[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przed nią, nie przed nim.Skoro wreszcie zdobyła naszyjnik i mogła żwawo ruszyćdalej własną drogą, jej niechęć do tego, by dzisiejszego wieczoru dostarczać swoją osobą rozrywki Ryderowi, stała się jeszcze bardziej bezkompromisowa.Kazała mu trochę czekać na odpowiedź; okoliczność, żeistotnie czekał w skupieniu, wbijając piwne oczy w jej twarz, sugerowała, że każda kolejna sekunda zwłoki grozi tym, że jego uwaga, ciężka, kocia, wyraźnie drapieżna, trwale skupi się na niej.Wysunęła brodę.– Nie mam ochoty na gierki, Ryderze, w każdym razie nie z tobą.– Wiedziała, że przyjmie bezpośrednią, szokującobezceremonialną odprawę, podczas gdy jakakolwiek mniejzdecydowana odpowiedź zapewne jedynie dodatkoworozbudziłaby jego zainteresowanie.– Tylko skomplikujesz sprawy.Zatem proszę, idź zapolować na kogoś innego.Bezczelnie poklepała go po ramieniu, skrytej podszlachetnym materiałem stali, wyminęła go i ruszyła dalej.Porzucając Rydera Cavanaugha, markiza Raventhorne’a, wstanie najwyższego osłupienia.– Chyba tracę swój dar.Wypowiedział te słowa na głos, spokojny o to, że wpanującym wokół gwarze nikt go nie usłyszy.Odwrócił głowę i obserwował, jak Mary prześlizguje się przez tłum, klucząc między grupkami, zatrzymując się, kiedy ktoś ją zaczepił, lecz nie przeciągając tych pogawędek.– O co jej, u diabła, chodziło? I dokąd się wybiera?I dlaczego?– Ewidentnie zardzewiałem.Albo to, albo.Jednakże przymioty, z którymi się urodził, dotąd go nie zawiodły.Nie był aż takim pyszałkiem, by wierzyć, że każda kobieta na ziemi momentalnie nadleci, znęcona jego leniwym uśmiechem, niemniej.większość to robiła.Mary nie nadleciała.Ona uciekła.Nie, gorzej – spokojnie odwróciła się na pięcie i odmaszerowała.Nie był do końca pewien, co o tym sądzi, ale.odgadł, że z rozmysłem dobrała słowa, dzięki którym chciała się go pozbyć.Tutaj dobrze go rozgryzła.W zwykłych okolicznościachuśmiechnąłby się, wyraził w myślach uznanie dla jej szczerości, a potem ruszył na poszukiwanie bardziej podatnej zdobyczy.Bóg świadkiem, że tej na sali nie brakowało.Tyle że już wcześniej postanowił zmienić dietę.Co oznaczało.Ponieważ nadal obserwował ciemną głowę Mary, zobaczył,jak przechwytuje ją inna dama, podobnego wzrostu, z burzą rudozłotych loków.Angelica, obecnie hrabina Glencrae,przytrzymała kuzynkę za ramię, powiedziała coś z uśmiechem – i pociągnęła dziewczynę pod ścianę.W pobliże osłoniętej wysokimi palmami wnęki.Nim Ryder zdążył się zastanowić, zmierzał w stronę niszy.Dawno temu opanował sztukę przedzierania się przez tłum.Jeśli zdecydowanym krokiem parł przed siebie w prostej linii, ze względu na jego posturę ludzie instynktownie ustępowali mu z drogi, prawie że tego nieświadomi.Jego przeprawa wywoływała znikome poruszenie, dopóki zaś nie gapił się na Angelicę i Mary, przy odrobinie szczęścia żadna nie zorientuje się, że Ryder się zbliża.Wślizgnął się w cień palm, niezauważony ani przez Mary, ani przez Angelicę.Stały przy drugim końcu wnęki; skryty w cieniu, Ryder oparłsię plecami o ścianę obok posągu i nastroił swój wyśmienity słuch na ich rozmowę.Mary westchnęła w duchu, kiedy jej kuzynka Angelica,poprzednia użytkowniczka naszyjnika, o kilka miesięcy starsza od Henrietty, wbiła w nią piwne oczy z pytaniem:– Co knujesz?– Dlaczego sądzisz, że cokolwiek?– Ponieważ cię znam, moja słodka – prychnęła Angelica.Obejrzała się przez ramię na tłum na sali balowej, po czym znów popatrzyła na Mary.– Pogódź się z tą prawdą: w naszej rodzinie my dwie jesteśmy najbardziej do siebie podobne, a Henrietta opowiedziała mi, jak to praktycznie zmusiłaś ją do noszenia naszyjnika, co, nawiasem mówiąc, zasługuje na pochwałę,postąpiłabym dokładnie tak samo, niemniej jest oczywiste, że zrobiłaś to, ponieważ masz własny plan.Nie naciskałaś wcześniej na Henriettę, żeby nosiła naszyjnik, gdyż nie widziałaś takiej potrzeby, a to dlatego, że aż do niedawna nie miałaś nikogo na oku.Mary otworzyła usta, lecz Angelica powstrzymała jąwładczym uniesieniem dłoni.– Nie, nie próbuj mi wmawiać, że po prostu uznałaś, iż w wieku dwudziestu dwóch lat nastał twój czas, twoja kolej na poszukiwanie bohatera.To nie przejdzie.– Angelica uwięziła spojrzenie kuzynki.– Przyznaj się.Upatrzyłaś sobie jakiegoś dżentelmena, czy tak?Mary zwęziła oczy, mocno zacisnęła wargi, potem jednak,jako że zbyt dobrze znała Angelicę, ustąpiła.– Tak.Ale to wyłącznie moja sprawa.Mój bohater, mójwybór.Angelica przez kilka sekund mierzyła ją wzrokiem, a potem na jej twarzy pojawił się wyraz namysłu, a nawet zaintrygowania.– Hm.Mary czekała, aż wreszcie, poirytowana, lecz niezdolna się oprzeć – istotnie były do siebie bardzo podobne, stąd też bez trudu umiały zaleźć sobie nawzajem za skórę – ponagliła:– Hm, co?!Nadal mierząc ją wzrokiem, Angelica uniosła brwi.– Chodzi jedynie o to, że wedle mojej wiedzy naszyjniknigdy nie działał w taki sposób, że sama podejmujesz decyzję, a potem używasz go w zasadzie wyłącznie do zweryfikowaniawyboru.Bo taki masz zamiar, prawda?– Tak.Ale nie rozumiem, czemu ma się to nie powieść.–Mary opuściła wzrok na naszyjnik, ten jego fragment, do którego był doczepiony kryształowy wisior, aktualnie uwięziony pod stanikiem, gdzie wbijał się klinem między jej piersi.Uzmysłowiła sobie, że wisior stał się przyjemnie ciepły, przypuszczalnie dlatego że wchłonął ciepło jej ciała.– Jestem całkowicie pewna, że znalazłam właściwego dżentelmena dla mnie.Po prostu.chcę to potwierdzić.Kiedy podniosła wzrok, kuzynka badawczo zajrzała jej woczy.– Nie jesteś pewna – rzekła łagodniej Angelica.– A skoro nie jesteś.Mary wysunęła brodę.– To nie tak, jestem pewna.Gdybyś wiedziała, kogo mam na myśli, zgodziłabyś się, że to idealny mężczyzna dla mnie.Po prostu potrzebuję aprobaty Lady.Spodziewam się, że Ona zgodzi się z moją oceną.Angelica jeszcze przez chwilę patrzyła kuzynce w oczy, a potem z uśmiechem dotknęła jej ramienia.– Dobrze.Mam szczerą nadzieję, że sprawy potoczą się po twojej myśli.Ale.tylko nie rzucaj się na mnie, ale jeśli teraz, gdy nosisz naszyjnik.no cóż, nie poczujesz czegoś wyjątkowego do tego twojego tajemniczego dżentelmena, jeśli on nie zawróci ci w głowie, nie zagnieździ się w twoich myślach, tak że nie zdołasz się go pozbyć, wówczas, proszę, obiecaj mi, że posłuchasz rady Lady.Zaufaj mi, to rozsądne.Bez względu na wszystko Ona cię nie zawiedzie.Ze swego miejsca Ryder widział na tyle duży fragmenttwarzy Mary, by odgadnąć jej wyraz – dziewczyna mocniejwysunęła brodę, zacisnęła wargi w wąską kreskę.Jej upór byłlegendarny.Jednakże, ku jego zaskoczeniu, po chwili skłoniła głowę.– W porządku.– Umilkła na chwilę.– Dziękuję.Wiem, że to, co powiedziałaś, jest prawdą.– Mary zerknęła na dziwnynaszyjnik, okalający jej smukłą szyję.– Jeśli chcę znaleźć mego bohatera, muszę zaakceptować każdy werdykt, jaki Lady będzie łaskawa wydać.Angelica zaśmiała się krótko.– No i proszę, nie było tak strasznie, prawda? –Rozradowana, wzięła Mary pod ramię i stanęły przodem do tłumu.– Uwierz mi, wiem wszystko o akceptowaniu wyroków Lady,niemniej naszyjnik zadziałał dla każdej z nas, więc dla ciebie także to zrobi.A teraz chodź porozmawiać z Dominikiem: wspominał, że nie miał dotąd okazji zamienić z tobą słowa.Damy zagłębiły się w tłum.Zostawiając Rydera, zadumanego nad tym, co podsłuchał.Wydawało się, że los, tak mu zawsze życzliwy, ponownie się doń uśmiechnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl