[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie ze względuna tytuł, ale dlatego, że wyczuwała, iż księżna nie może być nikiminnym, jak wrażliwą, ciepłą osobą.Księżna mrugnęła do hrabiego w odpowiedzi na coś, co przedchwilą szepnął jej do ucha, i ponownie zwróciła się do Abby:- Pani bratanica to takie śliczne dziecko.Pamiętam, jak sięwitałyśmy.Edwardine, jeśli się nie mylę?- Nie myli się pani - odpowiedziała Abby i ponownie dygnęła zcałym wdziękiem, na jaki mogła sobie pozwolić, nie zapominając, żedzierży w dłoni kieliszek.- I jeszcze raz dziękuję milady za jejwspaniałomyślne zaproszenie.Nie spodziewaliśmy się tyle serca.- Wyobrażam sobie, czego się spodziewaliście, moja droga -szepnęła Sophie i nachyliła się bliżej, żartobliwym gestem nakazującBrady'emu, żeby się odsunął.- Mówić prosto z mostu, tak?Abby czuła się oszołomiona, oszołomiona uśmiechem kobiety, jejpełnymi serdeczności brązowymi oczami, widoczną troską.- Dobrze - skapitulowała, uważając, by w jej głosie nie zabrzmiaławzmożona czujność.- Spodziewałaś się, moja kochana, że wnajgorszym razie zostaniesz wyśmiana, a w najlepszym zignorowanaprzez większość tych świętoszków, od których aż roi się w Mayfair.Zpowodu twojego zmarłego męża i jego dość publicznego końca?Więcej nawet, gdybyś nie miała nadziei na wyswatanie bratanicy,prawdopodobnie przenigdy nie odważyłabyś się na przyjazd domiasta, tak?Abby spojrzała na hrabiego.Zastanawiała się, czy mógł słyszećcoś z prowadzonej szeptem rozmowy lub choć w przybliżeniu znał jejtreść.Mężczyzna stał jednak spokojnie, uśmiechnięty, z miną nadalprzebiegłą i zadowoloną z siebie, tak jak przed nadejściem księżnej.Coś tu się ewidentnie święciło, jakby jakiś spisek zawiązał sięmiędzy księżną a hrabim.Abby była o tym przekonana, choć nieznajdywała racjonalnych ku temu przesłanek.A może wszystko sprowadzało się do tego, że ludzie zlondyńskiej socjety uwielbiają napawać się własnym sprytem, aszczególną przyjemność czerpią z wygłaszania jak największej ilościbulwersujących uwag? Ale jeśli nawet to prawda, to dlaczego, unieba, uparli się na nią?- Wszystko w porządku, pani Backworth-Maldon - powiedziałaSophie z otuchą w głosie i uścisnęła nadgarstek Abby.- Naprawdę.Wiem, co to skandal, zarówno mąż, jak i ja doświadczyliśmy go nawłasnej skórze.I zapewniam cię, pani, że szepty ucichną, tylko głowado góry i nie daj plotkarzom odczuć, że bolą cię ich spojrzenia iuwagi.Właśnie dlatego powiedziałam Bramwellowi, no wiesz,księciu, że po prostu musimy zaprosić ciebie i twoją rodzinę na naszbal, kiedy tylko usłyszałam, że jesteście w mieście.- Naprawdę? - Abby nie znalazła innej odpowiedzi.Mimo to, kiedy spojrzała ponownie na hrabiego, z upodobaniemstudiującego swoje paznokcie, zastanowiła się, w jaki sposób księżnadowiedziała się o jej przyjezdzie do miasta.Ale nie.To by się nie zgadzało.Skąd miałby wiedzieć o nim samhrabia? A nawet gdyby wiedział, dlaczego miałoby go to obchodzić,nie mówiąc już o tym, by uznał za stosowne podzielić się swą wiedząz księżną Selbourne?Abby przemknęło przez myśl, czy aby nie wypiła za dużo wina.Albo to, albo nie wypiła go dość dużo.- Och, tak, tak, jak najbardziej - zapewniała właśnie księżna zżarem, wytrącając Abby z zadumy.- My to dopiero wywołaliśmyskandal, kiedy się pobraliśmy, w dodatku musieliśmy ponownieprzeżyć stary, wielce publiczny skandal związany z naszymirodzicami, ale jakoś to przetrwaliśmy.Nie, zatryumfowaliśmy! Ku memu szczeremu rozbawieniu,jestem teraz bardziej popularna niż kiedykolwiek, a zaproszenie namój bal gwarantuje wszystkim uczestnikom akceptację wtowarzystwie.Zobaczy pani.Po dzisiejszym wieczorze otworzą sięprzed tobą, pani, wszystkie drzwi.A tego właśnie chciałaś dla swojejbratanicy, czyż nie tak?Abby coraz bardziej kręciło się w głowie.Nie miała zielonegopojęcia, o czym księżna szczebiotała tak wesoło, sama nigdywcześniej nie wyjeżdżała ze wsi i nie miała w mieście żadnychkoneksji, nie słyszała też o żadnym starym, wielce publicznymskandalu" wokół nazwiska Selbourne.Skoro jednak księżna twierdziła, że zaprosiła rodzinę Backworth-Maldon ze względu na skandaliczne okoliczności śmierci Harry'ego,cóż, był to pierwszy przypadek, by Harry uczynił cokolwiek, co bodajw najmniejszym stopniu przysłużyłoby się rodzinie.- Dziękuję ci, milady - odpowiedziała w końcu Abby.Nie była w stanie wydusić z siebie cokolwiek ponad tonajprostsze zdanie.- Sophie - poprawiła księżna i cmoknęła ją w policzek.- Wszyscyprzyjaciele mówią mi Sophie.Choć przyznaję, jestem egoistką, żeproponuję, abyśmy zwracały się do siebie po imieniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Nie ze względuna tytuł, ale dlatego, że wyczuwała, iż księżna nie może być nikiminnym, jak wrażliwą, ciepłą osobą.Księżna mrugnęła do hrabiego w odpowiedzi na coś, co przedchwilą szepnął jej do ucha, i ponownie zwróciła się do Abby:- Pani bratanica to takie śliczne dziecko.Pamiętam, jak sięwitałyśmy.Edwardine, jeśli się nie mylę?- Nie myli się pani - odpowiedziała Abby i ponownie dygnęła zcałym wdziękiem, na jaki mogła sobie pozwolić, nie zapominając, żedzierży w dłoni kieliszek.- I jeszcze raz dziękuję milady za jejwspaniałomyślne zaproszenie.Nie spodziewaliśmy się tyle serca.- Wyobrażam sobie, czego się spodziewaliście, moja droga -szepnęła Sophie i nachyliła się bliżej, żartobliwym gestem nakazującBrady'emu, żeby się odsunął.- Mówić prosto z mostu, tak?Abby czuła się oszołomiona, oszołomiona uśmiechem kobiety, jejpełnymi serdeczności brązowymi oczami, widoczną troską.- Dobrze - skapitulowała, uważając, by w jej głosie nie zabrzmiaławzmożona czujność.- Spodziewałaś się, moja kochana, że wnajgorszym razie zostaniesz wyśmiana, a w najlepszym zignorowanaprzez większość tych świętoszków, od których aż roi się w Mayfair.Zpowodu twojego zmarłego męża i jego dość publicznego końca?Więcej nawet, gdybyś nie miała nadziei na wyswatanie bratanicy,prawdopodobnie przenigdy nie odważyłabyś się na przyjazd domiasta, tak?Abby spojrzała na hrabiego.Zastanawiała się, czy mógł słyszećcoś z prowadzonej szeptem rozmowy lub choć w przybliżeniu znał jejtreść.Mężczyzna stał jednak spokojnie, uśmiechnięty, z miną nadalprzebiegłą i zadowoloną z siebie, tak jak przed nadejściem księżnej.Coś tu się ewidentnie święciło, jakby jakiś spisek zawiązał sięmiędzy księżną a hrabim.Abby była o tym przekonana, choć nieznajdywała racjonalnych ku temu przesłanek.A może wszystko sprowadzało się do tego, że ludzie zlondyńskiej socjety uwielbiają napawać się własnym sprytem, aszczególną przyjemność czerpią z wygłaszania jak największej ilościbulwersujących uwag? Ale jeśli nawet to prawda, to dlaczego, unieba, uparli się na nią?- Wszystko w porządku, pani Backworth-Maldon - powiedziałaSophie z otuchą w głosie i uścisnęła nadgarstek Abby.- Naprawdę.Wiem, co to skandal, zarówno mąż, jak i ja doświadczyliśmy go nawłasnej skórze.I zapewniam cię, pani, że szepty ucichną, tylko głowado góry i nie daj plotkarzom odczuć, że bolą cię ich spojrzenia iuwagi.Właśnie dlatego powiedziałam Bramwellowi, no wiesz,księciu, że po prostu musimy zaprosić ciebie i twoją rodzinę na naszbal, kiedy tylko usłyszałam, że jesteście w mieście.- Naprawdę? - Abby nie znalazła innej odpowiedzi.Mimo to, kiedy spojrzała ponownie na hrabiego, z upodobaniemstudiującego swoje paznokcie, zastanowiła się, w jaki sposób księżnadowiedziała się o jej przyjezdzie do miasta.Ale nie.To by się nie zgadzało.Skąd miałby wiedzieć o nim samhrabia? A nawet gdyby wiedział, dlaczego miałoby go to obchodzić,nie mówiąc już o tym, by uznał za stosowne podzielić się swą wiedząz księżną Selbourne?Abby przemknęło przez myśl, czy aby nie wypiła za dużo wina.Albo to, albo nie wypiła go dość dużo.- Och, tak, tak, jak najbardziej - zapewniała właśnie księżna zżarem, wytrącając Abby z zadumy.- My to dopiero wywołaliśmyskandal, kiedy się pobraliśmy, w dodatku musieliśmy ponownieprzeżyć stary, wielce publiczny skandal związany z naszymirodzicami, ale jakoś to przetrwaliśmy.Nie, zatryumfowaliśmy! Ku memu szczeremu rozbawieniu,jestem teraz bardziej popularna niż kiedykolwiek, a zaproszenie namój bal gwarantuje wszystkim uczestnikom akceptację wtowarzystwie.Zobaczy pani.Po dzisiejszym wieczorze otworzą sięprzed tobą, pani, wszystkie drzwi.A tego właśnie chciałaś dla swojejbratanicy, czyż nie tak?Abby coraz bardziej kręciło się w głowie.Nie miała zielonegopojęcia, o czym księżna szczebiotała tak wesoło, sama nigdywcześniej nie wyjeżdżała ze wsi i nie miała w mieście żadnychkoneksji, nie słyszała też o żadnym starym, wielce publicznymskandalu" wokół nazwiska Selbourne.Skoro jednak księżna twierdziła, że zaprosiła rodzinę Backworth-Maldon ze względu na skandaliczne okoliczności śmierci Harry'ego,cóż, był to pierwszy przypadek, by Harry uczynił cokolwiek, co bodajw najmniejszym stopniu przysłużyłoby się rodzinie.- Dziękuję ci, milady - odpowiedziała w końcu Abby.Nie była w stanie wydusić z siebie cokolwiek ponad tonajprostsze zdanie.- Sophie - poprawiła księżna i cmoknęła ją w policzek.- Wszyscyprzyjaciele mówią mi Sophie.Choć przyznaję, jestem egoistką, żeproponuję, abyśmy zwracały się do siebie po imieniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]