[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie narażałaby na coś takiego młodszej siostry.- Chodz, usiądz z nami.- Wskazała mi stołek obok siebie i w tej chwili zdałamsobie sprawę, że to wezwanie i zaproszenie są jawną deklaracją akceptacji.Byłam poruszona serdecznością, jaką mi w ten sposób okazała.- Oczywiście, Wasza Wysokość.Ignorując spojrzenia dworek, usiadłam przy księżnej, tuż koło ławy.- Chciałam zaprosić cię do wspólnego haftowania - uśmiechnęła się księżna - alepewnie nie zapakowałaś robótki, wyjeżdżając z Nantes?Skwitowałam uśmiechem ten żart.- Rzeczywiście, Wasza Wysokość, nie zabrałam jej.Jedna z dworek pochyliła się ku mnie, unosząc brwi.- Jak znajdujesz Nantes, pani?Księżna odwróciła się ku niej i wskazała oczyma dziewczynkę na ławie, lekkokręcąc przy tym głową.Dziewczyna skinęła.- Jest wspaniałe, jak zwykle.Spuścizna godna rodu Montfortów - odparłam, aksiężna odprężyła się nieco.- Nie poznałaś jeszcze mojej siostry, pani.Isabeau, moja droga, to lady Sybella,nasz wielki sprzymierzeniec.Jej słowa przyprawiły mnie o rumieniec, mnie, której nigdy się to nie zdarzało.Odwróciłam się do Isabeau.Dziewczynka miała nieomal przezroczystą skórę, aw szczuplutkiej, bladej twarzyczce wyróżniały się wielkie oczy.Usłyszałam jejserce, słabe, powolne uderzenia, jakby lada moment miało stanąć.Przypominałami moją młodszą siostrę, Louise, która tak samo zmagała się ze słabymzdrowiem.Znów poczułam ulgę, że obie moje siostry są bezpieczne w jednej zposiadłości głęboko na prowincji, z dala od polityki i intryg.Niezadowolona, że widok księżniczki poruszył tyle bolesnych wspomnień,zamierzałam mieć do niej chłodny stosunek, jednak nie potrafiłam wygnać zserca ciepłych uczuć wobec tej małej, słabej istotki.Jej robótka spoczywałazapomniana na kolanach, a ona sama skubała gorset, jakby trudno jej byłooddychać.Poprosiłam jedną z dworek o kawałek czerwonej nici i zaczęłamwiązać ją na palcach.Moje machinacje natychmiast przykuły uwagę Isabeau.- Co robisz, pani? - zapytała, wyciągając szyję, żeby lepiej widzieć.- Robię kocią kołyskę, niciany przekładaniec.- Kilka ruchów i nić zostałaprzepleciona pomiędzy moimi palcami na kształt mostu.Księżniczkarozpromieniła się, a jej usta w zachwycie ułożyły się w kształt litery O.- A teraz spróbuj, pani, uchwycić tu dwoma palcami, tu, gdzie nić się krzyżuje -zaprosiłam ją do zabawy.Zerknęła na księżną, a gdy ta skinęła głową, wyciągnęła szczupłe dłonie,niepewnie umieszczając palce we wskazanym miejscu.- Gotowa? - zapytałam.Zerknęła na mnie, na plecionkę i kiwnęła potakująco głową.- A teraz mocno uchwyć, pociągnij do góry i przełóż powoli pod pojedynczyminićmi.Zagryzając wargi, księżniczka wypełniła instrukcje.Na początku nie szło jejnajlepiej, ale po chwili przejęła kołyskę z moich rąk.Jej twarzyczka rozjaśniłasię w tryumfalnym uśmiechu.- Wspaniale - pochwaliła księżna pod nosem.Uśmiechnęłam się do księżniczki, która odpowiedziała tym samym.Nie łapałasię już za gorset, oddychała głębiej, a jej serce biło mocniej.Podobnie było zLouise.Choroba wzbudzała w niej niepokój, a to pogarszało jej samopoczucie.Nagle z siłą młota kowalskiego uderzyło mnie, że prawdopodobnie już nigdy niezobaczę Louise ani Charlotte.Nie po tym, jak zdradziłam d Albreta.- Wszystko w porządku, pani? - zapytała księżna, marszcząc w zatroskaniuczoło.- Tak, Wasza Wysokość.Próbuję sobie przypomnieć jeszcze inny układsznurków.- Wepchnęłam myśli o siostrach z powrotem do małego, ciasnegopudełka ukrytego głęboko w sercu.Oplotłam je łańcuchami i zamknęłamkłódkę.Przez następną godzinę uczyłam księżniczkę Isabeau zabawy z nitką, a księżnarozmawiała po cichu z damami dworu.Ukradkiem przyglądałam im się ioceniałam.Jak długo księżna je zna? Czy są lojalne? %7ładnej z nich nie znałam zGuerande, co znaczyło, że pochodzą ze szlachetnych rodów z Rennes.Miałamnadzieję, że okażą się wierniejsze niż poprzedni towarzysze i dworzanie.One także mi się przyglądały, rzucając spod rzęs spojrzenia, szybkie, kąśliwejak owady.Trudno powiedzieć, czy kierowało nimi tylko zaciekawienie, czy teżwiedziały coś o mnie i spoglądały z potępieniem.Wreszcie nadszedł czas na posiłek, więc damy odłożyły robótki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Nie narażałaby na coś takiego młodszej siostry.- Chodz, usiądz z nami.- Wskazała mi stołek obok siebie i w tej chwili zdałamsobie sprawę, że to wezwanie i zaproszenie są jawną deklaracją akceptacji.Byłam poruszona serdecznością, jaką mi w ten sposób okazała.- Oczywiście, Wasza Wysokość.Ignorując spojrzenia dworek, usiadłam przy księżnej, tuż koło ławy.- Chciałam zaprosić cię do wspólnego haftowania - uśmiechnęła się księżna - alepewnie nie zapakowałaś robótki, wyjeżdżając z Nantes?Skwitowałam uśmiechem ten żart.- Rzeczywiście, Wasza Wysokość, nie zabrałam jej.Jedna z dworek pochyliła się ku mnie, unosząc brwi.- Jak znajdujesz Nantes, pani?Księżna odwróciła się ku niej i wskazała oczyma dziewczynkę na ławie, lekkokręcąc przy tym głową.Dziewczyna skinęła.- Jest wspaniałe, jak zwykle.Spuścizna godna rodu Montfortów - odparłam, aksiężna odprężyła się nieco.- Nie poznałaś jeszcze mojej siostry, pani.Isabeau, moja droga, to lady Sybella,nasz wielki sprzymierzeniec.Jej słowa przyprawiły mnie o rumieniec, mnie, której nigdy się to nie zdarzało.Odwróciłam się do Isabeau.Dziewczynka miała nieomal przezroczystą skórę, aw szczuplutkiej, bladej twarzyczce wyróżniały się wielkie oczy.Usłyszałam jejserce, słabe, powolne uderzenia, jakby lada moment miało stanąć.Przypominałami moją młodszą siostrę, Louise, która tak samo zmagała się ze słabymzdrowiem.Znów poczułam ulgę, że obie moje siostry są bezpieczne w jednej zposiadłości głęboko na prowincji, z dala od polityki i intryg.Niezadowolona, że widok księżniczki poruszył tyle bolesnych wspomnień,zamierzałam mieć do niej chłodny stosunek, jednak nie potrafiłam wygnać zserca ciepłych uczuć wobec tej małej, słabej istotki.Jej robótka spoczywałazapomniana na kolanach, a ona sama skubała gorset, jakby trudno jej byłooddychać.Poprosiłam jedną z dworek o kawałek czerwonej nici i zaczęłamwiązać ją na palcach.Moje machinacje natychmiast przykuły uwagę Isabeau.- Co robisz, pani? - zapytała, wyciągając szyję, żeby lepiej widzieć.- Robię kocią kołyskę, niciany przekładaniec.- Kilka ruchów i nić zostałaprzepleciona pomiędzy moimi palcami na kształt mostu.Księżniczkarozpromieniła się, a jej usta w zachwycie ułożyły się w kształt litery O.- A teraz spróbuj, pani, uchwycić tu dwoma palcami, tu, gdzie nić się krzyżuje -zaprosiłam ją do zabawy.Zerknęła na księżną, a gdy ta skinęła głową, wyciągnęła szczupłe dłonie,niepewnie umieszczając palce we wskazanym miejscu.- Gotowa? - zapytałam.Zerknęła na mnie, na plecionkę i kiwnęła potakująco głową.- A teraz mocno uchwyć, pociągnij do góry i przełóż powoli pod pojedynczyminićmi.Zagryzając wargi, księżniczka wypełniła instrukcje.Na początku nie szło jejnajlepiej, ale po chwili przejęła kołyskę z moich rąk.Jej twarzyczka rozjaśniłasię w tryumfalnym uśmiechu.- Wspaniale - pochwaliła księżna pod nosem.Uśmiechnęłam się do księżniczki, która odpowiedziała tym samym.Nie łapałasię już za gorset, oddychała głębiej, a jej serce biło mocniej.Podobnie było zLouise.Choroba wzbudzała w niej niepokój, a to pogarszało jej samopoczucie.Nagle z siłą młota kowalskiego uderzyło mnie, że prawdopodobnie już nigdy niezobaczę Louise ani Charlotte.Nie po tym, jak zdradziłam d Albreta.- Wszystko w porządku, pani? - zapytała księżna, marszcząc w zatroskaniuczoło.- Tak, Wasza Wysokość.Próbuję sobie przypomnieć jeszcze inny układsznurków.- Wepchnęłam myśli o siostrach z powrotem do małego, ciasnegopudełka ukrytego głęboko w sercu.Oplotłam je łańcuchami i zamknęłamkłódkę.Przez następną godzinę uczyłam księżniczkę Isabeau zabawy z nitką, a księżnarozmawiała po cichu z damami dworu.Ukradkiem przyglądałam im się ioceniałam.Jak długo księżna je zna? Czy są lojalne? %7ładnej z nich nie znałam zGuerande, co znaczyło, że pochodzą ze szlachetnych rodów z Rennes.Miałamnadzieję, że okażą się wierniejsze niż poprzedni towarzysze i dworzanie.One także mi się przyglądały, rzucając spod rzęs spojrzenia, szybkie, kąśliwejak owady.Trudno powiedzieć, czy kierowało nimi tylko zaciekawienie, czy teżwiedziały coś o mnie i spoglądały z potępieniem.Wreszcie nadszedł czas na posiłek, więc damy odłożyły robótki [ Pobierz całość w formacie PDF ]