[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nad jej ramieniem widziaÅ‚ to, co pozostaÅ‚o po drzwiach: zaledwie kilka kresek na ziemi.Niebawem i one zniknÄ… zmyte przez deszcz.* * * - Jak siÄ™ nazywasz? - zwróciÅ‚ siÄ™ Jake do kobiety, której nogi koÅ„czyÅ‚y siÄ™ w miejscu,gdzie powinny być kolana.Nagle zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, że usiÅ‚ujÄ…c uciec dozorcy, straciÅ‚ spodnie.Pospiesznie obciÄ…gnÄ…Å‚ poÅ‚y koszuli, zasÅ‚aniajÄ…c majtki.Chociaż i z jej sukni nie pozostaÅ‚o wiele,jeÅ›li o tym mowa.- Susannah Dean - odparÅ‚a.- Ja już wiem, jak ty siÄ™ nazywasz.- Susannah - rzekÅ‚ w zadumie Jake.- Twój ojciec chyba nie jest wÅ‚aÅ›cicielem liniikolejowej, prawda?Przez chwilÄ™ spoglÄ…daÅ‚a na niego ze zdumieniem, a potem odchyliÅ‚a gÅ‚owÄ™ do tyÅ‚u iparsknęła Å›miechem.- Och nie, zÅ‚otko! ByÅ‚ dentystÄ…, który wymyÅ›liÅ‚ kilka rzeczy, przez co staÅ‚ siÄ™ bogaty.Dlaczego zapytaÅ‚eÅ› o coÅ› takiego?Jake nie odpowiedziaÅ‚.SkupiÅ‚ uwagÄ™ na Eddiem.Z twarzy chÅ‚opca znikÅ‚ już strach, aoczy odzyskaÅ‚y swój chÅ‚odny, taksujÄ…cy wyraz, który Roland tak dobrze pamiÄ™taÅ‚ z zajazdu.- Cześć, Jake - rzekÅ‚ Eddie.- Dobrze ciÄ™ widzieć, czÅ‚owieku.- Cześć - odparÅ‚ Jake.- WidziaÅ‚em ciÄ™ już dzisiaj, ale wtedy byÅ‚eÅ› znacznie mÅ‚odszy.- ByÅ‚em o wiele mÅ‚odszy dziesięć minut temu.JesteÅ› caÅ‚y?- Tak - odpowiedziaÅ‚ Jake.- TrochÄ™ podrapany, to wszystko.- RozejrzaÅ‚ siÄ™ wokół.-Jeszcze nie znalezliÅ›cie pociÄ…gu.To nie byÅ‚o pytanie.Eddie i Susannah wymienili zdziwione spojrzenia, lecz Roland tylko pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….- Nie znalezliÅ›my.- Czy gÅ‚osy ucichÅ‚y?- Wszystkie.A twoje?- Też.Znowu jestem zdrowy.Obaj jesteÅ›my.JednoczeÅ›nie, pod wpÅ‚ywem tego samego impulsu, przywarli do siebie.Roland porwaÅ‚Jake a w ramiona, a chÅ‚opiec przestaÅ‚ panować nad sobÄ… i zaczÄ…Å‚ szlochać; z ulgÄ… zanosiÅ‚ siÄ™pÅ‚aczem.jak dziecko, które zgubiÅ‚o siÄ™, wiele przecierpiaÅ‚o i w koÅ„cu znów jest bezpieczne.Gdy Roland objÄ…Å‚ go w talii, Jake zarzuciÅ‚ mu rÄ™ce na szyjÄ™ i uÅ›cisnÄ…Å‚ z caÅ‚ej siÅ‚y.- Już ciÄ™ nie opuszczÄ™ - rzekÅ‚ Roland i w jego oczach też zabÅ‚ysÅ‚y Å‚zy.- Już nigdy ciÄ™ nieopuszczÄ™.Jego serce jednak, ten milczÄ…cy, czujny, dożywotni wiÄ™zieÅ„ ka, przyjęło tÄ™ obietnicÄ™ nie tylko z podziwem, ale i powÄ…tpiewaniem. KSIGA DRUGALUD -STOS POKRUSZONYCH OBRAZÓW RozdziaÅ‚ czwartyMiasteczko i Ka-tetCztery dni po tym jak Eddie przeciÄ…gnÄ…Å‚ go przez drzwi miÄ™dzy Å›wiatami, bez dżinsów itenisówek, lecz z plecakiem i ocalonym życiem, Jake obudziÅ‚ siÄ™ i poczuÅ‚, że coÅ› ciepÅ‚ego iwilgotnego dotyka jego twarzy.Gdyby ocknÄ…Å‚ siÄ™ z takim wrażeniem w któryÅ› z trzech poprzednich poranków,niewÄ…tpliwie obudziÅ‚by towarzyszy przerazliwym wrzaskiem, gdyż w gorÄ…czkowych snachdrÄ™czyÅ‚y go koszmary i tynkowy stwór.W tych snach spodnie nie schodziÅ‚y mu z nóg, dozorcanie wypuszczaÅ‚ go z dÅ‚oni, ale wpychaÅ‚ do przepastnej paszczy, w której kÅ‚y przecinaÅ‚y go nadwoje, jak ostrzem gilotyny.Jake budziÅ‚ siÄ™ z tych snów z krzykiem, caÅ‚y roztrzÄ™siony.GorÄ…czkÄ™ wywoÅ‚aÅ‚ pajÄ…k, który ukÄ…siÅ‚ chÅ‚opca w szyjÄ™.Kiedy Roland ponownie obejrzaÅ‚ranÄ™ i stwierdziÅ‚, że Å›lad powiÄ™kszyÅ‚ siÄ™ zamiast zniknąć, krótko naradziÅ‚ siÄ™ z Eddiem, po czymdaÅ‚ Jake owi różowÄ… tabletkÄ™.- PowinieneÅ› brać cztery takie w ciÄ…gu dnia przez co najmniej tydzieÅ„ - orzekÅ‚.Jake z powÄ…tpiewaniem spojrzaÅ‚ na proszki.- Co to takiego?- Cheflet - wymamrotaÅ‚ Roland i zdegustowany popatrzyÅ‚ na Eddiego.- Ty mu powiedz.Ja wciąż nie umiem wymówić tej nazwy.- Keflex.Możesz mu zaufać, Jake.Pochodzi z koncesjonowanej apteki w zacnym starymNowym Jorku.Roland poÅ‚knÄ…Å‚ caÅ‚Ä… garść i jest zdrowy jak koÅ„.Nawet wyglÄ…da jak chabeta, jeÅ›lidobrze siÄ™ przyjrzeć.Jake siÄ™ zdziwiÅ‚.- W jaki sposób Å›ciÄ…gnÄ™liÅ›cie lekarstwa z Nowego Jorku?- To dÅ‚uga opowieść - rzekÅ‚ rewolwerowiec.- W swoim czasie poznasz jÄ… caÅ‚Ä…, ale terazpo prostu poÅ‚knij tabletkÄ™.Jake zrobiÅ‚, co mu kazano.Reakcja byÅ‚a szybka i zadowalajÄ…ca.Czerwona opuchliznawokół ukÄ…szenia zaczęła znikać po dwudziestu czterech godzinach, a teraz gorÄ…czka też jużustÄ…piÅ‚a.To ciepÅ‚e coÅ› znowu go szturchnęło i Jake gwaÅ‚townie usiadÅ‚, szeroko otwierajÄ…c oczy. Stworzenie, które lizaÅ‚o go po policzku, pospiesznie cofnęło siÄ™ o dwa kroki.ByÅ‚ tobilly-bumbler, ale Jake o tym nie wiedziaÅ‚, bo jeszcze nigdy nie spotkaÅ‚ takiego zwierzÄ™cia.ByÅ‚ochudsze od tych, które Roland i jego towarzysze widywali wczeÅ›niej, a jego czarno-szare pasiastefutro byÅ‚o pozlepiane i skoÅ‚tunione.Na jednym boku miaÅ‚o zaschniÄ™tÄ… krew.NiespokojniepatrzyÅ‚o na Jake a czarnymi Å›lepiami w zÅ‚ocistych otoczkach, z nadziejÄ™ koÅ‚yszÄ…c tam i zpowrotem tylnÄ… częściÄ… ciaÅ‚a.Jake uspokoiÅ‚ siÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl