[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czekała na bezlitosne, śmiercionośnie ugryzienie, naprzeszywający, ostry ból, który pogrąży cały świat w czerwieni.Nic takiego jednak nie nastąpiło.Otworzyła oczy.Kobieta nadal trzymała palec pod czerwoną wstążką.Kłylśniły zaledwie kilka centymetrów od szyi Portii.Alew oczach nie było już drapieżnego głodu.Wampirzyca wpatrywała się w coś ponad prawym ramieniem swojej ofiary.Portia wykorzystała jej nieuwagę i odwróciła się w bok.Chociaż silna dłoń nadal trzymała ją za gardło, to uścisknieco zelżał.Jakiś człowiek szedł ku nim ulicą.Portia szybko poznała,że nie jest to przypadkowy przechodzień, i w jej sercurozbłysła iskra nadziei.Julian wolno wyłonił się z mgły, jakby wcale mu się niespieszyło.Poruszał się leniwie, z gracją.W miękkim świetlelatarni, podkreślających urodę jego twarzy, z ciemną grzywąwłosów rozwiewaną wiatrem, wyglądał jak upadły anioł,strącony z nieba za popełnienie grzechu, któremu nie mógłsię oprzeć.Jeszcze nigdy nie wyglądał tak groznie - ani takpięknie - jak w tej chwili.Portia stłumiła szloch ulgi i bezwładnie opadła na pierś swojej oprawczyni.- Witaj, najdroższa - odezwał się Julian miękkim, aksamitnym głosem, stając tuż przy nich.Portia już otworzyła usta, żeby coś odpowiedzieć, alezanim zdążyła to zrobić, wampirzyca zamruczała zmysłowo:- Witaj, kochanie.Przyszedłeś w samą porę.Czas namałą przekąskę.hociaż Portia nadal miała otwarte usta, nie była w staCnie wydusić ani słowa, nawet gdyby od tego zależałojej życie.Julian zmierzył ją pogardliwym wzrokiem.- To rzeczywiście mała przekąska.Tak mała, że niewarto sobie zawracać nią głowy.Na twoim miejscu wrzuciłbym ją do Tamizy.- Miałam nadzieję, że ją zatrzymamy.- Portia wzdrygnęła się, kiedy wampirzyca pieszczotliwe polizała j ą w policzek.- Jest całkiem milutka, a ja zawsze chciałam mieć kotka.Julian roześmiał się okrutnym śmiechem, jakiego nigdyjeszcze u niego nie słyszała.- Dlaczego chcesz ją zatrzymać, Valentine? %7łeby ją utopić w wiadrze, kiedy już ci się znudzi?Valentine.Portii wydało się niesprawiedliwe, że takie piękne imięnależy do tak okrutnej, krwiożerczej istoty.- Bardzo przepraszam - wychrypiała przez obolałe gardło.- Nie chciałabym przerywać tego wzruszającego spotkania, ale czy słusznie mi się wydaje.- Cisza! - syknął Julian.Portia drgnęła zaskoczona.W jego oczach nie widziała jciepłego błysku, który zawsze pojawiał się, kiedy Julian nanią patrzył.Teraz spoglądał chłodno i obojętnie.Zacisnęłamocno wargi, żeby powstrzymać ich drżenie, i odpowiedziała mu wyzywającym spojrzeniem.- Zawsze wiedziałam, że do mnie wrócisz - oznajmiłaValentine.W jej głosie wyraznie było słychać triumfalną,pełną samozadowolenia nutę.- %7łe wrócę? - parsknął Julian.- Przecież to ty uganiaszsię za mną po całym świecie.- Ponieważ od początku wiedziałam, że kiedyś wreszcieodzyskasz rozum i zrozumiesz, że jesteśmy sobie przeznaczeni.Portia poczuła, że coś ją ściska w żołądku.Nieraz wyobrażała sobie, że to ona zwraca się do Juliana dokładnie tymisamymi słowami, na dodatek wtulona w jego ramiona i spoglądając mu głęboko w oczy.- No i zdaje się, że ten dzień wreszcie nadszedł.- Znówspojrzał na Portię z niechęcią.- Może więc wypuścisz tegokociaka, żebyśmy mogli zostać sami?- Miałabym stracić taki smakowity kąsek? Pomyślałamsobie, że oboje się nią nacieszymy, żeby uczcić począteknaszego nowego związku.Portia zagryzła z bólu zęby, kiedy Valentine przesunęłakrwistoczerwonym paznokciem po jej szyi, zostawiając naniej płytką rysę.- Nie! - warknął Julian.Na chwilę obudziła się w niejnadzieja, ale on zaraz wykrzywił usta w grymasie rozdrażnienia i powiedział: - Dzisiaj nie mam ochoty niczym siędzielić.Jeśli mam się nacieszyć tą dziewczyną, to chcę jącałą dla siebie.Możesz mi ją dać w prezencie.Valentine wyglądała na szczerze zdziwioną.- Ależ kochanie, przecież zawsze jesteś taki wybredny,kiedy chodzi o pożywianie się ludzmi.Czyżby nagle stwardniało ci serce?- Jak mogło mu stwardnieć coś, czego nie ma? - wymamrotała Portia, znów próbując się wyrwać z żelaznego uściskukobiety.Wampirzyca wzruszyła ramionami.- A więc dobrze.Jeśli ją chcesz, jest twoja.Ale podwarunkiem, że pozwolisz mi patrzeć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Czekała na bezlitosne, śmiercionośnie ugryzienie, naprzeszywający, ostry ból, który pogrąży cały świat w czerwieni.Nic takiego jednak nie nastąpiło.Otworzyła oczy.Kobieta nadal trzymała palec pod czerwoną wstążką.Kłylśniły zaledwie kilka centymetrów od szyi Portii.Alew oczach nie było już drapieżnego głodu.Wampirzyca wpatrywała się w coś ponad prawym ramieniem swojej ofiary.Portia wykorzystała jej nieuwagę i odwróciła się w bok.Chociaż silna dłoń nadal trzymała ją za gardło, to uścisknieco zelżał.Jakiś człowiek szedł ku nim ulicą.Portia szybko poznała,że nie jest to przypadkowy przechodzień, i w jej sercurozbłysła iskra nadziei.Julian wolno wyłonił się z mgły, jakby wcale mu się niespieszyło.Poruszał się leniwie, z gracją.W miękkim świetlelatarni, podkreślających urodę jego twarzy, z ciemną grzywąwłosów rozwiewaną wiatrem, wyglądał jak upadły anioł,strącony z nieba za popełnienie grzechu, któremu nie mógłsię oprzeć.Jeszcze nigdy nie wyglądał tak groznie - ani takpięknie - jak w tej chwili.Portia stłumiła szloch ulgi i bezwładnie opadła na pierś swojej oprawczyni.- Witaj, najdroższa - odezwał się Julian miękkim, aksamitnym głosem, stając tuż przy nich.Portia już otworzyła usta, żeby coś odpowiedzieć, alezanim zdążyła to zrobić, wampirzyca zamruczała zmysłowo:- Witaj, kochanie.Przyszedłeś w samą porę.Czas namałą przekąskę.hociaż Portia nadal miała otwarte usta, nie była w staCnie wydusić ani słowa, nawet gdyby od tego zależałojej życie.Julian zmierzył ją pogardliwym wzrokiem.- To rzeczywiście mała przekąska.Tak mała, że niewarto sobie zawracać nią głowy.Na twoim miejscu wrzuciłbym ją do Tamizy.- Miałam nadzieję, że ją zatrzymamy.- Portia wzdrygnęła się, kiedy wampirzyca pieszczotliwe polizała j ą w policzek.- Jest całkiem milutka, a ja zawsze chciałam mieć kotka.Julian roześmiał się okrutnym śmiechem, jakiego nigdyjeszcze u niego nie słyszała.- Dlaczego chcesz ją zatrzymać, Valentine? %7łeby ją utopić w wiadrze, kiedy już ci się znudzi?Valentine.Portii wydało się niesprawiedliwe, że takie piękne imięnależy do tak okrutnej, krwiożerczej istoty.- Bardzo przepraszam - wychrypiała przez obolałe gardło.- Nie chciałabym przerywać tego wzruszającego spotkania, ale czy słusznie mi się wydaje.- Cisza! - syknął Julian.Portia drgnęła zaskoczona.W jego oczach nie widziała jciepłego błysku, który zawsze pojawiał się, kiedy Julian nanią patrzył.Teraz spoglądał chłodno i obojętnie.Zacisnęłamocno wargi, żeby powstrzymać ich drżenie, i odpowiedziała mu wyzywającym spojrzeniem.- Zawsze wiedziałam, że do mnie wrócisz - oznajmiłaValentine.W jej głosie wyraznie było słychać triumfalną,pełną samozadowolenia nutę.- %7łe wrócę? - parsknął Julian.- Przecież to ty uganiaszsię za mną po całym świecie.- Ponieważ od początku wiedziałam, że kiedyś wreszcieodzyskasz rozum i zrozumiesz, że jesteśmy sobie przeznaczeni.Portia poczuła, że coś ją ściska w żołądku.Nieraz wyobrażała sobie, że to ona zwraca się do Juliana dokładnie tymisamymi słowami, na dodatek wtulona w jego ramiona i spoglądając mu głęboko w oczy.- No i zdaje się, że ten dzień wreszcie nadszedł.- Znówspojrzał na Portię z niechęcią.- Może więc wypuścisz tegokociaka, żebyśmy mogli zostać sami?- Miałabym stracić taki smakowity kąsek? Pomyślałamsobie, że oboje się nią nacieszymy, żeby uczcić począteknaszego nowego związku.Portia zagryzła z bólu zęby, kiedy Valentine przesunęłakrwistoczerwonym paznokciem po jej szyi, zostawiając naniej płytką rysę.- Nie! - warknął Julian.Na chwilę obudziła się w niejnadzieja, ale on zaraz wykrzywił usta w grymasie rozdrażnienia i powiedział: - Dzisiaj nie mam ochoty niczym siędzielić.Jeśli mam się nacieszyć tą dziewczyną, to chcę jącałą dla siebie.Możesz mi ją dać w prezencie.Valentine wyglądała na szczerze zdziwioną.- Ależ kochanie, przecież zawsze jesteś taki wybredny,kiedy chodzi o pożywianie się ludzmi.Czyżby nagle stwardniało ci serce?- Jak mogło mu stwardnieć coś, czego nie ma? - wymamrotała Portia, znów próbując się wyrwać z żelaznego uściskukobiety.Wampirzyca wzruszyła ramionami.- A więc dobrze.Jeśli ją chcesz, jest twoja.Ale podwarunkiem, że pozwolisz mi patrzeć [ Pobierz całość w formacie PDF ]