[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.  Wiem, że jestem popaprańcem, Olivio!  Uspokaja oddech,opuszcza rękę wzdłuż boku i zaczyna poprawiać na sobie ubrania, jakgdyby mógł okiełznać wybuch złości tak samo, jak wygładza koszulę. Będę się smażył w piekle.Dolna warga zaczyna mi drżeć, gdy jego przejrzyste jak kryształoczy ścina lód, a gabinet ogarnia chłód, który sprawia, że serce zamierami w piersi.Miller robi krok naprzód. Tylko jedna osoba może mnie z niego wyciągnąć.Z gardła wyrywa mi się zdławiony szloch, ale jego twarz niezdradza żadnych uczuć.Widzę tylko te lodowate oczy.Nie podoba misię to.Czy on mnie prosi o pomoc? Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, posunięte do granic obłędu pedanteria i sztywnemaniery.Inne kobiety, poniżenie, tamto okropne rżnięcie, kajdanki izasady&Nie potrafię o tym zapomnieć. Nie jestem dość silna, żeby ci pomóc  szepczę.SłowaWilliama tłuką mi się po głowie, aż zaczyna mi się w niej kręcić.Millernaprawdę jest człowiekiem upadłym. Jesteś zbyt zaburzony.Uciekam.Nogi same mnie niosą, byle dalej od mężczyzny, któremu nikt jużnie zdoła pomóc.Biegnę korytarzami, strach dodaje mi skrzydeł, aż wkońcu wydostaję się z podziemnego labiryntu.Czuję się rozdarta nawidok wyjścia, zerkam to na drzwi, to na wnętrze klubu, gdzie czeka namnie Gregory.Muszę go znalezć.Przedzieram się przez tłum,popychając i szturchając zdezorientowanych bywalców, którzy krzycząi przeklinają, gdy roztrącam ich na boki i rozlewam drinki.DostrzegamGregory ego. Gdzie byłaś?  pyta, gdy zatrzymuję się przed nim, i omiataniepewnym wzrokiem moją bladą, spoconą twarz.Wręcza mi ostrożniekieliszek, ale zaraz potem niepokój na jego twarzy ustępuje złości.Zabiera mi drinka, patrząc na coś nad moim ramieniem. Muszę stąd wyjść  mówię zziajana, łapiąc go za rękę.Proszę, muszę wyjść. Co on tu robi?  Odstawia mojego drinka na kontuar i zaczynamnie ciągnąć za sobą.Mijając Millera, trąca go specjalnie, ale ten łapiemnie za nadgarstek i próbuje odciągnąć. Zabieraj te pieprzone łapska  warczy Gregory, trzęsąc się ze złości. Ale już! Ciebie proszę o to samo  odpowiada Miller złowieszczymszeptem, szarpiąc mnie za ramię. Jeszcze nie skończyliśmy. Ależ owszem. Wyrywam mu się i popycham przyjaciela doprzodu, choć wiem, że Miller nie da za wygraną.W naszą stronę idzie zzatroskaną miną Ben, lecz cofa się na widok Millera.Jest jeszcze Tony,który próbuje zatrzymać Millera, ale zostaje odepchnięty na bok. Miller, chłopcze, to nie czas ani miejsce  syczy Tony,rozglądając się nerwowo po klubie. Pieprz się!  prycha Miller.Słyszę wyłącznie krzyki.Miller przeklina.Tony przeklina.Gregory przeklina.Radosną atmosferę panującą w klubie przenikagniew, co tylko potęguje moją chęć ucieczki.Bramkarz odsuwa się, gdy wypadamy z klubu, i wytrzeszczaoczy, gdy zauważa, kto nas goni. Nie pozwól jej odejść!  ryczy Miller, na co bramkarz puszczasię za mną biegiem.Aapie mnie i przerzuca sobie przez barczysteramię, ale jestem zbyt oszołomiona, żeby zaprotestować.Zewsządsłychać przekleństwa, ledwo co widzę, gdy usiłuję uwolnić się zżelaznego uścisku bramkarza. Oddaj mi ją!  W głosie Millera słychać grozbę, czuję w taliidłonie usiłujące ściągnąć mnie w dół. Dave, postaw ją!  wrzeszczy Tony. Postawię, jak zrobicie mi trochę miejsca!  ryczy bramkarz iprzenosi mnie na drugą stronę ulicy.Stawia mnie na chodniku iobrzuca spojrzeniem. Nic ci nie jest?Bez przekonania obciągam sukienkę, zdezorientowana izawstydzona. Nie  mamroczę, ale czyjeś dłonie znów zaciskają się na mojejtalii.Przeszywa mnie prąd, a gdy podnoszę wzrok, widzę Gregory egokilka metrów dalej.Trzyma mnie Miller, a lęk przed jego dotykiemsprawia, że zaczynam młócić rękami jak szalona. Puść mnie! Nigdy!Gregory w jednej chwili jest przy mnie.Z krzykiem wyszarpująmnie sobie nawzajem, obaj równie zdeterminowani.Teraz to już bitwa męskich ego. Przestańcie obaj!  krzyczę, ale mój wrzask nie odnosi żadnegoefektu, mężczyzni dalej przeciągają mnie między sobą, aż w końcuMiller obejmuje mnie ramieniem w talii i przyciąga do piersi.Naszetwarze znajdują się na tym samym poziomie i pierwszą rzeczą, jakązauważam, jest żądza mordu w jego oczach.Nie ma w nich śladuiskierek, które zawsze mnie hipnotyzowały.To jakiś obcy mężczyzna.Nie ten udający dżentelmena ani kochający, uwielbiający mnie Miller.To ktoś obcy. Zabiję cię, kurwa!  ryczy i w tej samej chwili Gregorywymierza mu prawy sierpowy, pięść przyjaciela muska mój policzek.Miller zatacza się do tyłu, a Gregory wykorzystuje jego chwiloweoszołomienie, żeby wyrwać mnie z jego objęć.Ale nie trzyma mniewystarczająco mocno i padam bezwładnie na ziemię, uderzając głową okrawężnik. Cholera!  Czuję przeszywający ból, kręci mi się w głowie ijestem jeszcze bardziej zdezorientowana.Gdy podnoszę wzrok, Millerpowala Gregory ego na ziemię, obaj mężczyzni tarzają się jakzwierzęta, okładając pięściami i klnąc.W końcu Tony emu i Dave owiudaje się ich rozdzielić. Trzymaj się od niej z daleka  warczy na Millera Gregory,przestając się wyrywać Tony emu. Prędzej, kurwa, zdechnę! Więc cię, kurwa, zabiję!  Gregory wyrywa się i rzuca naMillera, powalając jego i bramkarza na beton.Wzdrygam się, słyszącodgłosy ciosów, bryzgającej krwi i dartych ubrań.Lecz choć Gregoryjest dobrze zbudowany, Miller, który bije się jak ktoś, kto trenowałsztuki walki, zyskuje wyrazną przewagę.Widziałam go już kiedyś w takim stanie, ale wtedy ofiarą jegobrutalności padł bezwładny worek treningowy zwisający z sufitusiłowni, a nie mój najlepszy przyjaciel.Obaj o mnie zapomnieli, żadennie zauważył, że siedzę ranna i zdenerwowana na chodniku.Prymitywne instynkty przyćmiły ich zdrowy rozsądek.Skołowana, dzwigam się z ziemi.Spektakl trwa w najlepsze.Ruszam ostrożnie w stronę walczących [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl