[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- KlÄ™knij przed ojcem, Janie - mruknÄ…Å‚ Henry, zamykajÄ…c jejÅ‚okieć w żelaznym uÅ›cisku i prowadzÄ…c na miejsce kazni.- BÅ‚ogosÅ‚awiÄ™ ciÄ™, moje dziecko.Niech ten zwiÄ…zek okaże siÄ™szczęśliwy zarówno dla Anglii, jak i dla Francji - rzekÅ‚ znamaszczeniem hrabia.Jane uklÄ™kÅ‚a, a w duszy, tam gdzie nikt nie mógÅ‚ wejrzeć,zaÅ‚kaÅ‚a rozpaczliwie.RozdziaÅ‚ 14Katedra Å›w.Pawia, LondynJedynymi ludzmi, którym jeszcze mniej niż Jane spodobaÅ‚asiÄ™ nowina o majÄ…cym wkrótce nastÄ…pić skoligaceniu rodówWetherby i Valère, byli Patonowie.JeÅ›li ustalenia intercyzyÅ›lubnej objęłyby majÄ…tek, który wniosÅ‚a do rodu Rievaulx, izapewniÅ‚yby Jane wÅ‚adanie wdowiÄ… częściÄ… spadku do koÅ„cajej życia, Richard Paton miaÅ‚by raczej marne szanse wygraniasprawy z macochÄ… w sÄ…dach Anglii i Francji.W koszmarze,który jÄ… otaczaÅ‚, ta myÅ›l byÅ‚a dla Jane gorzkim pocieszeniem.Królowa nie wyraziÅ‚a jeszcze pozwolenia, ale nie zakazaÅ‚a teżmałżeÅ„stwa.Jane czuÅ‚a na sobie badawczy wzrok wÅ‚adczyni,kiedy peÅ‚niÅ‚a sÅ‚użbÄ™ w jej apartamentach.Nie liczyÅ‚a jednak nazrozumienie, gdyż wiedziaÅ‚a, że Elżbieta nie znosi byćwciÄ…gana w osobiste sprawy innych ludzi.Poza tym miaÅ‚a owiele ważniejsze sprawy na gÅ‚owie - jak przedÅ‚użajÄ…ce siÄ™perypetie małżeÅ„skie hrabiostwa Shrewsbury.W porównaniuze skandalem dotyczÄ…cym dwóch czoÅ‚owych postaci królestwasprawa jednej z dworek i jakiegoÅ› poÅ›ledniego francuskiegoszlachcica nie byÅ‚a warta monarszej uwagi.Montfleury albo Clément, jak kazaÅ‚ mówić do siebie swejchère Jeanne, wiÄ™cej jej nie napastowaÅ‚ - co wcale niedziwiÅ‚o, gdyż nie miaÅ‚ już publiki.Za to z wielkim szumemwodziÅ‚ Jane po wszystkich dworskich uroczystoÅ›ciach, jakostatnie nabożeÅ„stwo wielkanocne w katedrze Å›w.PawÅ‚a.UsiadÅ‚a z nim pod samym oÅ‚tarzem, z roztargnieniem sÅ‚uchajÄ…cdÅ‚ugiego kazania.Wokół niej kwiat królewskiego dworupyszniÅ‚ siÄ™ wspaniaÅ‚ymi nowymi strojami, uszytymi specjalniena celebracjÄ™ Zmartwychwstania.Ona sama wybraÅ‚a czerÅ„.Ujej boku Montfleury zwracaÅ‚ powszechnÄ… uwagÄ™ szatami zjedwabiu w fioletowo-różowe pasy.To mówiÅ‚o samo za siebie.Spojrzenie Jane wÄ™drowaÅ‚o po znudzonym tÅ‚umie, a potemposzybowaÅ‚o wyżej, ku tÄ™czowym blaskom witraży.JakiÅ› ptakzabÅ‚Ä…kaÅ‚ siÄ™ do wnÄ™trza i teraz miotaÅ‚ siÄ™ po nawie w daremnejpróbie znalezienia wyjÅ›cia z puÅ‚apki.UderzyÅ‚ w witraż, przezchwilÄ™ trzepotaÅ‚ gwaÅ‚townie, po czym przysiadÅ‚ na gzymsie,aby nabrać siÅ‚.Jane z caÅ‚ego serca życzyÅ‚a mu, żeby odzyskaÅ‚wolność, lecz musiaÅ‚by wtedy obniżyć lot i celować w otwartezachodnie drzwi - a na to siÄ™ nie zapowiadaÅ‚o.Azy zakrÄ™ciÅ‚y siÄ™jej w oczach, kiedy biedak znów zerwaÅ‚ siÄ™ do lotu i rÄ…bnÄ…Å‚ wokno z takim rozpÄ™dem, że oszoÅ‚omiony zwaliÅ‚ siÄ™ naposadzkÄ™.LeżaÅ‚ tam nieruchomo i mógÅ‚ zostać w każdej chwilizadeptany.Jane nie mogÅ‚a pozwolić, by zginÄ…Å‚.WstaÅ‚a i zaczęłaprzepychać siÄ™ w Å‚awie, aby dotrzeć do bocznej nawy, gdzieleżaÅ‚ ptak.Montfleury usiÅ‚owaÅ‚ jÄ… zatrzymać, ale strzÄ…snęłajego rÄ™kÄ™ z ubrania.KapÅ‚an urwaÅ‚ na moment, a potem podjÄ…Å‚kazanie, lekko podnoszÄ…c gÅ‚os.Jane dopadÅ‚a ptaka i troskliwieowinęła go w chusteczkÄ™.CzuÅ‚a, jak szybko bije maleÅ„kieprzerażone serduszko.Musi go wynieść na zewnÄ…trz!PrzepychajÄ…c siÄ™ przez zaciekawiony tÅ‚um, dotarÅ‚awreszcie do zachodnich drzwi.Ale i tam tÅ‚oczyli siÄ™ ludzie,którzy nie zmieÅ›cili siÄ™ we wnÄ™trzu.RuszyÅ‚a wiÄ™c dalej, kupółnocnej stronie katedry, aż dotarÅ‚a do dziedziÅ„ca.Teraz byÅ‚pusty, choć zwykle zajmowaÅ‚y go kramy sprzedajÄ…ce religijneksiążki i pisma.WybraÅ‚a drzewo z nisko zwisajÄ…cym konarem,ostrożnie poÅ‚ożyÅ‚a ptaka w jego rozwidleniu i cofnęła siÄ™ o parÄ™kroków, aby mógÅ‚ ochÅ‚onąć ze strachu.Ptak - teraz zobaczyÅ‚a,że byÅ‚ to kos - trwaÅ‚ przez chwilÄ™ nieruchomo, wpatrujÄ…c siÄ™ wniÄ… czarnym oczkiem.%7łółty dziób odcinaÅ‚ siÄ™ na tlepoÅ‚yskujÄ…cych, atramentowych piór.Kos powoli podniósÅ‚ siÄ™na nogi, zatrzepotaÅ‚ skrzydÅ‚ami i poleciaÅ‚.ZatoczyÅ‚ koÅ‚o wpowietrzu, usiadÅ‚ na szczycie drzewa i zaÅ›piewaÅ‚ pieśńodzyskanej wolnoÅ›ci.Jane poczuÅ‚a przypÅ‚yw szalonej, dziwnejradoÅ›ci.RozejrzaÅ‚a siÄ™, czy ktoÅ› byÅ‚ Å›wiadkiem tegowskrzeszenia, ale wokół nie byÅ‚o nikogo z dworskiego tÅ‚umku.ByÅ‚a sama, nie liczÄ…c paru żebraków i kalek, którzy zwyklekrÄ™cili siÄ™ koÅ‚o koÅ›cioÅ‚a.Pewnie uznali jÄ… za wariatkÄ™, którapostanowiÅ‚a siÄ™ do nich przyÅ‚Ä…czyć.Albo Å‚atwy cel kradzieży.Jane owinęła siÄ™ ciaÅ›niej pÅ‚aszczem.Na szczęście byÅ‚ czarny,wiÄ™c mógÅ‚ zwracać uwagÄ™ wyÅ‚Ä…cznie jakoÅ›ciÄ… materiaÅ‚u, zjakiego zostaÅ‚ uszyty.Powoli ruszyÅ‚a przed siebie.NigdywczeÅ›niej nie chodziÅ‚a sama po ulicy.Ani rodzina, ani lokajenie szukali jej dotÄ…d; pewnie myÅ›leli, że wróciÅ‚a do katedry ijest gdzieÅ› w tÅ‚umie.Nagle doznaÅ‚a przypÅ‚ywu dziecinnejradoÅ›ci - jest wolna! Co zrobiÄ…, jeÅ›li pójdzie dalej i rozpÅ‚yniesiÄ™ w tym wielkim mieÅ›cie? Wszystkie ich misterne intrygiwezmÄ… w Å‚eb! Z góry uznali, że przystanie na wszystkiewarunki, lecz przecież niezbÄ™dna jest jej oso-ba, by przed obliczem kapÅ‚ana dopeÅ‚nić farsy zwanejzaÅ›lubinami.A co bÄ™dzie, jeÅ›li siÄ™ nie stawi?ZmiejÄ…c siÄ™ w gÅ‚os, Jane przyspieszyÅ‚a kroku i skrÄ™ciÅ‚a w maÅ‚Ä…uliczkÄ™ Paternoster Row, aby wyjść na szerokÄ… Cheapside.PostÄ…piÅ‚a nader nierozsÄ…dnie, ale myÅ›l o ucieczce, choćbychwilowej, byÅ‚a zbyt kuszÄ…ca.Przyparli jÄ… do Å›ciany i musiaÅ‚asiÄ™ wyrwać.Ulice wypeÅ‚niaÅ‚ tÅ‚um mieszkaÅ„ców, którzy wylegli na miasto,by Å›wiÄ™tować wolne dni wielkanocne.Podążali na mszeodbywajÄ…ce siÄ™ we wszystkich koÅ›cioÅ‚ach bÄ…dz z nichwychodzili.BiÅ‚y dzwony, a ich dzwiÄ™k kruszyÅ‚ lodowateokowy, w których Jane tkwiÅ‚a od paru tygodni, przypominajÄ…cjej, że na Å›wiecie istnieje jeszcze miÅ‚ość i normalne życie.-Chrystus zmartwychwstaÅ‚, Alleluja! - zawoÅ‚aÅ‚a jakaÅ›szczerbata pannica w nowym sÅ‚omkowym kapeluszu, nad-chodzÄ…ca z przeciwka.-Zaiste zmartwychwstaÅ‚, Allejuja! - odpowiedziaÅ‚a jaknależaÅ‚o Jane, po czym w radosnym odruchu chwyciÅ‚adziewczynÄ™ za rÄ™ce i okrÄ™ciÅ‚a niÄ… jak w taÅ„cu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- KlÄ™knij przed ojcem, Janie - mruknÄ…Å‚ Henry, zamykajÄ…c jejÅ‚okieć w żelaznym uÅ›cisku i prowadzÄ…c na miejsce kazni.- BÅ‚ogosÅ‚awiÄ™ ciÄ™, moje dziecko.Niech ten zwiÄ…zek okaże siÄ™szczęśliwy zarówno dla Anglii, jak i dla Francji - rzekÅ‚ znamaszczeniem hrabia.Jane uklÄ™kÅ‚a, a w duszy, tam gdzie nikt nie mógÅ‚ wejrzeć,zaÅ‚kaÅ‚a rozpaczliwie.RozdziaÅ‚ 14Katedra Å›w.Pawia, LondynJedynymi ludzmi, którym jeszcze mniej niż Jane spodobaÅ‚asiÄ™ nowina o majÄ…cym wkrótce nastÄ…pić skoligaceniu rodówWetherby i Valère, byli Patonowie.JeÅ›li ustalenia intercyzyÅ›lubnej objęłyby majÄ…tek, który wniosÅ‚a do rodu Rievaulx, izapewniÅ‚yby Jane wÅ‚adanie wdowiÄ… częściÄ… spadku do koÅ„cajej życia, Richard Paton miaÅ‚by raczej marne szanse wygraniasprawy z macochÄ… w sÄ…dach Anglii i Francji.W koszmarze,który jÄ… otaczaÅ‚, ta myÅ›l byÅ‚a dla Jane gorzkim pocieszeniem.Królowa nie wyraziÅ‚a jeszcze pozwolenia, ale nie zakazaÅ‚a teżmałżeÅ„stwa.Jane czuÅ‚a na sobie badawczy wzrok wÅ‚adczyni,kiedy peÅ‚niÅ‚a sÅ‚użbÄ™ w jej apartamentach.Nie liczyÅ‚a jednak nazrozumienie, gdyż wiedziaÅ‚a, że Elżbieta nie znosi byćwciÄ…gana w osobiste sprawy innych ludzi.Poza tym miaÅ‚a owiele ważniejsze sprawy na gÅ‚owie - jak przedÅ‚użajÄ…ce siÄ™perypetie małżeÅ„skie hrabiostwa Shrewsbury.W porównaniuze skandalem dotyczÄ…cym dwóch czoÅ‚owych postaci królestwasprawa jednej z dworek i jakiegoÅ› poÅ›ledniego francuskiegoszlachcica nie byÅ‚a warta monarszej uwagi.Montfleury albo Clément, jak kazaÅ‚ mówić do siebie swejchère Jeanne, wiÄ™cej jej nie napastowaÅ‚ - co wcale niedziwiÅ‚o, gdyż nie miaÅ‚ już publiki.Za to z wielkim szumemwodziÅ‚ Jane po wszystkich dworskich uroczystoÅ›ciach, jakostatnie nabożeÅ„stwo wielkanocne w katedrze Å›w.PawÅ‚a.UsiadÅ‚a z nim pod samym oÅ‚tarzem, z roztargnieniem sÅ‚uchajÄ…cdÅ‚ugiego kazania.Wokół niej kwiat królewskiego dworupyszniÅ‚ siÄ™ wspaniaÅ‚ymi nowymi strojami, uszytymi specjalniena celebracjÄ™ Zmartwychwstania.Ona sama wybraÅ‚a czerÅ„.Ujej boku Montfleury zwracaÅ‚ powszechnÄ… uwagÄ™ szatami zjedwabiu w fioletowo-różowe pasy.To mówiÅ‚o samo za siebie.Spojrzenie Jane wÄ™drowaÅ‚o po znudzonym tÅ‚umie, a potemposzybowaÅ‚o wyżej, ku tÄ™czowym blaskom witraży.JakiÅ› ptakzabÅ‚Ä…kaÅ‚ siÄ™ do wnÄ™trza i teraz miotaÅ‚ siÄ™ po nawie w daremnejpróbie znalezienia wyjÅ›cia z puÅ‚apki.UderzyÅ‚ w witraż, przezchwilÄ™ trzepotaÅ‚ gwaÅ‚townie, po czym przysiadÅ‚ na gzymsie,aby nabrać siÅ‚.Jane z caÅ‚ego serca życzyÅ‚a mu, żeby odzyskaÅ‚wolność, lecz musiaÅ‚by wtedy obniżyć lot i celować w otwartezachodnie drzwi - a na to siÄ™ nie zapowiadaÅ‚o.Azy zakrÄ™ciÅ‚y siÄ™jej w oczach, kiedy biedak znów zerwaÅ‚ siÄ™ do lotu i rÄ…bnÄ…Å‚ wokno z takim rozpÄ™dem, że oszoÅ‚omiony zwaliÅ‚ siÄ™ naposadzkÄ™.LeżaÅ‚ tam nieruchomo i mógÅ‚ zostać w każdej chwilizadeptany.Jane nie mogÅ‚a pozwolić, by zginÄ…Å‚.WstaÅ‚a i zaczęłaprzepychać siÄ™ w Å‚awie, aby dotrzeć do bocznej nawy, gdzieleżaÅ‚ ptak.Montfleury usiÅ‚owaÅ‚ jÄ… zatrzymać, ale strzÄ…snęłajego rÄ™kÄ™ z ubrania.KapÅ‚an urwaÅ‚ na moment, a potem podjÄ…Å‚kazanie, lekko podnoszÄ…c gÅ‚os.Jane dopadÅ‚a ptaka i troskliwieowinęła go w chusteczkÄ™.CzuÅ‚a, jak szybko bije maleÅ„kieprzerażone serduszko.Musi go wynieść na zewnÄ…trz!PrzepychajÄ…c siÄ™ przez zaciekawiony tÅ‚um, dotarÅ‚awreszcie do zachodnich drzwi.Ale i tam tÅ‚oczyli siÄ™ ludzie,którzy nie zmieÅ›cili siÄ™ we wnÄ™trzu.RuszyÅ‚a wiÄ™c dalej, kupółnocnej stronie katedry, aż dotarÅ‚a do dziedziÅ„ca.Teraz byÅ‚pusty, choć zwykle zajmowaÅ‚y go kramy sprzedajÄ…ce religijneksiążki i pisma.WybraÅ‚a drzewo z nisko zwisajÄ…cym konarem,ostrożnie poÅ‚ożyÅ‚a ptaka w jego rozwidleniu i cofnęła siÄ™ o parÄ™kroków, aby mógÅ‚ ochÅ‚onąć ze strachu.Ptak - teraz zobaczyÅ‚a,że byÅ‚ to kos - trwaÅ‚ przez chwilÄ™ nieruchomo, wpatrujÄ…c siÄ™ wniÄ… czarnym oczkiem.%7łółty dziób odcinaÅ‚ siÄ™ na tlepoÅ‚yskujÄ…cych, atramentowych piór.Kos powoli podniósÅ‚ siÄ™na nogi, zatrzepotaÅ‚ skrzydÅ‚ami i poleciaÅ‚.ZatoczyÅ‚ koÅ‚o wpowietrzu, usiadÅ‚ na szczycie drzewa i zaÅ›piewaÅ‚ pieśńodzyskanej wolnoÅ›ci.Jane poczuÅ‚a przypÅ‚yw szalonej, dziwnejradoÅ›ci.RozejrzaÅ‚a siÄ™, czy ktoÅ› byÅ‚ Å›wiadkiem tegowskrzeszenia, ale wokół nie byÅ‚o nikogo z dworskiego tÅ‚umku.ByÅ‚a sama, nie liczÄ…c paru żebraków i kalek, którzy zwyklekrÄ™cili siÄ™ koÅ‚o koÅ›cioÅ‚a.Pewnie uznali jÄ… za wariatkÄ™, którapostanowiÅ‚a siÄ™ do nich przyÅ‚Ä…czyć.Albo Å‚atwy cel kradzieży.Jane owinęła siÄ™ ciaÅ›niej pÅ‚aszczem.Na szczęście byÅ‚ czarny,wiÄ™c mógÅ‚ zwracać uwagÄ™ wyÅ‚Ä…cznie jakoÅ›ciÄ… materiaÅ‚u, zjakiego zostaÅ‚ uszyty.Powoli ruszyÅ‚a przed siebie.NigdywczeÅ›niej nie chodziÅ‚a sama po ulicy.Ani rodzina, ani lokajenie szukali jej dotÄ…d; pewnie myÅ›leli, że wróciÅ‚a do katedry ijest gdzieÅ› w tÅ‚umie.Nagle doznaÅ‚a przypÅ‚ywu dziecinnejradoÅ›ci - jest wolna! Co zrobiÄ…, jeÅ›li pójdzie dalej i rozpÅ‚yniesiÄ™ w tym wielkim mieÅ›cie? Wszystkie ich misterne intrygiwezmÄ… w Å‚eb! Z góry uznali, że przystanie na wszystkiewarunki, lecz przecież niezbÄ™dna jest jej oso-ba, by przed obliczem kapÅ‚ana dopeÅ‚nić farsy zwanejzaÅ›lubinami.A co bÄ™dzie, jeÅ›li siÄ™ nie stawi?ZmiejÄ…c siÄ™ w gÅ‚os, Jane przyspieszyÅ‚a kroku i skrÄ™ciÅ‚a w maÅ‚Ä…uliczkÄ™ Paternoster Row, aby wyjść na szerokÄ… Cheapside.PostÄ…piÅ‚a nader nierozsÄ…dnie, ale myÅ›l o ucieczce, choćbychwilowej, byÅ‚a zbyt kuszÄ…ca.Przyparli jÄ… do Å›ciany i musiaÅ‚asiÄ™ wyrwać.Ulice wypeÅ‚niaÅ‚ tÅ‚um mieszkaÅ„ców, którzy wylegli na miasto,by Å›wiÄ™tować wolne dni wielkanocne.Podążali na mszeodbywajÄ…ce siÄ™ we wszystkich koÅ›cioÅ‚ach bÄ…dz z nichwychodzili.BiÅ‚y dzwony, a ich dzwiÄ™k kruszyÅ‚ lodowateokowy, w których Jane tkwiÅ‚a od paru tygodni, przypominajÄ…cjej, że na Å›wiecie istnieje jeszcze miÅ‚ość i normalne życie.-Chrystus zmartwychwstaÅ‚, Alleluja! - zawoÅ‚aÅ‚a jakaÅ›szczerbata pannica w nowym sÅ‚omkowym kapeluszu, nad-chodzÄ…ca z przeciwka.-Zaiste zmartwychwstaÅ‚, Allejuja! - odpowiedziaÅ‚a jaknależaÅ‚o Jane, po czym w radosnym odruchu chwyciÅ‚adziewczynÄ™ za rÄ™ce i okrÄ™ciÅ‚a niÄ… jak w taÅ„cu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]