[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Amy założyła Melodii uzdzienicę i wyprowadziła ją na podjazd.Brzuch ciężarnej klaczy wydawał sięwiększy niż kiedykolwiek.Aż trudno było uwierzyd, że do porodu zostały jeszcze dwa tygodnie.Klaczstąpała powoli i ociężale, a Amy zauważyła, że jej nogi znowu napuchły.- Biedaczko - powiedziała.- Będziesz szczęśliwsza, mogąc codziennie wychodzid się popaśd, co? Dziękitemu nie będziesz tak puchła.Zatrzymała się i pozwoliła Melodii poskubad trawę, ale ku jej zdziwieniu klacz nie miała na to zbytwielkiej ochoty.Wyrwała tylko kilka zdzbeł.Amy postanowiła więc zaprowadzid ją z powrotem do boksu.Po drodze wpadła na Bena, który niósł siodło Reda.- Chyba będzie wkrótce rodzid - powiedział.Amy zatrzymała klacz.- To niemożliwe - powiedziała z niepokojem.- Ma jeszcze dwa tygodnie.124- Mówię ci, daję jej tydzieo, nie więcej.Popatrz na nią, wszystkie mięśnie ma rozluznione.Tak zwykledzieje się kilka dni przed porodem.Amy, zdenerwowana, zaprowadziła Melodię do boksu.A jeśli Ben miał rację i Melodia urodzi wcześniej?Zadzwoni do Scotta i zapyta, co on o tym sądzi.- Ben może mied rację - odpowiedział Scott, kiedy połączyła się z nim i opisała stan klaczy.- Ale jeżeli marodzid, to wcale nie jest za wcześnie.Klacze rzadko rodzą w dniu, w którym powinny.Dwa tygodnieprędzej czy pózniej to całkiem normalne.Gdyby zrebak urodził się teraz, jego życie nie byłoby zagrożone.- Przyjedziesz i ją zbadasz? - zapytała Amy.Słowa Scotta uspokoiły ją trochę. - Obawiam się, że nie dam rady.Przede mną kilka bardzo pracowitych dni.Ale ty możesz ją obserwowadi zadzwonid, jeśli coś zauważysz.A ja postaram się wpaśd do was w niedzielę.Następnego ranka Amy wstała bardzo wcześnie.Ziemię pokrywała gruba warstwa szronu.Idąc przezpodwórze, spojrzała na szare niebo: zasnute było chmurami zwiastującymi opady śniegu.Skrzywiła się,ale ciągle miała nadzieję, że śnieg nie spadnie przed zakooczeniem konkursu.Melodia chodziła niespokojnie po boksie.Amy weszła do środka i przejechała ręką po jej bokach i zadzie.Mięśnie były miękkie.125-I jak?Odwróciła się i zobaczyła stojącego w progu Bena.- Wcześnie przyjechałeś - powiedziała zdziwiona.- Nie mogłem spad - odrzekł.- Ciągle myślałem o konkursie.I o tym, że zobaczę się z mamą.- Z Melodią jest tak samo jak wczoraj - Amy delikatnie poklepała kasztankę.- Nadal jest niespokojna.Może jednak nie powinnam jechad na konkurs? Może powinnam tu zostad?- Ale musisz pojechad! - powiedział szybko.- Potrzebne mi jest twoje wsparcie.Zresztą to tylko godzinadrogi - dodał.- Czy twój dziadek nie może popilnowad Melodii? Jeżeli coś się będzie działo, zadzwoni namoją komórkę i wtedy od razu przyjedziemy.Amy była rozdarta.W koocu zgodziła się, chod niechętnie.- No, dobrze, jeżeli dziadek nie będzie miał nic przeciwko temu.Dziadek przygotowywał właśnie śniadanie w kuchni.Na jej widok zmarszczył brwi.- Wyglądasz na zmartwioną.Coś się stało? Amy opowiedziała o Melodii.- Nie jestem pewna, czy powinnam ją zostawiad, ale Ben bardzo chce, żebym pojechała na konkurs.- Jedz - powiedział od razu.- Będę obserwował Melodię.Gdyby coś się zmieniło, od razu do ciebiezadzwonię - zauważył chyba niepewnośd rysującą się na twarzy Amy, bo dodał: - Nie martw się o nic.Mo-126że nie widziałem zbyt wielu kooskich porodów, ale mam spore doświadczenie z cielakami.W razie czegozajmę się wszystkim do przyjazdu Scotta. Amy nadal się wahała, czy dobrze robi, chod w głębi duszy wiedziała, że dziadek miał rację.Przecieżwiele lat zajmował się zwierzętami gospodarskimi.Jeśli więc coś by się stało, na pewno wiedziałby, jaksię zachowad.- Dzięki, dziadku - powiedziała.- Powiem Benowi, że jadę.Soraya przyjechała o wpół do dziewiątej.- Cześd! - zawołała Amy, wychodząc z boksu Ja-:5'0.- Cześd - odpowiedziała Soraya.Pomachała mamie na pożegnanie i podbiegła do Amy.- To co jest dozrobienia? - zapytała, rzucając torbę na ziemię.- Kupa roboty.Trzeba skooczyd sprzątanie stajni, wyczyścid wszystkie konie i przejśd się z Melodią.Musimy się przyłożyd, bo Ben jest zajęty przygotowywaniem Reda do konkursu, a przecieżjuż o drugiejwyjeżdżamy.Soraya natychmiast poszła po widły i zaczęła pomagad Amy w sprzątaniu boksu Jake'a.- A gdzie jest w tej chwili Ben? - zapytała.- W stajni - odrzekła Amy i pomyślała, jak pospiesznie wykonywał rano wszystkie prace.- Wydaje mi się,że jest zdenerwowany.127W tym momencie wszedł Ben.- Wszystkie boksy sprzątnąłem.Mogę się teraz zająd Redem?- Pewnie - odpowiedziała Amy.- My z Sorayą skooczymy te boksy tutaj.- Zwietnie - odrzekł i wybiegł.- Rzeczywiście wygląda na zdenerwowanego - zauważyła Soraya ściszonym głosem.Amy przytaknęła, przyglądając się, jak Ben znika w siodłami.Bardzo pragnęła, by wszystko poszło mutego dnia jak najlepiej - i na wybiegu, i podczas konfrontacji z mamą.Rozdział 9\J czternastej Amy, Soraya i Ben zapakowali Reda do przyczepy i wsiedli do samochodu.Dziadek wyszedłprzed dom, by im pomachad.- Powodzenia! - zawołał, kiedy Ben przekręcił kluczyk w stacyjce. Amy po raz ostatni spojrzała na stajnię i boks Melodii.Zostawiała ją z bólem serca, ale wiedziała, żemoże zaufad dziadkowi.Dojechali na miejsce godzinę przed rozpoczęciem zawodów.Ben bardzo ostrożnie manewrowałsamochodem w tłumie koni i kuców, aż znalazł miejsce do parkowania.- Pójdę się wpisad na listę - powiedział, wyskakując z pikapa.- Chcesz, żebyśmy wyprowadziły Reda? - zapytała go Amy.- Tak, dzięki.129Soraya opuściła rampę, a Amy w tym czasie weszła do przyczepy.Na widok opuszczanej rampy Redzarżał przenikliwie.Z podekscytowania napiął mięśnie szyi, a po chwili lekkim krokiem, z uniesionymwysoko łbem, zszedł z przyczepy.Amy przytrzymała Reda, a tymczasem Soraya zdjęła ochraniacze z jego nóg i ogona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl