[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedziała, \e pomoc mo\e nadejśćnajwcześniej za kilka dni.Do tej pory Rothwell pewnie ją poślubi, zale\nie od tego, jakdaleko mieszka.Rothwell - kto to, do diabła, jest?!Stęknęła czując, \e coś przygniata jej brzuch, jednak nacisk szybko zel\ał.Jeszczejeden wór ze zbo\em? Nie, to nie wór.A więc miała towarzystwo.Tak, ktoś wsiadł na wóz,ktoś nim zakołysał.Dobiegły ją równie\ inne odgłosy, choć ledwo słyszalne, bowiem narzuta,którą ją owinięto, oraz worki z ziarnem skutecznie tłumiły niemal wszystkie dzwięki.Ruszaliw drogę czy tylko pilnowali, \eby ani drgnęła? Głupcy.Jak\e mogła drgnąć, związana,owinięta i przygnieciona?- Masz, Lanzo, trzymaj.- Co to jest?- Suknie.Nie mieliśmy czasu jej ubrać.- To znaczy, \e jest.- To znaczy, \e masz przestać o tym myśleć, jasne? Jest dla ciebie za stara.- Wiek nie ma z tym nic wspólnego.Rothwell jest tak stary, \e mógłby być jej pra - pradziadkiem.- Jedno ,,pra -  by wystarczyło.A teraz cicho, otwierają bramę.Pamiętaj, jeśli będzietrzeba, masz głośno jęczeć.- Wiem, co mam robić, Kenricu.Lepiej wskakuj, bo cię tu zostawimy.Wóz ruszył, i to szybko.Reina zastanawiała się, co wymyślili, \eby wyjechać zClydon przed nastaniem świtu, lecz zaraz potem wóz podskoczył na balach nowego mostunad suchą fosą i mogła ju\ myśleć tylko o swojej niewygodzie.Siedzącym na woziegiermkiem mocno rzuciło - jego kolano wsunęło się między wory i dzgnęło ją w udo takmocno, \e jęknęła.- Ciii.- syknął chłopak.- Cicho, pani.Ju\ niedługo będziesz mogła stamtąd wyjść.Reina wbiła zęby w knebel.To ten mały podstępny kundelek, on i ten drugi słodkookigiermek.Wiedzieli, od samego początku znali plany Fitz Hugha, mimo to cały dzieńuśmiechali się, flirtowali z dziewczętami i przybierali niewinne minki, ilekroć na nichspojrzała.Pozostali rycerze równie\ o wszystkim wiedzieli, tak, tak, Sir Walter te\, tenprzyjacielski, dowcipny i wygadany Sir Walter, zawsze uśmiechnięty, zawsze usłu\ny -niecni łgarze, podstępni kłamcy! Sir Ranulf Fitz Hugh był przynajmniej na tyle przyzwoity,\e unikał jej do końca dnia.Czy był na nią zły czy nie - nie umiał udawać jak tamci, Reinadostrzegła w jego zachowaniu swego rodzaju uczciwość, co nie zmieniało faktu, \espostrze\enie to na nic się jej nie mogło przydać. ROZDZIAA 11- Jak mi Bóg miły, nigdy w \yciu nie widziałem tylu ponurych twarzy - skonstatowałWalter, gdy godzinę po wschodzie słońca wje\d\ali do obozowiska.- Co się stało, Ericu?Czy\by porzuciły was wszystkie dziewki?- Gdzie zarobiłyby za noc tyle co u nas? - prychnął Erie.- W takim razie co się dzieje z ludzmi Rothwella? Dlaczego są tacy smutni?- Lepiej nie pytaj.Walter zmarszczył czoło, widząc, jak uśmiechnięty Erie kręci głową, lecz nie zdą\yłzapytać o nic więcej, gdy\ w tym samym momencie jego uwagę zwróciło coś innego.- Uwaga! Trzymać się! - krzyknął.- Lady Kila do-strzegła swego pana!Przez obozowisko śmignęła brązowawa kula, która odbiwszy się od ziemi,wylądowała na rumaku Ranulfa.Olbrzymi koń, przyzwyczajony do obecności kota, nawet niezaparskał, lecz pozostałe rumaki stanęły dęba i chwilę trwało, nim jezdzcy je opanowali.Zewsząd dobiegały przekleństwa, ale poniewa\ Ranulf się w końcu uśmiechnął, klnęła cicho.A kotka, nieświadoma, \e to ona wywołała całe zamieszanie, spoczywała ju\ na swymulubionym miejscu, czyli na potę\nym ramieniu pana, na wpół owinięta wokół jego szyi.- O czym to mówiłeś, Ericu? - spytał Ranulf pod-je\d\ając do giermka.- Ja, panie?- Mówiłeś coś o zbrojnych Rothwella.- Eee.tak, w rzeczy samej.- Erie był zły, \e Ranulf przyłapał go na plotkach zWalterem.- Ale będzie lepiej, jak porozmawiasz z ich dowódcą, panie, bo nie uwierzysz, jeśliusłyszysz to ode mnie.- Powiedz tak czy inaczej.Ton głosu Ranulfa nie wró\ył nic dobrego, więc Erie cię\ko westchnął.- Z tego, co rozumiem, panie, gdybyśmy zjechali do Gydon ledwie dzień pózniej,musielibyśmy stawić czoło nie tylko zbrojnym Lady Reiny, ale i ludziom Rothwella.- Jak to?- Dzisiaj kończą roczną słu\bę u swego pana.- I?- I nie zamierzają do niego wracać.Gdyby zostali na zamku, zaoferowaliby swojeusługi Lady Reinie.- I zdradziliby jej nasze plany?! - wtrącił rozjuszony Walter. - Tak jest.Najwyrazniej nienawidzą Rothwella, ale zapłacił im z góry, \eby nie mogliodejść ze słu\by.Pozostali mu wierni a\ do ostatniego dnia.Walter zagwizdał z wra\enia.- Niesamowite [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl