[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alepolicyjną, chrzanić patrole, chrzanić wszystkich i wszystko.Alenie mogę.Nie potrafię.Nie dałabym rady.Nie mam wyjścia.Muszę jechać do domu.Nawracam ociężale i zaczynam pedałować w górę ulicy.Teraz, gdy adrenalina i ekscytacja opadły, moje nogi zdają się zkamienia i już po kilkuset metrach dyszę ciężko.Tym razemuważam, by nie natknąć się na policję ani na porządkowych.W drodze powrotnej mówię sobie, że pewnie tak będzielepiej.Chyba oszalałam, żeby włóczyć się po okolicy wpółmroku tylko po to, aby się spotkać z jakimś chłopakiem naplaży.Zresztą wszystko zostało wyjaśnione: pracuje wlaboratorium, pewnie po prostu wślizgnął się do budynku w dniuewaluacji z jakiegoś zupełnie niewinnego powodu – chciałskorzystać z toalety albo napełnić butelkę wodą.Powtarzam, żepewnie wmówiłam sobie to wszystko – zaszyfrowanąwiadomość, spotkanie.Pewnie chłopak siedzi teraz gdzieś wswoim mieszkaniu i przygotowuje się do zajęć.Niewątpliwie jużzapomniał o dwóch dziewczynach, które spotkał dzisiaj naterenie laboratorium.Może po prostu starał się być miły izabawił nas niezobowiązującą rozmową.Tak będzie lepiej.Chociaż powtarzam to sobie wiele razy,ta dziwna mdląca pustka w żołądku nie chce ustąpić.I chociażwiem, że to absurdalne, nie mogę pozbyć się uporczywegowrażenia, że o czymś zapomniałam, coś przegapiłam alboutraciłam na zawsze.77Ze wszystkich systemów ludzkiego ciała –neurologicznego, poznawczego, odpornościowego isensorycznego – system sercowo-naczyniowy jestnajwrażliwszy i najbardziej podatny na negatywnebodźce.Rolą społeczeństwa powinno być chronieniego przed infekcjami i rozkładem, w przeciwnym razieprzyszłość rodzaju ludzkiego stanie pod znakiemzapytania.Tak jak dzięki nowoczesnemu rolnictwuchronimy owoce przed insektami, uszkodzeniami igniciem, tak podobną ochroną musimy objąć serce.Znaczenie i obowiązki społeczeństwa, [w:] Księga SZZDostałam imię po Marii Magdalenie, która o mało nieumarła z miłości.„Oto zarażona delirią, naruszając prawa społeczne, zakochiwała się w mężczyznach, którzy nie chcieli lubnie mogli jej mieć” (Lamentacje, Księga Marii, 13, 1).Uczyliśmy się o tym na naukach biblijnych.Najpierw byłJan, potem Mateusz, potem Jeremiasz, Piotr i Juda, a wmiędzyczasie wielu innych mężczyzn nieznanych nam z imienia.Największą jej miłością, jak powiadają, był ten ostatni:mężczyzna o imieniu Józef, żyjący samotnie, który znalazł ją naulicy, posiniaczoną, bez woli życia, bliską obłędu na skutekdelirii.Nadal dyskutuje się o tym, jakim mężczyzną był Józef –czy był człowiekiem prawym czy nie, czy kiedykolwiek uległczy był człowiekiem prawym czy nie, czy kiedykolwiek uległchorobie – lecz w każdym razie dobrze się nią zajął.Uleczył jejciało i starał się przywrócić jej spokój ducha.Niestety dla MariiMagdaleny było już za późno.Nie potrafiła zapomnieć oprzeszłości, dręczona przez dawne miłości, wyniszczona przezcałe zło, które wyrządziła innym i które wyrządzono jej.Niemogła jeść, płakała całymi dniami, przylgnęła do Józefa i błagałago, by nigdy jej nie opuścił, choć jego dobroć nie dawała jejukojenia.Gdy pewnego ranka obudziła się, Józefa już nie było –zniknął bez pożegnania, bez słowa wyjaśnienia.To porzuceniezłamało ją ostatecznie.Upadła na ziemię, błagając Boga, byuwolnił ją od cierpienia.Bóg usłyszał jej błaganie i w swoimnieskończonym miłosierdziu uwolnił ją od przekleństwa delirii,które ciążyło nad całym rodzajem ludzkim jako kara za grzechpierworodny Adama i Ewy.Na swój sposób Maria Magdalenabyła więc pierwszą wyleczoną.I tak oto, po latach cierpień i bólu, chodziła odtąd wprawości i spokoju aż do końca dni swoich (Lamentacje, KsięgaMarii, 13, 1).Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego mama dała mi na imięMagdalena.Przecież nawet nie wierzyła w remedium – na tympolegał jej problem – a całe Lamentacje dotyczą właśnieniebezpieczeństw delirii.Wiele na ten temat myślałam i doszłamdo wniosku, że mimo wszystko mama wiedziała, że coś było znią nie tak i że remedium służy naszemu dobru.Myślę, że jużnią nie tak i że remedium służy naszemu dobru.Myślę, że jużwtedy wiedziała, co zrobi, wiedziała, co się stanie.Przypuszczam, że moje imię było poniekąd ostatnim prezentemdla mnie.Było przesłaniem.Myślę, że chciała w ten sposób powiedzieć: „wybacz mi”.Myślę, że chciała rzec: „pewnego dnia nawet ten ból zniknie”.Widzicie? Cokolwiek mówią inni, ja i tak wiem, że nie była taka zła.Następne dwa tygodnie to chyba najbardziej intensywnyokres w moim życiu.Lato buchnęło w Portland z całą siłą.Zpoczątkiem czerwca było już gorąco, lecz jeszcze nie kolorowo– zieleń była wciąż blada i nieśmiała, poranki niosły z sobąprzenikliwy chłód – ale ostatni tydzień szkoły stał się istną feeriąbarw: niesamowity, nasycony błękit nieba, fiolet burz i czarne jakatrament noce, a do tego czerwień kwiatów intensywna niczymkrople krwi.Codziennie po szkole jest jakieś zebranie,uroczystość lub przyjęcie z okazji zakończenia szkoły.Hana jestzapraszana na wszystkie.Ja, ku swojemu zaskoczeniu, nawiększość z nich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl