jak jest rozczarowana tą sytuacją z Cassie.- Spojrzała mu w oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl